3 rozdział.pdf

(167 KB) Pobierz
402492791 UNPDF
3 Historia Belli i Edwarda
Weszłam do środka zaraz za Carlislem. On odwiesił
swoją marynarkę na wieszaku i zaraz po tym obok niego
pojawiła się kobieta, która rzuciła mu się na szyję i go
pocałowała.
- Witaj w domu kochanie. – powiedziała.
402492791.001.png
Więc to była jego żona. Miała śliczne długie i kręcone
brązowe włosy oraz brązowe oczy. Wyglądała na bardzo miłą
kobietę.
Czułam się jakbym stała się niewidzialna… Nagle ze
schodów zaczęła zbiegać reszta rodziny… To pewnie ci
przygarnięci przez Carlislea nastolatkowie.
Jako pierwszy zbiegł chłopak o miedzianych i
poczochranych włosach. Miał zielone oczy i około może
siedemnastu lat. Na rękach trzymał dziewczynę mniej więcej
w jego wieku. Miała brązowe oczy i włosy podobne do żony
Carlislea. Para co jakiś czas namiętnie się całowała… Stałam
jak wryta… Zaraz za nimi zbiegła kolejna obściskująca się
para. Dziewczyna była długowłosą blondynką o niebieskich
oczach i figurą modelki, a chłopak miał mięśnie jak jakiś
atleta, czarne włosy i bardzo ciemne oczy. Za nimi zszedł
ostatni chłopak, który miał falowane blond włosy do ramion i
ciemno zielone oczy. Robił zdjęcia albo filmował całą tą
sytuację…
Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że może po prostu
wyjdę… I tak nikt tego nie zauważy, a ja bałam się, że mnie
nie zaakceptują…Nagle przypomniał sobie o mnie Carlisle.
- Kochani, przedstawiam wam Alice! Od tej pory będzie z
nami mieszkać. Przeżyła straszną tragedię, straciła rodziców
i... – przerwał nagle – Jeżeli będzie chciała sama wam opowie.
– dokończył. Miał szczęście. Nie chciałam żeby wszyscy
wiedzieli o tym co mnie spotkało.
- Cześć Alice! – odpowiedzieli wszyscy zgodnie chórem tak
jak w przedszkolu, no prawie wszyscy… Ten co robił zdjęcia
tylko mi się przyglądał, ale potem zaraz szybko odwrócił
wzrok… Było w nim coś takiego, czego nie potrafiłam opisać.
Byłam nim… sama nie wiedziałam, ale on mnie chyba nie
polubił…
- Cześć. – odpowiedziałam skrępowana.
- A to jest moja żona Esme, Emmet, Rosalie, Bella, Edward i
Jasper. – mówił Carlisle wskazując kolejno wszystkich…
I nagle wszyscy znów o mnie zapomnieli. Zajęli się sobą.
- Carlisle pamiętasz, że dzisiaj jedziemy na zakupy
przedświąteczne? – odezwała się do niego Esme. No właśnie
przypomniała mi, że zbliżają się święta… To będą najgorsze
święta w moim życiu…
- Zapomniałem, ale mogę pojechać w końcu nic nie stoi nam
na drodze… – odpowiedział Carlisle.
- A my idziemy razem do kina, nie wiemy o której wrócimy. –
wyszli trzymając się za ręce, jeżeli dobrze zapamiętałam,
Rosalie i Emmet.
- Byle jeszcze dzisiaj. – poprosiła Esme.
- A ja pójdę wywołać te zdjęcia… Sprawdzę czy się nadają. –
wybąkał Jasper wychodząc i ukradkiem się mi przyglądając.
- Alice twój pokuj jest na samej górze. Tam są tylko jedne
drzwi więc na pewno trafisz. Jest już umeblowany i czuj się
tam jak w domu. – powiedział mi jeszcze Carlisle
wychodząc…
W przedpokoju zostałam już tylko ja i chyba Bella i
Edward… Nie chciałam wdawać się z nimi w żadną rozmowę,
chciałam tylko znaleźć się w tym moim pokoju… Powoli
powędrowałam w stronę schodów. Kiedy już mi się
wydawało, że uda się spokojnie wejść na górę za rękę
chwyciła mnie Bella.
- Witaj w naszej rodzinie. – uśmiechnęła się… Rodzina… To
słowo podziałało na mnie jak jakieś zaklęcie… Łzy powoli
zaczęły płynąć po moich policzkach…
- Powiedziałam coś złego? – wystraszyła się Bella.
- Coś ci jest? – odezwał się Edward.
- Ja tylko… – wyszlochałam.
- Chcesz z nami pogadać? – spytała Bella… Chyba dopiero
teraz zobaczyła siniaki na moich rękach…
Nic nie odpowiedziałam, ale Bella przyciągnęła mnie do
siebie i zaczęła prowadzić do salonu. Trzeba było przyznać, że
robił wrażenie… Na samym środku ogromny stolik, sofa i
ogromna plazma. Wszystko było mniej więcej w jednym
kremowym kolorze. Dopiero teraz zobaczyłam, że w koncie
stało łóżeczko, a w nim spało jakieś malusieńkie dziecko…
Usiadłam na sofie obok Belli, a koło niej usiadł Edward.
- Przepraszam was za to… – jedyne co udało mi się
powiedzieć…
- Nie przepraszaj, każdy z nas przeszedł w swoim życiu taki
koszmar, tylko, że nasze już dobiegły końca i teraz żyjemy
właściwie w bajce. – mówiąc te słowa złapała Edwarda za
rękę.
- Jesteście parą? – no wiem, głupie pytanie, ale nie chciałam
żeby zapadła cisza…
- Tak, tak samo jak Emmet i Rosalie. – odpowiedział tym
razem Edward.
Wydali mi się bardzo mili, może mogli zostać moimi
przyjaciółmi… Rozmyślenia przerwa mi płacz dziecka. Bella
szybko podbiegła do łóżeczka i wzięła malucha na ręce. Po
chwili znów usiadła koło mnie.
- Przedstawiam ci Renesmee. – byłam zszokowana, czy to
było jej dziecko? Głupio byłoby się spytać, ale trudno…
- To wasze dziecko?
- To długa historia… Wiąże się z tym jak tu trafiłam. –
odpowiedziała mi Bella.
- Chcesz posłuchać? – spytał Edward.
- Tak. – odpowiedziałam nieśmiało.
- Ale pod jednym warunkiem. Ty potem opowiesz nam o
sobie. – poprosili.
- No dobrze. – zgodziłam się i zamieniłam w słuch.
- A więc wszystko zaczęło się jakiś rok temu. – zaczęła Bella
– Uciekłam z domu. Nigdy nie potrafiłam dogadać się z
rodzicami. Właściwie każda rozmowa z nimi kończyła się
kłótnią. Nie pasowało im to jak się uczę, jak ubieram, po
prostu jaka jestem… Nie wytrzymywałam już ich krytyki…
Zaczęłam palić, pić, a nawet zaczęłam brać narkotyki. O to też
rodzice zaczęli się czepiać, więc w końcu podjęłam decyzję o
ucieczce… Niestety nie zdążyłam uciec, bo już właściwie nie
miałam domu… Ostatniej spędzonej tam przeze mnie nocy
wybuchł pożar… Obudził mnie zapach dymu… Straciłam
wszystko, co miałam… mnie się udało uciec… Wyskoczyłam
przez okno, ale moim rodzicom już nie… Spłonęli… Mimo,
że tak ich nienawidziłam, że chciałam uciec załamałam się…
Poczułam się tak jakbym straciła cząstkę siebie. Nie chciałam
trafić do domu dziecka, więc uciekłam… Myślałam, że życie
na ulicy jest prostsze… Ale się myliłam… Nie miałam gdzie
spać ani czego jeść… – w tym momencie Edward przytulił ją
do siebie, chociaż nie mógł nic poradzić na to jak Bella wtedy
cierpiała czuł się winny, to było widać – Szukałam sposobu na
zarobienie pieniędzy… Chciałam chociaż raz w tygodniu mieć
coś porządnego w ustach… Niestety nikt mnie nie chciał
nigdzie przyjąć co mnie w sumie nie zdziwiło… Po pewnym
czasie zobaczyłam nawet swoje plakaty na drzewach. Policja
chciała mnie odnaleźć i na pewno wsadzić do tego domu
dziecka… Czasami niektórzy ludzie mnie rozpoznawali i
wtedy musiałam uciekać, nie chciałam tam trafić i uważałam,
że nie potrzebowałam niczyjej pomocy…
Po pewnym czasie znalazłam sposób na zarobienie
pieniędzy… Wybacz za słownictwo, ale po prostu stałam się
dziwką… Kochałam się z byle kim… Zdarzało się, że miałam
i trzech klientów w jedną noc… Ale zamiast za te pieniądze
kupować sobie coś do jedzenia jak miało być na początku to
kupowałam narkotyki… Prawie każdemu dilerowi w okolicy
byłam winna pokaźną sumę pieniędzy…
Zgłoś jeśli naruszono regulamin