8 rozdział.pdf

(168 KB) Pobierz
445500662 UNPDF
8. Horror…
Alice
Powoli otworzyłam oczy. Rozejrzałam się dokoła... Byłam
strasznie zdezorientowana. Gdzie ja byłam i co tu robiłam?
Dlaczego tak strasznie bolała mnie głowa? Chciałam wstać,
445500662.001.png 445500662.002.png
ale teraz dopiero zorientowałam się, że moje nogi i ręce są
przykute do tego kamiennego łóżka, na którym leżałam...
Zaczęłam się wyrywać, liczyłam na to, że może jakimś cudem
uda mi się uwolnić... Kiedy tak się szarpałam rozcięłam sobie
rękę o te pieprzone kamienne coś. Aż krzyknęłam z bólu tak
bardzo zabolało... A krew traciłam bardo szybko... Zaczęłam
krzyczeć...
- Uspokój się... To ci nic nie da tylko jeszcze bardziej
pogorszysz swoją sytuację. – usłyszałam nagle jakiś
dziewczęcy i wyprany z uczuć głos...
- Kto tu jest? – spytałam przerażona rozglądając się na
wszystkie strony...
Dopiero po chwili zobaczyłam przykutą do ściany
dziewczynę... Miała może jakieś 17 lat. Jej proste blond
włosy zakrywały lekko twarz... Była cała brudna, a jej ciuchy
teraz przypominały już raczej bardziej jakieś szmaty.
Wyglądała po prostu jak śmierć. Była cała blada, obsiniaczona
i strasznie wychudzona... Co oni jej musieli zrobić?
- Co ci się stało? – spytałam przerażona, patrzyłam na nią jak
na jakiegoś ducha.
- Stało mi się to samo, co tobie tylko, że ja się im już
znudziłam... Ale nie chcą mnie tak po prostu zabić... Chcą
żebym cierpiała i powoli umarła po prostu z głodu i pragnienia.
– mówiła to już bardzo słabym głosem.
- Co za... Ale co oni właściwie chcą mi zrobić i co tobie robili?
– spytałam, nadal nic nie pamiętałam... Wiedziałam tylko, że
ten dupek Aro strzelił do Jaspera i że potem wieźli mnie,
Rose i Belle gdzieś w bagażniku...
- No jak to co? Zgwałcili mnie... Nie raz, a teraz, gdy już
znaleźli sobie kogoś nowego ja mogę umrzeć... Podejrzewam,
że ty zostałaś tu przywieziona w tych samych celach. –
wytłumaczyła mi drżącym głosem.
- Boże... – szepnęłam... A więc znowu miałam to przeżyć... Po
raz kolejny. Dlaczego znowu ja?! A do tego jeszcze ta
dziewczyna... Też musiała to przeżyć.
- A jak się w ogóle nazywasz? – spytała mnie po chwili.
- Alice. A ty? – odpowiedziałam.
- Jane. – szepnęła.
- Przykro mi... – tylko tyle zdołałam jej powiedzieć. Tak
bardzo jej współczułam.
Jane nic i już nie odpowiedziała... Siedziała w ciszy pod
ścianą.
Po chwili ciszę przeszyły krzyki Belli... A potem jeszcze
chyba Rosalie... Zaczęłam płakać. Ja miałam być pewnie
następna.
- Oni im to robią prawda? – łkałam i spojrzałam w stronę
Jane.
- Na pewno... Przykro mi... Boisz się? – spytała słabym głosem.
- To dlatego, że już to musiałam przeżyć... A ten facet, który
mi to zrobił zabił do tego moich rodziców. – wytłumaczyłam
jej.
- Boże... Współczuje. Uwierz mi gdybym mogła wyciągnęłabym
cię stąd. Nie zasługujesz na taki los. – powiedziała mi.
- Ja ciebie też... Ale niestety nie możemy nic zrobić. –
zasmuciłam się.
- Musimy tylko czekać na śmierć. – szepnęła Jane.
- Nie mów tak! Nie pozwolę ci umrzeć, ani sobie, ani nikomu
innemu! – zdenerwowałam się, ale dobrze wiedziałam, że nie
mam nic do gadania.
- Wiem, ze teraz nie potrafisz się z tym pogodzić, ale uwierz
mi, że z czasem to ci się uda. – odpowiedziała.
- Nie! To wszystko nie może się tak skończyć... – przeszłam
już tyle w życiu, że wolałabym, jeżeli znowu mam cierpieć,
żeby ktoś strzelił mi kulkę w łeb...
- Przygotuj się... ON może tu za chwilę przyjść. – ostrzegła
mnie Jane...
Nic jej nie odpowiedziałam tylko znów zaczęłam płakać... Do
tego wszystkiego jeszcze bolała mnie głowa i rozwalona
ręka... No i jeszcze krzyki Rose i Belli...
Tak w ciszy czekałam na to, co mnie czekało... A byłam już
pewna, że za chwilę to ja stanę się kolejną ofiarą, gdy krzyki
Rosalie ustały... Widać, któryś z tych debili nadal męczył
biedną Belle... Tak bardzo chciałam jej teraz pomóc, ale nie
mogłam. No i stało się, otworzyły się drzwi do tego czegoś, w
czym znajdowałam się wraz z Jane a za nim stał Aro...
Boże, dlaczego to znowu on musiał się pojawić?
- Witam cię Alice. – przywitał się. Moje serce ze strachu biło
jak oszalałe.
- Nie próbuj na mnie tych swoich gierek tylko od razu zrób,
co masz zrobić i zostaw mnie!!! – krzyknęłam do niego...
Aro spojrzał na Jane.
- Wszystko jej powiedziałaś tak? – spytał zdenerwowany.
- Miała prawo wiedzieć! – odpyskowała mu.
- Ale ty nie miałaś prawa jej o tym informować! – krzyknął na
nią i uderzył w twarz... Ona była już taka słaba, że po tym
jednym uderzeniu osunęła się na ziemie słaba jak jakaś
szmaciana lalka...
- Miałeś pozwolić mi umrzeć śmiercią naturalną. – powiedziała
jeszcze.
- Masz racje, ale się trochę za długo trzymasz... Powiedzmy,
ze może zmieniłem zdanie. – uśmiechnął się i wyciągnął z
kieszeni nóż...
- Zostaw ją!!! – zdenerwowałam się. Nie mogłam pozwolić mu
na to żeby na moich oczach pokroił moją nową przyjaciółkę...
Rozmawiałam z nią tylko raz, ale już połączyła mnie z nią
jakaś silna więź...
- A tobie, co do tego? – spytał zdziwiony.
- Ona już swoje wycierpiała! Daj jej spokój! Zrób to, po co tu
przyszedłeś. – chciałam ją obronić za wszelką cenę...
Widziałam, że po jej policzkach ukradkiem spływały łzy...
- No skoro już tak nalegasz i nie możesz się doczekać to
niech ci będzie. – powiedział Aro zalotnym głosem odchodząc
od Jane... Zaczął się rozbierać... Boże chyba zaraz
zwymiotuje... Zobaczyłam, ze Jane zamknęła oczy. Cichutko
szlochała. W tej chwili musiała sobie przypomnieć jak to ona
leżała na moim miejscu i Aro ją krzywdził...
- No mała zobaczymy, na co cię stać! – powiedział podniecony
Aro. Usiadł na mnie i powoli zaczął mnie rozbierać...
Zacisnęłam mocno oczy i zagryzłam wargi...
- Ale jesteś spięta... – zamruczał i zaczął mnie obmacywać...
Całował mnie w różnych miejscach i niestety nie były to
usta... Zaczęłam krzyczeć...
- Dlaczego ty mi to robisz?!!! – krzyczałam przez łzy... I
teraz nie chodziło mi już tylko o mnie, ale i o Jane, która to
wszystko widziała i słyszała, a już nie raz to przeżyła...
- Bo sprawia mi to przyjemność! – walnął prosto z mostu i
przeszedł do konkretów...
Starałam się już powstrzymać od płaczu i krzyków, bo po
każdym takim wybryku Aro uderzał mnie w twarz, a głowa już
mnie strasznie bolała... Bałam się też, ze w końcu stracę
przytomność, a wolałabym mimo wszystko wiedzieć, co się ze
mną dzieje...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin