glodne-dzieci,72.pdf

(469 KB) Pobierz
76 | ˚YCIE WEWN¢TRZNE | TO NIE BAJKA | JAÂ I MAŁGOSIA
| 77
W coraz szybszym tempie zamieniamy nasz Êwiat w niby-pi´kny
iluzoryczny McÂwiat. Choç oferuje nam niezliczone dobra,
˝yjemy w nim emocjonalnie wygłodniali, samotni,
nie wiedzàc nawet, czego nam brak.
Ten głód i ból duszy
próbujemy zagłuszyç coraz
wi´kszà konsumpcjà.
Jak JaÊ i Małgosia rzucamy si´
na chatk´ z piernika,
wpadajàc w r´ce złej
czarownicy. Czy da si´
zawróciç z tej drogi?
Tatiana Cichocka: Z „Jasia i Małgosi” pami´tałam głównie
chatk´ z piernika. Zapomniałam, jaka to smutna baʃ. Mówi o eks-
tremalnym głodzie, który znieczula człowieka do tego stopnia, ˝e
jest w stanie wyrzuciç z domu własne dzieci, by nie musieç si´ z ni-
mi dzieliç chlebem...
Katarzyna Miller: To baʃ z bardzo wczesnego okre-
su ˝ycia, dotyczy karmienia. Pokazuje, co si´ dzieje, gdy
rodzice nie spełniajà podstawowych potrzeb dziecka, bo
sami cierpià głód, sà biedni.
– Baʃ mówi o braku chleba, ale nie chodzi tu chyba tylko
o bied´ w sensie materialnym?
– Chodzi o bied´ w sensie najszerszym z mo˝liwych.
Materialnym, emocjonalnym, duchowym. Zdarzajà si´ lu-
dzie, którzy potrafià si´ dzieliç z innymi ostatnim okrusz-
kiem bez poczucia straty, wr´cz z radoÊcià. A bywajà i bo-
gacze, którzy nie sà w stanie niczego nikomu daç, bo czujà
si´ wiecznie nienasyceni. Mo˝na si´ dzieliç choçby do-
brym słowem. A mo˝na ˝yç z nastawieniem: Nie mam,
wi´c nie dam. Sà ludzie, którzy ˝yjà w stanie takiej biedy
permanentnie. I niektóre dzieci rodzà si´ u takich rodzi-
ców, którzy nie majà nic do dania, bo sami ledwie prz´dà
bytowo czy emocjonalnie. Ale poniewa˝ majà dzieci, udo-
wodnili, ˝e sà „normalnà” rodzinà. Tylko ˝e w takiej rodzi-
nie nic nie jest normalne – przede wszystkim dzieci przy-
mierajà w niej głodem. Nikt ich nie karmi.
– Co to oznacza?
– Karmienie to nie tylko zaspokajanie fizycznego
głodu. Oznacza te˝ miłoÊç, zrozumienie, wspieranie,
dawanie troski i uwagi, poczucia bezpieczeƒstwa. Dziec-
ko karmione tym wszystkim roÊnie nie tylko fizycznie,
ale i rozwija si´ wewn´trznie. A˝ w koƒcu staje na wła-
snych nogach i mo˝e samo zaczàç karmiç siebie i in-
nych. Dopóki nie jest w stanie tego zrobiç, jest zale˝ne
od rodziców. Tymczasem rodzic, który ma poczucie, ˝e
Êwiat si´ z nim êle obszedł, nie potrafi karmiç. Ma po-
czucie krzywdy własnej, a tu jeszcze ma si´ zajmowaç
dzieckiem. Dlaczego ten bachor ma dostawaç coÊ, czego
ja nie mam? Dla mnie samej prawie nie ma chleba, dla-
czego mam oddawaç go dzieciom – mówi macocha Jasia
i Małgosi.
– Katarzyn´ Miller
pyta Tatiana Cichocka Ilustracja Joanna Szachowska
Głodne
dzieci
zwierciadło 02/07
www.zwierciadlo.pl
890496046.012.png
78 | ˚YCIE WEWN¢TRZNE | TO NIE BAJKA | JAÂ I MAŁGOSIA
| 79
– To okrutne, ale dla niej to racjonalne wyjÊcie: jest mało je-
dzenia, wi´c pozbàdêmy si´ dwóch dodatkowych gàb.
– I udawajmy, ˝e ich w ogóle nie było. Wypieranie to
cudowna właÊciwoÊç ludzkiej psychiki. ˚yjemy dalej, nie
myÊlàc o tym, ˝e dokonaliÊmy zbrodni.
Mo˝na te˝ powiedzieç, ˝e w taki sam sposób odrzucamy
swoje wewn´trzne dziecko, spychamy je w nieÊwiadomoÊç,
czyli do lasu. Nie ma go, wi´c nie trzeba si´ nim zajmowaç.
Tyle tylko ˝e to nic nie da, dalej b´dziemy mieç bied´.
– To najbardziej przykre, ofiara na nic.
– W wielu baÊniach pojawia si´ motyw dzielenia si´
ostatnim kawałkiem chleba. Te historie pokazujà, ˝e gdy
si´ czymÊ podzielisz, to ci przyroÊnie, zostaniesz nagro-
dzony. Tutaj nic nie mo˝e przyrosnàç, bo nie ma z czego.
– Mówimy: matka głodna – wyrzuciła dzieci. A ojciec? Czemu
si´ na to zgadza?
– Bo jest słaby – w naszej kulturze ojcowie sà słabi. Od-
dajà matkom decyzje w sprawie dzieci i domu. Mało m´˝-
czyzn decyduje si´ w sposób Êwiadomy braç udział w wy-
chowaniu. Nie tylko karaniu czy wykonywaniu poleceƒ
˝ony: a tak ubierz, a to daj do zjedzenia, albo zajmij si´ nim,
bo to twój dzieƒ. Za mało jest ojców, którzy znajdujà wartoÊç
w aktywnym byciu z dzieckiem, dlatego mi´dzy innymi ma-
my takà cywilizacj´. To cywilizacja m´˝czyzn, którzy si´ nie
rozwijajà, bo ich ojcowie te˝ si´ nie rozwijali, którym władza
sama wchodzi w r´ce, wi´c jà degenerujà, sprowadzajà
do rywalizacji z innymi m´˝czyznami. Nie majà ochoty
na odpowiedzialnoÊç, wi´c oddajà władz´ nad ˝yciem: kar-
mieniem, domem, dzieçmi, wakacjami, kulturà – kobietom.
– Które pełnià funkcj´ mened˝era w rodzinie: wszystko organizujà
i o wszystkim pami´tajà, od rocznicy Êlubu po listy zakupów, oraz pra-
cujà zawodowo. A mà˝ ewentualnie czeka na polecenia, „pomaga”.
– Krzywdzàce jest, ˝e poniewa˝ to kobiety rzàdzà w do-
mu, wszelkie prace z tym zwiàzane w patriarchalnej hierar-
chii wartoÊci sà na ostatnim miejscu. Mimo to on wcià˝ jest
głowà domu. Ona organizuje, a on mo˝e si´ bawiç albo zaj-
mowaç wa˝nymi sprawami. A ˝e gdzieÊ w tym układzie
funkcjonujà jeszcze dzieci? Przecie˝ ˝ona wychowuje, daje
jeÊç, opiera, kupuje ubrania, szuka szkoły, chodzi na wy-
wiadówki. A to, ˝e przez to ˝adne z rodziców nie ma dla
nich czasu i tak naprawd´ nikt ich nie karmi? Trudno.
– Mimo to dzieci chcà byç w domu. Sà w stanie wiele poÊwi´ciç.
– Wszystko niemal: JaÊ robi rzecz wielkà. Kiedy idà
do lasu, kruszy po drodze ostatnià kromk´ chleba, ˝eby
po Êladach trafiç z powrotem do domu.
JaÊ i Małgosia nie majà co jeÊç. Sà te˝ głodni emocjo-
nalnie: wyrzuceni z domu, z poczuciem, ˝e rodzice ich nie
chcà, sami w lesie, a ich ˝ycie jest w niebezpieczeƒstwie.
– Nic dziwnego, ˝e gdy trafiajà na domek zrobiony ze słodko-
Êci, rzucajà si´ na niego: bojà si´, ˝e zaraz znów nie b´dzie nic
do jedzenia, trzeba si´ nachapaç jak najszybciej, bo zabraknie.
– Tak właÊnie cz´sto reagujà ludzie „głodni”. Taki
ktoÊ mo˝e byç ubrany w garnitur od Armaniego, ale mieç
głód w oczach. Zaspokoił swój głód po˝ywienia, ale nie
wykarmił si´ emocjonalnie. Zresztà najcz´Êciej bywa tak,
˝e im bardziej człowiek karmi si´ pieni´dzmi, tym mniej
karmi si´ emocjà. MiłoÊcià, spokojem, bezpieczeƒstwem
i poczuciem przynale˝noÊci. Za sprawà tego głodu ludzie
wiele osiàgajà, odnoszà spektakularne sukcesy, ale
w Êrodku czujà pustk´ i brak.
– Taki człowiek cz´sto nie jest Êwiadomy, czego mu brakuje.
– JeÊli jesteÊ głodna, ch´ç zaspokojenia głodu przyçmie-
wa wszystko. To jeden z mechanizmów przetrwania. Gdy
masz dziur´ w duszy, mo˝esz opływaç w dobra i wcià˝ czuç
niedosyt. Mo˝na tak ˝ycie prze˝yç – i nie ˝yç naprawd´.
– JaÊ i Małgosia przełamujà ten schemat: idà w las, znajdujà
chatk´ z piernika, podst´pem pokonujà czarownic´, która chce ich
zjeÊç, i wracajà z lasu nakarmieni. Jak im si´ to udaje?
– Sà dzielni, kochajà si´, co prawda si´ bojà, ale idà
dalej. Wspierajà si´: JaÊ poÊwi´cił swojà kromk´ chleba,
– Chcesz seksu, zjedz czekoladk´. Kochasz kogoÊ, daj mu
bombonierk´. Wyraê uczucia słodyczami.
– Zastàp uczucia słodyczami. Daj w zamian fast food.
CoÊ bez wartoÊci. Ludzie, którzy czujà si´ puÊci w Êrodku,
nienakarmieni, swój głód próbujà zaspokoiç czymÊ z ze-
wnàtrz. Rozglàdajà si´ za gad˝etami, konsumujà. Ale nie
da si´ tego głodu zaspokoiç rzeczami. Budujemy coraz
wi´cej centrów handlowych, supermarketów, zamiast bu-
dowaç drogi, metro. Nie ma komunikacji, ale za to sà Êwià-
tynie ˝arcia, które w wi´kszoÊci jest przetworzone, nie
karmi naszego ciała, a przez to i ducha.
– To jest baʃ o tym, czym grozi galopujàca konsumpcja?
– Mało tego, to jest baʃ o tym, ˝e i u nas pod bokiem,
i w Afryce ginà dzieci z głodu. My, którzy ˝yjemy w dobro-
bycie, jesteÊmy tà złà macochà, która ma, ale mówi: mam
za mało. Nie mo˝emy oddaç kawałka chleba. Bo to jest
nasz chleb, nasze w´dliny w 76 rodzajach, nasze samo-
chody. Nie damy, co nas obchodzi, ˝e oni gdzieÊ tam pada-
jà milionami. Dla nas nie starczy, jeÊli damy. ZaÊlepia nas
˝yjemy, niektórzy nawet całkiem nieêle. Kiedy chodz´
na targ, myÊl´ sobie: tu jest ˝ywe jedzenie. Pójd´ na bary-
kady walczyç o targi. Ci ludzie zrywajà jedzenie z drzewa,
wyrywajà z ziemi, pracujà ci´˝ko i biorà dwa złote za ki-
lo. I jeszcze si´ z nimi kupujàcy kłócà, ˝e za drogo,
po czym làdujà w fast foodowni i zjadajà za 15 zł nadmu-
chany zestaw, w którym sà same niezdrowe, przetworzo-
ne rzeczy. I w dodatku to dla nich Êwi´to. Takie sà nasze
Êwi´ta. Dzieci sà najszcz´Êliwsze, kiedy si´ je zabierze
do McDonalda, a plujà na kasze i szpinak. Ale przecie˝
one si´ tego uczà od dorosłych. Tacy jesteÊmy.
– Mo˝emy narzekaç, ale nie zmienimy cywilizacji...
– Na szcz´Êcie sà ludzie, którzy starajà si´ zdrowo
˝yç, wychowujà dzieci w szacunku, interesujà si´ rozwo-
jem, docieraniem do tego, co jeszcze mo˝emy ocaliç
przed zalewem konsumpcji. Dzi´ki nim ten Êwiat istnieje.
– Wi´kszoÊç jednak tkwi w szponach czarownicy, bo, jeÊli wie-
rzyç Małgosi, póki nie zobaczysz, ˝e to czarownica, czujesz si´ jak
w niebie.
– Niełatwo zobaczyç, ˝e si´ tkwi w uzale˝nieniu,
szczególnie ˝e uzale˝niamy si´ od rzeczy, które pozwala-
jà nam nic nie widzieç i nie czuç. Konsumujemy, bo uni-
kamy sytuacji, które sprawiajà, ˝e czujemy niespełnienie,
własnà nieadekwatnoÊç. Zagłuszamy nieprzyjemne ko-
munikaty. Smutno ci, to p´dê do sklepiku, kup cukierki.
Boli ci´ głowa, p´dê do apteki, nie pytaj, po co ci´ boli, dla-
czego, tylko zagłuszaj. Konsumpcja daje chwilowe, ale na-
tychmiastowe poczucie szcz´Êcia. Nowy seks, nowy ciuch,
dobre jedzenie... Tylko potem, by osiàgnàç ten sam efekt,
trzeba konsumowaç coraz wi´cej. Podstawà wychodzenia
z uzale˝nieƒ jest znalezienie czegoÊ „zamiast”. Nie mo-
˝esz zostaç z tà dziurà w duszy i nic z nià nie robiç. Mu-
sisz znaleêç coÊ innego, czym jà zapełnisz. To mo˝e byç
jakaÊ aktywnoÊç, inwestowanie w siebie, w ludzi, pasja.
Trzeba nauczyç si´ czerpaç z tego satysfakcj´.
– To trudne, bo ulga i satysfakcja nie przychodzà natychmiast,
w przeciwieƒstwie do tego, czego dostarczajà zapychacze.
– Trzeba si´ uczyç byç z siebie dumnym, a nie ukojo-
nym przez złudny chwilowy smak namiastki. To nas nakar-
mi naprawd´. W ciszy wewn´trznej, chwili zatrzymania
przychodzi wiedza, jak to zrobiç. Jak byç Êwiadomie ze so-
bà i nie daç si´ przechytrzyç własnym głodom. Wtedy mo˝-
na powiedzieç: spróbowałam, ale za wi´cej dzi´kuj´, to
wszystko jest pyszne, ale ja mam swoje korzonki i one sà
dla mnie dobre. Chc´ ˝yç na pewnym poziomie, ale pew-
nych rzeczy nie zrobi´. Stosuj´ swojà miar´. Jaki człowiek
na Êwiecie naprawd´ potrzebuje mieç miliardy, odrzutow-
ce? To nie sà potrzeby człowieka, tylko rozdmuchane ˝àda-
nia czarownicy, która trzyma nas w swoich szponach.
JaÊ i Małgosia to chłopiec i dziewczynka,
ale te˝ dwie cz´Êci naszej osobowoÊci.
Kiedy idà razem, współpracujà, majà szans´
przetrwania. Gorzej, jak si´ rozdzielà. W lesie JaÊ
dodawał Małgosi odwagi, prowadził. Ale gdyby
sam trafił do czarownicy, pewnie by został
zjedzony. W starciu z czarownicà potrzebujemy
nie tyle m´skiej siły, co intuicji, màdroÊci
właÊciwej kobiecej cz´Êci naszej natury
Małgosia podzieliła si´ z nim swojà. Choç oboje byli głod-
ni. Mo˝na powiedzieç, ˝e to chłopiec i dziewczynka, ale
te˝ ˝e to dwie cz´Êci naszej osobowoÊci. Kiedy idà razem,
współpracujà, majà szans´ przetrwania. Gorzej, jak si´
rozdzielà. W lesie JaÊ dodawał Małgosi odwagi, prowadził.
Ale gdyby sam trafił do czarownicy, pewnie by został zje-
dzony. Dzi´ki Małgosi uratowali si´ oboje. W starciu z cza-
rownicà potrzebujemy nie tyle m´skiej siły i odwagi, co in-
tuicji, màdroÊci właÊciwej kobiecej cz´Êci naszej natury.
– A tak w ogóle skàd w lesie chatka z piernika?
– To dom z marzeƒ głodnych dzieci – zrobiony z je-
dzenia, słodki, sycàcy. Pi´kna iluzja karmienia.
– Słodycze sà pyszne, choç nie karmià naprawd´. Ale wiado-
mo te˝, ˝e sà lekarstwem na smutki.
– Uczymy si´ tego zwiàzku bardzo wczeÊnie. Przycho-
dzi ciocia, mówi: Ach, masz tu, kochany siostrzeƒcze, czeko-
ladki. I chłopiec ju˝ wie, ˝e słodycze równa si´ miła atmos-
fera, czułoÊç, przyjemnoÊç, Êwi´to. Nic dziwnego, ˝e chce
jeszcze. Ze słodyczami jest jak z alkoholem. W małej iloÊci
daje przyjemnoÊç, rozluênia. Ale odrobina wi´cej – i ju˝ wy-
łazi zza tej przyjemnoÊci czarownica, która chce nas po˝reç.
JesteÊmy samotni i przera˝eni, wi´c si´ zapychamy,
karmimy iluzjà. Na tym si´ opiera reklama: zjedz batoni-
ka, nie b´dziesz głodny.
strach przed tym, ˝e b´dziemy jeszcze bardziej głodni, ni˝
jesteÊmy. To jest opowieÊç o ludzkim głodzie w najszer-
szym rozumieniu. ˚yjemy w globalnej wiosce – to modne
sformułowanie. Wi´c jesteÊmy odpowiedzialni za całà t´
wiosk´. Szczególnie ˝e nasza ekspansywnoÊç ka˝e nam
podbijaç innych i na sił´ zmieniaç ich sposób ˝ycia, zabi-
jaç ich kultury. Zabieramy tym ludziom wszystko, a daje-
my nasze cukierki. A potem zabieramy te cukierki. I oni
sà w stanie za nie si´ zabijaç. StworzyliÊmy McÂwiat. I to
jest te˝ bajka o tym. O niby-pi´knym, nic niewartym Êwie-
cie opartym na iluzji.
– Czarownica jest tego symbolem. Symbolem zła, które si´
ukrywa za pi´knà, lukrowanà fasadà. Z pozoru karmi, a tak napraw-
d´ po˝era.
– Jeszcze nas do szcz´tu nie zjadła, ale ju˝ mamy
przeró˝ne efekty tego wpływu. Bo my jeszcze sobie jakoÊ
c
Podyskutuj na www.forum.zwierciadlo.pl
zwierciadło 02/07
www.zwierciadlo.pl
890496046.013.png 890496046.014.png 890496046.015.png 890496046.001.png 890496046.002.png 890496046.003.png 890496046.004.png 890496046.005.png 890496046.006.png 890496046.007.png 890496046.008.png 890496046.009.png 890496046.010.png 890496046.011.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin