Bishop_Natalie_Ich_czworo_02.pdf

(618 KB) Pobierz
376542116 UNPDF
Bishop Natalie
Ich czworo
Gwiazdor ekranów i topmodel Julian Ashby pragnie jednego: żeby
wielbicielki dały mu wreszcie spokój. Debiutująca aktorka Dixie Kingston
szuka roli, która stanowiłaby efektowny początek błyskotliwej kariery.
Wspólnie układają sprytny plan. Jego skutki będą zaskakujące nie tylko dla
nich...
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Przykro mi, zamykamy! - zawołała buszująca w schowku Dixie Kingston. Upychała właśnie na
półce stos ozdobnych menu, gdy usłyszała odgłos kroków. Nie było mowy, żeby ktoś wszedł do lo-
kalu o tak późnej porze.
- Wiem - usłyszała męski głos. Nocny marek mówił z brytyjskim akcentem. - Chciałem tylko zaszyć
się na moment w ciemnym kącie.
Dixie wyprostowała się natychmiast. Gdzieś już słyszała ten głos. Popatrzyła na przybysza i otworzyła
szeroko oczy w kolorze bursztynu. Przed nią stał Julian, ten słynny Julian, topmodel o mię-
dzynarodowej sławie: wysoki, długowłosy, szeroki w barach, niebieskooki. Ikona tego roku,
bożyszcze marketingu, sławny i popularny jak większość gości
162 Natalie Bishop
bywających „U Diamonda". Ten lokal stal się ostatnio bardzo modny.
Dixie wpatrywała się w Juliana jak urzeczona.
- Mogę wejść? - zapytał z promiennym uśmiechem, doskonale zdając sobie sprawę, że jest czarujący.
Dixie przez moment była ubawiona, ale szybko przestała jej się podobać ta sytuacja. Zadufany w sobie
głupek! Jak zamknięte, to zamknięte. Bolały ją nogi. Chciała jak najszybciej wrócić do domu, więc
nikt, nawet słynny Julian, nie miał prawa jej zatrzymywać.
- Ostatni goście się wynieśli. Obsługa tego dopilnowała - odparła. - Dochodzi druga.
SuperJulian był zdumiony. Chyba nie przywykł, żeby odprawiano go z kwitkiem.
- Kwadransik? - rzucił błagalnie. - Miałem koszmarny wieczór.
- No dobrze - mruknęła z ociąganiem, mile połechtana, że taki sławny facet przymila się do niej,
początkującej aktoreczki, utalentowanej, ale wciąż czekającej na wielką życiową szansę. Dodała
szorstko: - Kwadrans i ani minuty dłużej. Gdyby ktoś z obsługi chciał cię wyprosić, powiedz, że Dixie
pozwoliła ci wejść, bo wpadłeś jej w oko.
Zaprowadziła go do sali i wróciła do pracy. Usiadł przy barze i obserwował jej krzątaninę. Barman
uniósł brew.
- Ray pyta, czy chcesz się czegoś napić - przetłumaczyła na język zwykłych śmiertelników.
Ich czworo 163
- Nie, dziękuję. - Skorzystał ze sposobności, żeby podtrzymać rozmowę. - Jesteś kelnerką? - zapytał.
- Hostessą - poprawiła. - Mam większe ambicje, ale dzięki temu zajęciu regularnie płacę rachunki.
- Co chciałabyś robić?
- Grać w filmie - odparła zakłopotana. Jakie to banalne, pomyślała: hostessa marzy o karierze ak-
torskiej.
- Próbowałaś się zaczepić w tej branży?
Zmierzyła go badawczym spojrzeniem. Nie wydawał się szczególnie zainteresowany jej osiągnię-
ciami.
- Trochę grałam.
- W czym?
Skrzywiła się na myśl o debiucie w reklamie kociego żwirku. Płacili dobrze, ale nie czuła się wielką
gwiazdą, gdy trzymała różową torbę z tamtym paskudztwem i powtarzała po raz setny: „Twój kot już
wybrał. Bierz z niego przykład! Sprawa jest pilna!"
Z drugiej strony jednak żadna praca nie hańbi, a dzięki kociej reklamówce otrzymała rolę
cheer-leaderki w telenoweli. To był ważny krok naprzód w jej aktorskiej karierze.
- Grałam w serialu „Rodzina Harringtonów". Nadają go wieczorami.
- Naprawdę? - Z uznaniem pokiwał głową.
- Oglądałeś?
- Niestety nie.
164 Natalie Biskop
- Już tam nie grasz?
Dixie postawiła na tacy butelki po piwie i przetarła stolik mokrą ścierką.
- Zrezygnowałam, bo zachciało mi się wielkiej miłości. Popełniłam błąd. Mój były chłopak jest in-
żynierem. Pojechałam za nim do San Jose i utknęłam wśród półprzewodników. Parę miesięcy temu
wróciłam do Los Angeles.
- Zaczynasz od początku?
- Próbuję. Chciałabym wrócić na plan. - Miała dość osobistych zwierzeń, więc zmieniła temat.
- Wspomniałeś, że to był dla ciebie przykry wieczór.
Westchnął ciężko i pokiwał głową.
- Aha. Racja. No wiesz... - Długo milczał.
- Miałem randkę. Ta kobieta zapłaciła za wieczór w moim towarzystwie dwadzieścia pięć tysięcy
dolarów.
- Proszę? - Dixie omal się nie zakrztusiła.
- Pieniądze zostały przekazane na cele charytatywne. Dlatego się zgodziłem. Trzeba się promować,
rozumiesz? Najpierw siedział z nami mój brat Hank, ale babsko nie było zadowolone, ponieważ
chciało zostać ze mną sam na sam. Hank się zmył, a wtedy ja... - Wzdrygnął się i zamilkł na chwilę.
- Moja wielbicielka zrobiła się nachalna, wcześniej inne fanki dały czadu, a na domiar złego Hank kpi
sobie ze mnie i twierdzi, że to strasznie zabawna historia.
- Dwadzieścia pięć tysięcy dolarów za jeden wieczór? Wysoko się cenisz.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin