Żołnierze Sobieskiego zwiedzają Wiedeń.doc

(58 KB) Pobierz

 

ŻOŁNIERZ SOBIESKIEGO ZWIEDZA WIEDEŃ

 

Beata Janowska
 

320 lat temu wojska polskie pod wodzą Jana III Sobieskiego odegrały wielką rolę w odepchnięciu Turków spod Wiednia. Wyobraźmy sobie, że jeden z żołnierzy króla Jana po zwycięstwie udał się na zwiedzanie miasta niczym współczesny turysta. Spróbujmy sporządzić katalog najważniejszych budowli, jakie mógł obejrzeć Anno Domini 1683 i choćby pobieżnie porównać go z tym, co w Wiedniu oglądają najczęściej współcześni zwiedzający.

Zanim wraz z naszym wojennym bohaterem wjedziemy do stolicy dawnego cesarstwa, odwiedźmy pobliski, leżący na północny wschód od miasta, zamek w Pottenbrunn. Został on zbudowany w XVI wieku, w okresie drugiej wojny światowej uległ zniszczeniu i to, co możemy dziś oglądać, jest w większości rekonstrukcją. Dlaczego więc namawiam do jego zwiedzenia? Otóż mieści się w nim muzeum cynowych żołnierzyków: 35 tys. kolorowych figurek poustawianych na makietach przedstawiających najważniejsze historyczne bitwy. Wśród nich nie mogło oczywiście zabraknąć dużej dioramy przedstawiającej oblężenie Wiednia w 1683 roku, na której znajduje się 4 tys. figurek żołnierzy i 60 armat. Możemy też zobaczyć miniaturowy pałac cesarski Hofburg oraz fragmenty fortyfikacji miasta.

HOFBURG NIE DO POZNANIA
Hofburg na dioramie w niczym nie przypomina znanej nam rozległej, pełnej wewnętrznych dziedzińców reprezentacyjnej rezydencji Habsburgów i siedziby głównych urzędów monarchii. Jeszcze na początku XVII wieku składał się z trzech nie połączonych ze sobą budynków: gotycko-renesansowego zamku Alte Burg z XIII–XVI wieku, zbudowanego na planie prostokąta z narożnymi wieżami, niezbyt oddalonego od niego Amalienburgu zbudowanego w XVI wieku (nazwa pochodzi z XVIII wieku) i położonego najdalej Stallburgu – pierwotnie szesnastowiecznej renesansowej rezydencji cesarza Maksymiliana II. Cesarz Leopold I (1658–1705) połączył Alte Burg i Amalienburg okazałym barokowym pałacem nazywanym Leopoldinischer Trakt (Trakt Leopolda). Jego budowę ukończono w 1666 roku. Pałac wkrótce podzielił los wielu ówczesnych budowli i spłonął w pożarze, ale został odbudowany przez zespół włoskich architektów. Prace ukończono w 1681 roku i to, co dziś widzimy, niewiele różni się od tego, co mógł zobaczyć nasz turysta w 1683 roku. Pałac przykuwa wzrok elegancką, silnie zrytmizowaną fasadą – na najbliższe półwiecze stał się on architektonicznym wzorem dla wznoszonych w stolicy pałaców arystokracji. Leopoldinischer Trakt był główną rezydencją cesarską także w czasach Marii Teresy. Niestety, dzisiaj nie można go zwiedzać, ponieważ znajduje się w nim siedziba prezydenta Republiki Austrii.
Pozostałe budynki siedemnastowiecznego Hofbugu zostały przebudowane tak, że polski wojak sprzed trzech stuleci nie mógłby ich dziś rozpoznać, a nawet odnaleźć w plątaninie dziedzińców i bram. Dawną fortecę Alte Burg wchłonął rozbudowujący się w XIX i XX wieku pałacowy kompleks. Wnętrza przebudowano na apartamenty dla cesarskich gości (m.in. marszałka Radetzkiego), a nieco zmienioną fasadę przysłoniło boczne skrzydło potężnego neorenesansowego Nowego Pałacu (Neue Burg) z lat 1881–1913. Jednak większość zwiedzających Hofburg i tak staje na dawnym dziedzińcu Alte Burgu – tu znajduje się wejście do skarbca i pałacowej kaplicy (wątpię, by towarzysz pancerny ją oglądał, nie wiem też, czy w jego czasach była jeszcze gotycka, czy już barokowa; obecnie jej wystrój jest przykładem nieudanego neogotyku). Jeśli zaś chodzi o Stallburg, to już w XVII wieku mieściły się w nim stajnie i mieszkania dla paziów, w XVIII wieku pałac połączono z nowymi budynkami cesarskich stajni Hiszpańskiej Szkoły Jazdy. Warto jeszcze wspomnieć o należącym do cesarskiej rezydencji kościele Augustianów z XIV wieku, całkowicie zbarokizowanym w 1784 roku. Brała w nim ślub przyszła cesarzowa Maria Teresa, a później dwie z jej córek, tu też znajduje się wielki klasycystyczny nagrobek arcyksiężniczki Marii Krystyny dłuta Antonio Canovy. Uwagę turystów bardziej jednak przyciągają urny z sercami Habsburgów.
Od końca XVII stulecia w Hofburgu zaszły tak wielkie zmiany, że kiedy staniemy na placu Bohaterów (Heldenplatz) przy pomniku arcyksięcia Karola (nie mylić z pomnikiem księcia Eugeniusza Sabaudzkiego) twarzą do nieco oddalonej półkolistej fasady Nowego Pałacu, to z budynków pamiętających bitwę pod Wiedniem po lewej stronie zobaczymy tylko fasadę Traktu Leopolda. Okres największej świetności i wielkiej rozbudowy cesarskiego pałacu nastąpił dopiero w XVIII (wtedy powstała m.in. Kancelaria Państwa, wybudowana w latach 1726–1730 przez najwybitniejszego mistrza wiedeńskiego baroku Johanna Bernharda Fischera von Erlach) i XIX stuleciu. Pod koniec XVII wieku był on znacznych rozmiarów budowlą pałacowo-obronną, nie sądzę jednak, aby mogła ona wzbudzić większe zainteresowanie lub podziw przybysza z Rzeczypospolitej.

BULWARY ZAMIAST MURÓW OBRONNYCH
Na wspominanej makiecie oblężenia Wiednia na uwagę zasługują rozległe fortyfikacje miasta. Jednak w dobie armat ich znaczenie stopniowo malało. Już teraz forteca na to tylko potrzebna, żeby furman nie wyjechał przede dniem z miasta, w gospodzie nie zapłaciwszy siana, albo żeby wilk pana burmistrza nie porwał śpiącego – pisał w 1683 roku Jan Chryzostom Pasek. – Tak i wiedeńska forteca. Kto by spojrzawszy na piękność i fortyfikacyją jej, nie pomyślił, że huic operi [temu dziełu] chyba Boska, nie ludzka dokuczyć może ręka: patrzcież, przez krótkie we dwóch miesiącach oblężenie jaką poniosła deformationem [zrujnowanie], kiedy non opressa [nie zdobyta] ale pressa [uciemiężona] i już extrenmis laborans [ostatkami robiąca] już w swoich labefacta [nadwerężona] siłach. Pasek podkreślał przy tym ofiarność obrońców Wiednia: Już tedy niebożęta owe dziury powybijane i prochami powyrzucane, piersiami tylko swymi zasłaniali, a poddanie odwłóczyli od dnia do dnia.
W miejscu tych rozległych i opasujących wkoło miasto fortyfikacji zbudowano w XIX stuleciu Ring, czyli główną reprezentacyjną ulicę Wiednia. Mieszczą się przy niej prawie wszystkie największe budowle mające świadczyć o chwale i potędze cesarstwa – neogotycki ratusz, neoklasycystyczny parlament, eklektyczne bliźniacze budynki muzeów Historii Sztuki i Historii Naturalnej, uniwersytet, giełda, podobna nieco do paryskiej opera, Burghteater, neogotycki Votivkirche.
Warto zwrócić uwagę, do jakich epok odwoływali się dziewiętnastowieczni architekci projektując swe budowle. Neogotycki ratusz w mieście z silnymi średniowiecznymi tradycjami samorządowymi, w którym od 1287 roku władzę sprawował burmistrz i rada miejska, nie dziwi. Ale po co zbudowano neoklasycystyczny parlament, skoro w tym samym wieku gmachy zgromadzeń narodowych w Budapeszcie i Londynie ubrano w gotyckie kostiumy? Zapewne u podstaw takiej decyzji legła niechęć do wywoływania jakichkolwiek zadrażnień w wielonarodowościowym państwie Habsburgów. Do czyich symboli miano się bowiem odwołać – węgierskich, czeskich, austriackich, polskich? Wśród narodów zamieszkujących ck monarchię istniały przecież własne tradycje parlamentarne. Prawdopodobnie dlatego sięgnięto po zrozumiały dla wszystkich i neutralny zestaw znaków – klasyczne kolumny i wielki posąg Ateny, wprost odsyłający widza do czasów Peryklesa.
Krąg murów miejskich, jeszcze w XIX wieku nienaturalnie dzielący stolicę cesarstwa na dwie części, przeszkadzał w rozwoju miasta. Nic dziwnego, że podobnie jak w wielu stolicach (Paryż, Budapeszt, a na mniejszą skalę krakowskie Planty) mury zburzono i zastąpiono bulwarami. Z rozważań nad umocnieniami wynika jeszcze jedno – współczesny zwiedzający musi zdać sobie sprawę, że Wiedeń z czasów sławnej bitwy miał rozmiary wyznaczone obecnym Ringiem. Pamiętajmy o tym, gdyż daje to obraz skali rozwoju, jaki miasto przeżyło w XIX wieku.

WIEŻE KOŚCIELNE RINGU
Sprawdźmy zatem, które z zabytków położonych przy Ringu (Bezirk I), czyli w miejscu dawnych siedemnastowiecznych fortyfikacji, mógł oglądać nasz turysta. Zaczynając od centrum miasta, jego wzrok przykuwała gotycka sylwetka katedry pod wezwaniem św. Szczepana, jednego z najstarszych wiedeńskich kościołów (budowę wieży zakończono w 1433 roku). Załóżmy, że polski turysta sprzed ponad trzech wieków bywał często w Krakowie – z pewnością zauważył różnicę pomiędzy Kościołem Mariackim czy katedrą na Wawelu a wiedeńską katedrą. Żaden z kościołów w Rzeczypospolitej nie posiadał tak bogatego wystroju zewnętrznego, tylu pinakli, wieżyczek, maswerków w oknach, ani tak okazale zdobionej wieży; warto pamiętać też, że wielkie polskie kościoły gotyckie wznoszono zazwyczaj z cegły. Wnętrze katedry mogło mu się wydać prawie że znajome. Większość ołtarzy, podobnie jak w Kościele Mariackim, była jeszcze gotycka, jednak żaden z nich nie dorównywał rozmiarem ani urodą ołtarzowi Wita Stwosza. Także królewskie nagrobki Rudolfa i Fryderyka III mogły mu, pomimo różnic, przypominać grobowce polskich władców Władysława Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka. Być może przez chwilę jego uwagę przykuła sławna kazalnica mistrza Pilgrama (1513). Za to rząd barokowych ołtarzy umieszczonych przy filarach katedry powstał już później, bo ok. 1700 roku.
Spod św. Szczepana, idąc aleją Graben i dalej jej przedłużeniem Naglergasse, można dotrzeć do kolejnego dużego kościoła pod niebanalnym wezwaniem Dziewięciu Chórów Anielskich, zwanego prościej Am Hof. Po drodze żołnierz Sobieskiego mógł prawdopodobnie obejrzeć drewnianą kolumnę morową projektu wspomnianego Fischera von Erlach (jej istniejąca do dzisiaj kamienna wersja powstała dopiero w 1687 roku). Kościół Am Hof wybudowano z inicjatywy jezuitów w 1627 roku, na fali ożywienia religijnego po soborze w Trydencie. Jego fasadę ukończono w 1662 roku, zatem przynajmniej z zewnątrz wyglądał prawie tak samo jak obecnie. We wrześniu 1806 roku z balkonu świątyni cesarz Franciszek II ogłosił rozwiązanie Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.
Położony nieco dalej kościół Benedyktynów Schottenkirche (szkocki), którego nazwa pochodzi od przybyłych do Wiednia w XII wieku misjonarzy irlandzkich, mających główną siedzibę na wyspie u brzegów Szkocji, również niewiele zmienił się przez ostatnie trzy stulecia. Ostatnią jego większą przebudowę w stylu barokowym zakończono w 1648 roku. Nasz turysta spotkał zatem na swej drodze dwie duże barokowe budowle. Nie zapominajmy jednak, że powinien on być dobrze obeznany z barokiem – w Krakowie już od kilkudziesięciu lat wznosił się kościół św. Piotra i Pawła (ukończony w 1635 roku).
Jeśli następnie zawrócił ku Hofburgowi, to mógł natrafić na kościół Minorytów (Minoritenplaz) z XIV wieku, najstarszy kościół franciszkański w Wiedniu. Jego bryła zapewne niewiele różni się obecnie od tego, co mógł zobaczyć nasz znajomy, wnętrzu zaś od tamtego czasu nadano barokowy wystrój. W latach 1603–1614 franciszkanie wznieśli w Wiedniu jeszcze jeden, już w pełni barokowy kościół pod wezwaniem św. Hieronima, którego fasada została zmieniona w połowie XVIII wieku. Oczywiście, tak jak w Krakowie, w Wiedniu nie mogło zabraknąć kościoła kolejnego z wielkich zakonów żebraczych – dominikanów (ul. Postgasse 4). Powstał on w XIII wieku i w latach 1631–1634 również został przebudowany w stylu barokowym przez włoskich architektów. Jeżeli jednak spojrzymy na plan miasta, to zobaczymy, że w przeciwieństwie do Krakowa, w którym dwa rywalizujące ze sobą zakony wybudowały świątynie tuż obok siebie, w Wiedniu wzniesiono je na przeciwległych krańcach w pobliżu murów.
Spośród kościołów wielkich zakonów warto jeszcze wymienić należący do jezuitów kościół uniwersytecki z pierwszej połowy XVII wieku. Wszystkim zwiedzającym polecam dokładne obejrzenie ambony – podtrzymują ją złote putta, czyli aniołki, ale wśród nich znajduje się jedno "antyputto": bobas-diabełek z różkami i ogonkiem.
W końcu XVII wieku istniały jeszcze inne świątynie pochodzący z XV stulecia: kościół Maria am Gestade o wystroju prawie nie zmienionym przez lata, jakie upłynęły od sławnej bitwy, niewielki kościół św. Ruperta, datowany aż na VIII wiek, potem wielokrotnie przebudowywany, ostatni raz bodaj w XV wieku, kościół św. Michała, którego początki sięgają XI stulecia, przed 1683 rokiem w znacznym stopniu zbarokizowany, oraz barokowe gmachy kościołów – Serwitów (1651–1677), św. Anny (1630–1715), Zakonu Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego (czyli Krzyżaków) po gruntownej barokowej przebudowie z 1667 roku. Listę mógłby zamknąć Pałac Arcybiskupi (1632), gdyby nie zburzony podczas oblężenia kościół Mariahilfer, który wkrótce odbudowano w stylu barokowym.
Mnie szczególnie zaciekawiły losy Krzyżaków, którzy po sekularyzacji państwa zakonnego w Prusach i długiej tułaczce w XIX wieku przenieśli siedzibę wielkiego mistrza nad Dunaj. Jednak w krzyżackim muzeum w Wiedniu zamiast chorągwi i średniowiecznych zbroi głównymi eksponatami są... filiżanki do picia czekolady wykonane ze srebra i z orzechów kokosa lub egzotycznych muszli. Z biegiem lat zakon utracił swój wojowniczy charakter i zajął się dobroczynnością.

WIEDEŃ KONTRA KRAKÓW
Ponieważ dla polskiego żołnierza z 1683 roku naturalnym punktem odniesienia dla oglądu Wiednia był Kraków, spróbujmy dokonać porównania dawnej stolicy Polski ze stolicą imperium habsburskiego. W obu miastach dominował gotyk i barok, w obu spośród znaczniejszych budynków na pierwszy plan wysuwały się kościoły, ale w gotyckim Wiedniu nie było tak wielkich założeń jak kościoły św. Katarzyny i Bożego Ciała. W naddunajskiej stolicy do 1683 roku powstało natomiast więcej świątyń w stylu barokowym, warto też zwrócić uwagę na silne w obu miastach wpływy włoskie. Nasz siedemnastowieczny turysta zauważyłby zapewne znaczne podobieństwo obu miast – podobne wezwania i wygląd kościołów, podobny ogólny charakter organizmu miejskiego. Nie dziwmy się zatem, że pamiętniki z tego okresu tak mało uwagi poświęcają cesarskiej stolicy. Prawdziwe cuda i skarby kryły się przecież w obozie tureckim, wielkich namiotach wezyra. Tak o tym pisał Jan Chryzostom Pasek: Armaty zostały wszystkie, obóz został ze wszystkimi bogactwami. Złota, koni, wielbłądów, bawołów, bydeł, owiec stadami koło obozu pełno. Onych namiotów ślicznych, bogatych, onych sepetów z różnymi specyjałami ad munditatem [ku ochędóstwu], nawet pieniędzy nie dostarczyli pobrać, bo tego po wszystkich namiotach zastawano dosyć. Na zdobywców czekały także: mydła perfumowane po lisztwach [listwach] stosami leżące, wódki pachnące w baniach, [...] srebrne naczynia do wody, [...] noże, andżary [kindżały], rubinami i dyjamentami nasadzane, zegarki specyjalne, na złotych obiciach wiszące, pacierze [różańce muzułmańskie] albo szafirowe, albo – jeżeli koralowe – rubinami albo jakim drogim kamieniem nasadzane, nawet pieniądze [...]. Łatwiej teraz zrozumieć, że dla zwycięskich wojsk polskich katedra św. Szczepana i zniszczone ulice nie stanowiły wystarczającej atrakcji, aby dla nich porzucić bogactwa kryjące się w tureckim obozie, toteż wielu towarzyszy pancernych nawet do Wiednia nie zajrzało.

TO, CZEGO NIE BYŁO
Dla porządku spróbujmy krótko wspomnieć o tym, czego zwiedzający Anno Domini 1683 nie mógł zobaczyć. Nie istniał jeszcze Belweder dolny ani górny (zbudowane w latach 1693 i 1722), ani kościół św. Karola Boromeusza (1715–1737), którego fasada z kopułą i dwiema gigantycznymi kolumnami jest dziś jedną z wizytówek miasta, a podmiejski pałac cesarski Schönbrunn czekał jeszcze na swą barokową rozbudowę (od 1697). Nie było pałaców arystokracji ani gmachów urzędowych. Widać, że większość świeckich budowli wiedeńskiego baroku, nadającego dziś charakter miastu, powstała po roku 1700, czyli wkrótce po zawarciu pokoju z Turkami w Karłowicach. Ten boom budowlany dotyczył prawie wszystkich ziem habsburskich, nadrabiających straty wywołane przez wojny z Turcją.
Podana tu lista zabytków wiedeńskich nie obejmuje budynków powstałych w XIX i XX wieku, kiedy szeroko pojęte centrum miasta uzyskało swój ostateczny wygląd. W XIX wieku narodziła się też wielka legenda Wiednia – miasta Mozarta, Schuberta, Beethovena, Brahmsa, Straussów, teatrów i kawiarń. Podróżując po Węgrzech, Czechach, Rumunii, Słowacji, Ukrainie, warto zwrócić uwagę na to, w jakim stopniu wielkie i małe miasta ck monarchii w XIX i na początku XX wieku starały się upodobnić do stolicy. Nie bez powodu wznoszono w nich wielkie gmachy muzeów (Budapeszt, Praga, Lwów) – nigdzie jednak nie starczyło środków na powtórzenie rozmachu dwóch wiedeńskich budowli: Muzeum Historii Naturalnej i Muzeum Historii Sztuki. Podobnie z budynkami teatrów, oper, banków, sejmów krajowych, hoteli oraz z nieco późniejszymi wpływami nowych nurtów, np. secesji. Tak więc to wiek XIX i początki XX przesądziły o znacznym zróżnicowaniu panoram Wiednia i Krakowa, wielkiej metropolii i średniej wielkości w skali monarchii galicyjskiego miasta.
Na tym można by zakończyć naszą wycieczkę prowadzoną równolegle w XVII i XXI wieku, gdyby nie jeszcze jeden aspekt bitwy, który trwale zmienił krajobraz Wiednia: kawa. Każdy, kto choć na chwilę wpadł do Wiednia, doskonale wie, o czym piszę. Kawiarnie pojawiły się w mieście niedługo po bitwie dzięki zapasom ziarna kawowego zdobytego w tureckim obozie – pierwszą założył żołnierz Jana III Sobieskiego Stanisław Kulczycki. Obyczaj parzenia i picia kawy w publicznych lokalach dotarł rychło do innych miast cesarstwa: Pragi, Budapesztu, Koloszwaru, a potem, po rozbiorach Polski do Krakowa i Lwowa. Nawet dzisiaj, w zniszczonym przez lata komunizmu Lwowie można napić się o wiele lepszej kawy niż w Warszawie (parzonej na wzór wiedeński, a nie włoski). Tylko, że opowieść o narodzinach w środkowej Europie w XIX wieku specyficznej kultury kawiarnianej i o wpływie centrum, jakim był Wiedeń, na rozliczne miasta monarchii habsburskiej to już zupełnie inna historia.

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin