Garwood Julie - Szmaragd.pdf
(
1469 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Garwood Julie - Szmaragd
Julie Garwood
SZMARAGD
1
Londyn, rok 1815
Łowca zaczaił si
ħ
i cierpliwie czekał na ofiar
ħ
.
Markiz Cainewood wymy
Ļ
lił zaiste szata
ı
ski podst
ħ
p. Niechlubnej sławy Poganin z Shallow’s Wharf na
pewno ju
Ň
słyszał o roli, w któr
Ģ
markiz si
ħ
wcielił, wi
ħ
c bez w
Ģ
tpienia poczuje si
ħ
zmuszony do wyj
Ļ
cia z
kryjówki, gdy
Ň
duma – nap
ħ
czniała od wszystkich straszliwych opowie
Ļ
ci, jakie o nim snuto – nie pozwoli, by
kto inny przypisywał sobie jego haniebne wyczyny. B
ħ
dzie pragn
Ģ
ł zemsty. A gdy Poganin si
ħ
ujawni, Caine
zetrze go na proch.
I wtedy legenda umrze.
Markiz był zdecydowany doprowadzi
ę
polowanie do ko
ı
ca, bo gdy paj
Ģ
k raz zacznie tka
ę
sie
ę
, nie mo
Ň
e
ju
Ň
si
ħ
z niej wypl
Ģ
ta
ę
.
Od marynarzy nie uzyskał
Ň
adnych wiadomo
Ļ
ci. Obietnica hojnych nagród nie poskutkowała i
Ň
aden nie
okazał si
ħ
Judaszem; zadziwiało to markiza, gdy
Ň
za złoto, które ofiarowywał, ka
Ň
dy zwykły człowiek bez wa-
hania sprzedałby własn
Ģ
matk
ħ
. Jednak tym razem Caine si
ħ
przeliczył. Marynarze odmawiali przyj
ħ
cia nagro-
dy, powołuj
Ģ
c si
ħ
na obowi
Ģ
zek lojalno
Ļ
ci wobec legendy. Caine był cyniczny z natury, a gorzkie do
Ļ
wiadcze-
nia przeszło
Ļ
ci nauczyły go,
Ň
e idealizm nie istnieje. Domy
Ļ
lał si
ħ
wi
ħ
c,
Ň
e prawdziwym powodem odmowy
jest strach. Strach i zabobon.
Pirata chroniła dyskrecja tak g
ħ
sta, jak tajemnica konfesjonału. Nikt nigdy nie widział go na własne oczy,
chocia
Ň
jego okr
ħ
t, „Szmaragd”, widywano cz
ħ
sto;
Ļ
lizgał si
ħ
po wodzie jak kamyk rzucony r
ħ
k
Ģ
Boga, a przy-
najmniej tak utrzymywali ci, którzy chełpili si
ħ
,
Ň
e go dojrzeli. Widok tego czarnego okr
ħ
tu niezrównanej
pi
ħ
kno
Ļ
ci budził przera
Ň
enie w utytułowanych d
Ň
entelmenach z towarzystwa dysponuj
Ģ
cych wypchanymi sa-
kiewkami, zło
Ļ
liw
Ģ
uciech
ħ
w nikczemnikach, i pokorne, dzi
ħ
kczynne modlitwy poszkodowanych przez los.
Poganin był znany z tego,
Ň
e dzielił si
ħ
łupem z biednymi.
Mimo
Ň
e okr
ħ
t Poganina spotykano do
Ļę
cz
ħ
sto, nikt nigdy nie widział na jego pokładzie ani jednego ma-
rynarza. Ten fakt powodował jeszcze dziwniejsze domysły, zwi
ħ
kszał podziw dla widmowego pirata, a tak
Ň
e
nabo
Ň
ny l
ħ
k.
A pirat nie zadowalał si
ħ
łupiestwem na morzu. Wyra
Ņ
nie lubił urozmaicenia. Jego rajdy na l
Ģ
d wzbudzały
tak samo wielkie – a mo
Ň
e nawet wi
ħ
ksze – przera
Ň
enie ni
Ň
wie
Ļ
ci o łupach zdobytych na wodzie. Cech
Ģ
wy-
ró
Ň
niaj
Ģ
c
Ģ
Poganina było to,
Ň
e rabował wył
Ģ
cznie w domach ludzi nale
ŇĢ
cych do towarzystwa. I nie
Ň
yczył
sobie, by jego nocne wyczyny szły na konto kogo
Ļ
innego. Chc
Ģ
c tego unikn
Ģę
, zawsze zostawiał wizytówk
ħ
:
biał
Ģ
ró
Ňħ
na długiej łodydze. Ofiara, budz
Ģ
c si
ħ
rano, znajdowała kwiat na poduszce. Sam widok białej ró
Ň
y
wystarczał, by dorosły m
ħŇ
czyzna mdlał ze strachu.
Oczywi
Ļ
cie biedacy bałwochwalczo czcili pirata. Był dla nich prawdziwie romantycznym, arystokratycz-
nym bohaterem. Ko
Ļ
ciół adorował go równie wylewnie, poniewa
Ň
pirat podkładał w kruchtach kuferki pełne
złota i drogich kamieni, a na ich wiekach zawsze le
Ň
ała biała ró
Ň
a, by proboszcze wiedzieli, za czyj
Ģ
dusz
ħ
maj
Ģ
si
ħ
modli
ę
. Biskup, przyparty do muru, musiał pot
ħ
pia
ę
pirata. Jednak, skoro nie mógł traktowa
ę
go jak
Ļ
wi
ħ
te-
go, bo naraziłby si
ħ
na gniew najbardziej wpływowych ludzi z towarzystwa, nazywał go łotrzykiem. Ale wszy-
scy widzieli,
Ň
e zawsze wypowiada przydomek „Poganin” z u
Ļ
miechem i przymru
Ň
eniem oka.
Departament Wojny nie miał takich zastrze
Ň
e
ı
i wyznaczył nagrod
ħ
za głow
ħ
pirata. Caine podwoił t
ħ
su-
m
ħ
. Miał osobiste powody, by złapa
ę
bandyt
ħ
, i wierzył,
Ň
e ostateczne rozwi
Ģ
zanie usprawiedliwi jego niezbyt
chwalebne metody.
Rozgrywka b
ħ
dzie si
ħ
toczyła według zasady „oko za oko”. Caine wiedział,
Ň
e musi zabi
ę
pirata.
Jak na ironi
ħ
, obaj przeciwnicy byli sobie równi. Zwykli ludzie bali si
ħ
tak
Ň
e markiza, bo jego dawniejsza
praca dla rz
Ģ
du zyskała mu ponur
Ģ
sław
ħ
. Gdyby okoliczno
Ļ
ci były inne, gdyby Poganin nie o
Ļ
mielił si
ħ
wy-
woła
ę
gniewu Caine’a, markiz wcale by si
ħ
nim nie zajmował. Jednak Poganin popełnił
Ļ
miertelny grzech i
markiz musiał go zniszczy
ę
.
Co noc Caine przychodził do tawerny zwanej „Nie przejmuj si
ħ
” – znajdowała si
ħ
w sercu londy
ı
skich
slumsów i obsługiwano tu głównie najwi
ħ
kszych zabijaków w
Ļ
ród dokerów. Caine zawsze zajmował naro
Ň
ny
stolik, gdzie kamienne
Ļ
ciany chroniły go przed podst
ħ
pnym atakiem. Zasiadał tu i cierpliwie czekał na Poga-
nina.
Markiz nie miał sobie równych w umiej
ħ
tno
Ļ
ci dostosowywania si
ħ
do ludzi najrozmaitszych kr
ħ
gów spo-
łecznych. Nauczył si
ħ
tego w latach swojej mrocznej przeszło
Ļ
ci. W tej dzielnicy Londynu tytuł nie był nic
wart. Markiz mógł tu prze
Ň
y
ę
wył
Ģ
cznie dzi
ħ
ki sile, któr
Ģ
emanowało jego ciało, dzi
ħ
ki umiej
ħ
tno
Ļ
ci zadawania
bólu we własnej obronie i oboj
ħ
tno
Ļ
ci, z jak
Ģ
przyjmował gwałt i okrucie
ı
stwo otoczenia.
Zadomowienie si
ħ
w tawernie nie zaj
ħ
ło mu nawet całej nocy. Był wielkim m
ħŇ
czyzn
Ģ
, o szerokich ramio-
nach i muskularnych ko
ı
czynach. Ju
Ň
sama pot
ħŇ
na sylwetka onie
Ļ
mielała ka
Ň
dego, kto chciałby go wyzwa
ę
.
Miał ciemne włosy,
Ļ
niad
Ģ
cer
ħ
, oczy koloru pochmurnego, szarego nieba. Był taki czas, kiedy iskierki migo-
c
Ģ
ce w tych oczach wywoływały rumieniec na twarzach dam. Jednak teraz damy cofały si
ħ
na widok chłodu i
oboj
ħ
tnego wyrazu tych samych oczu. Szeptały sobie,
Ň
e nienawi
Ļę
zamieniła serce markiza Cainewooda w
głaz. Przyznawał im racj
ħ
.
Kiedy postanowił odegra
ę
rol
ħ
Poganina, nie było mu trudno go udawa
ę
. Wszyscy plotkarze zgadzali si
ħ
,
co do tego,
Ň
e Poganin jest utytułowanym d
Ň
entelmenem, a zaj
Ģ
ł si
ħ
piractwem, by zyska
ę
Ļ
rodki na zbytkowne
Ň
ycie. Caine wykorzystał t
ħ
plotk
ħ
do swoich celów. Gdy po raz pierwszy pojawił si
ħ
w tawernie, nosił kosz-
towne ubranie, a w klap
ħ
surduta wpi
Ģ
ł biał
Ģ
ró
Ňħ
. Był to bezczelny, chełpliwy drobiazg, który od razu zauwa-
Ň
ono.
Na wst
ħ
pie poci
Ģ
ł ostrym no
Ň
em kilku m
ħŇ
czyzn, by zapewni
ę
sobie miejsce w
Ļ
ród bywalców tawerny. To
prawda,
Ň
e ubierał si
ħ
jak d
Ň
entelmen, ale walczył nieuczciwie i bez godno
Ļ
ci. W ci
Ģ
gu kilku minut zdołał
wzbudzi
ę
uwielbienie i szacunek, a tak
Ň
e strach. Jego herkulesowa posta
ę
i siła zapewniły mu równie
Ň
przy-
chylno
Ļę
go
Ļ
ci lokalu. Jeden z najodwa
Ň
niejszych o
Ļ
mielił si
ħ
wyj
Ģ
ka
ę
pytanie, czy to, co si
ħ
o nim mówi, to
prawda, czy rzeczywi
Ļ
cie jest Poganinem? Caine nie odpowiedział, tylko roze
Ļ
miał si
ħ
i ludzie uznali,
Ň
e pyta-
nie mu si
ħ
spodobało. A gdy rzucił uwag
ħ
na temat bystro
Ļ
ci umysłu pytaj
Ģ
cego, wszyscy wyci
Ģ
gn
ħ
li oczeki-
wany wniosek. Pod koniec tygodnia wie
Ļę
o nocnych wizytach Poganina w tawernie rozniosła si
ħ
jak wiado-
mo
Ļę
o tym,
Ň
e gdzie
Ļ
serwuj
Ģ
za darmo d
Ň
in.
Mnich, łysy Irlandczyk, który wygrał tawern
ħ
w nieuczciwej partyjce kart, po zamkni
ħ
ciu lokalu siadywał
obok Caine’a. Tylko on wiedział o podst
ħ
pie. Całym sercem popierał ten plan, poniewa
Ň
słyszał o niegodziwo-
Ļ
ciach, jakich Poganin dopu
Ļ
cił si
ħ
wobec rodziny markiza. A poza tym od chwili, gdy markiz zacz
Ģ
ł wprowa-
dza
ę
swój zamysł w czyn, interesy Mnicha kwitły. Wszyscy chcieli zobaczy
ę
Poganina, wi
ħ
c Mnich – dla któ-
rego zarobek był w
Ň
yciu najwa
Ň
niejsz
Ģ
spraw
Ģ
– sprzedawał po niebotycznych cenach wielkie ilo
Ļ
ci rozwod-
nionego piwa.
Wła
Ļ
ciciel tawerny stracił włosy dawno temu, lecz jego ognistorude brwi wyrównywały ten ubytek z na-
wi
Ģ
zk
Ģ
. Były grube, kr
ħ
cone i pi
ħ
ły si
ħ
na piegowate czoło jak uparte p
ħ
dy dzikiego wina. Teraz Mnich pocierał
nerwowo brew, bo prawdziwie martwił si
ħ
o markiza. Była ju
Ň
prawie trzecia nad ranem, godzin
ħ
temu powi-
nien był zamkn
Ģę
tawern
ħ
. Nad kuflami kiwało si
ħ
jeszcze dwóch go
Ļ
ci. Gdy wreszcie po
Ň
egnali si
ħ
sennie i
wyszli, Mnich zwrócił si
ħ
do Caine’a:
– Przychodz
Ģ
c tu co wieczór okazujesz wi
ħ
cej cierpliwo
Ļ
ci ni
Ň
pchła wobec parszywego kundla. Modl
ħ
si
ħ
,
by
Ļ
si
ħ
nie zniech
ħ
cił. – Przerwał, nalał markizowi szklaneczk
ħ
koniaku i sam poci
Ģ
gn
Ģ
ł uczciwy łyk prosto z
butelki. – On b
ħ
dzie ostro
Ň
ny. Tak jak ja to widz
ħ
, wy
Ļ
le kilku ludzi,
Ň
eby si
ħ
na ciebie zaczaili. Dlatego ci
Ģ
gle
ci
ħ
ostrzegam,
Ň
eby
Ļ
chronił plecy, gdy st
Ģ
d wychodzisz. – Wypił nast
ħ
pny łyk i ci
Ģ
gn
Ģ
ł: – Poganin jest bardzo
czuły na punkcie swojej reputacji. Przez twój podst
ħ
p chyba musiał ju
Ň
osiwie
ę
. Niedługo si
ħ
poka
Ň
e. Mógłbym
si
ħ
zało
Ň
y
ę
,
Ň
e ju
Ň
jutro.
Caine skin
Ģ
ł głow
Ģ
. Mnich, z oczami błyszcz
Ģ
cymi nadziej
Ģ
, zawsze ko
ı
czył swoj
Ģ
wypowied
Ņ
przepo-
wiedni
Ģ
,
Ň
e jutro ofiara si
ħ
pojawi.
– Caine, rzucisz si
ħ
wtedy na niego jak jastrz
Ģ
b na goł
ħ
bia.
Markiz wypił koniak, pierwszy tej nocy, potem przesun
Ģ
ł krzesło tak,
Ň
eby oprze
ę
ramiona o
Ļ
cian
ħ
.
– Dostan
ħ
go!
Powiedział to z tak
Ģ
zawzi
ħ
to
Ļ
ci
Ģ
,
Ň
e Mnicha przeszył dreszcz. Miał ju
Ň
szybko przytakn
Ģę
, gdy nagle
drzwi wej
Ļ
ciowe gwałtownie si
ħ
otworzyły. Mnich odwrócił si
ħ
na krze
Ļ
le, by zawoła
ę
,
Ň
e tawerna jest ju
Ň
za-
mkni
ħ
ta na noc, ale poraził go widok, który objawił si
ħ
jego oczom. Siedział wi
ħ
c i tylko si
ħ
wpatrywał w cu-
down
Ģ
wizj
ħ
. Gdy w ko
ı
cu odzyskał głos, szepn
Ģ
ł:
– Przenaj
Ļ
wi
ħ
tsza Panienko, czy
Ň
by anioł do nas zst
Ģ
pił?
Caine ze swojego miejsca pod
Ļ
cian
Ģ
patrzył prosto na drzwi i widział wszystko dobrze. Nie poruszył si
ħ
ani w
Ň
aden sposób nie zareagował, ale był tak samo zdumiony jak Mnich. Serce zacz
ħ
ło mu wali
ę
i z trudem
łapał oddech.
Kobieta stoj
Ģ
ca w drzwiach naprawd
ħ
wygl
Ģ
dała jak anioł. Caine nawet nie mrugał z obawy,
Ň
e je
Ļ
li na
moment przymknie powieki, zjawa zniknie.
Była nieprawdopodobnie pi
ħ
kna. Jej oczy od razu go zauroczyły. Miały cudowny odcie
ı
zieleni. Jak ziele
ı
mojej doliny, pomy
Ļ
lał, sk
Ģ
panej w blasku ksi
ħŇ
yca.
Patrzyła na niego.
Długie minuty przypatrywali si
ħ
sobie nawzajem. Potem ruszyła w jego stron
ħ
; kaptur peleryny opadł jej na
ramiona i Caine znów wstrzymał oddech. Poczuł bolesny skurcz w piersi. Oczy zamgliły mu si
ħ
na widok g
ħ
-
stwiny kasztanowych włosów. W
Ļ
wietle
Ļ
wiec jarzyły si
ħ
jak płomienie ogniska.
Gdy podeszła do stołu, Caine zauwa
Ň
ył,
Ň
e jej ubranie jest w opłakanym stanie. Było kosztowne, ale drogi
materiał z jednej strony został przedarty. Wygl
Ģ
dało to tak, jakby kto
Ļ
go przeci
Ģ
ł no
Ň
em. Obr
ħ
bek zielonej
atłasowej podszewki zwisał w strz
ħ
pach. Caine, coraz bardziej zaciekawiony, popatrzył znów na jej twarz i zo-
baczył zadra
Ļ
ni
ħ
cia na prawym policzku, drobn
Ģ
rank
ħ
pod pełn
Ģ
doln
Ģ
warg
Ģ
i plam
ħ
błota na czole.
Nawet je
Ļ
li jest aniołem, najwyra
Ņ
niej niedawno musiała sp
ħ
dzi
ę
jaki
Ļ
czas w czy
Ļę
cu, pomy
Ļ
lał. Jednak,
chocia
Ň
wygl
Ģ
dała tak, jakby wła
Ļ
nie przegrała walk
ħ
z Szatanem, była naprawd
ħ
bardzo poci
Ģ
gaj
Ģ
ca, zbyt po-
ci
Ģ
gaj
Ģ
ca, a to mogło pozbawi
ę
go przytomno
Ļ
ci umysłu. Z rosn
Ģ
cym napi
ħ
ciem czekał, a
Ň
przemówi.
Zatrzymała si
ħ
przy stole. Jej spojrzenie spocz
ħ
ło na ró
Ň
y wpi
ħ
tej w klap
ħ
surduta markiza.
Dziewczyna niew
Ģ
tpliwie była przestraszona. Jej r
ħ
ce dr
Ň
ały. Przyciskała do piersi mały biały woreczek.
Caine zauwa
Ň
ył kilka starych blizn na jej palcach.
Zastanawiał si
ħ
, jak post
Ģ
pi
ę
, bo nie chciał, by si
ħ
go bała. Na t
ħ
my
Ļ
l jeszcze mocniej zmarszczył czoło.
– Jest pani sama? – spytał tonem rze
Ļ
kim jak rodz
Ģ
cy si
ħ
wiatr.
– Tak.
– O tej porze, tu, w tej dzielnicy?
– Tak – odparła. – Czy pan jest Poganinem? – Głos miała zachrypni
ħ
ty, cichy.
– Prosz
ħ
na mnie patrze
ę
, gdy zadaje mi pani pytanie.
Nie podporz
Ģ
dkowała si
ħ
nakazowi i uparcie wbijała wzrok w ró
Ňħ
.
– Błagam, niech mi pan odpowie. Czy pan jest Poganinem? Musz
ħ
z nim porozmawia
ę
. To bardzo wa
Ň
ne.
– Tak, nazywaj
Ģ
mnie Poganinem – powiedział Caine.
Kobieta skin
ħ
ła głow
Ģ
.
– Słyszałam,
Ň
e za odpowiedni
Ģ
zapłat
ħ
podejmuje si
ħ
pan ka
Ň
dego zadania. Czy to prawda?
– Tak – przyznał Caine. – Czego pani ode mnie chce?
W odpowiedzi rzuciła woreczek na
Ļ
rodek stołu. Sznurek si
ħ
rozwi
Ģ
zał i na blat wypadło kilka srebrnych
monet. Mnich przeci
Ģ
gle gwizdn
Ģ
ł.
– Tu jest trzydzie
Ļ
ci sztuk – powiedziała, nadal nie podnosz
Ģ
c wzroku.
Caine, słysz
Ģ
c to stwierdzenie, uniósł brew.
– Trzydzie
Ļ
ci sztuk srebra?
Skin
ħ
ła nie
Ļ
miało głow
Ģ
.
– Nie wystarczy? To wszystko, co mam.
– Kogo pani chce mi wyda
ę
?
W jej oczach odmalował si
ħ
niepokój.
– Och, nie, pan mnie
Ņ
le zrozumiał. Nie zamierzam nikogo panu wydawa
ę
. Nie jestem zdrajczyni
Ģ
, sir.
Caine zauwa
Ň
ył,
Ň
e poczuła si
ħ
obra
Ň
ona jego przypuszczeniem.
– Mo
Ň
e si
ħ
pomyliłem, ale tego rodzaju domniemania zwykle bywaj
Ģ
słuszne.
Zmarszczyła czoło, z namysłem, jakby si
ħ
z nim nie zgadzała. Caine nie chciał irytowa
ę
jej jeszcze bar-
dziej, wi
ħ
c szybko spytał:
– Co mam dla pani zrobi
ę
?
– Chciałabym,
Ň
eby pan kogo
Ļ
zabił.
– Ach tak? – wycedził. Rozczarowanie było niemal bolesne. Wydawała si
ħ
tak cudownie niewinna, tak
Ň
a-
ło
Ļ
nie bezbronna, a przecie
Ň
słodko prosiła, by kogo
Ļ
dla niej zabił. – O kogo chodzi? Czy
Ň
by o szanownego
mał
Ň
onka? – Cynizm słyszalny w głosie Caine’a był przykry jak odgłos drapania paznokciem po szkle.
– Nie – odpowiedziała, nie zwracaj
Ģ
c uwagi na jego zgry
Ņ
liwo
Ļę
.
– Nie? To znaczy,
Ň
e pani nie jest m
ħŇ
atk
Ģ
?
– Czy to wa
Ň
ne?
– Och, tak. To wa
Ň
ne.
– Nie jestem m
ħŇ
atk
Ģ
.
– Wi
ħ
c kogo mam dla pani zabi
ę
? Ojca? Brata?
Pokr
ħ
ciła przecz
Ģ
co głow
Ģ
.
Caine z wolna pochylił si
ħ
ku niej. Jego cierpliwo
Ļę
była na wyczerpaniu, wydawała si
ħ
tak słaba jak piwo
podawane przez Mnicha.
– Długo jeszcze mam pyta
ę
? Prosz
ħ
mi odpowiedzie
ę
. – Zmusił si
ħ
do gniewnego tonu. Chciał j
Ģ
tak
onie
Ļ
mieli
ę
, by ze strachu wyrzuciła z siebie wszystko, co wie. Jednak widz
Ģ
c, jak na jej twarzy zaczyna si
ħ
malowa
ę
bunt, zorientował si
ħ
,
Ň
e zamysł mu si
ħ
nie powiódł. Gdyby nie przygl
Ģ
dał si
ħ
jej tak uwa
Ň
nie, mógłby
nie zauwa
Ň
y
ę
iskierek gniewu w jej oczach. Odwa
Ň
na kotka, pomy
Ļ
lał.
– Chciałabym,
Ň
eby pan przyj
Ģ
ł zlecenie, zanim powiem, o kogo chodzi.
– Zlecenie? Wynaj
ħ
cie mnie do zabicia człowieka nazywa pani zleceniem? – spytał z niedowierzaniem.
– Tak – potwierdziła.
Nadal nie patrzyła mu w oczy. Bardzo go to irytowało.
– Dobrze – skłamał. – Przyjmuj
ħ
zlecenie. – Zobaczył,
Ň
e jej ramiona si
ħ
rozlu
Ņ
niły. Widocznie odczuła
prawdziw
Ģ
ulg
ħ
. – Kogo mam dla pani zabi
ę
? – spytał raz jeszcze.
Powoli podniosła na niego wzrok. Udr
ħ
ka, jak
Ģ
zobaczył w jej oczach, sprawiła mu prawdziwy ból. Ogar-
n
ħ
ło go pragnienie, by wyci
Ģ
gn
Ģę
ku niej ramiona, obj
Ģę
j
Ģ
, pocieszy
ę
. Nagle poczuł,
Ň
e chce jej broni
ę
, ale
zaraz otrz
Ģ
sn
Ģ
ł si
ħ
z tego
Ļ
miesznego, nierealnego pomysłu.
Do diabła, przecie
Ň
ta kobieta chce mu zleci
ę
morderstwo.
Dług
Ģ
chwil
ħ
patrzyli sobie w oczy, a
Ň
wreszcie Caine jeszcze raz powtórzył swoje pytanie:
– No wi
ħ
c? Kogo mam dla pani zabi
ę
?
Wzi
ħ
ła gł
ħ
boki oddech.
– Mnie.
2
– Przenaj
Ļ
wi
ħ
tsza Panienko – szepn
Ģ
ł Mnich. – Droga pani, chyba nie mówi pani powa
Ň
nie?
– Mówi
ħ
bardzo powa
Ň
nie, mój dobry człowieku. My
Ļ
lisz,
Ň
e zaryzykowałabym przyj
Ļ
cie tutaj, gdybym
nie traktowała tego powa
Ň
nie? – Odpowiadaj
Ģ
c Mnichowi, przybyła nadal patrzyła prosto na Caine’a.
– Chyba jest pani szalona – stwierdził Caine.
– Nie – odparła. – Gdybym była szalona, wszystko byłoby łatwiejsze.
– No tak – mrukn
Ģ
ł Caine. Próbował utrzyma
ę
swoj
Ģ
irytacj
ħ
na wodzy, ale pragnienie, by na ni
Ģ
krzycze
ę
,
było tak silne,
Ň
e niemal si
ħ
dławił. – Kiedy miałbym wykona
ę
to... to...
– Zlecenie?
– Tak. Zlecenie. Kiedy?
Plik z chomika:
bimi4
Inne pliki z tego folderu:
Garwood Julie - Niewola(1).pdf
(922 KB)
Garwood Julie - Szmaragd.pdf
(1469 KB)
Podarunek - Garwood Julie.pdf
(1176 KB)
Inne foldery tego chomika:
Andrew Sylvia
Barbara Cartland
Basso Adrienne
Brisbin Terri
Brown Debra Lee
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin