MÓJ ANIOŁKU.doc

(24 KB) Pobierz
MÓJ ANIOŁKU

MÓJ  ANIOŁKU...

 

                              

                 W małej białej szpitalnej sali leżały dwie pacjentki chore na białaczkę. Jedna – pani Agata – mająca 86 lat, a druga – Anielka – tylko 6. Obie były coraz chudsze i coraz bledsze. Pani Agata wciąż jednak wciąż coś opowiadała, a Anielka tylko słuchała i nie wiedziała czy ma jeszcze o czymś marzyć, czy już nie. Marzyła przecież kiedyś, że zostanie żoną, potem mamą, a wreszcie babcią i prababcią – jak pani Agata. Że będzie miała mnóstwo wnuków i prawnuków - jak pani Agata... No i że będzie im opowiadać bajki, które prowadzą do mądrości i do nieba... A tu ksiądz Tomasz powiedział jej, że chyba nic z tych marzeń nie będzie, bo niebo z Aniołami czeka na nią tuż za drzwiami. Pani Agata powiedziała wtedy: „No tak, jeśli ktoś się urodził już takim aniołkiem, jak ty, to nie zdąży być żoną, mamą i babcią, bo i po co.” Anielka jednak nie była aniołkiem, choć nie zdążyła jeszcze zrobić niczego złego. Jednak każdy, kto widział, jak ona się uśmiecha, choć ją tak bardzo bolało, myślał, że w niej chyba anioł już zamieszkał i tylko czeka, by z nią do nieba odlecieć. Ksiądz Tomasz mówił do niej zawsze „mój aniołku”, a do pani Agaty „moje dziecko”, choć ona mogła być jego babcią. Anielka po cichutku zazdrościła pani Agacie, że

mogła kochać, służyć i żyć tak długo, mieć tyle wnuków i mnóstwo wspomnień. Podczas, gdy Anielce nawet zabrakło czasu na marzenia. Gdy powiedziała o tym pani Agacie, to ona powiedziała: „Wiesz, mój aniołku, o czym ja teraz tylko marzę?” Anielka nie wiedziała, że w tym wieku można mieć jeszcze marzenia. A pani Agata dopowiedziała: „Marzę, żeby stanąć przed Panem Bogiem tak czysta i niewinna jak ty, mój aniołku.” A kiedy pani Agata już nie mogła prawie mówić, przyszedł ksiądz Tomasz, by ją ostatni raz wyspowiadać. Długo słuchał jej szeptów i łez, a potem powiedział: „Jesteś teraz czysta, jak 80 lat temu – całkiem jak Anielka.” I głaszcząc je obie po głowach dodał do jednej: „Tak, mój aniołku”, a do drugiej: „Tak, moje dziecko.” Obie się wtedy uśmiechnęły i zaraz zasnęły. Rano na tej białej sali stały dwa puste łóżka i tak tam cudownie coś pachniało, jakby anioły zabierając do nieba Anielkę i Agatę, przez pomyłkę zostawiły tam zapach nieba. A może to był znak, że one już nie umrą nigdy, bo tam już nikt nikomu lat nie liczy?

                                          

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin