Cook Robin - Rok interny.pdf

(1157 KB) Pobierz
1168769255.001.png
ROBIN COOK
ROK INTERNY
Przełożył Marian Baranowski
Książka ta jest dedykowana ideałowi medycyny,
który mieliśmy w roku, w którym zaczynaliśmy studia w
akademii medycznej.
Podziękowania
Książka ta została napisana pod powierzchnią Oceanu Spokojnego, gdy autor
przebywał na pokładzie okrętu podwodnego klasy Polaris, USS „Kamehameha”. Nie
powstałaby bez życzliwości i zrozumienia dowódcy „Kamehamehy”, komandora Jamesa
Sagerholma, któremu winien jestem wdzięczność.
Dziękuję również dr med. Craigowi Van Dyke, psychiatrze, który praktykował, zanim
rozpoczął specjalizację, i dzięki temu podtrzymywał autora na duchu przez okres zwątpienia i
przygotowywania książki do druku.
WSTĘP
Amerykanie trwają przy swoich mitach. Nigdzie nie jest to bardziej widoczne niż w
przepełnionym emocjami świecie medycyny i opieki lekarskiej. Ludzie wierzą w to, w co
chcą wierzyć, w co zawsze wierzyli, i albo lekceważą, albo odrzucają jako fałszywe
wszystko, co zagraża ich pokrzepiającemu zaufaniu do swoich lekarzy albo do sposobu
leczenia, jakiemu mogą być poddani.
Dopiero ostatnio, i to z niechęcią, szeroki ogół społeczeństwa zaczął kwestionować
swe kołtuńskie założenia, że personel medyczny i opieka zdrowotna w Stanach
Zjednoczonych są najlepsze na świecie. To przykre przebudzenie dokonało się bardziej pod
wpływem wzrastających kosztów niż samej jakości usług medycznych.
Pani Brown co prawda może przyznać, że kilka rzeczy jest złych, jednak trwa
niezmiennie w przekonaniu, że jej własny kochany lekarz mieszkający na tej samej ulicy jest
najlepszy na świecie - taki cudowny człowiek!
A ci wszyscy młodzi stażyści, niech ich Bóg błogosławi - tacy oddani i pełni
poświęcenia!
Podstawa tego uwielbienia dla świata medycznego leży głęboko w psychice
współczesnego Amerykanina. Jego miłość do medycyny okazywana jest podczas godzin,
jakie spędza przykuty do telewizora, oglądając triumfy diagnozy i terapii wszechwiedzących
lekarzy.
Taki romantyzm wraz z jego ukierunkowaną wiarą, i stąd tak wąską tolerancją,
sprawia, że głoszenie przeciwstawnych poglądów jest niezwykle trudne.
Niemniej jednak, celem autora tej książki jest odarcie owego roku na stażu z całej tej
mitologii i mistyki i przedstawienie go ze wszystkimi twardymi, bezwzględnymi realiami.
Psychologiczne oddziaływanie stażu na lekarza jest ogromne (ponieważ tak jest, wyobraźmy
sobie, jaki to ma wpływ na nie kończący się pochód pacjentów).
Gorąco proszę Czytelnika o rozpoczęcie lektury z otwartym umysłem, odrzucenie
prawie nieprzepartej chęci gloryfikowania medycyny i ludzi z nią związanych - prosząc o
zrozumienie prawdziwego wpływu stażu na normalnego człowieka.
Osoby związane z medycyną są najnormalniejszymi ludźmi, którym nieobce są
problemy i negatywne emocje - gniew, lęk, wrogość, egocentryzm. Kiedy znajdują się w
nieprzyjaznym środowisku, reagują jak zwykli ludzie, nie zaś jak nadludzcy uzdrowiciele.
Mimo że spektakle telewizyjne sugerują coś innego, staż w obecnej formie wywołuje
właśnie taki nieprzyjazny stan emocjonalny (sam brak snu wystarcza, aby wytłumaczyć
mnóstwo zachowań odbiegających od normy: ostatnie badania wykazały, że człowiek szybko
staje się schizofrenikiem, jeśli pozbawiony zostanie dostatecznej ilości snu).
Wszystkie opisane zdarzenia są prawdziwe. To typowe, zwyczajne - nie niezwykłe -
dni z życia stażysty. Sam doktor Peters jest syntezą moich własnych doświadczeń i
doświadczeń kolegów stażystów, ogniskuje w sobie kilka prawdziwych postaci. Jeśli nie
wykazuje odchyleń konkretnej psychospołecznej osobowości, to i tak odwzorowuje każdego
stażystę - w mniejszym lub większym stopniu. Fakt ukazywania go jako jednostki
narzekającej i skarżącej się, zawodzącej w roli społecznej czy towarzyskiej, ale rozwijającej
się zawodowo nie powinien dziwić. Doktor Peters podczas swego stażu naprawdę zyskuje
dużo wiedzy i doświadczenia, rozwija bardziej obiektywną postawę wobec śmierci.
Jednocześnie wraz z tymi cechami narasta w nim gwałtownie tłumiony gniew i
wrogość, które prowadzą do izolacji, niemal autystycznego zachowania, rozczulania się nad
sobą i niemożności nawiązywania stosunków międzyludzkich.
Inne aspekty praktyki lekarskiej przedstawione w tej książce zapewne również zostaną
odebrane jako rysy na powierzchni przyjętych przekonań. Znów proszę Czytelnika o
zachowanie otwartości spojrzenia, o zapamiętanie, że duża część anonimowości i
bezosobowości w kontaktach z pacjentami jest po prostu nieuniknionym skutkiem znajomości
ludzkich chorób.
Ta bezosobowość może oczywiście w swej skrajności doprowadzić do zredukowania
pacjenta do roli leczonego obiektu. Jest to zdecydowanie patologiczne. W wypadku stażysty
istnieje niebezpieczna możliwość osiągnięcia takiego stanu.
Stażysta zmuszony jest do radzenia sobie bez żadnej pomocy, do działania tak, jak
dyktuje mu jego charakter.
Jedno słowo, które wyprzedza szczególną krytykę: doktor Peters odbywał staż w
normalnym szpitalu, a nie w ośrodku uniwersyteckim, toteż niektórzy mogą twierdzić, że
jakiekolwiek wnioski i uogólnienia dotyczą jedynie takiego środowiska. Taka uwaga być
Zgłoś jeśli naruszono regulamin