Barbie Gill Graynor Ostatnia Wojna �wiat�w Przek�ad Gra�yna Garztecka The LastWar of Worlds En - ? Pl - 1992 Dla cel�w Dyskusji z intelekualnymi poganami (cho� w innych celach niekoniecznie). Kardyna� Polatuo Homo sk�ada si� z zewn�trzno�ci, wn�trzno�ci i wewn�trzno�ci. A) Zewn�trzno�� Homo sk�ada si� z cia�a i zmys��w. Zewn�trzno�� Homo tworzy tzw. �rzeczywisto�� obiektywn��, z kt�rej Homo nie jest zadowolony, gdy� kszta�tuje j� zbytnia r�norodno�� osobnik�w Homo, b�d�cych gatunkiem stadnym, cho� sk�adaj�cym si� z indywidualist�w. Przypuszcza si�, �e ograniczono�� �rzeczywisto�ci obiektywnej�, spowodowana ograniczono�ci� zewn�trzno�ci Homo, jest przyczyn� utworzenia tzw. ,,sensu�, kt�ry zapobiega zak��ceniom �rzeczywisto�ci obiektywnej�. Brak zak��ce� �rzeczywisto�ci obiektywnej� okre�laj� Homo tzw. �nud��, �szar� codzienno�ci��, �wegetacj��, �smutn� konieczno�ci��, �tak� nasz� dol�� Up. Wnioskuje si� wi�c, �e tzw. �sens� jest szkodliwy dla gatunku Homo. Raport OX/C12/10 I - ZAK��CENIA W pewnym szarym, przeci�tnym mie�cie, w kt�rym �ycie cz�apa�o, a emocje przelewa�y si� mi�dzy now� lod�wk�, zasuszon� mi�o�ci� i wynikami rozgrywek w ping-ponga, pewnego szarego, przeci�tnego wieczora zdarzy�o si� co� nieprzeci�tnego, a wi�c niepojmowalnego. I sta�o si� to na si�dmym pi�trze pewnego seryjnego produktu miejscowych budowlanych, nale��cego do niewybijaj�cej si� ponad przeci�tno�� dwuosobowej rodziny. Gospodarz, kt�rego wsp�ma��onka nazywa�a czasem Fredem, czasem Ptysiem, Robaczkiem, Kartofelkiem, Kociaczkiem, Misiaczkiem, Prosiaczkiem, czasem... Zreszt� niewa�ne. Ka�de imi� by�o wska�nikiem aktualnego stosunku emocjonalnego do partnera. A wi�c gospodarz odwa�y� si� by� cz�ci� tego �wiata, odk�d znalaz� schronienie w solidnych i obszernych ramionach ma��onki. Wy�adowuj�c ca�� sw� wylewn� opieku�czo��, kt�r� natura obdarzy�a j� w nadmiarze w stosunku do sparszywia�ych kot�w, zapchlonych ps�w i bezradnych ch�opc�w, pozwoli�a si� oswoi� i nawet w tym celu sta�a si� g�upia jak wi�kszo�� kobiet w mie�cie. Oryginalne my�li, niekontrolowane marzenia, czy szokuj�ce nie�mia�y umys� ambicje peszy�y i powi�ksza�y kompleksy partnera, wi�c w skutecznie pomniejszonym m�zgu zosta�y jej nieszkodliwe, bezkszta�tne pragnienia. Fred by� z zasady nieszcz�liwy i nie mia� �adnych pragnie�. Czy to z braku inwencji, kt�r� pozostawia� innym, czy wyobra�ni, o kt�rej nie mia� poj�cia nawet, �e istnieje, a mo�e zwyk�ego wygodnictwa, nazywa� �on� tylko Misk� lub �ab�. Okre�lenie �Mi�ka� obejmowa�o emocje od umiarkowanie pozytywnych do najpaskudniejszych, natomiast ��aba� najwy�sze uniesienia mi�osne i najwy�szy stopie� w�asnego zagro�enia. Gdy �wiat zwraca� na niego tak ma�o uwagi, i� wydawa�o mu si�, �e umar�, skamla�: �N�dza jestem, �aba...� Wielkie, wilgotne, poczciwe, cudownie zatroskane oczy �aby wilgotnia�y jeszcze bardziej, a z jej gard�a wydobywa�o si� uspokajaj�ce muczenie. Fredowi najpierw w g�owie, potem w innych cz�ciach cia�a pojawia�y si� niezbite, cho� skromne dowody �ycia. Najcz�ciej jednak tuszowa� swoje niedostatki odpowiednio mocnym, zdecydowanie m�skim zachowaniem. Ze swoimi w�skimi ramionkami i chudymi r�czynami sprawia� wra�enie dziecka, kt�re powinno by� ju� w ��ku, wi�c ha�asuje, aby udowodni�, �e wcale, ale to wcale nie jest �pi�ce. Wiecz�r jak co dzie� przebiega� spokojnie i nic nie wskazywa�o, aby co� nadzwyczajnego mia�o ten spok�j zak��ci�. - Rybku...? - dobieg� troskliwy g�os z kuchni. Taaa? - odpowiedzia� uprzejmie Rybek, nie odrywaj�c oczu od interesuj�cego artyku�u w popo�udniowej gazecie. By�a to zaci�ta polemika kilku pan�w na temat za�miecania ulic. Jeden twierdzi�, �e mandaty, drugi, �e przymus sprz�tania, trzeci, �e za �eb, czwarty, �e za �eb to innych, itd. Tylko jeden bezsensownie wtr�ca� od czasu do czasu: ��mietniczki!� Mi�ka wype�ni�a sob� drzwi. Kolacj� chcesz? spyta�a. - Najwy�sza pora - mrukn�� Fred i znacz�co spojrza� na zegarek. - Co by� chcia�? - A co jest? - ��ty ser. Taaa...? - spyta� wyczekuj�co i zatopi� si� g��biej w lekturze. - No wi�c? - Co wi�c?! - Co ci zrobi�? - Mog� by� jajka. - Jest tylko ��ty ser. - Wi�c po co pytasz?! - Fred nerwowo potrz�sn�� gazet�. - Zapyta� ju� nie wolno? - zdziwi�a si� szczerze. - Przecie� widzisz, �e czytam! - My�la�am, �e chcesz je��. - Ju� nie chc�! - wrzasn�� Fred i po m�sku uderzy� pi�ci� w st�. Starannie zaczesane na �ysin� kosmyki opad�y mu na czo�o. Takie obna�anie s�abo�ci zawsze peszy�o go, co nieuchronnie wywo�ywa�o ataki furii. - To zaraz ci przygotuj� - zapewni�a Mi�ka i szybko znikn�a w kuchni. Fred przyczesa� w�osy, pob�bni� palcami po oparciu fotela, co by�o gorsze ni�by waln�� pi�ci�, zerkn�� na zegarek i w��czy� telewizor. W�a�nie mia�y si� zacz�� wieczorne wiadomo�ci. Wysportowani m�odzie�cy w panterkach podpalali chat� z trzciny. Wzd�ty, ma�y i czarny golas z zainteresowaniem patrzy� na d�uga�nego papierosa, kt�rego podsuwa� mu dzielny �o�nierz, szczerz�cy do kamery pi�kne z�by. Potem pojawi�y si� sceny z karnawa�u: ludzie poprzebierani w zwierz�ta, zwierz�ta w ludzi i by�o to niezwykle zabawne. Mi�ka wnios�a kanapki z serem. Fred zacz�� je�� zapominaj�c o urazie, gdy� pokazywano w�a�nie wy�awianie zw�ok ofiar powodzi. Przy relacji z konkursu Miss Natura dosta� czkawki. Spurpurowia� i wykrztusi�: - Przecie� wiesz, �e nie mog� bez picia! - Fusy jeszcze nie opad�y. - To daj wo... eek... dy eek... Z min� cierpliwego bernardyna pocz�apa�a do kuchni i po chwili przed Fredem szarpanym czkawk� i �miechem - pokazywano bokserskie rozgrywki pa� - sta�a szklanka paruj�cej wody. - Przecie� to eek wrz�tek! - krzykn�� wypuszczaj�c szklank�. - Zaraz wystygnie - zapewni�a. - Przez ten eeek czas zdechn�! Daj eeek z kranu. - T� trucizn�? Na ekranie pojawi�a si� sfilmowana za pomoc� ukrytej kamery akcja terroryst�w. Zamaskowani faceci wygarniali z pistolet�w maszynowych do go�ci jakiej� restauracji. Czyja� krew poprawi�a barw� sosu pomidorowego, czyja� g�owa zburzy�a pi�knie zdobiony tort, odpryski szk�a obsypa�y czyje� podziurkowane plecy, jakie� palce rozgrzebywa�y sa�atk� jarzynow� z majonezem, czyj� brzuch bezsensownie os�ania� si� obrusem. Trzaskaj�ce butelki, czerwone wykwity na bieli, wrzaski, przekle�stwa, modlitwy... - Ale chwycone... - sapn�� z podziwem Fred. Z wra�enia straci� czkawk� i nawet tego nie zauwa�y�. Tego, �e troskliwa ma��onka zmieni�a ostyg�� wod� na �wie�utk� herbat� tak�e nie zauwa�y�, gdy� przez chwil� dzi�ki interesuj�cej pracy kamery poczu� si� po w�a�ciwej stronie pistoletu. I przez t� chwil� by� r�wnie wa�ny, a wi�c r�wnie �ywy jak bandyta. Gdy przedziurawiono bandyt�, mrukn��: - Pieprzony grzdyl. Poniewa� sam by� bardzo s�abym cz�owiekiem, uwielbia� to bardzo mocne s�owo. I u�y� tego mocnego s�owa ponownie, gdy natkn�� si� na herbaciany wrz�tek. I wybieg� z tym s�owem z pokoju, cho� pop�dzi�o za nim uspokajaj�ce wyja�nienie: - Wyla�am, skoro ju� fusy... Wr�ci� z zadowolon� min� i mokr� brod�. Mi�ka mrukn�a z wyrzutem: - Zrobi�e� to z�o�liwie. - Co to jest? - wskaza� obraz w telewizorze. - Trz�sienie ziemi. - Gdzie? - Gdzie�... Nie us�ysza�am. - Gapisz si� i nie wiesz na co? - Mam powa�niejsze problemy. - Ale go skr�ci�o! - j�kn�� z zachwytem Fred, na widok zniekszta�conego w kraksie samochodu. Z uchylonych drzwiczek zwisa�a r�ka, a skrupulatny funkcjonariusz mierzy� centymetrem jej odleg�o�� od ziemi. Przy takich scenach zawsze powtarza� z satysfakcj�: - A widzisz? - Lecz tak naprawd� nie sta� go by�o na samoch�d. - Widz� - Mi�ka odpowiedzi� wyprzedzi�a pytanie, gdy� zamierza�a wgry�� si� w kanapk�. - Cicho! - rykn�� Fred. Atomowy grzyb wype�ni� ekran. Informowano rado�nie o kolejnej, udanej pr�bie wybuchu i obiecywano, �e nast�pne b�d� jeszcze bardziej udane. I w tym niezwykle interesuj�cym momencie ekran przeci�y poziome paseczki. Fred wypr�bowa� wszystkie ga�ki, lecz obraz stawa� si� coraz gorszy i wkr�tce opr�cz paseczk�w nic na nim nie zosta�o. Mi�ka z b�lem obserwowa�a mordercze zabiegi ma��onka, gdy� z lito�ci zostawi�a mu poz�r wolnej woli. (Gdyby j� mia� naprawd�, nie wiedzia�by co z ni� zrobi�.) - Zr�b co� z tym! - Fred �upn�� przekl�t� skrzynk�. Na widok prze�uwaj�cych beznami�tnie szcz�k �ony doda� zgry�liwie: - Zaraz b�dzie tw�j ulubiony serial. Nag�e przypomnienie wstrzyma�o miarowy ruch prze�uwania. Zdecydowanie odsun�a Freda, wprawnie, cho� bezskutecznie pokr�ci�a tu i tam. - To u nich - stwierdzi�a. - Bez planszy? - zauwa�y� sceptycznie. - Mo�e samolot przelatuje? - o�ywi�a si�. Fred wyjrza� przez okno, jednak ani wzrok, ani s�uch nie donios�y mu o jakimkolwiek obiekcie nad g�ow�. - To nie rozumiem... - Mi�ka by�a zdumiona w�asn� bezradno�ci�. Fred te� czego� nie rozumia�. I to tak bardzo nie rozumia�, �e jego oczy zrobi�y si� wielkie, cho� zwykle by�y malu�kie, brwi unios�y si� jakby chcia�y wyskoczy� z czo�a, a z otwartych ust wydoby�a si� stru�ka �liny z zawarto�ci� nie popitych kanapek z serem. Tuuu... eee... co� siedzi - wyj�ka�. Stru�ka sp�yn�a na ko�nierzyk nienagannej koszuli. Ubrania Freda zawsze by�y schludne i nienarzucaj�ce si�. W r�nych odcieniach bieli, czerni i szaro�ci by�y odbiciem kolor�w miasta. - To wywal - poradzi�a Mi�ka sprawdzaj�c odbi�r na innych kana�ach. Wsz�dzie wita�y j� paseczki, cho� w nieco innych uk�adach. - Z si�dmego pi�tra? - Co za r�nica? W �azience jest muchozol. Rzeczowo�� ma��onki pozwoli�a Fredowi otrz�sn�� si� z os�upienia. Otar� r�kawem usta i wychrz�ka� d�awi�c� gard�o kluch�. - S�uchaj! Ale to nie jest robak. To jest jakby... Jakby... kto�... - Wi�c go zapro� na herbat�. Ja tego nie naprawi� - westchn�a. - On wszed� - ponuro poinformowa� Fred. - Kto? - Ten facet. - Jaki facet? - Pieprzony facet z pieprzonego parapetu. - M�wi�am, �e muchozol... - Czy nie rozumiesz co m�wi�?! To jest cz�owiek! A raczej... cz�owieczek - po...
drakomir