Clark Mary Higgins - Jesteś tylko moja.pdf

(1036 KB) Pobierz
291337262 UNPDF
Mary Higgins Clark
JESTEŚ TYLKO MOJA
291337262.002.png
Prolog
Wcześniej robił to wielokrotnie i z góry zakładał, że tym razem będzie
tak samo jak poprzednio. Toteż z przyjemnym zdziwieniem stwierdził
później, że było naprawdę podniecająco, lepiej niż kiedykolwiek.
Wsiadł na statek w Perth w Australii zaledwie wczoraj. Zamierzał
płynąć aż do Kobe, ale ponieważ znalazł ją niemal natychmiast, podróż do
kolejnych portów okazała się zbędna. Siedziała przy stoliku przy oknie w
jadalni wyłożonej drewnem. Pomieszczenie miało w sobie urok dyskretnej
elegancji, typowej dla „Gabrielle”. Luksusowy statek wycieczkowy okazał
się idealny dla jego celów, aczkolwiek on zwykle wybierał mniejsze statki,
zawsze te, które odbywały snobistyczne rejsy dookoła świata.
Z natury był ostrożny, chociaż właściwie istniało nikłe
prawdopodobieństwo, że rozpozna go ktoś ze współpasażerów, z którymi
uczestniczył w poprzednich rejsach. Stał się mistrzem w zmienianiu
wyglądu – talent, który odkrył w klubie teatralnym w college’u, teraz
sprawdzał się w praktyce.
Obserwując Reginę Clausen, uznał, że powinna całkowicie zmienić
styl. Zaliczała się do tych kobiet dobiegających czterdziestki, które byłyby
całkiem atrakcyjne, gdyby tylko wiedziały jak się ubrać i zaprezentować.
Miała na sobie drogi, stalowoniebieski kostium, który pasowałby do urody
blondynki, przy jej kredowobladej twarzy natomiast tylko pogarszał całą
sprawę, sprawiając, że Regina wyglądała szaro i nijako. Jasnobrązowe
włosy o naturalnym, interesującym odcieniu tworzyły na jej głowie
sztywny, obficie spryskany lakierem kask – nawet z drugiego końca
291337262.003.png
pomieszczenia widać było, że w tej fryzurze wygląda staro i niemodnie –
niczym drobnomieszczańska matrona z lat pięćdziesiątych.
Oczywiście wiedział, kim jest ta kobieta. Kilka miesięcy temu widział
ją na spotkaniu akcjonariuszy, a także w CNBC, gdzie dała popis swoich
możliwości jako analityk rynku giełdowego. Wtedy wydała mu się silna i
bardzo pewna siebie.
I dlatego, ujrzawszy ją pogrążoną w zadumie, siedzącą samotnie przy
stoliku, i później, kiedy zobaczył malującą się na jej twarzy ulgę i niemal
dziewczęce podniecenie, gdy jeden z mężczyzn poprosił ją do tańca,
stwierdził, że z dziecinną łatwością zrealizuje swój plan.
Podniósł kieliszek i prawie niezauważalnym ruchem wzniósł za nią
toast.
– Twoje modlitwy zostały wysłuchane, Regino – powiedział cicho. –
Od tej chwili jesteś tylko moja.
291337262.004.png
1
Trzy lata później
Stawiając czoło śnieżycy, przybierającej bez mała rozmiary huraganu,
doktor Susan Chandler próbowała dotrzeć pieszo ze swojego mieszkania w
Greenwich Village do gabinetu mieszczącego się w stuletniej kamienicy w
SoHo. Jako psycholog kliniczny prowadziła dobrze prosperującą prywatną
praktykę, a jednocześnie udzielała się publicznie, prowadząc popularną
audycję radiową „Spytaj doktor Susan”, emitowaną pięć razy w tygodniu.
Październikowy poranek był mroźny i wietrzny, toteż szybko
stwierdziła, że włożenie pod żakiet swetra z golfem było dobrym
pomysłem.
Żałowała natomiast, że nie wzięła również szala – lodowaty wiatr
bezlitośnie szarpał jej nadal wilgotnymi po kąpieli, długimi do ramion
włosami w kolorze ciemnoblond. Susan przyszła na myśl uwaga, którą
wielokrotnie wygłaszała jej babcia: „Nigdy nie wychodź na dwór z mokrą
głową – zaziębisz się na śmierć!” Ostatnio zdumiewająco często myślała o
babci Susie, która wychowała się w Greenwich Village. Susan często
zastanawiała się, czyjej duch nie błąka się gdzieś w pobliżu.
Zatrzymała się przed przejściem dla pieszych na rogu Mercer i
Houston. O wpół do ósmej rano ulice były jeszcze puste. W ciągu godziny
miasto ożyje, a ulice zapełnią się nowojorczykami powracającymi do
pracy w poniedziałkowy ranek.
Dzięki Bogu, już po weekendzie, pomyślała Susan z ulgą. Ostatnie dwa
291337262.005.png
dni spędziła w Rye z matką, która miała wyjątkowo kiepski humor. Cóż,
pomyślała Susan, trudno się dziwić, zważywszy, że w niedzielę
przypadałaby jej czterdziesta rocznica ślubu. A na dokładkę, co jeszcze
pogorszyło sytuację, ona sama natknęła się w Rye na swoją starszą siostrę,
Dee, która akurat przyjechała z Kalifornii z wizytą.
W niedzielne popołudnie, przed powrotem do miasta, złożyła jesz-cze
grzecznościową wizytę w eleganckim domu swojego ojca w pobliskim
Bedford Hills, gdzie on i jego druga żona Binky wydawali przyjęcie.
Susan podejrzewała, że termin rautu nie był przypadkowy i wybrała go
Binky. „Dzisiaj mijają cztery lata od naszej pierwszej randki” –
opowiadała wszystkim.
Naprawdę kocham z całego serca oboje rodziców, sumitowała się w
duchu Susan, wchodząc do budynku. Ale czasami mam ochotę powiedzieć
im, żeby w końcu dorośli.
Zwykle Susan pojawiała się na najwyższym piętrze pierwsza, ale
dzisiaj, przechodząc obok kancelarii swojej długoletniej przyjaciółki i
mentorki, Neddy Harding, stwierdziła ze zdumieniem, że ktoś już
pozapalał światła w korytarzach i recepcji. Uznała, że tym rannym
ptaszkiem musi być Nedda.
Otwierając drzwi wejściowe, które powinny być zamknięte na klucz,
pokręciła głową z dezaprobatą. Ruszyła korytarzem, mijając po drodze
pogrążone w półmroku biura młodszych partnerów i pracowników Neddy,
po czym stanęła w otwartych drzwiach prowadzących do gabinetu
przyjaciółki i uśmiechnęła się szeroko. Nedda była tak pochłonięta pracą,
iż nawet nie zauważyła, że ktoś stoi w drzwiach.
Siedziała bez ruchu, jak zawsze, gdy przeglądała dokumenty – czoło
291337262.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin