biale-malzenstwo,48.pdf

(363 KB) Pobierz
ŻYCIE WEWNĘTRZNE | porozmawIajmy o seksIe
Życie bez seksu jest
możliwe. Tylko co to za życie
– powiedziałaby znacząca
większość dorosłych Polaków.
W świetle tego trudno
uwierzyć, że coraz więcej
stałych par i małżeństw
żyje „na biało”. Co się dzieje?
Dlaczego tak łatwo znika
w związku pożądanie?
Katarzynę Miller
pyta Tatiana Cichocka
Ilustracja Marta Pieczonko
– Powiedziałaś niedawno, że w swojej praktyce spo-
tkałaś sporo par, które w ogóle ze sobą nie współżyją.
Zdziwiło mnie to. Najwyraźniej wokół tego tematu ist-
nieje zmowa milczenia.
– Dzisiejszy świat jest wręcz przesycony seksem. Wyraź-
nie z tym przesadzamy, bo seks nachalny i wszechobecny
staje się rodzajem odreagowania, a przez to takim samym
objawem nierównowagi, jak zakazy, lęki i zahamowania.
Przeciętna ludzka potrzeba to zlać się z otoczeniem, więc gdy
z tym seksem ci nie idzie, to się za Chiny nie przyznasz, bo
wszyscy wokół grają ogierów. Tymczasem seks jest po prostu
seksem. Normalną, częściowo izjologiczną stroną życia. Jak
jedzenie, spanie...
– Ale bez jedzenia i spania długo się nie da żyć. A bez
seksu?
– Da się. Nawet całe życie. Nazywamy to białym małżeń-
stwem, ale może to być narzeczeństwo, para. Mało tego, to
dotyczy ludzi młodych, niejednokrotnie pięknych.
– Można tę sferę tak całkiem zamknąć, będąc z kimś?
– Możliwe jest wszystko, więc też ludzie, którzy nie po-
trzebują seksu. Białe małżeństwa pokazują, że nie trzeba
chcieć, nie trzeba na siłę nic robić. Warto jednak szczerze za-
pytać siebie, czy naprawdę dobrze się z tym czujemy, czy brak
seksu wynika z tego, że nie mamy takich potrzeb, czy mamy
z nim jakiś problem.
Seks zanika z wielu powodów. Ciążą na nas wstyd i lęk
związane z tą sferą. Tak się nas zawstydza w dzieciństwie
Bi łe
małż ństwo
104 | zwierciadło | maj
maj | zwierciadło | 105
890846249.002.png
 
ŻYCIE WEWNĘTRZNE | porozmawIajmy o seksIe
i w czasie dojrzewania, że co wrażliwsi chowają się za murem.
To chowanie się może mieć różne stadia. Od nieobudzenia
seksualnego – są osoby, które niby uprawiają seks, ale nie mają
z tego specjalnej przyjemności – po zaniechanie seksu w ogóle.
– Ponoć największym wrogiem seksu jest codzienność...
– Raz czy drugi nie ma entuzjazmu, raz czy drugi byliśmy
na siebie nieuważni, a może dziś też nie wyjdzie, to nie warto
zaczynać, lepiej się wyspać... No i trzeba się zająć życiem: ja-
kimś sukcesem, domem, pojawia się dziecko – bardzo dużo za-
mieszania seksualnego wywołuje jego przyjście na świat. Jej się
nie chce, jest zmęczona, mężczyzna czuje się odtrącony, narasta
wzajemny chłód. Naprawdę nie wystarczy wyjść za człowieka,
do którego się poczuło miętę. To dopiero początki. Trzeba in-
westować w związek, rozwijać swoją jednostkową, a potem
naszą wspólną seksualność. Jeśli nie ma w nas otwartości na
to, by się uczyć siebie i partnera, a mamy za to dużo oczekiwań
i wyobrażeń, nic dziwnego, że gdy pierwsze uniesienia miną,
ten nieszczęsny seks kuleje, zanika.
Dużo można by też powiedzieć o lęku mężczyzny przed
kompromitacją w tej materii. Raz mu nie stanął, za wcze-
śnie skończył, ma za małego, nie umie utrzymać podniecenia
i mięknie... To traumy.
– Dzień za dniem mija, nie ma tego seksu i co? Co się
w nas wtedy dzieje?
– Zaczyna się myślenie: nie lubię cię za to, że mnie nie
chcesz. Przeważnie w ogóle nie myślimy o sobie dobrze, więc
projektujemy to uczucie na partnera, w taki właśnie sposób tłu-
macząc sobie jego brak zainteresowania seksem: już mu się nie
podobam, nie kocha mnie. Ale nie pytamy, nie rozmawiamy.
Jesteśmy tak poranieni, że wolimy się opancerzyć, wycofać, bo
wydaje nam się, że naprawdę usłyszymy: już mi się nie podo-
basz. Lepiej tę gorycz włożyć w inne słowa: za mało zarabiasz,
ciągle cię nie ma, co z ciebie za żona, utyłaś... Albo uciec w sa-
mobiczowanie się, depresję. Wolimy to wszystko od prawdy.
– To ucieczka?
– I ochrona. Znamy te gry małżeńskie... Skrycie pragnę
zostać przytulona albo rozebrana, pogłaskana piórkiem albo
lodem jak w „9 i pół tygodnia”... Ale przecież się nie odezwę,
bo jak mu o tym powiem, to może on tego nie zrobi albo, jesz-
cze gorzej, wyśmieje. Albo się w ogóle nie odezwie i ja wyjdę
znowu na idiotkę. Co gorsza, on się może rzeczywiście nie
odezwać, bo tak się przestraszy jej oczekiwań i tego, że będzie
„sprawdzany”, że woli udać, że nie słyszał.
Im dłużej trwa przerwa, tym trudniej rozpocząć grę ero-
tyczną, przerwa przechodzi w stan trwały.
– Rośnie w nas niezadowolenie, bo żyjemy w poczu-
ciu, że wszyscy wokół żyją seksem, a nas to omija...
– A wcale nie wszyscy żyją… Mamy pełno oczekiwań, wi-
zji, a często zero wiedzy. A ciało potrzebuje się uczyć, rozkrę-
cać. Szczególnie kobiece ciało. Ale swoje możliwości musimy
stawa nie wróży nic dobrego. By coś zmienić, to w sobie nale-
ży szukać problemu, jeśli on istnieje. Każdy z partnerów musi
wziąć odpowiedzialność za to, co robi i czuje.
– Udaje się wrócić do seksu?
– Znam pary, którym się udało z sukcesem wyjść z impa-
su, i takie, którym się to nie udało. Ci drudzy to często ludzie,
którzy sobie bardzo wielu rzeczy w życiu odmawiają, przede
wszystkim przyjemności. Są bierni, boją się życia, chcą mieć
wszystko pod kontrolą. Podkreślam, że nie jest to diagnoza
wszystkich tego typu par, tylko pewna tendencja.
– Z czego to wynika?
– Z pewnego typu wychowania: dzieci są zostawiane sa-
mym sobie, najlepiej, gdyby siedziały w pokoju i były cicho.
Jeśli nie trai się nikt, kto je zainteresuje światem, kto się nimi
zajmie, często wyrastają na dorosłych biernych, bez inicjatywy,
czekających nie wiadomo na co. Gdy traia się taka para – ła-
pię się za głowę. Bo jak tu w człowieku wzbudzić pasję życia?
Można powiedzieć, że w tym typie aseksualności jest pewien
rodzaj martwoty. Jeśli człowiek był nieobudzony do życia, nie
pokazano mu, że ma do tego życia prawo, to nie będzie z niego
czerpał. Zero pasji, seks nie istnieje. Libido nie przypadkiem
określa się jako siłę życiową.
– Jak się nauczyć na nowo seksu z partnerem?
– Najbezpieczniej zbliżać się nie przez seks, tylko przez ro-
bienie czegoś miłego dla siebie, zerwanie z rutyną... Trzeba wró-
cić do początku, przypomnieć sobie, co mnie w tym człowieku
fascynowało. Nie należy koncentrować się na własnych lękach.
One są ważne i trzeba się nimi zająć, ale nie w przestrzeni rela-
cji, tylko w terapii. Ten drugi człowiek też ma takie lęki. Uatrak-
cyjniajmy sobie wzajemnie czas, uczmy się czułości. Niektórzy
seksuolodzy w ogóle zabraniają penetracji w tej fazie terapii.
To zwalnia z lęku, że nam coś nie wyjdzie. Zalecają, żebyśmy
otwarcie mówili o swoich potrzebach i uczuciach: chcę cię przy-
tulić, lubię cię, jak to czy to robisz, powiedz mi, że ładnie w tym
wyglądam, że lubisz tak ze mną siedzieć... Szukajmy przyjem-
ności. Bo jeśli nie leżymy w łóżku z przyjemnością, nie jemy
z przyjemnością, nie znajdujemy frajdy w tym, że czytamy, pa-
trzymy na drzewa, nie czujemy swojego ciała, to jak mamy cie-
szyć się seksem? Seks jest przyjemnością, nie traktujmy go jak
zadania – wszyscy mamy serdecznie dosyć ciężkich zadań. c
Jeśli człowiek był nieobudzony
do życia, to nie będzie
sięgał po seks. Libido
nie przypadkiem
określa się jako
siłę życiową
odkrywać bez przymusu, w tempie, jakie nam odpowiada.
Przecież to zupełnie normalne, że ludzie rodzą się z różnym
poziomem „elektryczności”, że ich seksualność jak wszyst-
ko inne podlega życiowym cyklom, jest bardzo wrażliwa na
zmiany nastroju, stanu zdrowia, na stresy, leki... Wolno nam
nie uprawiać seksu i wolno nam się za to nie obwiniać. A po
przerwie można wrócić do zabawy.
– Często utożsamiamy miłość i bliskość z seksem.
Można mimo braku seksu być blisko z drugą osobą?
– Oczywiście. Czułość i seks to dwie różne sfery. Można
się czule kochać bez stosunków. Ale kluczową sprawą jest tu
zgoda obojga partnerów. Jeśli się tak dobrali, że im taka forma
bliskości wystarczy – nie ma w tym nic nieprawidłowego.
– W tym największy jest ambaras, aby dwoje nie chcia-
ło naraz?
– Trudności pojawiają się, gdy jedno z partnerów żyje
w poczuciu niespełnienia. A bywa, że oboje. Część z tych osób
się masturbuje. I twierdzi, że bez tego byłoby im znacznie
trudniej. W przypadku takich par powodem braku seksu nie
jest niski poziom libido, tylko problemy w związku.
– Co wtedy?
– Trzeba szczerze się przyjrzeć samemu sobie i odpowie-
dzieć na pytania, czego chcę, co mi przeszkadza. A potem
otwarcie porozmawiać z partnerem o własnych uczuciach, po-
trzebach. Ludzie się boją takich rozmów, obawiają się, że jak się
już powie, że są problemy, to zniszczy związek. Ale gdy partne-
rzy tak ważnej kwestii nie podnoszą, żyją obok siebie w poczu-
ciu krzywdy, to o jakim związku i jakiej bliskości mowa? Można
mówić raczej o pewnym układzie, strategii walki z samotnością.
Taki związek oparty jest na przekonaniu, że lepiej żyć z kimś
niż w pojedynkę. To jeden z wzorów białych małżeństw.
Jeśli jednak nie chcemy żyć w poczuciu niespełnienia, warto
rozmawiać, sięgnąć po pomoc terapeuty. Temat seksu jest trud-
ny, emocjonalny, mocno związany z poczuciem wartości, łatwo
drugą osobę zranić, projektując na nią własne problemy.
– Trzeba zobaczyć, co sprawia, że się nie kochamy...
– Zauważyłam, że niektóre pary przychodzące z tym pro-
blemem zachowują się tak, jakby seks ich de facto nie intere-
sował. Owszem, ja bym chciał albo chciała, żebyśmy ze sobą
spali, ale niech to on czy ona zrobi coś w tej sprawie. Taka po-
reklama
106 | zwierciadło | maj
890846249.003.png 890846249.004.png 890846249.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin