IAN MCCORNACK.pdf

(408 KB) Pobierz
Microsoft Word - GlimpseOfEternity-Polish
MOJE SPOTKANIE Z BOGIEM
ŚWIADECTWO IAN'A McCORMACKA
(Ścieżka dźwiękowa kasety video "A glimpse of eternity")
Nazywam się Ian McCormack. Urodziłem się w Nowej Zelandii i mam 32 lata. Chciałbym wam
opowiedzieć, w jaki sposób Pan dotknął się mojego życia. Wydarzyło się to prawie siedem lat
temu. Chciałbym się z wami podzielić tym, jak Bóg zmienił moje życie i jak Pan, Jezus Chrystus,
stał się dla mnie realny poprzez moje osobiste doświadczenie i spotkanie z Bogiem Wieczności.
Zanim zacznę opowiadać, chciałbym przeczytać kilka wersetów z Biblii:
a) 1 List Jana 1:5-8
"A zwiastowanie to, które słyszeliśmy od Niego i które wam ogłaszamy, jest takie, że Bóg jest
światłością, a nie ma w nim żadnej ciemności. Jeśli mówimy, że z nim społecznośc mamy, a
chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie trzymamy się prawdy. Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak
On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza
nas od wszelkiego grzechu."
b) Ewangelia Mateusza 7:13-14
"Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na
zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która
prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują."
c) Ewangelia Jana 10:9-11
"Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie, i wyjdzie, i
pastwisko znajdzie. Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać. Ja przyszedłem,
aby miały życie i obfitowały. Ja jestem dobry pasterz. Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce.
d) Ewangelia Jana 9:5
"Póki jestem na świecie, jestem światłością swiata."
e) Ewangelia Jana 14:6
"Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko
przeze mnie."
Wychowywałem się w Nowej Zelandii. Moi rodzice byli nauczycielami. Jako młody człowiek
podróżowałem po wielu zakątkach mojego kraju. Studiowałem na Uniwersytecie Lincolna i
uzyskałem tam tytuł magistra rolnictwa. Przez dwa lata pracowałem jako konsultant hodowlany w
Radzie Mleczarskiej w Hamilton w Nowej Zelandii. Bardzo lubiłem wieś i cieszyłem się życiem na
farmie. Nie byłem domatorem. Bardzo lubiłem weekendy, wypady z domu, nurkowanie, surfing,
wędrowanie i uprawianie sportu. Po prostu bardzo to lubiłem i cieszyło mnie życie pod gołym
niebem. Cieszyła mnie praca na farmie i kontakt z naturą.
Na początku lat 80-tych postanowiłem razem z moim najlepszym przyjacielem wybrać się za
granicę. Lubiliśmy przygody, więc postanowiliśmy, że wyjedziemy na jakiś rok lub dwa.
Opuściliśmy Nową Zelandię i pojechaliśmy do Australii. Podróżowaliśmy autostopem z Sydney do
Brisbane, następnie z Darwin na wyspę Bali. Zwiedziliśmy Indonezję, Jawę, Singapur, Malezję i
Sri Lankę. Gdy tak podróżowaliśmy po Azji ciągle byliśmy wypytywani przez ludzi: "Czy jesteście
chrześcijanami?". To mnie zaskakiwało, bo przecież byłem wychowywany w rodzinie
chrześcijańskiej, w domu chrześcijańskim.
Foto 1: Zdjęcie paszportowe Iana
Byłem wychowywany jako Anglikanin. W wieku czternastu lat przystąpiłem do Pierwszej
Komunii. I pamiętam jak wtedy, podczas komunii, naprawdę nie czułem obecności Boga. Jako
dziecko modliłem się i uczęszczałem na szkółkę niedzielną. Należałem do przykościelnej grupy
młodzieżowej, do chóru, chodziłem też na wiele innych spotkań. Pomimo tego, w istocie nie
rozwijałem się i nie znałem Boga. Nie doświadczyłem go osobiście. Pamiętam jak wyszedłem z
kościoła tego dnia, kiedy po raz pierwszy przystąpiłem do komunii. Prawdę mówiąc byłem
rozczarowany i zaskoczony. Pomyślałem: "Cóż, wygląda na to, że nic się nie wydarzyło".
Pamiętam jak wychodząc z kościoła zapytałem mamę: "Czy Bóg przemawia? Modlę się codziennie.
Czy On naprawdę przemawia? Czy kiedykolwiek słyszałaś jak Bóg do ciebie mówi?". Moja mama
spojrzała na mnie i rzekła: "Tak, Bóg naprawdę mówi i jest realny", a ja zapytałem: "A kiedy go
słyszałaś?". Wtedy opowiedziała mi jak wołała do niego w bardzo ciężkich chwilach. Pan
odpowiedział jej i czuła, że był bardzo blisko niej. Odpowiedziałem jej: "Ja nie przeżywałem
tragedii i wszystko wydaje się być w porządku w moim życiu. Jak to się dzieje, że nie słyszę
Boga?". Moja mama odpowiedziała: "Cóż, często potrzeba tragedii, aby nas ukorzyć. Niestety,
człowiek z natury jest pyszny". Pomyślałem: "Przecież nie jestem takim człowiekiem, nie jestem
pyszny", ale kiedy teraz zastanawiam się nad tym, byłem bardzo pyszny. Wtedy moja mama
powiedziała: "Słuchaj Ian, nie zamierzam zmuszać cię, abyś chodził do kościoła, ale pamiętaj tę
jedną rzecz, cokolwiek będziesz robił w życiu, gdziekolwiek pojedziesz, nieważne jak według
ciebie daleko odszedłeś od Boga, pamiętaj przynajmniej tę jedną rzecz. Jeśli będziesz w kłopocie i
w potrzebie, krzycz do Boga z głębi twojego serca, a On cię usłyszy. On cię naprawdę usłyszy i
przebaczy ci". Pamiętam te słowa, bo trwale zapisały się w moim umyśle. Postanowiłem, że nie
będę hipokrytą i nie wrócę do kościoła, ponieważ naprawdę nie doświadczyłem Boga. W gruncie
rzeczy była to dla mnie tylko religia.
Tak więc, podróżowaliśmy po Azji, a ludzie często pytali mnie: "Ian, czy ty jesteś
chrześcijaninem?". Naprawdę musiałem zastanawiać się nad odpowiedzią, ponieważ w istocie nie
byłem chrześcijaninem, gdyż tak naprawdę nie wierzyłem w Boga. Wiedziałem o nim, ale nie
wierzyłem w niego. I tam, w Azji, stanąłem twarzą w twarz z realnością odmiennych wierzeń.
Byłem zaszokowany, gdy widziałem jak ludzie kłaniają się i czczą bożki zrobione ich własnymi
159525915.002.png
rękami. W głębi mego serca pytałem: "Dlaczego? Dlaczego kłaniają się czemuś co w istocie jest
dziełem ich własnych rąk? Czułem zamęt w mojej głowie i wtedy przypominałem sobie fragment o
dziesięciu przykazaniach, który pamiętałem ze Starego Testamentu:
Księga Powtórzonego Prawa 5:7-9
"Nie będziesz miał innych bogów obok mnie. Nie uczyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek,
co jest na niebie w górze i co jest na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią. Nie będziesz
się im kłaniał i nie będziesz im służył."
Tak więc podróżowałem, uprawiałem surfing, nurkowałem, chodziłem po dżunglii. Odwiedziłem
Sri Lankę - zadziwiający kraj. Dostałem się na pokład olbrzymiego ślizgacza, i tym długim na 96
stóp jachtem popłynąlem na Mauritius, mała wyspę na Oceanie Indyjskim. Zabrało to nam 26 dni.
Na Mauritiusie spędziłem prawie dwa miesiące. Mieszkałem tam z miejscowymi nurkami, którzy
uczyli mnie jak nurkować na rafie za dnia, a także nocą. Gdy skończyły mi się pieniądze,
doradzono mi: "Jedź do Południowej Afryki. To dobre miejsce, gdzie można dobrze zarobić." Tak
więc wybrałem się do Południowej Afryki i pracowałem tam przez jakieś 8-10 miesięcy.
Foto 2: Zatoka Tamarin, gdzie zatrzymał się Ian
Podczas mojego pobytu w Afryce dostałem list od mojego brata, który prosił mnie, abym
przyjechał do Nowej Zelandi na jego ślub. Zastanowiłem się i zdecydowałem, że muszę wracać do
Nowej Zelandii. Tak więc w Durban wsiadłem do samolotu i przyleciałem z powrotem na
Mauritius. Oczywiście, wszyscy moi przyjaciele odwiedzili mnie i namawiali: "Chodź z nami
ponurkować". Tak więc znowu uprawiałem surfing i nurkowałem. Pewnego dnia zaproponowali mi
nurkowanie nocą. Miałem jeszcze kilka dni do wyjazdu, gdy przyszli do mnie wieczorem i
powiedzieli: "Ian, chodźmy znów ponurkować nocą". Jak zwykle, wyszedłem na werandę i
spojrzałem na ocean i niebo. Gdzieś daleko na horyzoncie dostrzegłem potężne wyładowania
elektryczne. Zwróciłem się do Simona, mojego czarnego przyjaciela i powiedziałem: "Słuchaj, czy
ty jesteś pewien? Przecież idzie burza". On odpowiedział: "Nie martw się, burza na pewno
przejdzie bokiem". Obawiałem się, że razem z burzą może przyjść zbyt duża fala na rafie, co
byłoby zbyt niebezpieczne. Odrzekł: "Wszystko będzie w porządku, popłyniemy jakieś pięc mil od
brzegu do bardzo pięknego zakątka rafy. Naprawdę będziesz zdumiony jakie to jest piękne w nocy,
jak piękna jest ta rafa koralowa. Popłyń z nami". Zacząlem się zastanawiać i w końcu dałem się
namówić. Zabrałem cały mój sprzęt do nurkowania. Była chyba jedenasta w nocy, gdy
wskoczyliśmy do łodzi i wypłynęliśmy. Cała drogę wiosłowaliśmy, mieliśmy jeszcze jakieś pól
mili do wysepki. Wpłynęliśmy do laguny, ale nurkowaliśmy po zewnętrznej częsci rafy.
Nurkowaliśmy schodząc w dól po wielkiej stromiźnie.
159525915.003.png
Foto 3: Fale na Mauritiusie
Tej nocy pływałem w górnej częsci rafy, a dwóch moich kolegów nurkowało w jej dolnych
partiach. Zwykle trzymaliśmy się razem, ale tej nocy rozdzieliliśmy się. Skierowałem się w górę
rafy w poszukiwaniu langusty. Nagle spostrzegłem coś w wodzie, co wyglądało jak kałamarnica.
Podpłynąlem w górę i chwyciłem to. Miałem nałożone rękawice i to coś prześliznęlo się przez moje
palce. Patrzyłem jak odpływa i pomyślałem: "Ale dziwna meduza, bardzo dziwna. Głowę ma jak
kałamarnica, ale reszta wygląda jak sześcian. I ma bardzo niezwykłe macki, podobne do palców".
Foto 4: Meduza “osa morska”
To była niezwykła meduza, cała przezroczysta. Zastanawiałem się: "Nigdy wcześniej nie widziałem
takiej meduzy", ale dalej już na nią nie zważałem i popłynąłem dalej. Nagle coś mnie poraziło.
Dobrze nie widziałem, ale czułem, że coś poraziło mnie w rękę. Miałem na sobie kombinezon do
nurkowania i jedyną częścią mojego ciała, która była nie osłonięta, było przedramię. Coś otarło się
o mnie i poraziło mnie. To było straszne uderzenie. To było tak, jakbyś stał na bosaka w oborze na
mokrym betonie i chwycił ręką za gołe przewody elektryczne. Nigdy czegoś takiego nie
doświadczyłem. Wstrząs od elektrycznego pastucha jest niczym w porównaniu z tym. To było takie
uderzenie, że prawie mnie ścięło z nóg. Z pomocą latarki próbowałem zorientować się gdzie jestem.
Nie mogłem dostrzec co mnie uderzyło, więc spojrzałem na moją rękę, aby sprawdzić co się stało i
czy nie cieknie krew. Myślałem, że może coś mnie poparzyło, albo że rozciąłem rękę na rafie. Nie
było śladu, ale czułem rwący ból.
Jak na razie nie wyglądało to groźnie. Ból zdawał się trochę ustępować, więc przestałem się tym
przejmować. Pomyślałem sobie: "Znajdę langustę, wrócę do chłopaków na łodzi i zapytam ich, co
to mogło być". Nie chciałem wpaść w panikę, bo nurek nigdy nie powinien się denerwować. Gdy
tak nurkowałem w poszukiwaniu langusty zobaczyłem dwie meduzy podobne do tej, którą
widziałem kilka minut wcześniej. Powoli zbliżały się do mnie falującymi ruchami. Kątem oka
dostrzegłem jak ich macki otarły się o moją rękę. Wtedy znowu odczułem porażenie elektryczne,
które prawie mnie przewróciło. Nagle zdałem sobie sprawę, co mnie poraziło za pierwszym razem.
Wiedziałem z mojego doświadczenia ratowniczego, bo pracowałem jako ratownik dla ludzi
uprawiających surfing, że pewne gatunki meduz są bardzo jadowite. Pomyślałem: "Musiałem
zostać porażony przez coś, co ma w sobie bardzo wiele jadu". Nigdy wcześniej nie miałem do
czynienia z tak silnym porażeniem. Jako dziecko często miałem katar sienny. Jeśli jesteś alergikiem
159525915.004.png 159525915.005.png
i użądli cię pszczoła, to twoja ręka czy noga spuchną jak balon. A ja właśnie byłem bardzo
uczulony na różnego rodzaju ukąszenia.
Teraz już byłem bardzo zaniepokojony. Meduzy poparzyły mnie w dwóch różnych miejscach.
Wypłynąlem na powierzchnię, podniosłem głowę i rozejrzałem się w poszukiwaniu łodzi. Płynąlem
trzymając poparzoną rękę na plecach nad powierzchnią wody, aby ją chronić od kolejnego
ukąszenia. I gdy tak płynąłem, poczułem, że coś przepłynęło mi po plecach. To była kolejna
meduza i kolejne poparzenie. Pomyślałem: "O nie, to już trzecie oparzenie". Ponownie zanurzyłem
moją głowę do wody i pomyślałem: "Gdzie ja właściwie jestem?". Chciałem trzymać się blisko
rafy, więc spojrzałem w dól tam, gdzie powinna być rafa. Snop światła mojej latarki oświetlił wodę
pode mną. Ku mojemu przerażeniu, jakieś 20 stóp niżej roiło się od setek, właściwie tysięcy tych
meduz. To było jak zupa. Skierowałem latarkę do góry i zobaczyłem je wokół mojej twarzy.
Pomyślałem: "Jeśli choć jedna dotknie mojej twarzy, nie będę w stanie dotrzeć do łodzi".
Przystawiłem latarkę do mojej twarzy i tak płynąłem. Gdy dopłynąłem, zapytałem młodego
chłopca, który pozostał w łodzi, co niebezpiecznego jest tam w wodzie. On nie wiedział, bo nie był
nurkiem. Potrząsnął tylko głową i wskazał na Simona, który był doświadczonym nurkiem. Gdy go
dostrzegłem, wskoczyłem ponownie do wody i popłynąłem do niego. Widziałem go pod wodą,
więc skierowałem światło mojej latarki w stronę jego twarzy, aby zwrócić jego uwagę. Gdy
wypłynął na powierzchnię, dałem mu znać, aby wyszedł z wody, bo chcę z nim porozmawiać.
Zanurzyłem ponownie głowę i ku mojemu przerażeniu, zauważyłem falującą w kierunku mojej
twarzy meduzę. Musiałem wtedy wybrać, czy pozwolić, aby uderzyła mnie w twarz, czy też osłonić
się ręką. Podniosłem więc rękę i otrzymałem ponowne uderzenie. Odepchnąlem meduzę tą biedną
poparzoną ręką i wydostałem się na rafę. Nad zewnętrzną rafą było tylko jakieś dwie stopy wody.
Stanąlem więc na płetwach i zacząlem oglądać moją rękę. Była spuchnięta jak balon. Na
powierzchni skóry były pęcherze, jakby od poparzenia. Miejsca, gdzie dotknęly mnie macki
meduzy, wyglądały jakby zostały przypieczone na ogniu.
Foto 5: Simon
Gdy tak się przyglądałem, mój przyjaciel Simon zbliżał się do mnie idąc w płetwach po rafie.
Zastanawiał się, co też tak mnie poruszyło. Dostrzegł moją rękę, spojrzał na mnie i zapytał po
francusku: “Invisable?”, czyli: “Przezroczysta?. I zaraz potem: "Ile?". Odpowiedziałem: "Cztery".
Wtedy powiedział: "Wystarczy jedna i umierasz" i oświetlił latarką swoją twarz, aby pokazać, że
mówi poważnie. Zapytałem: "Więc co mam robić z czterema na mojej ręce?". Simona zaczęła
ogarniać panika, chociaż nurkował już od przeszło 20 lat i był tubylcem. Mnie też ogarnęła panika.
Odpowiedział: "Musisz dostać się do szpitala". A byłem jakieś 15-20 mil od brzegu. Był środek
159525915.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin