Achmanow Michaił - Przybysze z ciemności 02 Kontratak.doc

(2141 KB) Pobierz

MICHAIŁ ACHMANOW

PRZYBYSZE Z CIEMNOŚCI 2

KONTRATAK

Ответный удар

Przełożyła z rosyjskiego

Agnieszka Chodkowska-Gyurics


CZYSTOŚĆ MOWY

W jednym z odcinków serialu „Ranczo” pracownik ambasady USA zauważa, że Polacy częściej mówią OK niż Amerykanie. To prawda. Mówimy OK, wołamy wow (nie ukrywam, że dla mnie brzmi to wyjątkowo paskudnie), witamy się nieraz „wdzięcznym” hi. Różne rzeczy i zjawiska są cool, trendy, jazzy itp.

Nie, nie chcę tutaj jakoś specjalnie mirmiłować i rwać włosów z głowy nad konstrukcją naszego języka. Niezmiernie trudno uniknąć obcych wpływów, jeśli nie żyje się w zupełnej izolacji od świata. Tak to już jest, że obcojęzyczne słowa przenikają do mowy ojczystej, stając się jej częścią. Co więcej, nierzadko zdają się bardziej swojskie niż rodzime. Bo kto na hebel powie strug, może z wyjątkiem niektórych fachowców? Dla kogo wyrazy gwint, orszak, szereg, giermek, wata brzmią obco? Nie pochodzą przecież z niemieckiego, węgierskiego, japońskiego... Przeniknęły do języka polskiego jak najbardziej naturalnie, albo jako nowe określenia nowych rzeczy, albo wzbogacenie istniejącego słownictwa.

Nieodmiennie denerwuje mnie jednak robienie z mowy ojczystej zwykłego śmietnika - właśnie wszystkie te angielskie odzywki i silenie się na obco brzmiące terminy. Pięknie podsumował to Łukasz Rybarski z Kabaretu pod Wydrwigroszem podczas benefisu profesora Miodka, kiedy fantastycznie naśladując sposób mówienia naukowca, opisywał, jak jeden wzburzony młody człowiek powinien załatwić nieporozumienie z drugim wzburzonym młodym człowiekiem. Cytuję: „Niechże mu on przyfasoli, przypieprzy, przypierniczy. Ale niechże on mu nie przykeczupia, a już nie daj Boże, nie przykeczapia!”. No właśnie... Czy bowiem nie lepiej zamiast coraz powszechniejszego fuck albo shit użyć naszych treściwych i nie mniej mocnych zwrotów? Z tego, co obserwuję, widać jednak nie. Może dlatego, że zbyt wielu ludziom wydaje się, że będą bardziej światowi, używając bluzgów pochodzących z Zachodu.

Obce, dla wrażliwego ucha niedopuszczalne terminy nieubłaganie przenikają do żywego, powszechnego języka i nic tego procesu raczej nie zatrzyma. Gorzej, że podobny obyczaj wkracza także na grunt publicystyki, a przez nią i literatury. Jako redaktor naczelny miesięcznika „Science Fiction, Fantasy i Horror” niejednokrotnie miałem do czynienia z tekstami, w których okropnych i niedopuszczalnych anglicyzmów używano nie tylko w dialogach (co może być czasem usprawiedliwione), ale także w zwykłej narracji, a autorzy bywali bardzo zdziwieni uwagami i wysuwali argument: „no bo tak się przecież mówi”. Podobnie jest ze stosowaniem słów wulgarnych - rodzimi autorzy sięgają po nie chętnie, nierzadko ich nadużywając. Wulgaryzm w literaturze powinien być środkiem wyrazu, podkreśleniem i absolutnym wyjątkiem, a nie regułą. Na to też „przyszła moda od Zachoda”: wystarczy posłuchać dialogów w amerykańskich filmach sensacyjnych. Francuskich zresztą też...

Dlaczego piszę o takich zjawiskach we wstępie do książki rosyjskiego autora? Otóż sam przełożyłem z języka naszych wschodnich sąsiadów kilkanaście pozycji. I zauważyłem, że Rosjanie - przynajmniej w wypadku fantastyki - o wiele bardziej od nas dbają o własną mowę. Oczywiście, można bez trudu znaleźć tam obce naleciałości, jak w każdym żywym języku, lecz po pierwsze w wyraźnie mniejszym stopniu niż u nas, a po drugie często w formie „zrusycyzowanej”, przez co nie brzmią obco. Co do przekleństw i wulgaryzmów zaś... Język rosyjski jest w nie równie bogaty jak polski, a jednak tamtejsi pisarze nie zwykli sypać nimi na prawo i lewo. Bywało, że musiałem coś wyostrzać i dodawać pieprzu do tekstu, bo dla polskiego czytelnika, nawykłego już do brutalizacji języka, wypowiedzi bohaterów brzmiałyby sztucznie i zbyt grzecznie.

Jest takie powiedzenie, że po rosyjsku można kogoś ciężko znieważyć nie używając słów uznanych powszechnie za obelżywe. I Rosjanie dbają, aby tak pozostało. Przekonałem się o tym nie tylko przy okazji tłumaczeń, ale również oglądając znakomity serial „Karny batalion”. Druga wojna światowa, oddział wojska złożony ze skazańców i wyrzutków, a przecież nie „maciują” co drugie słowo, ich język jest wprawdzie prosty, nierzadko brutalny, ale na pewno nie sparszywiały. Zapewne w realiach życia frontowego wyglądało to o wiele gorzej, jednakże twórcy nie uznali za stosowne epatować widza niepotrzebnymi wulgaryzmami. Bo i po co? Kto wie, sam sobie dopowie co trzeba.

Albowiem sztuka, w tym literatura, nie musi absolutnie wiernie odwzorowywać rzeczywistości. Powinna dawać radość, skłaniać do refleksji, nieść jakieś przesłanie. I jeśli brak usprawiedliwionej konieczności, nie powinna działać przez chamskie epatowanie hipernaturalizmem - wszak lepiej posługiwać się raczej wdzięcznym niedopowiedzeniem.

Czego sobie i Czytelnikom życzę...

Rafał Dębski


ZAŁOGA FREGATY KOMODOR LITWIN
TRZECIA FLOTA ZSK

Paul Richard Corcoran, kapitan

Celina Praa, zastępca dowódcy okrętu

Nikołaj Tumanow, pierwszy nawigator

Oki Yamaguto, drugi nawigator

Igor Siery, pierwszy pilot

Bonifacy Santini, pilot

Ba Lin, pilot

Kirył Pielewicz, starszy oficer uzbrojenia

Robert Wentworth, strzelec

Władimir Paszyn, strzelec

Samuel Bigelow, strzelec

Kro Jasna Woda, strzelec

Sancho Fernandez, starszy inżynier

Sigurd Linder, inżynier cybernetyk

Kamil DuPress, oficer łączności

Klaus Sybel, oficer tajnych służb ZSK


PROLOG

„ENCYKLOPEDIA WOJEN KOSMICZNYCH XXI WIEKU”,

NOWY JORK-LONDYN-PARYŻ-MOSKWA,

ULTRANET 2114 (16 LAT PO INWAZJI).

Rys historyczny

Dwudziesty pierwszy wiek wszedł do historii jako epoka, w której zbrojna konfrontacja między państwami, uniami politycznymi i różnorodnymi elementami destrukcyjnymi rozrosła się do tego stopnia, że ogarnęła początkowo przestrzeń okołoziemską, a następnie cały Układ Słoneczny po pas asteroid i orbitę Jowisza. Takiemu rozwojowi sytuacji sprzyjało kilka czynników zarówno natury technicznej,...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin