Mój przyjaciel Karol.pdf

(47 KB) Pobierz
86511053 UNPDF
www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=99109
2009-04-02
Mój przyjaciel Karol
Z Jerzym Klugerem, przyjacielem Karola Wojtyły - Ojca ¦wiêtego Jana Pawła II, rozmawia Mariusz
Kamieniecki
Pana przyja¼ñ z Papie¿em Janem Pawłem II - Karolem Wojtył± siêga jeszcze czasów przedwojennych. Z
pewno¶ci± ju¿ jako dzieci prze¿yli¶cie wiele przygód...
- Nasza przyja¼ñ zrodziła siê jeszcze we wczesnym dzieciñstwie i mimo rozł±ki wojennej przetrwała 79 lat.
Poznali¶my siê, kiedy Lolek miał chyba 6 lat, a ja byłem o pół roku od niego młodszy. Mieszkali¶my w
Wadowicach niedaleko siebie. Razem bawili¶my siê, grali¶my w piłkê. Zanim rozpoczêli¶my naukê w szkole,
mieli¶my wiele wspólnych, czasem bardzo zabawnych przygód. Jedna zwi±zana jest z miejskim policjantem z
Wadowic, który nazywał siê Æwiêk. To był bardzo surowy, postawny, elegancko ubrany mê¿czyzna, który
majestatycznie przemierzał Rynek tam i z powrotem, a przy boku nosił szablê. Podczas ¶wi±t narodowych,
kiedy odbywały siê defilady 12. Pułku Piechoty Ziemi Wadowickiej, wszyscy oficerowie z dum± prezentowali
szable, a pan Æwiêk nigdy jej nie wyci±gał, co budziło pewne podejrzenia. Wszystkie dzieci były przekonane,
¿e to nie jest prawdziwa szabla, tylko drewniana, która ma jedynie oryginaln± rêkoje¶æ. Pewnego letniego
dnia, kiedy było bardzo gor±co, ów policjant zmêczony przysn±ł na ławce obok studni na Rynku, a szablê
poło¿ył obok. I wtedy razem z Karolem postanowili¶my rozwi±zaæ zagadkê. Cichutko zbli¿yli¶my siê... Karol
złapał za szablê z jednej strony, a ja z drugiej. Ci±gnêli¶my ile sił, ale szabla jak na zło¶æ nie chciała wyj¶æ z
pochwy. Zaparli¶my siê jeszcze mocniej i w koñcu stało siê... Szabla była prawdziwa i wyskoczyła z pochwy,
a my upadli¶my na ziemiê, robi±c przy tym sporo hałasu. To obudziło policjanta, który natychmiast wszcz±ł
awanturê. Pewnie by siê nam porz±dnie dostało, ale sytuacjê załagodził mój tata - kapitan rezerwy Legionów
Piłsudskiego, który wyszedł z biura i uspokoił policjanta. Tak wiêc skoñczyło siê tylko na strachu.
Pó¼niej były lata szkolne. Jakim uczniem był Karol Wojtyła i czy wyró¿niał siê spo¶ród innych dzieci?
- Od pocz±tku nauki uczêszczali¶my do jednej klasy. Karol był bardzo dobrym koleg±. Mimo nieprzeciêtnych
zdolno¶ci był pracowity, pilnie siê uczył i wła¶ciwie nie miał słabych stron. Był przy tym uczciwy i w
zasadzie nam nie podpowiadał, ale zawsze mogli¶my liczyæ na jego dyskretn± pomoc. Lubił łacinê i grekê,
które stanowiły podstawowe przedmioty w gimnazjum klasycznym starego typu. Proszê sobie wyobraziæ, ¿e
przychodził do nas do domu przynajmniej dwa, trzy razy w tygodniu i z moim tat± godzinami rozmawiali po
www.radiomaryja.pl
Strona 1/5
łacinie. Pamiêtam, był bodaj¿e rok 1938, kiedy nasze gimnazjum odwiedził ks. kard. Adam Sapieha.
Wówczas Karol w imieniu młodzie¿y wadowickiej wygłosił po łacinie długie, przepiêkne przemówienie,
które poruszyło wszystkich zebranych. Mój tata, który siedział blisko, usłyszał, jak ksi±¿ê Sapieha
zainteresowany osob± Lolka zapytał ks. Edmunda Zachera, czy przypadkiem ten chłopiec nie my¶li zostaæ
ksiêdzem. Musiał byæ zaskoczony, kiedy w odpowiedzi usłyszał, ¿e bardziej poci±ga Go poezja, literatura,
sztuka i ¿e pewnie zostanie aktorem. Stało siê inaczej, a prawdziwym powołaniem Karola Wojtyły, jak¿e
zreszt± spełnionym, okazała słu¿ba Bogu i ludziom.
Wspomniał Pan, ¿e młody Karol Wojtyła czêsto go¶cił w Pañstwa domu. Czy Pan równie¿ odwiedzał dom
Wojtyłów?
- Oczywi¶cie. Było to do¶æ czêsto, zreszt± mieszkali¶my niemal¿e w s±siedztwie i wizyty były czym¶
naturalnym. W 1929 roku, kiedy Karol miał 9 lat, zmarła mu matka, niedługo potem brat Edmund. Wówczas
cały trud wychowania spocz±ł na ojcu Karola. To był wyj±tkowy, fantastyczny człowiek, choæ bardzo
wymagaj±cy. Wiele razy wspólnie z Lolkiem spêdzali¶my popołudnia u niego w domu na pogawêdkach. Pan
porucznik Wojtyła miał wrodzony talent do opowiadania, dlatego czêsto z zapartym tchem słuchali¶my
szczegółów dotycz±cych historii Polski, np. Powstania Listopadowego. Dziêki tym opowie¶ciom historia
nigdy nie była nudna, przeciwnie, te spotkania zachêcały do zagłêbiania siê jeszcze bardziej w zakres
poruszanych tematów.
Czy jako młodzieñcy rozmawiali¶cie z Karolem tak¿e na tematy religijne?
- Fakt odmienno¶ci religijnej, to, ¿e ja jestem ¿ydem, a Karol był katolikiem, nigdy negatywnie nie wpływał
na nasze relacje. Przeciwnie, była to ¿ywa przyja¼ñ, która nie szukała tego, co dzieli, ale tego, co ł±czy. Obaj
te¿ nosili¶my w sercu przekonanie, ¿e porozumienie miêdzy lud¼mi ró¿nej wiary i odmiennych kultur, które
opiera siê na wzajemnym szacunku, jest mo¿liwe i potrzebne. Ja chodziłem do bo¿nicy, a Karol jako
ministrant słu¿ył do Mszy ¶w. w ko¶ciele. Pamiêtam egzamin wstêpny do Pañstwowego Gimnazjum
Mêskiego im. Marcina Wadowity, jaki zdawali¶my po ukoñczeniu IV klasy szkoły powszechnej. Mieli¶my
wówczas po 10 lat. Wprawdzie byli¶my pewni, ¿e zdali¶my, ale na ostateczne wyniki trzeba było poczekaæ.
Lista z nazwiskami przyjêtych została wywieszona w niedzielê, było to mo¿e 150 metrów od miejsca, gdzie
mieszkałem. Poszedłem tam i zobaczyłem na li¶cie w układzie alfabetycznym najpierw swoje nazwisko, a
ni¿ej Karola. Bardzo siê ucieszyłem i postanowiłem natychmiast powiedzieæ o tym Lolkowi. Nie było Go w
domu, bo słu¿ył do Mszy ¶w. w ko¶ciele. Pobiegłem wiêc do ko¶cioła, choæ nigdy wcze¶niej tam nie byłem.
Po wej¶ciu zobaczyłem Karola przy ołtarzu w białej kome¿ce. Nie chc±c przeszkadzaæ, postanowiłem
poczekaæ do zakoñczenia nabo¿eñstwa. Jedna z kumoszek wadowickich, wychodz±c z ko¶cioła, zauwa¿yła
www.radiomaryja.pl
Strona 2/5
mnie i powiedziała gło¶no: "Co ty tu robisz? Ty jeste¶ przecie¿ młody Kluger, a twój tata jest prezesem gminy
wyznaniowej ¿ydowskiej...". Nie bardzo wiedziałem, co odpowiedzieæ, wiêc milczałem. Za chwilê przyszedł
Lolek, ucieszył siê na wie¶æ, ¿e zostali¶my przyjêci do nowej szkoły, ale bardziej ciekawiło Go to, co
powiedziała wspomniana kobieta. Kiedy mu powiedziałem, nagle spowa¿niał i skupiony powiedział: "Czy¿ ci
ludzie nie wiedz±, ¿e wszyscy jeste¶my dzieæmi tego samego Boga?". Jaka dojrzało¶æ płynêła z tych słów, a
przecie¿ mój przyjaciel miał wówczas zaledwie 10 lat.
To dowodzi, ¿e Karol Wojtyła ju¿ wtedy był człowiekiem o wielkiej osobowo¶ci i szerokich horyzontach
my¶lowych...
- Był człowiekiem z zasadami, których bezwzglêdnie przestrzegał, a ponadto był autorytetem dla wszystkich,
dlatego powszechnie Go szanowano. Nie wywy¿szał siê, a przy tym był bardzo skromny, chêtnie pomagał
innym, m.in. dlatego zawsze wybierano Go na wójta klasy. Dla mnie był przyjacielem ze wszystkimi
przymiotami, jakie kryj± siê we wła¶ciwym rozumieniu tego słowa, ale równie¿ był dla mnie autorytetem. Mój
tata lubił muzykê. W Wadowicach działał nawet kwartet smyczkowy, w którym tata grał na skrzypcach.
Koncerty odbywały siê tak¿e w naszym w salonie, bo mieli¶my du¿y dom. Nie jestem muzykalny i dlatego
zupełnie mnie to nie interesowało, ale Lolek kładł siê na dywanie i z uwag± słuchał ka¿dej nuty. Kochał
poezjê, a teatr i scena to były miejsca, gdzie mógł siê spełniæ. Czas pokazał jednak, ¿e inna scena stała siê
Jego powołaniem.
Karol Wojtyła był tak¿e człowiekiem wysportowanym...
- Owszem, jako chłopiec lubił graæ w piłkê no¿n± w wadowickim parku, rzadziej je¼dził na ły¿wach. Kiedy
ju¿ dorastali¶my, zaczêli¶my je¼dziæ na nartach. Pierwsze kroki w tym sporcie stawiali¶my niedaleko
Wadowic, w dolinie Czumówce. Z czasem wybierali¶my nieco trudniejsze stoki, jak chocia¿by tzw. Dzwonek
czy Leskowiec w Beskidzie Małym. Jak wiadomo, narciarstwo i wêdrówki po górach nale¿ały do ulubionych
sportów Karola, tak¿e wtedy, gdy zamieszkał w Watykanie. Przypominam sobie, jak opowiadał mi kiedy¶, ¿e
ju¿ jako biskup i chyba nawet profesor etyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim udał siê do Rabki, gdzie
proboszczem był nasz dawny kolega z gimnazjum. Przy okazji nie omieszkał te¿ skorzystaæ ze sposobno¶ci,
by poje¼dziæ na nartach. Były to jednak góry ju¿ bardziej wymagaj±ce, dlatego ksi±dz proboszcz w trosce o
Jego bezpieczeñstwo dał mu niejako do pomocy młodego chłopca, który był przewodnikiem ks. bp. Wojtyły
w górskich wyprawach, a przy tym doskonale je¼dził na nartach, mówiono o nim nawet jako o nadziei
polskiego narciarstwa. Biskup Wojtyła był tam jaki¶ czas, je¼dził na nartach i nawet siê zaprzyja¼nił z owym
chłopcem. Trudno powiedzieæ, czy i na ile Jego osobowo¶æ wpłynêła na tego młodego człowieka, ale faktem
jest, ¿e wkrótce wst±pił on do seminarium duchownego i został ksiêdzem. Równie¿ mało kto wie, ¿e tym
www.radiomaryja.pl
Strona 3/5
chłopcem na nartach był nie kto inny jak dzisiejszy metropolita krakowski ks. kard. Stanisław Dziwisz.
Wróæmy mo¿e jeszcze na chwilê do Wadowic i II wojny ¶wiatowej. W jakich okoliczno¶ciach po latach
spotkał siê Pan z Karolem Wojtył±?
- Czas wojny i okupacji rozdzielił nas na długie lata. Musiałem przerwaæ studia in¿ynieryjne na politechnice.
Wraz z ojcem zostałem aresztowany i trafiłem do sowieckich łagrów. Z Rosji wyszedłem wraz z Armi±
Andersa, pó¼niej walczyłem na Monte Cassino, za¶ po wojnie ukoñczyłem studia in¿ynierskie w Anglii, a w
1952 roku wraz z ¿on± René osiedliłem siê w Rzymie. Z kolei Karol, który rozpocz±ł studia polonistyczne na
Uniwersytecie Jagielloñskim, wraz z ojcem przeprowadził siê do Krakowa. Spotkali¶my siê dopiero chyba w
1963 roku w Rzymie i był to, prawdê mówi±c, przypadek. Wraz z koleg± wracałem wła¶nie samochodem z
Neapolu do Rzymu. Ja prowadziłem, a on czytał gazetê i znalazł tam fragmenty wa¿nego przemówienia o
potrzebie odnowy w Ko¶ciele, jakie podczas obrad Soboru Watykañskiego II wygłosił arcybiskup z Krakowa.
My¶li moje pobiegły od razu w stronê ks. kard. Adama Sapiehy, który przecie¿ go¶cił w wadowickim
gimnazjum. Szybko wiêc wyrzuciłem z siebie to nazwisko, ale kolega ku mojemu zdumieniu odpowiedział, ¿e
chodzi o ks. abp. Wojtyłê. "A wiêc Karol ¿yje i do tego jest biskupem" - uradowałem siê i jak tylko wróciłem
do Rzymu, jeszcze tego samego dnia odnalazłem Go w Instytucie Polskim, niedaleko Piazza Cavour.
Zadzwoniłem, ale był na obiedzie w Watykanie, zostawiłem wiêc swój numer telefonu z nadziej±, ¿e je¿eli
mnie jeszcze pamiêta i znajdzie czas, to mo¿e zadzwoni. Dokładnie o godz. 14.02 zadzwonił telefon i to był
ks. abp Wojtyła. Po kilkunastu minutach spotkali¶my siê... Rado¶æ była ogromna. Było to bardzo serdeczne
spotkanie, a rozmowom i wspomnieniom nie było koñca. Ja opowiadałem o swoich wojennych prze¿yciach, a
on mówił mi o pracy w zakładach Solvay, w kamieniołomach, o prze¿yciach zwi±zanych ze ¶mierci± ojca, o
studiach w krakowskim seminarium i w ogóle o tragedii II wojny ¶wiatowej. Od tego czasu spotykali¶my siê
czêsto, a wła¶ciwie przy ka¿dej wizycie abp. Wojtyły w Rzymie. Ja odwiedzałem Go w Watykanie, a on
czêsto był go¶ciem moim i mojej rodziny.
Jak zatem odebrał Pan wybór kard. Karola Wojtyły na Papie¿a? - To był szczê¶liwy dzieñ dla wszystkich,
którzy Go znali, kochali i chyba dla całego ¶wiata. 16 pa¼dziernika 1978 roku wypadła mi plomba z zêba,
wiêc zgłosiłem siê do znajomego dentysty. Siedziałem wła¶nie na fotelu, kiedy do gabinetu weszła asystentka
i przekazała informacjê, ¿e konklawe wybrało nowego Papie¿a. Ranieri - bo tak nazywał siê ten dentysta, z
zaciekawieniem zapytał: "Kogo?". Przypomnê mo¿e, ¿e w gronie kandydatów wymieniano kardynałów Siri i
Benellego i niewielu liczyło na to, ¿e Ojcem ¦wiêtym mo¿e zostaæ kto¶ spoza Włoch. Asystentka powiedziała,
¿e nie pamiêta, bo to takie trudne nazwisko, i dodała tylko, ¿e nowy Papie¿ przybrał imiê Jan Paweł II.
Tymczasem z radia popłynêły pierwsze słowa nowo wybranego Ojca ¦wiêtego. Natychmiast poznałem ten
www.radiomaryja.pl
Strona 4/5
głos, akcent i uradowany, ku zdumieniu dentysty, wykrzyczałem: "Lolek został papie¿em!". Zaraz te¿
podzieliłem siê telefonicznie t± rado¶ci± z moj± ¿on± René, która jest przecie¿ katoliczk±. Wkrótce zadzwonił
ks. Dziwisz i zaprosił nas na spotkanie - po¿egnanie Papie¿a z Ojczyzn± w wypełnionej po brzegi Auli Pawła
VI, w którym uczestniczył cały Episkopat Polski z Prymasem Wyszyñskim na czele.
Podobno był Pan jedn± z pierwszych osób przyjêtych przez Jana Pawła II na prywatnej audiencji?
- Po zakoñczeniu spotkania w Auli Pawła VI, na którym było pewnie kilka tysiêcy ludzi, Papie¿ przeszedł do
pomieszczenia obok, gdzie miał siê spotkaæ z wybranymi osobami, udzielaj±c im specjalnego
błogosławieñstwa. Nie liczyłem, ¿e w tym dniu spotkam siê z Ojcem ¦wiêtym, bo lista wa¿nych osób, m.in.
przedstawicieli Episkopatu i władz pañstwowych, była przecie¿ długa. Jakie wiêc było moje zdumienie, kiedy
na scenê wyszedł ks. Stanisław Dziwisz i odczytuj±c listê osób zaproszonych do Papie¿a, na pierwszym
miejscu wymienił moje nazwisko, a dokładnie: "Pan Jerzy Kluger z rodzin±". Spojrzałem na ¿onê z
niedowierzaniem, a ona skinêła tylko głow±, ¿e dobrze usłyszałem. Nie bardzo wiedziałem, jak mam siê
zachowaæ podczas zbli¿aj±cego siê spotkania, co powiedzieæ... I oto ju¿ za chwilê razem z ¿on±, córk± i
wnuczk± stanêli¶my przed rozpromienionym Ojcem ¦wiêtym. Ubrany w biały papieski strój przywitał siê z
nami po kolei bardzo serdecznie i szybko rozładował atmosferê. Był taki jak zawsze, bardzo bezpo¶redni,
jakby jeszcze nie docierał do niego fakt, ¿e sprawuje najwy¿szy urz±d w Ko¶ciele. Wzi±ł na rêce nasz±
wnuczkê, przytulaj±c j± do serca, rozmawiał z ni±, ¶miał siê... Mo¿na było odnie¶æ wra¿enie, ¿e pozostał tym
samym człowiekiem. Pó¼niej wielokrotnie miałem okazjê siê o tym przekonaæ.
Było to pierwsze spotkanie z Ojcem ¦wiêtym, ale nie ostatnie. Przez wszystkie lata pontyfikatu Jana Pawła II
był Pan czêstym go¶ciem w Watykanie?
- Dwa, trzy razy w tygodniu regularnie miałem zaszczyt odwiedzaæ Papie¿a. Kiedy był jeszcze w pełni sił, był
bardzo wesoły, lubił ¿artowaæ. Czêsto ksi±dz, potem biskup Dziwisz dzwonił do mnie w imieniu Jana Pawła II
i zapraszał na spotkania. Nigdy nie zapomnê naszych wspólnych dyskusji przy obiedzie, a zwłaszcza podczas
przedłu¿aj±cych siê do pó¼nej nocy kolacji. Szczerze mówi±c, umiałem i lubiłem rozbawiæ Papie¿a. Ojciec
¦wiêty ochrzcił moj± wnuczkê, pobłogosławił tak¿e jej mał¿eñstwo. Zd±¿ył równie¿ ochrzciæ moj±
prawnuczkê. Niezapomniane były te¿ spotkania z naszymi wspólnymi kolegami z ławy szkolnej, których
zapraszał do Watykanu czy Castel Gandolfo i o których nigdy nie zapominał.
Dziêkujê Panu za rozmowê.
www.radiomaryja.pl
Strona 5/5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin