Borges Jorge Luis - Księga istot zmyślonych(1).doc

(461 KB) Pobierz
Dotychczas ukazały się:

Dotychczas ukazały się:

Powszechna historia nikczemności

Księga piasku

Twórca

Raport Brodiego

Dalsze dociekania

Pamięć Szekspira

 

 

 

Jorge Luis Borges

przy współpracy

Margarity Guerrero

KSIĘGA ISTOT ZMYŚLONYCH

 

 

 

 

Przełożyła Zofia Chądzyńska

Prószynski i S-ka

Warszawa 2000

 

Tytuł oryginału: „El libro de los seres imaginarios” (1967)

© Maria Kodama y Emece Editores, SA., 1995 Ali rights reserved

Podstawa wydania: Jorge Luis Borges con Margarita Guerrero, „El libro de los seres imaginarios”, Alianza Editorial, Madrid 1999

Konsultant wydania: Adam Elbanowski

Redaktor prowadzący serię: Maria Domańska

Redakcja: Maria Domańska

Redakcja techniczna: Anna Troszczyńska

Korekta: Jadwiga Piller

Łamanie: Elżbieta Rosińska

ISBN 83-7255-740-3


Prolog

Treść tej książki usprawiedliwiałaby włączenie Hamleta, kropki, akapitu, powierzchni, nadprzestrzeni, wszelkich klasyfikacji, być może każdego z nas, a także bogów. W sumie - niemal wszechrzeczy. Ograniczyliśmy się jednak do tego, co bezpośrednio wiąże się z pojęciem „istot zmyślonych”; jest to kompilacja, podręcznik mówiący o dziwnych stworach, jakie w czasie i przestrzeni poczęła ludzka wyobraźnia.

Nie umiemy zdefiniować smoka, tak jak nie umiemy zdefiniować wszechświata, ale jest coś w wizerunku smoka, co odpowiada ludzkiej wyobraźni i tłumaczy pojawienie się smoka pod różnymi szerokościami geograficznymi i w rozmaitych epokach.

Książka tak zamierzona z konieczności nie może ogarnąć wszystkiego; każde nowe wydanie staje się zalążkiem wydań przyszłych, które mogą mnożyć się w nieskończoność.

Prosimy ewentualnych czytelników z Kolumbii czy Paragwaju, aby nam przekazywali nazwy, wiarygodny opis oraz informacje o najbardziej charakterystycznych obyczajach potworów ze swych okolic.

Jak wszelkie miscellanea, jak niewyczerpane tomy Roberta Burtona, Frazera czy tez Pliniusza, tak i „Księga istot zmyślonych” nie powinna być czytana jednym ciągiem. Pragnęlibyśmy, żeby zainteresowani wędrowali po niej jak ktoś, kto bawi się zmianą obrazów i kształtów w kalejdoskopie.

Liczne są źródła tej silvae rerum; podajemy je w każdym rozdziale. Prosimy o wyrozumiałość, jeśli bezwiednie coś opuściliśmy.

J. L. B.

M. G.

Martinez, wrzesień 1967

A Bao A Qu

Aby obejrzeć najwspanialszy na świecie widok, należy wspiąć się na najwyższe piętro Wieży Zwycięstwa w Chitorze. Jest tam okrągły taras, z którego widać cały horyzont. Na taras wiodą spiralne schody, ale zapuszczają się tam jedynie ci, którzy nie wierzą w następującą legendę:

Na schodach Wieży Zwycięstwa mieszka od zarania dziejów A Bao A Qu, wrażliwy na zalety ludzkiej duszy. Spoczywa na pierwszym stopniu pogrążony w letargu, a budzi się tylko wtedy, gdy ktoś wstępuje na schody. Zbliżanie się obcych wlewa weń życie i zapala w nim wewnętrzne światło. Jednocześnie ciało jego i niemal przezroczysta skóra zaczynają drgać. Kiedy ktoś wchodzi na schody, A Bao A Qu wiesza mu się u pięt i podąża za nim, czepiając się brzegów nierównych stopni, wydeptanych przez całe pokolenia pielgrzymów. Gdy tak pokonuje stopień po stopniu, rośnie jego ciepłota, udoskonala się jego forma, a światło, jakim promieniuje, staje się coraz jaśniejsze. Świadectwem wrażliwości A Bao A Qu jest fakt, że dopiero na ostatnim stopniu przybiera właściwy sobie kształt, jeśli osoba wchodząca osiągnęła najwyższy stopień rozwoju duchowego. W przeciwnym razie A Bao A Qu ogarnia jakby paraliż, ciało jego przestaje się formować i niedokończone, w nieokreślonym kolorze, migocze niepewnym blaskiem. A Bao A Qu cierpi, nie mogąc osiągnąć pełnej postaci, i jego ledwie dosłyszalna skarga przypomina szelest jedwabiu. Ale kiedy kobieta bądź mężczyzna, którzy go ożywili, są przepełnieni czystością, A Bao A Qu dochodzi do ostatniego stopnia już całkowicie uformowany, roztaczając wokół żywe, błękitne światło. Ten zwrot ku życiu jest bardzo ulotny, bo kiedy pielgrzym zstępuje w dół, A Bao A Qu stacza się wraz z nim i opada aż do pierwszego stopnia, gdzie zgaszony i bezkształtny oczekuje następnego przybysza. Właściwie zobaczyć go można tylko w połowie schodów, gdzie jego rozciągliwe jak macki ciało, które pomaga mu w tej wspinaczce, zaczyna się wyraźnie zarysowywać. Niektórzy twierdzą, że patrzy całym ciałem, a w dotyku przypomina skórkę brzoskwini. Przez wieki A Bao A Qu jeden jedyny raz osiągnął doskonałość.

Kapitan Burton notuje legendę o A Bao A Qu w komentarzu do swego przekładu „Księgi tysiąca i jednej nocy”.

Abtu i Anet

Według mitologii egipskiej Abtu i Anet to dwie identyczne święte ryby, pływające przed okrętem boga słońca Ra, aby uprzedzać go o każdym niebezpieczeństwie. W dzień okręt płynie po niebie ze wschodu na zachód, w nocy pod ziemią w odwrotnym kierunku.

Amfisbena

W”Pharsalii” Lukana wymienione są wszystkie prawdziwe i wymyślone węże, na jakie żołnierze Katona natknęli się w pustyniach Afryki. Znajdują się tam:

Dipsady srogie w pragnieniu w upale

I Amphisbaena z niemi dwoygłowiasty

I Pływacz wodny; y strzelcowie z drzewa

I co dwie nogi Pareada miewa[1].

Niemal to samo pisze Pliniusz, który dodaje, że jedna głowa nie wystarczała Amfisbenie, by pozbyć się całego swego jadu. Encyklopedia „Tesoro” Brunetto Latiniego, którą ten autor polecał swemu dawnemu uczniowi w siódmym kręgu Piekła, jest mniej sentencjonalna, lecz jaśniejsza:

„Amfisbena jest wężem o dwóch głowach: jedna tkwi na zwykłym miejscu, druga zaś w ogonie; obiema może gryźć, pełza szybko, a jego ślepia błyszczą niby świece”[2]. W XVII wieku sir Thomas Browne stwierdził, że każde zwierzę ma górę, dół, przód, tył, lewą i prawą stronę, i zaprzeczył istnieniu Amfisbeny, mającej dwa przody. Amfisbena znaczy po grecku: idąca w dwóch kierunkach. Na Antylach i w niektórych regionach Ameryki określa się tym imieniem gada, którego popularnie zwie się dobie andadora (dwukierunkowcem), „dwugłowym wężem” lub „matką mrówek”, mówi się bowiem, że karmią go mrówki. Mówi się także, iż przepołowiony zrasta się.

Pliniusz sławi również właściwości lecznicze Amfisbeny.

 

Anioły Swedenborga

Przez ostatnie dwadzieścia pięć lat swego pracowitego żywota znamienity filozof i uczony, Emanuel Swedenborg (1688-1772), mieszkał w Londynie. A że Anglicy nie są nazbyt rozmowni, nabrał codziennego zwyczaju rozmawiania z demonami i aniołami. Bóg pozwolił mu na odwiedzenie innego świata i na poznanie jego mieszkańców. Chrystus powiedział, że aby dusza mogła dostać się do Nieba, musi być sprawiedliwa. Swedenborg dodał, że powinna być inteligentna. Później Blake uściślił, że musi być artystyczna. Anioły Swedenborga to dusze, które wybrały Niebo. Nie potrzebują stów; wystarczy, że jeden anioł pomyśli o drugim, by ten znalazł się przy nim. Dwoje ludzi, którzy się kochali na ziemi, tworzy jednego anioła. W ich świecie rządzi miłość. Każdy anioł jest Niebem. Kształt anioła wyznacza doskonała istota ludzka; podobnie jest również z kształtem Nieba. W którąkolwiek stronę świata spoglądają anioły - na północ, południe, wschód czy zachód - zawsze patrzą w oblicze Boga. Są boskie; ich największą rozkoszą jest modlitwa i roztrząsanie problemów teologicznych. Sprawy ziemskie są symbolami spraw niebieskich. Słońce jest odpowiednikiem Bóstwa. W Niebie nie istnieje czas; wygląd rzeczy zmienia się w zależności od stanu ducha. Szaty aniołów nabierają blasku stosownie do ich inteligencji. W Niebie dusze bogaczy są zasobniejsze od dusz biedaków, jako że bogaci przyzwyczajeni byli do dobrobytu. Przedmioty, sprzęty, miasta są bardziej konkretne, bardziej złożone w Niebie niż na Ziemi; kolory są bardziej urozmaicone, intensywniejsze. Anioły pochodzenia angielskiego skłaniają się ku polityce; żydowskiego - ku handlowi biżuterią; niemieckiego - dźwigają opasłe tomy, które studiują, zanim udzielą jakiejkolwiek odpowiedzi. Jako że muzułmanie przyzwyczajeni są do czczenia Mahometa, Bóg ofiarował im anioła podobnego do Proroka. Ubodzy duchem i asceci nie są dopuszczani do rozkoszy rajskich, gdyż nie umieliby z nich korzystać.

Antylopy sześcionożne

Mówi się, że koń boga Odyna, Sleipnir, jest obdarzony (lub obciążony) ośmioma nogami. Jest on szarej maści i potrafi poruszać się po ziemi, w powietrzu i po piekle. Zgodnie z pewnym syberyjskim mitem pierwotne antylopy posiadały sześć nóg. Wobec takiej przewagi dogonienie ich było sprawą trudną, a raczej niemożliwą. Boski myśliwy Tunk-poj skonstruował specjalne płozy zrobione ze świętego drzewa (objawionego mu przez szczekanie psa), które nieustannie skrzypiało. Płozy również skrzypiały, ale niosły z szybkością strzały; ażeby jakoś ograniczyć ich pęd, myśliwy musiał przyczepić do nich kliny zrobione z innego magicznego drzewa. Tunk-poj gonił antylopę po całym firmamencie. Wreszcie ta, zmordowana, padła na ziemię, a Tunk-poj odciął jej tylne nogi.

- Ludzie są co dzień mniejsi i słabsi - powiedział. - Jakże będą mogli upolować sześcionożną antylopę, jeśli nawet ja ledwie tego dokonałem?

Od tej pory antylopy stały się czworonogami.

 

Bahamut

Sława Bahamuta dotarła do pustyń Arabii, gdzie ludzie zmienili i uświetnili jego obraz. Z hipopotama czy też słonia zrobili go rybą na bezdennych wodach; na rybie umieścili byka, na byku górę z rubinów, na górze anioła, na nim sześć piekieł, na piekłach Ziemię, a nad Ziemią siedem sklepień niebieskich. Oto co można przeczytać w tradycyjnym opisie Lane’a:

Bóg stworzył Ziemię; żeby miała na czym się oprzeć, pod ziemią stworzył anioła. Ale anioł też nie miał oparcia, więc pod jego nogi wsunął rubinową skałę; ponieważ skała nie miała oparcia, stworzył byka o czterech tysiącach oczu, uszu, nozdrzy, pysków, języków i stóp; ale byk nie miał oparcia, stworzył więc rybę imieniem Bahamut, pod którą umieścił wodę, pod wodą zaś ciemność - i tylko do tego punktu sięga ludzka wiedza.

Inni głoszą, że Ziemia wspiera się na wodzie, woda na skale, skała na czole byka, byk na piasku, piasek na Bahamucie, Bahamut na dławiącym wietrze, dławiący wiatr na mgle; nie jest powiedziane, na czym wspiera się mgła.

Bahamut jest tak olbrzymi i tak lśniący, że oczy ludzkie nie mogą znieść jego widoku. Wszystkie morza planety nie zajęłyby więcej miejsca w dziurce jego nosa niż ziarnko gorczycy na pustyni. Czterysta dziewięćdziesiątej szóstej nocy w „Księdze tysiąca i jednej nocy” mówi się o tym, że Isa (Jezus) dostąpił łaski ujrzenia Bahamuta, że dostąpiwszy jej upadł zemdlony i przez trzy dni nie odzyskiwał przytomności. Dodaje się, że pod tą niewymiernie wielką rybą jest morze, pod morzem powietrzna otchłań, pod nią ogień, a pod ogniem wąż o imieniu Falak, w którego paszczy znajduje się piekło.

Umieszczenie skały na byku, byka na Bahamucie i Bahamuta na czymkolwiek innym jest ilustracją kosmologicznego dowodu na istnienie Boga, wedle którego każda przyczyna wymaga przyczyny poprzedzającej i zapowiada konieczność potwierdzenia pierwszej przyczyny wszechrzeczy, ażeby nie dojść do nieskończoności.

Baldanders

Baldanders (którego imię można tłumaczyć: „odmienny” lub „już nie ten sam”) został zasugerowany mistrzowi szewskiemu Hansowi Sachsowi z Norymbergi przez ów fragment „Odysei”, kiedy to Menelaus ściga egipskiego boga Proteusza, który przemienia się w lwa, węża, panterę, olbrzymiego dzika, drzewo i wodę. Hans Sachs zmarł w 1576 roku; po dziewięćdziesięciu latach Baldanders objawił się ponownie w VI księdze fantastyczno łotrzykowskiej powieści Grimmeishausena „Przygody Simplicissimusa”. Protagonista napotyka w lesie kamienny posąg, który uznaje za bożka z jakiejś starej germańskiej świątyni. Dotyka go, na co posąg się odzywa, że jest Baldandersem, po czym przybiera postać ludzką, postać dębu, prosięcia, kiełbasy, pola koniczyny, łajna, kwiatu, kwitnącej gałęzi, krzaku morwowego, jedwabnej materii i wielu innych rzeczy oraz istot, a w końcu znów postać człowieka. Udaje, że nauczy Simplicissimusa sztuki „rozmowy z przedmiotami z natury swojej niemymi, jak na przykład krzesła lub ławki, garnki lub dzbanki”; zmienia się również w sekretarza i pisze te stówa z Objawienia świętego Jana ,Jam jest Alfa i Omega, początek i koniec”, będące kluczem do zaszyfrowanego dokumentu, w którym zostawia bohaterowi instrukcje. Baldanders dodaje, że jego herbem (podobnie jak godłem Turków, tyle że bardziej prawomocnie) jest niestały księżyc.

Baldanders jest potworem zmiennym, potworem w czasie. Tytułową stronę pierwszego wydania powieści Grimmeishausena ozdabia rysunek istoty z głową satyra, torsem mężczyzny, rozpostartymi ptasimi skrzydłami i rybim ogonem, która jedną nogą kozy i jednym szponem sępa depcze stos masek, mogących przedstawiać wszystkie kolejne jej wcielenia. U pasa ma miecz, w rękach zaś otwartą książkę z podobiznami korony, żaglowca, kieliszka, wieży, dziecka, kości do gry, czapki z dzwoneczkami i armaty.

Banshee

Ponoć nikt jej nigdy nie widział; jest nie tyle formą, ile jękiem zakłócającym noce mieszkańcom Irlandii i (według „Letters on Demonology and Witchcraft” sir Waltera Scotta) nękającym również górskie okolice Szkocji. Pod oknami domów obwieszcza śmierć któregoś z członków rodziny, ale tym przywilejem zaszczyca tylko rody czystej krwi celtyckiej, bez żadnej domieszki łacińskiej, skandynawskiej czy saksońskiej. Banshee można usłyszeć również w Walii i Bretanii. Należy do istot czarodziejskich. Jej lamenty określa się nazwą keening.

Barometz

Roślinny baranek z Tatarii, znany jako Barometz lub Lycopodium barometz, albo widłak chiński, jest rośliną w kształcie baranka, porośniętą złotawymi włoskami. Wspiera się na czterech lub pięciu korzeniach; wszelka zieleń w jej pobliżu usycha, ona zaś kwitnie. Obcięta - wydziela sok o krwistym zabarwieniu. Uwielbiana jest przez wilki. Sir Thomas Browne opisuje ją w III księdze „Pseudodoxia Epidemica” (London 1646). Inne potwory są kombinacjami odmian lub gatunków zwierzęcych; Barometz to połączenie królestwa roślinnego ze zwierzęcym.

W związku z tym przypomnijmy sobie mandragorę, która wyrwana krzyczy jak człowiek, a także smutny las samobójców w jednym z kręgów Piekła, gdzie z poranionych pni sączy się krew i słowa jednocześnie, i owo drzewo wyśnione przez Chestertona, które pożarłszy ptaki, wijące w jego gałęziach gniazda, wiosną miast liśćmi okryło się piórami.

Bazyliszek

Z biegiem stuleci bazyliszek stawał się coraz brzydszy i coraz straszliwszy, aż wreszcie został całkowicie zapomniany. Imię jego znaczy: „mały król”. Dla Pliniusza Starszego („Historia naturalna” VIII, 33) bazyliszek był wężem z jaśniejszą plamą na głowie w kształcie korony. Od średniowiecza jest to czworonogi kogut, w koronie, o żółtym upierzeniu, z wielkimi kolczastymi skrzydłami i ogonem węża, zakończonym hakiem lub też drugą kogucią głową. Zmiana obrazu odbija się w zmianie imienia; Chaucer w XIV wieku używa nazwy basilicock. Szkice ilustrujące „Serpentum et Draconum” Aldrovandiego pokazują go pokrytego łuską, a nie piórami, i obdarzonego ośmioma nogami’[3].

Nie zmienia się natomiast jego śmiercionośne spojrzenie. Wzrok Gorgon przemienia żywych w kamienie. Według Lukana, z krwi jednej z nich:

Kraj tak niepłodny y nie urodzayny

Bierze w się krople Meduziney juchy

I deszcz przyimuie dotąd nie zwyczayny

Gdy go w grunt upal gwałtem wpiera suchy

Ztąd rodzay Wężów, y gadzin nie tayny[4].

Bazyliszek mieszka na pustyni, ściśle: tworzy pustynię. U jego nóg ptaki padają martwe, gniją owoce, woda rzek, z których pije, pozostaje na wieki zatruta. Pliniusz stwierdza, że spojrzenie jego rozsadza kamienie i wypala zieleń. Jedynie łasica zdolna jest go zabić swoim zapachem; w średniowieczu twierdzono, że zabija go również pianie koguta. Doświadczeni podróżni zaopatrywali się w koguty, kiedy mieli przejeżdżać przez nieznane okolice. Inną bronią było zwierciadło, ponieważ bazyliszka zabijało jakoby jego własne lustrzane odbicie.

Chrześcijańscy encyklopedyści odrzucali mityczne opowieści „Pharsalii”, usiłując racjonalnie wyjaśnić pochodzenie bazyliszka. (Nie mogli w niego nie wierzyć, Wulgata bowiem tłumaczy hebrajskie słowo cefa - nazwę jadowitego gada - słowem bazyliszek). Największe uznanie zyskała sobie hipoteza o nieforemnym i źle poczętym jaju, które zniósł kogut, a wysiedział wąż lub ropucha. W XVII wieku sir Thomas Browne uznał tę hipotezę za równie niewiarygodną jak samego bazyliszka. W owych latach Quevedo napisał romancę „Bazyliszek”, w której czytamy:

Jeśli żyw nadal ten, co cię ujrzał,

Cała twoja historia jest kłamstwem,

Jeśli przeto nie umarł - nie zna ciebie,

A jeśli umarł - nic nie wyzna.

 

Behemoth

Na cztery wieki przed erą chrześcijańską Behemoth był wyolbrzymieniem słonia czy też hipopotama lub zniekształconą i zatrważającą wersją obu tych zwierząt: teraz jest tylko dziesięcioma przesławnymi wersetami (Hiob XL, 10-19) i tym, co te wersety z sobą niosą. Reszta jest dysputą lub też filologią.

Słowo „Behemoth” jest w liczbie mnogiej. Według filologów chodzi o wzmożoną liczbę mnogą hebrajskiego b’hemah, co znaczy „bestia”. Jak powiedział brat Luis de Leon w swoim dziele „Exposición del Libro de Job”: „Behemoth jest słowem hebrajskim oznaczającym bestie. Zgodnie z mniemaniem uczonych chodzi tu o słonia nazwanego tak z powodu swej niezwykłej wielkości, która zaobserwowana u pojedynczego zwierza odnosi się do wielu”.

Jako ciekawostkę przypominamy, że w pierwszym wierszu oryginalnego tekstu Genesis hebrajskie imię Boga Elohim jest w liczbie mnogiej, jakkolwiek czasownik, który się do niego odnosi, jest w liczbie pojedynczej („Na początku Bogowie stworzył niebo i ziemię”), i że ta forma została nazwana pluralis maiestatis.

A oto wersety o Behemocie:

10. Oto Behemoth, któregom uczynił z tobą, będzie jadł siano jako wół.

11. Moc jego w biodrach jego, a siła jego w pępku brzucha jego.

12. Rusza ogonem swym jako cedrem, żyły jąder jego są powikłane.

13. Kości jego jako piszczele miedziane, chrzęstki jego jako blachy żelazne.

14. On jest początkiem dróg Bożych, który go uczynił, przyłoży miecz swój.

15. Temu góry trawę rodzą, wszytkie bestie polne grać tam będą.

16. Pod cieniem sypia, w tajniku trzciny i na miejscach wilgotnych.

17. Zakrywają cienie cień jego, ogarną go wierzby potoku.

18. Oto wypije rzekę, a nie zadziwi się, a ma nadzieję, że się Jordan wleje w gębę jego.

19. Oczyma swymi jako wędą bierze ji, a na palach przekole nozdrze swoje’.

 

 

Burak

Pierwszy werset XVII sury Koranu brzmi, jak następuje: „Chwała Temu, który przeniósł swojego sługę nocą z meczetu świętego do meczetu dalekiego, którego otoczenie pobłogosławiliśmy, aby mu pokazać niektóre nasze znaki”[5]. Komentatorzy twierdzą, że pochwalony ma być Bóg, że sługą jest Mahomet, świętym meczetem jest Mekka, odległym zaś Jerozolima i że z Jerozolimy Prorok został przeniesiony do siódmego nieba. We wcześniejszych wersjach legendy Mahometa prowadził człowiek bądź też anioł; w późniejszych mówi się o jakimś niebiańskim wierzchowcu, większym niż osioł, mniejszym niż muł. Tym wierzchowcem jest Burak, co znaczy: świetlisty. Według Burtona, angielskiego tłumacza „Księgi tysiąca i jednej nocy”, indyjscy muzułmanie przedstawiają Buraka z ludzką twarzą, uszami osła, tułowiem konia i ogonem pawia.

Jedna z tradycji islamskich mówi, że Burak, opuszczając Ziemię, wywrócił dzban wody. Prorok został przeniesiony do siódmego nieba, w drodze rozmawiał ze wszystkimi patriarchami oraz aniołami, jacy tam mieszkają; przekroczył Jedność i poczuł chłód, który mu zmroził serce, kiedy ręka Pana spoczęła na jego ramieniu. Czasu ludzkiego nie można porównywać z czasem boskim; po powrocie Prorok podniósł dzban, z którego nie wylała się ani kropla wody.

Islamista hiszpański Miguel Asin y Palacios mówi o trzynastowiecznym mistyku z Murcji, który w alegorii zatytułowanej „Libro del nocturno viaje hacia la Majestad del mas Generoso” przedstawił Buraka jako symbol boskiej miłości. W innym tekście mówi o Buraku jako o „czystości intencji”.

Centaur

Centaur jest najbardziej harmonijnym stworzeniem w zoologii fantastycznej. W „Przemianach” Owidiusza jest on dwupostaciowy, ale można bez trudu zapomnieć o jego heterogenicznym charakterze i uznać, że w świecie form platońskich istnieje archetyp centaura, podobnie jak archetyp człowieka czy też konia. Odkrycie owego archetypu wymagało wieków; prymitywne starożytne posągi ukazują nagiego mężczyznę, do którego jest niezdarnie doczepiony koński zad. Na zachodnim frontonie świątyni Zeusa w Olimpii centaury mają już końskie nogi; tam, skąd się powinna wyłaniać szyja zwierzęcia, wyrasta tors mężczyzny.

Centaury zostały poczęte przez Iksjona, króla Tesalii, i chmurę, której Zeus nadał postać Hery. Inna legenda głosi, że są synami Apollina. (Mówiono również, że nazwa centaura wywodzi się od słowa gandharua - w mitologii wedyjskiej nazywano tak pomniejszych bogów, powożących rumakami Słońca). Jako że Grecy z okresu Homera nie znali jazdy konnej, prawdopodobnie pierwszy nomada, jakiego ujrzeli, wydał im się wraz z koniem całością; istnieje przypuszczenie, że dla Indian centaurami byli również żołnierze Pizarrą i Cortesa. William H. Prescott pisze o wypadku, jaki zdarzył się jednemu z jeźdźców:

...spadł on z konia, co tak zdumiało barbarzyńców, nie przygotowanych na rozdzielenie się na dwie polowy tego, co wyglądało na jedną istotę, że skonsternowani cofnęli się, pozostawiając chrześcijanom wolną drogę do okrętów[6].

Gdyby nie to, być może wyrżnęliby chrześcijan do nogi. Ale Grecy, w odróżnieniu od Indian, byli już oswojeni z końmi; prawdopodobnie więc centaur był obrazem przemyślanym, nie zaś pomyłką zrodzoną z niewiedzy.

Najpopularniejsza z legend o centaurach opowiada o zwadzie z Lapitami, którzy zaprosili ich na wesele. Goście nie znali wina i w trakcie uczty pijany centaur obraził pannę młodą i wywrócił stół, czym zapoczątkował słynną centauromachię, którą Fidiasz czy też jeden z jego uczniów miał uwiecznić na Partenonie, Owidiusz zaś opiewać w XII księdze „Przemian”, i która miała zainspirować Rubensa. Centaury, zwyciężone przez Lapitów, musiały uciekać z Tesalii. W następnej walce Herakles poraził strzałami cały ich ród, który wyginął.

Centaur symbolizuje gniew i nieokrzesane barbarzyństwo, ale Chiron, „najsprawiedliwszy z centaurów” („Iliada” XI, 832), był mistrzem Achillesa i Eskulapa, nauczył ich sztuki muzycznej, sztuki wojennej, myślistwa, medycyny i chirurgii. Chiron wymieniony jest w XII pieśni „Piekła” powszechnie znanej jako „Pieśń centaurów”. Ciekawi mogą się wiele na ten temat dowiedzieć z wnikliwych przypisów Momigliana do wydania „Boskiej Komedii” z 1945 roku.

Pliniusz wyznaje, że widział hipocentaura zakonserwowanego w miodzie, którego przysłano cesarzowi z Egiptu.

W „Uczcie siedmiu mędrców” Plutarch opowiada z humorem, że jeden z pasterzy Periandra, ty...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin