Here Kitty, Kitty - Rozdział 8.pdf

(107 KB) Pobierz
Here Kitty, Kitty - Rozdział 8
376057940.001.png
ROZDZIAĀ VIII
Angie musiała przyznać, że nigdy jeszcze tak dobrze jej się nie spało. Pomiędzy świeżym
zapachem sosen, boskim łóżkiem w jakim akurat spała, i uspokajającym dźwiękiem absolutnej
ciszy. Przyłapała się na tym ile snu straciła w przeciągu ostatnich miesięcy.
Sturlała się z łóżka coś koło jedenastej. Wzięła szybki prysznic i przebrała się w wygodną parę
szortów i T-shirt. I bosa poszła do kuchni. Czekał tam świeży dzbanek kawy, a Nik wystawił nawet
dla niej kubek.
Do diabła z nim. Dlaczego nagle zaczął być dla niej taki miły, nie miała zielonego pojęcia. Kiedy
wracali z przyjęcia, nie odzywał się do niej, chyba że go zapytała. Ale cały czas się uśmiechał.
Nienawidziła tego uśmiechu. Oczywiście to był prześliczny uśmiech, ale nie o to chodziło. To był
zarozumiały uśmiech w stylu – jestem właścicielem świata. A to wkurwiało ją niesamowicie.
***
Słyszał jej stopy uderzające o marmurową podłogę kiedy szła w stronę schodów.
– Cześć Angie, możesz tu podejść na sekundę?
Wiedział, że użycie jej imienia wystraszy ją. Ale musiał utrzymać ją trochę wytrąconą z równowagi.
Nie odpowiedziała mu ani się nie poruszyła przez dobrą minutę. Zagryzł policzek od środka, aby
się nie roześmiać. I kiedy wydala długie, dramatyczne westchnięcie, musiał jeszcze mocniej go
zagryźć. Weszła do gabinetu.
– Więc? Gdzie jesteś?
– Uniósł ręce, aby mogła je zobaczyć nad kanapą. Obeszła dookoła sofę, i zatrzymała się
patrząc na niego.
– Jest jakiś problem z tą kanapą?
– Nie.
– Więc dlaczego siedzisz na podłodze?
Wzruszył ramionami. - Bo lubię.
– Cokolwiek. Czego chcesz?
– Podejdź tutaj.
– Jestem tutaj.
Poklepał miejsce tuż obok siebie. - Tutaj.
Mrucząc przekleństwa, podeszła bliżej sofy i usiadła na podłodze. Ale nadal zachowywała dystans.
– Co?
Złapał szlufkę jej spodenek, szybko przyciągając ja bliżej siebie. Tak samo szybko ją wypuścił nim
zaczęłaby go okładać.
– No, teraz jest lepiej.
– Czego chcesz? - wysyczała z pomiędzy zaciśniętych zębów.
– Porozmawiać.
– O czym?
Pokusa aby powiedzieć – oczywiście patrząc jej głęboko w oczy – „O Nas”, aby mógł zobaczyć jak
traci rozum, prawie go przytłoczyła. Ale miał teraz cel. Cel, który stał się dla niego jasny, kiedy
wczoraj popchnął ją na samochód. Jego zasada „żadnych ludzi” nie miała już żadnego znaczenia.
Nie miało też znaczenia,że miała do ochrony całą Sforę psów. 1 Ani to, że kobieta stworzyła styl
życia w oparciu o bycie złośliwą. Chciał jej. Bardziej niż czegokolwiek innego w swoim życiu. Ale
najpierw musiał znaleźć sposób, aby obejść tą ścianę lody jaką wokół siebie zbudowała.
Ale przecież tygrysy zawsze czekają na swoją ofiarę. Ona nie będzie inna. I kiedy będą mieli siebie
dosyć, odeśle ją do jej schroniska dla psów, a on dalej będzie szukać tygrysic, które urodzą jego
małe kocięta.
– Chciałbym wrócić do naszej rozmowy z zeszłej nocy.
Westchnęła. Kolejne, długie i dramatyczne westchnięcie. - Nie ma o czym mówić. Naprawdę.
– Widzisz, ale ja myślę, że jest.
Kolejne westchnięcie. - Dobrze. Miejmy to za sobą.
Dobrze. Przeszedł przez najcięższą część. Sprawienie że usiadła i słuchała było już wielkim
zwycięstwem.
– Więc, tak myślałem...
Otworzyła swoje usta żeby coś powiedzieć, ale wyglądało na to że się rozmyśliła. - Zbyt łatwe. -
wymamrotała.
Kontynuował - ...o tym co wczoraj powiedziałaś. I chciałem cię zapytać, czy dobrze się czujesz z
tym że nie lubisz być dotykana?
Zamarła ze zdziwienia, a potem potrząsnęła głową. - Tak czuję się dobrze. Czy mogę teraz iść?
– Nie. Jeszcze nie skończyliśmy. - Musiał bardzo się starać aby się nie uśmiechać. Kiedy była
taka drażliwa, na pewno nie ułatwiała współpracy, ale na pewno było śmiesznie. - Widzisz,
myślę że w twoim wypadku chodzi o kontrolę.
1 Jak on się okropnie wyraża o tych cudownych, milusińskich wilczkach :P
Jej głowa podskoczyła aby na niego spojrzeć, jej oczy niebezpiecznie się zwęziły i wiedział w tym
momencie, że miał absolutną rację.
O dziecinko, to będzie zabawne.
– Co?
– Widzisz, myślałem że nie lubisz dotykać i być dotykaną. Ale ty nie lubisz jak ciebie ktoś
dotyka, ale ty możesz dotykać kogokolwiek chcesz. Więc u Ciebie chodzi o kontrolę i
zaufanie.
Jeszcze raz otworzyła usta aby coś powiedzieć i widocznie znowu zmieniła zdanie. Zamiast tego
powiedziała – Czego chcesz Buraku?
Mam ją! - Przeprowadzić mały eksperyment.
***
Nie. Nie. Nie! Nie podobało jej się brzmienie tego. W ostatnim eksperymencie w jaki była
zamieszana, straciła wszystkie swoje włosy i musiała sprawić Miki Kendrick lanie jej życia. Miała
wtedy dwanaście lat i od tego czasu wyhodowała trochę inteligencji. Więc nie miała zamiaru
przeprowadzać żadnych eksperymentów z tym wielkim idiotą.
– Wychodzę.
Zaczęła się podnosić, ale złapał szlufkę przy pasie jej spodenek i pociągnął ją z powrotem na dół.
– Ponieważ myślę – kontynuował – że powinniśmy dać temu szansę. Zobaczyć czy to
zadziała. Jeżeli nie, nigdy więcej o tym nie wspomnimy.
Brzmiało to całkiem rozsądnie i wydawało się szybkim wyjściem z buraczanego koszmaru.
– Zostawisz mnie w spokoju jeżeli to nie zadziała?
– Tak.
– Czy moje włosy będą w to zamieszane?
– Nie... chyba że będziesz tego chciała.
– Okej. Miejmy te bzdury za sobą.
– Świetnie. - Skoczył na swoje wielkie tygrysie stopy. Jak na tak dużego człowieka był
całkiem ruchliwy.
– Zdjął swój T-shirt i zabrał się za dżinsy, przechodząc za kanapę.
– Co ty robisz? - nie starała się nawet ukryć paniki.
– Ten eksperyment wymaga abym był nagi.
Zniknął za kanapą.
– Nie! Nie! Nie wymaga żadnej nagości.
Napięła się, gotowa uciec na pierwszy widok jego ogromnego fiuta. Do diabła z nim. Jeżeli zobaczy
go jeszcze raz, to wcale nie jest pewna, czy będzie w stanie trzymać swoje usta z dala od niego. Nie
wiedziała w co grał, ale będzie przeklęta jeżeli będzie się w to bawiła razem z nim.
Ale kiedy wyszedł zza przeciwnego rogu kanapy, zdała sobie sprawę że nie może się ruszać.
Zmusiła się do wstania, a z jej ust wyszedł dźwięk przypominający kwilenie.
W co on się kurwa bawił?
Sukinsyn zmienił się. Był teraz długi na trzy metry, od nosa po ogon, a jego łapy były tak wielkie
jak jego łeb!
Zaczęła hiperwentylować kiedy się położył. Zastanawiała się czy zdąży dobiec do wyjścia, kiedy
nagle on obrócił się na grzbiet. I jak jakiś przerośnięty kociak, podniósł do góry łapy i zaczął nimi
przebierać w powietrzu.
Wtedy to zrozumiała. Zrozumiała o co mu chodziło.
Zaśmiała się. Zwariowany, pieprzony buraczany kot.
Zakryła swoje usta aby przestać się śmiać i patrzyła na niego przez dobrą chwilę. Nie poruszył się.
Czekał aż ona zrobi pierwszy ruch. Podobało jej się to. Pozwalało poczuć kontrolę, nawet jeżeli jej
racjonalna część wiedziała lepiej.
Pochylając się na tyle na ile mogła, bez przysuwania swojego ciała jeszcze bliżej, delikatnie
przesunęła swoją ręką wzdłuż jego łapy. Poduszki jego łap były szorstkie.
Dziwne. Strasznie dziwne.
Nie mogąc się powstrzymać, przysunęła się bliżej niego. Kiedy miałaby kolejną szansę, być tak
blisko tygrysa i nie martwić się że odgryzie jej głowę? Przeciągnęła dłońmi bo jego boku i przez
jego pierś. Zamknął oczy i znowu wydał ten dziwny dźwięk, jakby wypuszczał nosem powietrze.
To musi być jego radosny dźwięk , ponieważ wyglądał na całkiem zadowolonego w tym momencie.
Przysunęła się troszkę bliżej, aż jej kolana dotknęły jego boku. Pieściła jego wielką pierś przez
następne kilka minut. A potem zrobiła się odważniejsza.
– Odwróć się.
Posłuchał natychmiast a ona pochyliła się nad nim, gładząc dłońmi jego grzbiet i zagłębiając palce
w futro. Oparła się o niego i wciągnęła powietrze. Sara robiła tak cały czas ze swoimi psami.
Mówiła że mają taki kochany „psi zapach”. 2 Ale Angie wąchała tylko Nika. I musiała przyznać, że
naprawdę lubiła to jak on pachnie.
Wczołgała się na jego grzbiet, chowając twarz w futrze. Wyciągnęła ramiona, jej palce gładziły jego
głowę, była zdziwiona faktem, że jej stopy nawet nie były blisko jego ogona. Usiadła na nim
okrakiem.
Mogłabym jechać na tym sukinsynie aż do Utah .
2 W tym wypadku chodzi o zwykłe psy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin