Dalajlama XIV.doc

(67 KB) Pobierz
Dalajlama XIV

Dalajlama XIV
 

"Rozważania o etyce na XXI stulecie"

 

Bracia i Siostry! Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę być tu z wami. W wszyscy jesteśmy takimi samymi istotami ludzkimi. W każdym z nas tkwi taki sam potencjał, potencjał budowania i potencjał niszczenia, jednakowy we wszystkich. Wspólne nam wszystkim jest także pragnienie prowadzenia szczęśliwego życia. Jestem głęboko przekonany, że celem naszego życia jest szczęście i radość, a prawo do szczęśliwego życia jest fundamentalnym prawem każdego z nas. Stąd niezwykła waga wolności jednostki, wolności, którą Udało się wam zdobyć. Jak powiedziałem, każdy z nas ma prawo do szczęśliwego życia, a tu, uważam, kluczową rolę odgrywa ludzka inteligencja. Kiedy używamy tej ludzkiej inteligencji w sposób właściwy, w dobrym kierunku, staje się ona źródłem szczęścia. Jeśli jednak korzystamy z niej niewłaściwie, staje się źródłem cierpienia. Często sami przysparzamy obie mentalnych cierpień. Weźmy zwierzę. Jeżeli ma pełny brzuch, jeżeli ma gdzie ułożyć się do snu, jest szczęśliwe

i spokojne. Z nami tak nie jest. Wszyscy to widzimy. Widzimy ludzi, którzy mają wszystko, którzy mają przyjaciół, którzy mają władzę, którzy mają sławę, lecz bezustannie doświadczają psychicznych męczarni i cierpień. Ciągłych niepokojów i ciągłych obaw.


Są jeszcze na świecie kraje i regiony nierozwinięte. W tych krajach ludzie cierpią z powodu głodu, braku wody , braku chronienia, z powodu nędzy. Natomiast w krajach wysoko rozwiniętych, w których jest właściwie wszystko, cała rozbudowana infrastruktura, ludzie cierpią również, niemniej z zupełnie innych powodów. Cierpią z powodu problemów psychicznych. A więc w obu tych regionach mamy do czynienia z cierpieniem. W tych pierwszych związane jest ono z brakami materialnymi. Natomiast w tych drugich - choć panuje w nich materialny dostatek, jeśli uważnie się ,przyjrzymy, to dostrzeżemy, że brakuje czegoś naszemu umysłowi. Dlatego doświadczamy cierpień psychicznych. Tak już jest, taka jest rzeczywistość.


Ten stan rzeczy przywodzi na myśl cytat, pewnego buddyjskiego mędrca, żyjącego w czasach Buddy, który powiedział, że ci ludzie, wyższego stanu bardziej cierpią z powodów psychicznych, mentalnych, natomiast urodzeni niżej, cierpią bardziej z powodów fizycznych. Widać, że ta myśl do dzisiaj nie straciła na aktualności.

Od XVIII wieku dokonał się ogromy postęp naukowy i techniczny. Osiągnięto, bardzo wiele. Wygląda na to, że świat nadał idzie w tym kierunku, tak więc przy odrobinie szczęścia pod względem materialnym fizycznym powinno się nam wieść dobrze.

W USA i w Europie Zachodniej jak na dłoni widać dziś niepokój psychiczny. społecznie wyraża się to w ten sposób, że rośnie liczba przestępstw , liczba samobójstw, rośnie liczba osób chorych psychicznie, osób cierpiących na depresję. Są to naprawdę poważne problemy. Rośnie też liczba osób używających narkotyków. Gdybyśmy byli naprawdę szczęs1iwi, po co komu byłyby potrzebne narkotyki. Cierpiąc z powodu psychicznego niepokoju, szukamy ukojenia, uspokojenia w substancjach takich jak narkotyki. To bardzo wyraźne znaki.


Te sprawy naprawdę wymagają uwagi i troski. A więc warto, byśmy się zastanowili, przeanalizowali sytuację, rozważyli, co poszło nie tak, czego nam brakuje. A gdy odpowiemy już na te pytania, musimy zacząć szukać lekarstwa na te problemy. Na pewno nie mam gotowej odpowiedzi na te pytania.


Przyszło tutaj bardzo wiele osób, zwłaszcza młodych. Jeśli tylko z ciekawości, w porządku. Natomiast jes1i przepełnia je oczekiwanie, że dalajlama może udzielić odpowiedzi na te pytania, albo - co gorsza - że dalajlama jest kimś w rodzaju uzdrowiciela, czy też osoby, udzielającej jakiegoś specjalnego błogosławieństwa, są, niestety,

w błędzie.


Zdarza się, iż ludzie przychodzą do mnie, prosząc o błogosławieństwo. Błogosławieństwo, które w jednej chwili uwolni ich od pewnych kłopotów. Błąd. Osobiście jestem bardzo sceptyczny wobec osób, które twierdzą, że mają zdolności uzdrowicielskie. Naprawdę sceptyczny. Niemniej, gdyby była tu jakaś osoba o mocach uzdrowicielskich, naprawdę bardzo bym chciał się do niej zapisać. Mam problemy ze skórą i tu, na karku, zawsze coś mnie swędzi.

o moim sceptycyzmie wobec błogosławieństw, uzdrawiania itp. I oto następnego dnia przysłano mi lekarstwo, które sprawiło, że swędzenie ustało. Tak więc moje pragnienia zostały spełnione. Ponieważ zadziałało to tak dobrze, mówię o tym i tutaj.

Skoro przyszłość ludzkości spoczywa tylko na naszych barkach, to kto ma zbudować szczęśliwszy, lepszy świat? Tylko my, nie zwierzęta, nie jakieś alchemiczne moce. Jedynie my możemy zbudować szczęs1iwy, lepszy świat, jesteśmy za to odpowiedzialni. A więc i ja, maleńki człowiek, stanowiący cząsteczkę ludzkości, dzielę z nią tę odpowiedzialność. Staram się zatem analizować i zrozumieć, jakie błędy popełniliśmy. I staram się szukać rozwiązań.

Naturalnie, jestem buddystą. Wierzę więc w pożytek, jaki płynie z modlenia się do wyższej istoty. Niemniej jednak czuję, że skuteczność modlitw jest bardzo ograniczona. Główne brzemię odpowiedzialności spoczywa więc na naszych barkach. Wydaje mi się, że ani Budda, ani Bóg nie chcieli, aby ludzkość się rozleniwiła. Musimy więc być zdecydowani i ciężko pracować nad naszą przyszłością.
Jak już wspomniałem, wiele problemów i cierpień, których doświadczamy, tworzymy sami. Są one tworem naszego umysłu. za wiele myśli, za wiele oczekiwań. Zbyt wielka chciwość, zbyt wiele pragnień, z których rodzą się niepokoje i oczekiwania. Jestem przekonany, że lek na tego rodzaju cierpienia musi się znaleźć wewnątrz naszego umysłu.


Uważam, że warto mieć szerszą perspektywę. Całościowy ogład.


Mam wrażenie - ale może się mylę, proszę, osądźcie sami - że cały system edukacyjny nakierowany jest głównie na rozwój techniczny i materialny. Co więcej, mam wrażenie, że coraz częściej specjalizujemy się w jakiejś dziedzinie, stając się wybitnymi ekspertami, niemniej zdarza się, że nasz umysł staje się wówczas ciasny, wąski. Wydaje mi się, że potrzebujemy szerszej perspektywy. Gdy zajmujemy się tylko jedną dziedziną, to choć stajemy się ekspertami, na inne sprawy patrzymy w sposób zawężony. Jesteśmy bardziej podatni na załamania, na przeżywanie wzlotów

i upadków. Kiedy dzieje się coś dobrego, ogrania nas wielka radość, kiedy zaś dzieje się coś niedobrego, przeżywamy całkowite załamanie. Gdy patrzymy z perspektywy szerszej, pełniejszej, wszystkie te maleńkie rzeczy stają się li tylko cząstkami większej całości.


Z moich doświadczeń wynika, że jes1i stając przed jakimś problemem, przed trudną decyzją, słysząc szokujące wiadomości, skupię się wyłącznie na nich, narasta we mnie zaniepokojenie i frustracja. Jeśli jednak spojrzę na tę samą tragedię czy problem z nieco szerszej perspektywy, okazuje się, że mimo wielu kłopotów świat się na tym nie kończy, że jest jeszcze wiele innych spraw.

Podkreślam, nie są to poglądy religijne, ale filozoficzne. Wywodzą się ze starej filozofii buddyjskiej. Buddyjskie pojęcie współzależności, czy wzajemnego powiązania pomaga mi patrzeć na rzeczy z nieco szerszej perspektywy. Nic nie dzieje się z jednej tylko przyczyny; wszystko, co się wydarza, ma wiele przyczyn i uwarunkowań.

Wiele niepokojów bierze się z naszych własnych oczekiwań. Kiedy wyobrażamy sobie, że coś ułoży się tak a nie inaczej, a ten oczekiwany rezultat nie nachodzi, czujemy się nieszczęśliwi. Dlaczego? Ponieważ nasza perspektywa była od początku nieczysta, zamazana. Byliśmy skupieni na pozorach, na tym, jak sytuacja jawi się nam, a nie na tym, jaka była naprawdę. Ów rozziew między pozorami z rzeczywistą sytuacją przysparza nam cierpień. Nauka

i edukacja mają pomóc w zabliźnieniu go, w zmniejszeniu dystansu między pozorami a tym, czym rzeczy są naprawdę. Dlatego właśnie powiadam, że owo pojęcie współzależności pomaga lepiej zrozumieć rzeczywistość.


Dam przykład. Powiedziałem, że jakiś problem wywołuje w nas gniew. Kiedy budzi się w gniew, szukamy jednej, konkretnej przyczyny, aby się na niej wyładować. Wydaje nam się, że problem, przed którym stoimy, został wywołany przez tę jedną, jedyną przyczynę, którą winimy za nasz ból. Bierze się to tylko z tego, że nie rozumiemy,

iż na ów problem składa się wiele różnych przyczyn i wiele elementów. W gniewie widzimy jednak tylko tę jedną

i chcemy bić. Kiedy uświadomimy sobie, że nie ma jednej przyczyny, że istnieje bardzo wiele przyczyn i bardzo wiele uwarunkowań, uprzytomniamy sobie również, że w całej tej sytuacji jest też element dodany przez nas samych. Co się wtedy dzieje z naszym gniewem? W końcu i my sami przyczyniliśmy się do powstania owej sytuacji. Wyobraźmy sobie, że stoimy przed tarczą i w chwili, gdy mamy do niej strzelić, cel nagle rozpływa się lub znika. Tak dzieje się

i z tym gniewem. Kiedy zrozumiemy, że na sytuację składa się wiele przyczyn i warunków, przedmiot złości po prostu znika.


Pojęcie współzależnego powstawania niesie ze sobą pojęcie względności. Wróćmy do mego swędzenia. Swędzi mnie od mniej więcej sześćdziesięciu lat. Kiedy skoncentruję się tylko na tym swędzeniu, zwłaszcza gdy zasypiam, staje się ono zupełnie nie do zniesienia, ale gdy zastanowię się i pomyślę, że w końcu lepsze to od bólu głowy, lepsze od choroby, znacznie łatwiej mi się z nim pogodzić. Pojęcie względności bywa bardzo pomocne. Gdy stajemy przed problemem, który wydaje się nie do pokonania, zestawiając go z czymś jeszcze okropniejszym, co mogłoby się nam przydarzyć, zaczynamy rozumieć, iż nie jest on czymś najgorszym na świecie. Wydaje mi się, że w ten sposób możemy wykorzystać ludzką inteligencję do zmniejszania naszych problemów i cierpień.

Inny poziom - to poziom emocji i uczuć. Wiele cierpień, wiele niepokojów bierze się właśnie z uczuć, z emocji, które wpływają również bezpośredni na nasze zdrowie.

Nie należy sądzić, że każde uczucie jest złe. Ogólnie rzecz biorąc, są dwa rodzaje uczuć.

Pierwszy rodzaj to emocje, które tak naprawdę nie mają żadnych przyczyn. Bezsensowne, spontaniczne, takie jak gniew, niechęć, nienawiść, zazdrość. Wydaje się, że są jakieś głębsze, wywołujące je powody, lecz po analizie okazuje się, że nic ich nie uzasadnia, że nie mają żadnego sensu.


Inne emocje, takie jak żarliwe współczucie, altruizm, są w końcu także uczuciami, niemniej mogą zrodzić się tylko

z głębokich przemyśleń, z analizy, pozwalającej nam odróżnić uczucia, które są dla nas pożyteczne, od uczuć, które są dla nas szkodliwe. Kiedy już to wiemy, rodzi się w nas przekonanie, iż pozytywne uczucia należy rozwijać, czy też, innymi słowy, praktykować. Te uczucia są bardzo dobre.

Oczywiście pewne idee, które tu przedstawiam, kształtowały się pod wpływem buddyzmu, niemniej mowie tu o nich bez żadnych odniesień religijnych. To po prostu techniki. Po pierwsze, mamy wiec do czynienia z uczuciami, które są, jak powiedziałem, szkodliwe i destruktywne. Analiza pozwala nam odróżnić te dobre od złych. Uczucia, jak nienawiść i gniew są bardzo złe, ponieważ niszczą naszą przyszłość, nasze szczęście i nasze zdrowie. W chwili, gdy budzi się gniew, natychmiast znika spokój umysłu. Jeśli ów gniew w nas pozostanie, zapadniemy na zdrowiu. Uczucia tego rodzaju są więc uczuciami negatywnymi.


Kiedy już zrozumiemy, które uczucia, które emocje są szkodliwe, co dalej? Jak z ciepłem i zimnem - kiedy robi się coraz cieplej, znika chłód, kiedy robi się zimni, słabnie żar. Gdy wzbierają w nas pewne uczucia, inne uczucia słabną. W ten sposób doszliśmy do pojęcia przeciwstawności, przeciwstawności uczuć. Przeciwieństwem miłości

i współczucia jest nienawiść. Te uczucia są przeciwne - nie można żywić ich jednocześnie wobec tego samego przedmiotu. Antidotum na jedno uczucie musi wiec być uczucie przeciwstawne. Rozwijając to pierwsze, automatycznie osłabiamy drugie.


Na tej samej zasadzie, gdy rośnie wiedza, maleje niewiedza.

To jeden sposób na stawienie czoła negatywnym emocjom, które przysparzają nam mentalnego, psychicznego bólu.


Jak rozwinąć współczucie, jak rozwinąć poczucie troski?

Jak już mówiłem, w nas wszystkich, nie tylko w ludziach, ale nawet w zwierzętach jest ziarno, które sprawia,

iż jesteśmy w stanie troszczyć się o innych.


Religia przychodzi później, natomiast ludzkie uczucia cenimy od pierwszych chwil życia. Dziecko poznaje ciepło

i glos matki jeszcze w łonie. Natychmiast po urodzeniu spontanicznie lgnie do matki. Matka natomiast odczuwa równie spontaniczne poczucie bliskości, które sprawia, że mleko płynie. To pierwsze ludzkie działanie, które dla mnie jest symbolem wszystkich ludzkich uczuć. Od tego zaczyna się nasze życie, inaczej po prostu nie moglibyśmy żyć. Owych ludzkich uczuć potrzebujemy nie tylko w dzieciństwie, potrzebujemy ich w dorosłości, w starości nawet w chwili śmierci. Jeżeli naszemu umieraniu towarzyszy prawdziwe ludzkie współczucie, umieramy znacznie spokojniej i znacznie szczęśliwiej.


Spójrzmy na nasze codzienne doświadczenia. Gdy tylko zaczynamy zastanawiać się nad szczęściem, nad dobrem innych, nasz umysł momentalnie się rozszerza. Z tej szerszej perspektywy problemy, które przed chwila wydawały się nieznośne, bledną, trąca siłę, tracą na znaczeniu. Kiedy myślimy tylko w kategoriach własnego dobra, stajemy się bardzo ograniczeni. Każdy drobiazg wydaje się brzemieniem, którego nie potrafimy udźwignąć. Kiedy przepełnia nas współczucie, otwierają się w nas wewnętrzne bramy, znikają trudności w komunikowaniu się z innymi ludźmi - ba, nie tylko z ludźmi, również ze zwierzętami. Zwierzęta są bardzo mądre. Kiedy próbujemy je oszukać, natychmiast to czują; kiedy podchodzimy do nich, by je złapać, od razu to wyczuwają i zrywają się do ucieczki.


Kiedy wzbiera w nas gniew i nienawiść, bramy te natychmiast się zamykają. Coraz trudniej porozumiewać się nam

z innymi. Co więcej, zaczyna się nam wydawać, że inni odnoszą się do nas dokładnie tak samo. Z owego przekonania biorą się lęki, brak poczucia bezpieczeństwa. A za nimi idą już tylko samotność i depresja.


Na koniec chciałbym jeszcze poruszyć dwie sprawy. Współczucie, wybaczanie uznajemy zwykle za kwestię religijną, kojarzymy je z wiarą. To błąd. Religia jest sprawą wyboru jednostki, możemy się bez niej doskonale obyć i być szczęśliwymi. Ludzkie uczucia, takie jak współczucie i miłość, są natomiast fundamentami prawdziwego szczęścia. Bez nich nie można zaznać szczęścia, prowadzić szczęśliwego życia. Osoby, które nie czują żadnego zainteresowania religią, uważają często, iż nie muszą poświęcać uwagi współczuciu, gotowości do wybaczania itd. Popełniają w ten sposób groźny błąd.


Zdarza się nam sądzić, że praktyka współczucia jest dobra dla innych, a nie dla nas samych. Zabiegając o własne szczęście, wierzymy, że nie musimy zaprzątać sobie głowy dostatkiem i szczęściem innych. To również poważny błąd.

Dlaczego? W chwili, gdy budzi się w nas współczucie, natychmiast rodzi się w nas wewnętrzny spokój. Kiedy zaczynamy praktykować współczucie, pierwszymi beneficjantami najczęściej wcale nie są inni, ale właśnie my sami - za sprawą owego wewnętrznego spokoju. Czasem mówię więc żartem, że jeśli już mamy być egoistami, to bądźmy egoistami mądrymi. Chcemy być mądrzy lub głupi, wybór należy do nas. Sami musimy zdecydować, czy faktycznie przysparzamy szczęścia naszej rodzinie.


Podzieliłem się z wami moimi poglądami. Jestem głęboko przekonany, że każdy może wnieść coś ważnego. Jeśli znaleźliście w tym coś interesującego, proszę, poeksperymentujcie. Jeśli zaś uważacie to za nonsens, po prostu zapomnijcie o tym, co opowiadałem. Jeszcze raz dziękuję.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin