Bartłomiej Jaworski - Kac.doc

(28 KB) Pobierz
„Kac”

„Kac”

 

Cóż za „piękny” poranek. Skoro świt budzi mnie potworna Sahara w mej jamie ustnej. W głowie huczy wodospad, którego spiętrzone fale rozbryzgują się o kamienną podstawę czaszki. Do tego jeszcze ktoś się kąpie w łazience. Mój wyczulony słuch nie jest w stanie dzisiaj tego znieść. Co za ból. Rozglądam się po pokoju. Ależ tu wczoraj musiała być bibka. Ciekawe dlaczego mnie nie zaproszono? Nic nie pamiętam... Po stole rozlał się wosk ze świecy oblepiając denka różnego rodzaju butelek. Po podłodze walają się jakieś szmaty które kiedyś widocznie miały symbolizować wierzchnie okrycie ludzkie. Wstając ze skotłowanego barłogu o mało nie wdepnąłem w niedojedzony kawałek imieninowego tortu pozostawiony przy łóżku na plastikowym talerzyku. Ciekawe czyje to mogły być imieniny? Pewnie moje, sądząc po kacu, jaki mnie męczy... Zdegustowany usiadłem na brzegu łóżka. Nie cierpię poranków po takich spotkaniach. Najbardziej męczą mnie w takich razach braki świadomości. Jest piękny wieczór, wracamy z Knajpy ostro podchmieleni... Zaraz z kim ja tam byłem... No tak Anka, Baśka, Maciej i ja. Czwórka dobrych znajomych opijających imieniny połączone z doskonale zaliczonym kolokwium. Wstaję, podchodzę do barku i wyciągam jedną z moich wspaniałych „antykacówek”. Ostry smak gazowanej wody kaleczy mój poparzony przełyk. Tak to musiała być balanga. Pamiętam, że w drodze powrotnej wpadliśmy do mnie celem skonsumowania jeszcze butelki martini jaką trzymałem na specjalne okazje. Było to zdaje mi się czerwone martini Rosso. Sam nie przepadam za winami, wszystkie dla mnie smakują jak sikacz, lecz wiedziałem że Anka uwielbia martini. Przyszliśmy do mnie, graliśmy we czwórkę w karty, piliśmy, gadaliśmy... I co dalej? Dobre pytanie. Wzdrygnąłem się na samą myśl o tym co mogło się wydarzyć przez ten krótki czas mojej nieświadomości. Od razu przyszło mi na myśl wszystko co się działo na biwaku trzeciej klasy... Wtedy miałem mniejszą wyrwę w życiorysie a ludzie pamiętali moje wyczyny jeszcze długo, długo potem. Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się po pokoju wszędzie po podłodze walały się różnokolorowe ciuchy, mój ukochany czarny płaszcz był bezwładnie rozpostarty na krześle przypominając żałosną wywłokę, a moje majtki zwisały z monitora komputera. No tak. Spałem nago. Ciekawa sprawa, z reguły tak nie sypiam. Podszedłem do regału i wyciągnąłem z szuflady nową parę gaci po czym stare zrzuciłem z monitora na podłogę. Później posprzątam. Mam tylko nadzieję, że tamta trójka wyszła nim na dobre wpędziłem się w letarg i skonstruowałem to małe tornado którego skutki teraz oglądam. Ciekawe jak Anka poradziła sobie z powrotem do domu... Musiało być już po zmierzchu kiedy impreza się skończyła. Mam nadzieję że Maciek ją odprowadził. Wolę nawet nie myśleć o tym że mogło jej się coś złego przydarzyć. Jaki mamy dzień?.. A, czwartek. To już pewnie dawno jestem po wykładzie z fizyki, kto wie czy nie mam właśnie BHP. Która to godzina? Zaraz zerknę. Dziesiąta pięćdziesiąt jeden. W takim razie właśnie mamy wykład z fizyki. No cóż nic straconego, wezmę notatki od Anki. Ależ mnie boli głowa. Do tego którejś z tych staruszek mieszkających za ścianą zebrało się teraz na kąpiel. Właściwie mi też przydałby się zimny prysznic, szczoteczka do zębów i maszynka do golenia. Czuję się jakbym wczoraj przerzucał wagony z węglem. Podszedłem do okna. Mróz chwycił jak zawsze o poranku, i szron osiadł na dachach domów. Nie przepadam za zimą. Jest to taki okres hibernacji w którym nic ciekawego wydarzyć się nie może. Kontem oka zerknąłem na pokuj. No nie wiem... Jak już podleczę kaca powinienem się udać na obiad. Może coś przełknę, może nie. Nie chcę się spóźnić na BHP, bo jestem szalenie ciekaw jak wygląda pozostała trójka poszukiwaczy mocnych wrażeń. Skacowani? Rozpromienieni? Zdegustowani? Tysiące pomysłów krąży mi po głowie, bardzo obolałej zresztą. Do tego jeszcze ten uporczywy szum za ścianą, jak wyrzut sumienia. Ciekawe czy mnie wywalą właściciele mieszkania. Sądząc po wyglądzie mojego lokum zbyt cicho to wczoraj nie było. Gdzie ja w środku listopada znajdę nową stancję? Nie wiem, może mi wybaczą, w końcu to pierwszy mój taki wybryk. Otworzyłem okno. Nie parapetu im nie zarzygałem, może mi wybaczą. Ciekawa sprawa, chyba w ogóle nie rzygałem. Dość osobliwe przy takim stanie upojenia alkoholowego. Muszę pozbierać strzępki rozbieganych myśli siadam na łóżku i chowam głowę w ramiona. Szum wody ustał, nareszcie spokój. Przynajmniej trochę odetchną moje skołowaciałe bębenki. Drzwi do mojego pokoju otwierają się nagle, o dziwo bez pukania. Podnoszę mętny wzrok na nieoczekiwanego gościa. W progu z zawiniętym zielonym ręcznikiem na głowie, w mojej białej koszuli od garnituru rozpiętej przy szyi, ubrana chyba tylko w tę zwiewną koszulę, ociekająca jeszcze kropelkami ciepłej wody stoi Ania. Chyba nie wezmę od niej notatek z fizyki... Z BHP pewnie też nie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin