Frakes Randall - Terminator 2. Dzień sądu.pdf

(823 KB) Pobierz
262440397 UNPDF
RANDALL FRAKES
T ERMINATOR 2:
D ZIEŃ S ĄDU
( Przełożyli : Piotr Słaby, Dorota Szandurska )
Dzień sto dwudziesty szósty
BUENAVENTURA, MEXICO
19 czerwca 1984 roku
czwartek - 8:58 rano
Sara Jeanette Connor jechała przez rozległy i opustoszały krajobraz, pełen kaktusów i
piasku, w kierunku wyłaniającego się łańcucha gór ocienionego nabrzmiałymi deszczem
chmurami. Błyskawice rozbłyskiwały poza nimi jak gigantyczna lampa stroboskopy. Burza
wisiała w powietrzu.
W pewnym sensie Terminator mnie zabił - “pomyślała Sara”, sprawdzając ładunki w
kolcie Python 0,357 i wsuwając go z powrotem do futerału schowanego pod tablicą
rozdzielczą swego odkrytego jeepa. Z pewnością nie była już, jak jeszcze kilka miesięcy
temu, naiwną dziewiętnastoletnią kelnerką. Tamta umarła, kiedy dwie osoby, które kochała
bardziej niż własne życie - jej matka oraz ojciec dziecka rosnącego w jej łonie - zostały
brutalnie zamordowane. Ich śmierć ciągle ją prześladowała, pomimo że nauczyła się tak
ukrywać swoje uczucia, żeby nie mogły zagrozić jej utrzymaniu się przy życiu. Ponieważ
przeżyć musi. Sara Connor była obecnie najważniejszą istotą ludzką na świecie.
Podniosła do ucha walkmana i przesłuchała to, co nagrała kilka minut temu, kiedy
zatrzymała się, żeby zatankować paliwo. Czy powinnam ci opowiedzieć o twoim ojcu?
Popatrzyła w dół na swój nabrzmiewający brzuch. Czy to zmieni twoją decyzję wysłania go
tutaj na śmierć?
Spróbowała sobie wyobrazić moment w przyszłości, kiedy ten wybór mógłby być
dokonany i wzdrygnęła się. Ale jeśli nie wyślesz Kyle'a, nigdy nie będzie ciebie.
Ta szalona myśl oszołomiła ją. Kyle Reese, młody żołnierz, który na ochotnika był
wysłany poprzez czas dla ochrony jej przed Terminatorem, i z którym poczęła syna po to,
żeby syn mógł wysłać go z powrotem, żeby ... Łańcuch zdarzeń sam się wikłający.
Przypomniała sobie, co jej nauczyciel w szkole średniej, pan Bowland, zwykł mówić o
paradoksach: Wszechświat jest jednym wielkim pytonem pożerającym swój własny ogon.
Poczuła się jakby była marionetką w rękach Przeznaczenia, jedynie ogniwem w łańcuchu
przypadków. Z drugiej strony jej wola przeżycia zdawała się determinować przebieg
wypadków. A może ludzka wola była jedynie cząstką w założonym z góry scenariuszu?
Niewykluczone, że reszta jej życia da odpowiedź na to pytanie.
Jej głos nadal dobiegał z magnetofonu: Sądzę, że powiem ci o twoim ojcu. Jestem mu
to winna. Być może wystarczy ci wiedzieć, że przez parę godzin, kiedy byliśmy razem,
kochaliśmy się miłością, dla której warto poświęcić życie.
Wyłączyła z trzaskiem magnetofon. Słowa brzmiały zbyt banalnie, zbyt blado w
porównaniu z jej żywymi wspomnieniami. Sara chciała, żeby pewnego dnia jej syn pokochał
swojego ojca tak, jak ona go kochała. Ale sama nigdy nie była zbyt wymowna. Sfrustrowana,
wyciągnęła kasetę wrzucając ją do schowka na rękawiczki, na rosnącą stertę identycznych C-
90. Nazywała je “książką”. Nagraną dźwiękową kroniką, która będzie potrzebna jej synowi,
żeby przeżyć. Tego ranka Sara zarejestrowała opowieść o przyjściu Terminatora sto
dwadzieścia sześć dni temu. O tym, jak został “zabity” trzy dni później, i jakie zmiany zaszły
w jej życiu w ciągu tych dni. Gdy chodziła do college'u, marzyła o poślubieniu miłego
mężczyzny i o prostym, wygodnym życiu gdzieś na czystym, zielonym przedmieściu. To
marzenie zostało zabite przez chodzącą śmierć, której na imię Terminator. Mordując tych,
których kochała, nauczył ją nienawidzieć ponad granice możliwości. Sara zemściła się
miażdżąc cyborga hydrauliczną prasą. Jednak mysi o tym nie sprawiała jej przyjemności. Bo
kiedy nacisnęła przycisk uruchamiający prasę, spadającą w dół jak żelazna pięść Boga - Sara
umarła także. Odrodziła się wśród krwi i smutku w świecie, który był skazany na masową
zagładę i ogromne cierpienie. Wiedziała coś, czego jeszcze nie wiedział nikt: że pewnego
dnia komputer zaprojektowany do kontroli amerykańskich sił uderzeniowych stanie się
“żywy”, i że pierwszą decyzją Skyneta będzie, iż rodzaj ludzki ma być wytępiony. Sam
komputer, bezpieczny w podziemnych, świetnie chronionych kompleksach w Górach
Cheyenne, wykona pierwsze uderzenie pociągające za sobą ognisty odwet. Na powierzchni
zaś ludzie będą się zwijali w śmiertelnych bólach. Zmiażdżona cywilizacja zamrze, gdy
nastanie nuklearna zima. I niedługo maszyny Skyneta, wybudowane żeby być jego oczyma,
uszami i bronią, rozprzestrzenią się po całej Ziemi zgarniając swój łup. Komputer chcieć
będzie, żeby świat został pokryty wyłącznie niezliczonymi mechanicznymi odbiciami jego
samego - całkowity egoista z bezpośrednimi połączeniami z automatycznymi fabrykami
realizującymi ten schemat. To była przyszłość, o której opowiedział jej Kyle Reese. I w którą
uwierzyła po przybyciu Terminatora. Sara wyciągnęła rękę i podrapała za uszami psa.
Lśniący, muskularny owczarek niemiecki rozciągnięty na miejscu dla pasażera
zwrócił na nią na moment swoje czujne, brązowe oczy, by po chwili powrócić do obserwacji
wąskiej drogi i horyzontu. Gdyby ktokolwiek inny próbował go dotknąć, miałby poważne
kłopoty, o ile Sara nie rozkazałaby inaczej. To zwierzę nie było zwykłym psem. Został
wyszkolony przez ekspertów na żywą broń. Nie było to zbyt tanie. Sara opróżniła swoje
konto w banku i zrealizowała polisę na życie swojej matki, aby kupić psa obronnego, jeepa i
broń. Kierując się na południe - nawet na sam koniec kontynentu jeśli to byłoby konieczne dla
ukrycia się przed nadciągającą burzą Przeznaczenia - wykonywała Plan. Miała bezpiecznie
wychować syna, ochraniać go przed tysiącem możliwych wypadków, które mogłyby
pozbawić świat swojego zbawiciela zanim nadejdzie jego czas. To właśnie stanowiło teraz
treść jej życia oraz jedyną nadzieję dla reszty ludzkości.
Miała wystarczającą ilość jedzenia i wody na pięć dni, pełny bak benzyny i słownik
hiszpańsko-angielski. Odjechałaby tak daleko jak by mogła, aż do wyczerpania zapasów,
żeby tylko znaleźć jakiś sposób na zabezpieczenie siebie i dziecka. Nie obawiała się. W ciągu
tych trzech straszliwych dni odnalazła w sobie ukryte siły, o istnieniu których nigdy nie
wiedziała. Olbrzymią odwagę, którą przejawiła walcząc przeciw ogromnej przewadze. Straty
były przytłaczające, ale to ona wygrała batalię. I nawet jeśli byliby inni Terminatorzy,
wysłani aby skończyć to, czego nie mógł zrobić pierwszy, ona przygotuje się do walki z nimi.
Bowiem żadna maszyna nie skrzywdzi jej syna. Bolesna, tęskniąca miłość, którą do niego
czuła, dała jej straszliwą nauczkę, żeby nikomu nigdy nie ufać. Ponieważ każdy mógł być
Terminatorem, zaprogramowanym przez Skyneta tak, żeby przekroczyć wieczność i rozerwać
jej duszę.
Tej paranoi nauczył ją Kyle Reese, doświadczony przez lata podchodów w
powojennych ruinach, lata zwalczania cyborgów i renegatów. Jak twierdził, był żołnierzem
przez większość swojego życia. To był jedyny sposób, żeby przeżyć tam, w przyszłości.
“Potem”, jak ją nazywał. Przeżyć tam, gdzie potężne maszyny wojny przewracały kości
milionów, martwych, o ciałach spalonych lub napromieniowanych. Ale John Connor zebrał
żałosne szczątki tych, którzy przeżyli, w łachmaniarską armię oporu, i powoli ludzkość
zaczynała odbierać teren metalowym władcom. Aż pewnego dnia losy bitwy się odwróciły i
Skynet desperacko, w przebłysku geniuszu wynalazł maszynę do poruszania się w czasie,
pierwszą taktyczną bron czasową. I wysłał śmiercionośnego emisariusza w podróż przez czas,
aby ten wyeliminował Sarę i John Connor nigdy się nie mógł narodzić. Siły Johna przejęły
kontrolę nad urządzeniami do poruszania się w czasie i John wysłał Kyle'a po to, żeby, jeśli to
możliwe, zatrzymał Terminatora. To była w gruncie rzeczy misja samobójcza, ale on zgłosił
się dobrowolnie. Był prostym żołnierzem i zdecydował się poświęcić w tym zamęcie historii,
ponieważ kochał Sarę.
Z początku Sara nie mogła pojąć, jak mogła być obiektem tak nieopanowanej
namiętności. Była wszak zwyczajnie wyglądającą dziewczyną, o brązowych oczach i
włosach, o rysach wystarczająco przyjemnych, ale nic nadzwyczajnego. Jednakże Kyle ją
uwielbiał. No, może niezupełnie ją. On adorował w niej tę, którą miała się stać: matkę Johna
Connora, tygrysicę, która ochraniała go przed kataklizmem. Więc Kyle przybył przez burzę
czasu do niemożliwego świata, cały i tryskający życiem. Do świata, który mógł sobie tylko na
pół wyobrazić, gdy był jeszcze dzieckiem, na podstawie opowieści starszych ludzi. Wyrwał ją
z zasięgu Terminatora i kochał się z nią w łagodnym uniesieniu. I w czasie tego gorącego
momentu, kiedy byli w swoich ramionach, Sara połączyła swoje ciało i duszę z Kyle'm, i
dopiero wtedy uwierzyła, że jego miłość jest prawdziwa. Oni dali jej poczucie rzeczywistości.
Dając życie Johnowi Connorowi, który pewnego dnia, gdy dorośnie, wyśle swojego ojca
poprzez czas, Sara mogła przeżyć Terminatora i począć Johna Connora, który... pyton znowu
się skręcał.
Kiedy jeep wszedł w zakręt, coś spadło na kolana Sary. Zdjęcie z polaroidu. Na
zapuszczonej stacji benzynowej, kilka mil temu, meksykański chłopiec podbiegł i zrobił je
żądając pięciu dolarów. Litując się nad nim dała mu cztery, a zdjęcie rzuciła na deskę
rozdzielczą samochodu. Popatrzyła teraz zdziwiona na starszą kobietę patrzącą na nią ze
zdjęcia. Jej twarz była nadal kremowo gładka młodością, nawet z lekkim zaczerwienieniem
spowodowanym ciążą, ale oczy były stare, tak stare, jak pomarszczony był pracownik na
stacji. Stare, ponieważ patrzyły w bolesną przeszłość i przerażającą przyszłość. Ale to, co
dodawało jej lat, to był ukryty uśmiech Mony Lizy. Gdy chłopiec robił zdjęcie myślała o
Kyle'u. Dopiero dużo później dowiedziała się, że to właśnie zdjęcie John Connor dał mu
dawno temu, gdy razem kryli się w jakiejś brudnej dziurze, podczas gdy nocne niebo huczało
od armady Skyneta. Kiedyś, w przyszłości, Sara da je Johnowi, a ten da je Kyle'owi. I Kyle
zakocha się w jej enigmatycznym, tęsknym spojrzeniu, zastanawiając się i nigdy nie
dowiadując się, że ten uśmiech był spowodowany miłością i żalem za nim. I to chyba będzie
początek koła, choć oczywiście koła nie mają ani początków, ani końców. Ale teraz nie mogła
myśleć o nim. Musiała myśleć o drodze przed sobą i znalezieniu bezpiecznego schronienia
przed burzą i nadchodzącą nocą.
Zaczęło padać. Gorąca, przenikająca wszystko ulewa, która zmoczyła jej oczy.
Wyskoczyła z wozu i naciągnęła plandekę. Ale kiedy wsiadła z powrotem, jej oczy nadal były
wypełnione łzami. Zawziętym gestem starła je i skierowała swojego jeepa wyżej w góry.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin