Alfred Elton Van Vogt - Odtwarzanie przeszłości.txt

(66 KB) Pobierz
      Odtwarzanie przesz�o�ci
         
        Czu� pod sob� twarde ��ko szpitalne. Przez chwil� Drake'owi zdawa�o si�, �e to go w�a�nie dr�czy. Ale kiedy zmieni� pozycj� na wygodniejsz�, poj��, �e przyczyn� nie jest doznanie fizyczne. To co� tkwi�o w jego umy�le - uczucie pustki w g�owie od chwili, gdy podano mu dat�.
        Po d�u�szym - jak mu si� zdawa�o - czasie drzwi si� otworzy�y i stan�o w nich dw�ch m�czyzn i piel�gniarka. Jeden z przyby�ych powiedzia� wylewnie:
        - No i jak si� pan ma, Drake? To skandal znale�� pana w takim stanie!
        M�czyzna by� za�ywny, typowy �porz�dny ch�op". Drake przyj�� jego krzepki u�cisk r�ki. Przez chwil� le�a� bez ruchu, po czym pozwoli� sobie na niezr�czne, lecz niezb�dne pytanie:
        - Przepraszam - powiedzia� sztywno - my si� znamy?
        - Jestem Bryson - odpowiedzia� m�czyzna - kierownik sprzeda�y w Quik-Rite Company. Produkujemy wieczne pi�ra, o��wki, atrament, papier do pisania i kilkana�cie innych podobnych artyku��w, kt�rymi handluj� nawet sklepy spo�ywcze. Dwa tygodnie temu zaanga�owa�em pana jako akwizytora i wys�a�em w drog�. Potem si� dowiedzia�em, �e znaleziono pana nieprzytomnego w rowie, a szpital zawiadomi� mnie, �e jest pan tutaj. Mia� pan przy sobie papiery - zako�czy� - z kt�rych wynika�o, �e pracuje pan u nas.
        Drake kiwn�� g�ow�. Czu� si� jednak zawiedziony. Wydawa�o mu si�, �e wystarczy, by kto� wype�ni� luk� w jego pami�ci. Ale to by�o za ma�o. W ko�cu powiedzia�:
        - Przypominam sobie tylko tyle, �e postanowi�em si� stara� o prac� w pa�skiej firmie. Komisja wojskowa odrzuci�a mnie z jakiego� dziwacznego powodu. Widocznie co� si� sta�o z moj� pami�ci� od tamtej chwili...
        Urwa�. Oczy mu si� rozszerzy�y ju� na sam� my�l o tym.
        - Widocznie mia�em chwilowy zanik pami�ci - powiedzia� powoli, doznaj�c niemi�ego uczucia.
        Ujrza�, �e lekarz dy�urny, kt�ry wszed� razem z Brysonem, przygl�da mu si� badawczo. Drake zdoby� si� na blady u�miech.
        - Pewno ju� wszystko jest w porz�dku, panie doktorze. Ciekawi mnie tylko, co robi�em przez ostatnie dwa tygodnie. Le�� tutaj i wyt�am m�zg. Co� tam tkwi na dnie, ale nie mog� sobie tego przypomnie�.
        Lekarz u�miechn�� si� spoza swych binokli.
        - Cieszy mnie, �e znosi to pan tak dzielnie. Naprawd� nie ma si� czym przejmowa�. Mog� pana zapewni�, �e z naszych do�wiadcze� wynika, i� ofiary amnezji zwykle prowadzi�y przedtem umiarkowany, rozs�dny tryb �ycia. Jedn� z najcz�ciej wyst�puj�cych cech charakterystycznych jest to, �e zmieniaj� swe zaj�cie. Pan nawet tego nie zrobi�.
        Umilk�, a za�ywny Bryson powiedzia� kordialnie:
        - Mog� panu przypomnie� pierwszy tydzie�. Kiedy przyjmowa�em pana do pracy, dowiedzia�em si�, �e jako ma�y ch�opiec mieszka� pan w pewnej wsi na linii kolejowej Warwick-Kissling. Naturalnie, wyznaczy�em panu t� tras�. Dostali�my od pana zam�wienia z pi�ciu miast na tym szlaku, ale nie dotar� pan do Kissling. Mo�e to co� pomo�e... Nie! - Bryson wzruszy� ramionami. - No dobrze, niewa�ne. Jak tylko stanie pan na nogi, prosz� wpa�� do mnie. Jest pan porz�dnym cz�owiekiem, a takich spotyka si� dzi� rzadko.
        - Chcia�bym pracowa� na tej samej trasie, je�li mo�na - powiedzia� Drake.
        Bryson kiwn�� g�ow�.
        - Je�li o to chodzi, to pozosta�o tylko doko�czy� to, co pan omin��, a potem ruszy� dalej wzd�u� g��wnej magistrali. Oczywi�cie, �e to pa�ska trasa. Pewnie chce si� pan dowiedzie�, co si� wydarzy�o?
        - O to mi w�a�nie chodzi - przyzna� Drake. - Chc� odzyska� utracon� pami��. - Zmusi� si� do u�miechu. - A teraz... teraz dzi�kuj�, �e pan przyszed�.
        - Nie ma za co. Do zobaczenia.
        Bryson u�cisn�� mu ciep�o d�o�. Drake odprowadzi� go wzrokiem do drzwi.
        W dwa dni p�niej Drake wysiad� z poci�gu transkontynentalnego na stacji Warwick i sta� mru��c oczy w jasnym s�onecznym blasku wczesnego Poranka. Dozna� ju� pierwszego rozczarowania: do tej pory mia� nadziej�, �e widok osady rysuj�cej si� na tle linii wzg�rz obudzi w nim wspomnienia.
        Przypomnia� sobie jedynie swe dzieci�stwo, kiedy to wraz z rodzicami przeje�d�a� przez Warwick w czasie rozmaitych podr�y. Teraz sta�y tu nowe domy, tak�e nowa stacja kolejowa, kt�rej nie by�o tu przed dwudziestu laty. W jego pami�ci nie o�ywa�y nawet najbardziej mgliste wspomnienia tego, co dzia�o si� z nim przed szesnastoma dniami.
        Drake pokr�ci� g�ow�, zdezorientowany. Przecie� kto� mnie tu zna, pomy�la�. Kto� musia� mnie widzie�. Rozmawia�em z w�a�cicielami sklep�w, podr�nymi, kolejarzami, hotelarzami. Zawsze by�em towarzyski, wi�c...
        - Cze��, Drake! Jak si� masz, stary - us�ysza� weso�y g�os za plecami. - Masz min� jak na pogrzebie.
        Drake obr�ci� si� i ujrza� m�odego, do�� szczup�ego m�czyzn� o ciemnych w�osach i �niadej cerze, oko�o trzydziestki. Mia� zgarbion� sylwetk� w�t�ego cz�owieka uginaj�cego si� pod ci�arem zbyt wielu baga�y. Widocznie uderzy�o go co� w oczach Drake'a, bo zaraz doda� po�piesznie:
        - Pami�tasz mnie, prawda? Bill Kellie! - Za�mia� si� swobodnie. - No, powiedz sam, mia�em z tob� na pie�ku, nie? Co zrobi�e� z t� dziewczyn�, Selanie? Od czasu, gdy widzieli�my si� ostatnio, by�em jeszcze ze dwa razy w Piffer's Road, i nie spotka�em jej. Ona... �
        Urwa� i nagle jego spojrzenie sta�o si� badawcze:
        - Hej, nie pami�tasz mnie?
        Dla Drake'a zdumiewaj�cy, a przynajmniej godny uwagi by� fakt, �e pad�a nazwa Piffer's Road. Czy� to mo�liwe, �e przysz�o mu do g�owy odwiedzi� dom na farmie, gdzie si� urodzi�? Gdy ju� opad�o z niego silne podniecenie, dostrzeg� wyraz twarzy Kelliego, kt�ry �wiadczy�, �e pora na wyja�nienia. Opowiedzia�, wi�c wszystko, a zako�czy� s�owami:
        - Jak wi�c widzisz, mam k�opoty z pami�ci�. Mo�e ty, je�li nie masz nic przeciwko temu, m�g�by� mi wyja�ni�, co si� dzia�o, kiedy by�em z tob�. Co to za dziewczyna, ta Selanie?
        - Och, jasne, �e tak - odpar� Kellie. � Pewnie, �e m�g�bym... - Urwa�, marszcz�c brwi. - Ale nie nabierasz mnie, co? - Machni�ciem r�ki zby� ewentualne zapewnienia Drake'a. - Dobrze, dobrze, wierz� ci. Mamy p� godziny do czasu przyjazdu podmiejskiego do Kissling. Amnezja, co? S�ysza�em o czym� takim, ale... hej, chyba nie s�dzisz, �e ten stary m�g� mie� co� wsp�lnego z... - zab�bni� praw� pi�ci� w lew� d�o�. - Za�o�� si�, �e o to chodzi.
        - Jaki stary?! - wykrzykn�� Drake, po czym opanowa� si� i doda� ju� spokojnie: - Co to za historia?
        Poci�g zwolni�. Poprzez smugi na szybie okiennej Drake widzia� falist� dolin� z k�pami zielonych drzew i b�yszcz�c�, wij�c� si� wst�g� wody. Potem zjawi�o si� par� dom�w, kilka bocznych tor�w i wreszcie pocz�tek drewnianego peronu.
        Wysoka, szczup�a, pi�kna dziewczyna przesz�a obok jego okna, nios�c w r�ku koszyk. Za jego plecami odezwa� si� komiwoja�er, kt�ry wsiad� na ostatniej stacji i z kt�rym Drake rozmawia�:
        - O, jest Selanie. Ciekaw jestem, co ma dzi� do sprzedania. Drake odchyli� si� na swym siedzeniu, prze�wiadczony, �e zobaczy� ju� w Piffer's Road wszystko, co by�o godne uwagi. Dziwne, �e nie odczuwa� �adnego zainteresowania. Przecie� urodzi� si� tutaj, w tej miejscowo�ci, o trzy mile od szosy.
        - Selanie! - Drake dopiero teraz zareagowa� na to, co us�ysza�. - Dziwaczne imi�. M�wi�e�, �e ona co� sprzedaje?
        - Co� sprzedaje! - wykrzykn�� impulsywnie Kellie.
        Musia� zda� sobie spraw� z gwa�towno�ci swych s��w, bo g��boko, g�o�no zaczerpn�� powietrza. Jego niebieskie oczy patrzy�y surowo na Drake'a. Chcia� co� powiedzie�, ale si� powstrzyma�; wreszcie usiad�, u�miechaj�c si� zagadkowo. Po chwili si� odezwa�:
        - Naprawd� musz� ci� przeprosi�. Widz� teraz, �e przez ca�y czas naszej rozmowy nie dopu�ci�em ci� do g�osu.
        Drake u�miechn�� si� z uprzejm� wyrozumia�o�ci�.
        - Och, to by�o bardzo zajmuj�ce.
        - Chcia�em powiedzie� - obstawa� przy swoim Kellie - �e dopiero teraz dotar�o do mnie, co mi m�wi�e� - �e mi�dzy innymi sprzedajesz wieczne pi�ra.
        Drake wzruszy� ramionami. Zastanawia� si�, czy zna� po nim zak�opotanie. Patrzy�, jak Kellie wyci�ga wieczne pi�ro i wr�cza mu je ze s�owami:
        - Czy widzisz w tym co� niezwyk�ego?
        Pi�ro by�o d�ugie, cienkie, zrobione z ciemnego materia�u, wygl�daj�cego na kosztowny. Drake powoli odkr�ca� zakr�tk� - w jego g�owie nagle zrodzi�o si� podejrzenie, �e czeka go jeszcze jeden z tych bezsensownych spor�w na temat zalet pi�r, jakie sprzedaje. Powiedzia� wi�c szybko:
        - M�wi�c szczerze, jest znacznie wy�szej klasy ni� moje. Pi�ra naszej firmy kosztuj� dolara za sztuk�.
        Powiedziawszy to zda� sobie spraw�, �e by� zbyt szczery. Kellie podchwyci� z triumfem w g�osie:
        - Tyle samo ona za��da�a od mnie.
        - Kto?
        - Selanie! Ta dziewczyna, co w�a�nie wsiad�a do poci�gu. Za par� minut b�dzie tu sprzedawa�a co� nowego. Zawsze ma co� nowego. - Wyrwa� pi�ro Drake'owi z r�ki. - Poka�� ci, co w nim jest niezwyk�ego.
        Si�gn�� po papierowy kubek stoj�cy na parapecie.
        - Sp�jrz - powiedzia� z irytuj�cym zadowoleniem z siebie. Trzymaj�c pi�ro nad kubkiem naciska� jego koniec. Zacz�� sp�ywa� atrament. Po jakich� trzech minutach kubek wype�ni� si� po brzegi. Kellie otworzy� okno i ostro�nie wyla� niebieski p�yn na ziemi� mi�dzy wagonem i peronem.
        Drake otrz�sn�� si� z odr�twienia.
        - Dobry Bo�e! - wykrzykn��. - Co za zbiornik jest w tym pi�rze? Ale�...
        - Czekaj!
        G�os Kelliego by� opanowany, ale demonstracja sprawia�a mu najwyra�niej tak� przyjemno��, �e Drake pohamowa� si� z wyra�nym wysi�kiem. Zacz�o mu si� m�ci� w g�owie, gdy Kellie wci�� naciska� czubek pi�ra i atrament nadal sp�ywa�.
        - Czy zwr�ci�e� uwag� na atrament? - zapyta� Kellie. Drake chcia� ju� powiedzie�, �e jego jedyn� osobliwo�ci� jest obfito��, kiedy nagle wykrztusi� chrapliwie:
        - Czerwony atrament!
        - A mo�e - spokojnie zaprop...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin