MacKenzie Myrna - Gdy szczęście puka do drzwi 03 - Dzieciaki na plan!(1).pdf

(589 KB) Pobierz
407188642 UNPDF
Mackenzie Myrna
Dzieciaki na plan!
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Niby co mam zrobić?
Eve Carpenter patrzyła prosto w niebieskie oczy swego szefa. Od dwóch lat pracowała dla Burnside
Baby Foods, patrzyła więc na Nicka dość często, tyle że za każdym razem czuła narastające
przerażenie. Spokojny, opanowany, wysoki, z czarnymi włosami i łobuzerskim uśmiechem, Nick
Stevens nawet najrozsądniejszą kobietę wprawiał w uczucie podobne temu, jakie towarzyszy
człowiekowi mającemu przeprawić się nad rwącą rzeką po wąziutkiej kładce.
Po Nicku można się było spodziewać prawie wszystkiego, toteż Eve od pierwszego dnia pracy
wiedziała, że w stosunku do szefa musi zachowywać się mądrze i powściągliwie. Zawsze, kiedy
patrzyła w jego niebieskie oczy, panicznie się bała, że zrobi lub powie coś głupiego i zachowa się jak
inne dziewczyny w biurze, których wysiłki Nick kwitował pobłażliwym uśmiechem. Ale nigdy dotąd
nie przeraził jej tak bardzo.
242 Myma Mackenzie
Eve była jego asystentką i oczekiwano od niej, że potrafi się przystosować do każdej sytuacji
związanej z pracą, ale opiekowanie się dzieckiem właściciela firmy podczas jego wakacyjnego
wyjazdu... O nie, to stanowczo za dużo, tym bardziej że dla Eve takie zadanie było po prostu
niewykonalne. A może Nick ot tak, żeby się rozerwać, sobie dowcipkował?
- To żart, prawda- - spytała pełna nadziei. Nick spojrzał na nią w taki sposób, który na
pewno wzbudzał senne marzenia w głowach wielu kobiet.
- Co jest, Eve? Dlaczego nie słyszę: „Tak jest, szefie"? - Czyżbyś miała jakiś problem z tym zadaniem ?
To zupełnie do ciebie niepodobne.
O rany! On mówił poważnie! A niech to!
- Tak, wiem. Zawsze w takich razach mówię: „Tak jest, szefie". Mam to zapisane w genach. Problem
w tym, że nigdy dotąd nie kazałeś mi zajmować się dziećmi - tłumaczyła, starając się ukryć
narastającą panikę. Teraz miała już tylko nadzieję, że Nick jednak znajdzie kogoś innego do tej
roboty, dzięki czemu ona zdoła ukryć swą beznadziejną niekompetencję w dziedzinie opieki nad
dziećmi.
Po raz nie wiedzieć który żałowała, że nie jest choć trochę wyższa, bo zawsze musiała podnosić
głowę, ilekroć patrzyła na tego przystojnegoJaceta, co nieustannie przypominało jej, że choć robiła co
mogła, i tak była bezbronną, kruchą kobietką. Tragiczna świadomość, szczególnie teraz, gdy
rozpaczliwie potrzebowała poczucia siły. Skrzyżowała więc ręce,
Dzieciaki na plan! 243
by osiągnąć pożądany efekt. Przez chwilę zdawało jej się, że dostrzega ślad rozbawienia w oczach
Nicka, ale musiało to być złudzenie, bo on westchnął ciężko, oparł dłonie na biurku i desperacko
pokręcił głową.
- Masz świętą rację - powiedział. - I masz prawo mnie znienawidzić. Musisz mi jednak uwierzyć, że w
normalnych okolicznościach nigdy nie poprosiłbym cię o coś takiego.
- Może źle cię zrozumiałam - wtrąciła z nadzieją topielca wyglądającego deski. - Może wcale nie
powiedziałeś „dziecko"? Może chodziło o psa ?- Och, co za śmieszne nieporozumienie. Przecież ty
chcesz, żebym się zaopiekowała psem naszego prezesa.
Nick uśmiechnął się, a jego niebieskie oczy stały się jeszcze bardziej niebezpieczne.
- Nie szalej, Eve. Dobrze wiesz, że nie chodzi o psa.
Miał rację, szalała ze zdenerwowania. Ona, tak zawsze chłodna i opanowana, ona, której nie przera-
żały nawet najtrudniejsze wyzwania, teraz nerwowo wykręcała sobie palce.
Uśmiech Nicka szybko zgasł. Przyglądał jej się uważnie. Czyżby wiedział, jak bardzo była roz-
trzęsiona?
Tylko nie to, modliła się duchu.
Ciężko pracowała nad stworzeniem swego wizerunku w Burnside. Dla kolegów była wcieleniem
profesjonalizmu i wprost wzorcowym, idealnym wizerunkiem mamy, jakie widuje się tylko w re-
klamach ubranek i zabawek dla dzieci. Nigdy nie
244 Myrna Mackenzie
okazywała prywatnych uczuć, zawsze uprzejma, kompetentna i gotowa do pracy. Robiła co w jej
mocy, żeby być najlepszą asystentką dyrektora, ciężko harowała, całkowicie poświęciła się pracy, i
oto jedna prośba spowodowała, że cała ta misterna konstrukcja mogła zawalić się z wielkim hukiem.
- Przykro mi, Eve - powiedział Nick. - Przecież dobrze wiesz, że to nie moja prośba, tylko samego
Larry'ego Burnside'a. Wyraźnie powiedział, że to ty masz się opiekować jego dziewięciomiesięcznym
synkiem, Charleyem, kiedy on pojedzie z żoną na wakacje do Włoch. Niestety, bardzo mu się
spodobał pomysł, żeby jego synkiem opiekowała się „najdoskonalsza mamusia" w całej jego firmie.
Eve była zrozpaczona. Wizerunek idealnej mamusi był korzystny dla firmy i w tym celu został
wykreowany, ale teraz dla niej stawał się przekleństwem.
Patrzyła prosto w oczy Nicka, choć dobrze wiedziała, że kusi los. Miała przecież do czynienia z
mężczyzną nawykłym do patrzenia w oczy kobietom i mógł zobaczyć w jej wzroku prawdę, do której
za nic nie mogła się przyznać.
- Nie rozumiem - wyszeptała. - Pracuję tu od dwóch lat i dobrze wiesz, że jestem sama i nie mam «
dzieci. Lany zatrudnił mnie jako twoją asystentkę. To wszystko. A jeśli chodzi o opiekę nad jego
dzieckiem... Jest właścicielem Burnside Baby Foods
i oboje z Sandrą mogą sobie pozwolić na najlepszą opiekunkę na świecie. Nawet dziesięć najlepszych
opiekunek.
- A choćby i sto... Przecież wiem o tym, Eve,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin