Urodziny
Elżbieta Wasiuczyńska, Wojciech Widłak
Sto lat, sto lat! – śpiewała głośno kaczka Katastrofa. Nic dziwnego – właśnie dziś były jej urodziny..
- Proszę cię, przestań – zamruczał ze swojego legowiska piec Pypeć i uchylił jedno oko. – Jeszcze jest noc.
- Nie żadna noc! – oznajmiła Katastrofa – jest jesień, więc słońce później wstaje. Sam tak wczoraj mówiłeś, nie pamiętasz?
Pypeć zamruczał coś niewyraźnie. Katastrofa wieczorem wypytywała go, kiedy zaczyna się dzień i dlaczego teraz rano jest tak ciemno. Pypeć starał się jej wszystko wytłumaczyć, jak umiał najlepiej. Gdyby wiedział, o co jej chodzi, mówiłby o wszystkim ostrożniej. Było jeszcze całkiem ciemno! Pypeć przewrócił się na drugi bok.
_ A to, że słońce późno wstaje, to wcale nie znaczy, że my też musimy! – zawołała Katastrofa radośnie – też tak powiedziałeś! Wczoraj!
Pypeć jęknął. W dodatku nie pamiętał, co też jeszcze mógł wczoraj Katastrofie naopowiadać. Zrezygnowany otworzył drugie oko. Wyglądało na to, że ze spania dzisiaj nic już nie będzie.
- Sto lat, sto lat! – śpiewała Katastrofa, skacząc wokół Pypcia.
Zatrzymała się nagle i powiedziała:
- Właściwie to ty powinieneś śpiewać!
- Sto… - zaczął Pypeć, ale zakończył potężnym ziewnięciem – Ooooooou!
Nie zabrzmiało to zbyt urodzinowo.
- Wiesz co? – powiedział Pypeć, tłumiąc ziewanie – To może chodźmy do Pana Kuleczki.
I poszli. Pan Kuleczka jeszcze spał, ale kiedy usłyszał wesołe „Sto lat” tuż nad głową, prawie zaraz się obudził. Najpierw spojrzał na nich, a potem na zegarek.
- Piąta piętnaście! – zamruczał – Przecież to jeszcze noc…
- Nie noc, tylko jesień, i słońce później wstaje – wytłumaczyła Panu Kuleczce Katastrofa.
- No i już od rana Katastrofa ma urodziny – dodał Pypeć.
- No tak, oczywiście! – zawołała Pan Kuleczka, poprawiając piżamę.
Wycałował Katastrofę i wyszeptał jej do ucha życzenia.
- I co teraz? – zapytał Pypeć.
- To może pójdziemy jeszcze na chwilę spać? – zaproponował Pan Kuleczka.
Katastrofa bardzo się oburzyła.
- Jak to spać? A prezenty, a sto lat, a tort, a przyjęcie?!
Pan Kuleczka rozejrzał się niepewnie.
- To może później – zaproponował – wieczorem, jak będzie ciemno…
- Ciemno? Przecież już jest ciemno! – zawołała Katastrofa, wskazując okno.
Pypeć pokiwał głową. Trudno było nie przyznać jej racji. A poza tym kto właściwie powiedział, że urodzinowy może być tylko obiad albo kolacja?
Urodzinowe śniadanie udało się nadzwyczajnie: Pan Kuleczka wyjął tort schowany w lodówce, było wielkie „Sto lat” (tylko wszyscy śpiewali szeptem, żeby nie obudzić sąsiadów), świąteczne przebrania, owoce i prezenty. A potem wszyscy bawili się przez cały dzień. To znaczy – prawie przez cały dzień. Bo po południu szybko zrobiło się ciemno. A wtedy Katastrofa, wesoła i szczęśliwa wśród rozpakowanych prezentów, powiedziała:
- O, i jesienią słońce wcześniej chodzi spać. Ale to wcale nie znaczy, że my też mu…
Nie dokończyła. Oczy jej się same zamknęły i – zasnęła.
„DZIECKO” miesięcznik troskliwych rodziców, nr 11, listopad 2002, s. 86-87
sunka