May Karol - Biały Wódz Indian.pdf

(482 KB) Pobierz
303057374 UNPDF
Rozdziaþ I
UroczystoĻę San Juana*
W Meksyku, na zachd od Wielkich Stepw, u stp masywu Sierra Blanca**, zwanego
tak dlatego, Ňe trzy czwarte roku pokryty jest Ļniegiem, leŇaþo ongiĻ zamoŇne
miasto San Ildefonso w dolinie o ta-kiej samej nazwie, a nad nim, na szczycie
fortecy, powiewaþa dumnie ; hiszpaıska flaga dla postrachu Indian i innych
wrogw paıstwa. Pod jej opiekuıczymi skrzydþami kwitþy wokþ kolonie, farmy,
Ňyli spokoj-nie wþaĻciciele wielkich posiadþoĻci i bogatych kopalni.
Dolina, rozciĢgajĢca siħ na przestrzeni dziesiħciu mil, wrzaþa Ňy-ciem, ktre
nabieraþo szczeglnego wyrazu w dniach ĻwiĢt religij-nych, tak licznych w
Meksyku. Pustoszaþy wtedy wsie i miasta, a mieszkaıcy Ï bogaci i biedni, wielcy
i mali Ï wylħgali na pobliskie pola, aby na þonie natury oddawaę siħ beztroskim
rozryw-kom i wsplnym zabawom.
ż
ż
ż
ż
** Sierra Blanca Ï Biaþe Gry
ty galonami od stp do gþw, co chwilħ podkrħca ogromnego wĢsa i marszczy brwi
za kaŇdym razem, gdy zauwaŇy Ļmiaþka, ktry nieco dþuŇej zatrzyma swj wzrok na
obliczu piħknej Cataliny.
Powszechnie wiedziano, Ňe kapitan utrzymuje siħ tylko ze swej pensji i jest
mocno zadþuŇony, lecz poza tym uchodziþ za prawdziwego gachu-pino, to znaczy
Hiszpana rodem ze starej Hiszpanii. I chyba tym trzeba tþumaczyę zgodħ starego
skĢpca na wydanie crki za goþego kawalera, co nie naleŇy do rzadkoĻci wĻrd
plebejuszw Nowego Meksyku.
Przy kapitanie siedziaþ jego przeþoŇony, komendant garnizonu puþ-kownik
Viscarra, dalej mþody porucznik Garcia. W tþumie wybijali siħ na czoþo Ňoþnierze
garnizonu, sami uþani, brzħczĢc dþugimi szabla-mi i ogromnymi ostrogami, raz po
raz bratali siħ z poszukiwaczami zþota i z ranchero Ï osadnikami uprawiajĢcymi
ziemiħ. NaĻladujĢc swoich oficerw przybierali miny pyszaþkowate, pewne siebie,
a sĢ-dzĢc po ich manierach, moŇna siħ byþo domyĻlię, jakie wpþywy w tym kraju
posiada wojsko.
Osadnicy zjawili siħ we wspaniaþych strojach. W spodniach aksa-mitnych,
szerokich, rozciħtych u doþu i po bokach. WþoŇyli buty z jasnej skry. Kurtki
aksamitne, bogato haftowane zþotem, piħkne koszule, a zamiast pasw czerwone
jedwabne szarfy. Ich gþowy na-krywaþy kapelusze z szerokimi rondami, obszyte
srebrnymi lub zþoty-mi galonami, podobnie przyozdobione w grnej czħĻci.
Niektrzy z mħŇczyzn zamiast kurtek zarzucili na plecy sarape, weþniane okrycie
w pasy. KaŇdy miaþ wspaniaþego wierzchowca i ciħŇ-kie ostrogi, waŇĢce blisko
cztery funty.
Obok osadnikw w wielkiej liczbie spotyka siħ teŇ tutaj spokoj-nych Indian,
nazywanych tak dla odrŇnienia od ádzikichÑ Indian.
żż
ż
żż
ż
¤* Patat (batat) Ï roĻlina, ktrej mĢczyste bulwy sĢ jadalne
¤ Tortiiia Ï placuszek; placek kukurydziany
prawiajĢc je czerwonym pieprzem, lub rozwoŇĢ czekoladħ w glinia-nych garnkach.
Grnicy i Ňoþnierze otaczajĢ handlarki cygar produkowanych z miejscowego dziko
rosnĢcego tytoniu i aquardiente, kiepskiej wd-ki z kukurydzy lub aloesu. Lecz
gþwnĢ uwagħ skupiajĢ na sobie ci, ktrzy stajĢ do konkursu w igrzyskach. SĢ to
mþodzieıcy wszystkich stanw i zajħę, poczĢwszy od synw bogatych wþaĻcicieli
ziemskich i þowcw bizonw, koıczĢc na kowbojach, nawykþych czuwaę konno nad
powierzonym sobie stadem, dochodzĢcym nieraz do dziesiħciu tysiħcy sztuk.
OczekujĢc rozpoczħcia zabawy, plĢsajĢ na wspaniaþych rumakach, najlepszych,
jakie posiadajĢ, przed þawkami seıorit, popi-sujĢc siħ swojĢ zrħcznoĻciĢ i
jaskrawym przybraniem koni.
W programie pierwsze miejsce zajmuje coleo de toros, co dosþow-nie znaczy
wziħcie byka za ogon. Zabawa ta, choę nie roznamiħtnia tak widzw i nie jest tak
niebezpieczna jak walki bykw, wymaga nie mniej odwagi i zrħcznoĻci oraz siþy. Z
tego powodu mþodzieŇ nowomeksykaıska poczytuje sobie za wielki honor zajĢę w
niej pierwsze miejsce. Dostħpna jest wszħdzie, gdyŇ nawet maþe wioski, ktrych
nie staę na osobnĢ arenħ, jakie majĢ duŇe miasta, nie odmawiajĢ sobie urzĢdzenia
coleo, do czego potrzebny jest tylkft jaki taki wiħkszy plac i dostatecznie
dziki byk.
ToteŇ gdy herold daje sygnaþ do rozpoczħcia igrzysk, tþumy zgroma-dzone na þĢce
poczynajĢ siħ rozsuwaę, aby zrobię miejsce zawodnikom.
Rozdziaþ II
Coleo de toros
żż
ż
ż
ż
jakiejkolwiek broni, lecz nawet lassa. Zawodnik powinien dopaĻę byka w biegu,
schwycię go za ogon, wreszcie koniecznie wsunĢę ogon pod jednĢ z tylnych ng, a
nastħpnie przewrcię zwierzħ na grzbiet.
Zatrzymawszy siħ o dwieĻcie krokw od linii zawodnikw w taki sposb, aby byk
zwrcony byþ þbem w stronħ þĢki, kowboje zdjħli lasso i rozdraŇnili wbijajĢc mu
w bok kilka strzaþ z szmermelami*.
Rozjuszony byk rzuciþ siħ naprzd wywoþujĢc gþoĻne okrzyki wi-dzw, za nim
puĻcili siħ zawodnicy. Rozpoczħþa siħ gonitwa. Jeden z mħŇczyzn pħdzĢcy na
wielkim gniadym koniu juŇ zawþadnĢþ wspa-niaþym ogonem, lecz przegraþ, gdyŇ nie
zdĢŇyþ przewrcię byka, ktry leciaþ jak szalony dalej, zmieniajĢc tylko trochħ
kierunek. Nastħpnie dobiegþ do zwierzħcia mþody farmer, jednak za nic nie mgþ
zþapaę ogona, a gdy wreszcie to zrobiþ, byk skrħciwszy jednym susem w bok bez
wysiþku uwolniþ siħ od napastnika.
Zgodnie z zasadami coleo w przypadku niepowodzenia zawodnik obowiĢzany byþ do
wycofania siħ poza liniħ igrzysk. W ten sposb pierwszy zawodnik i farmer
znaleŅli siħ poza konkursem.
Ich los niebawem poczħli dzielię inni mþodzieıcy, ktrzy Ï za-wstydzeni poraŇkĢ
Ï zataczali na koniach jak najdalszy krĢg, nie chcĢc pokazywaę siħ widzom na
oczy, i stawali za plecami tþumu.
Byk byþ w doskonaþej formie. Ani na chwilħ nie przerywaþ biegu. Wysiþki
kolejnego jeŅdŅca, dwch kowbojw, kilku osadnikw rw-nieŇ nie przyniosþy
poŇĢdanego skutku. Niemniej widownia dobrze siħ bawiþa. Parħ upadkw, na
szczħĻcie niegroŅnych, wywoþaþo ogl-nĢ wesoþoĻę zgromadzonych. Byk byþ u
szczytu powodzenia. W ciĢ-gu kilkudziesiħciu minut wyþĢczyþ z gry jedenastu
zawodnikw. To-teŇ pod jego adresem rozlegþy siħ oklaski i okrzyki:
ZaĻ zawodnikom nie szczħdzono szyderczych docinkw.
Niespodzianie na arenie ukazaþ siħ nowy mþodzian. Miaþ pod sobĢ karego
mustanga**, jednego z potomkw znakomitej rasy andaluzyj-skiej ŇyjĢcej w stepach
w stanie dzikim. Koı pħdziþ z lekka zginajĢc ^yJ?. a Jego dþugi ogon zwħŇajĢcy
siħ ku doþowi w biegu spadaþ niczym lisia kita. Zobaczywszy to szlachetne
zwierzħ o nieskazitel-nych ksztaþtach widzowie wydali mimowolny okrzyk zachwytu.
** Mustang Ï zdziczaþy koı z prerii Ameryki Pþnocnej; obecnie wytħpiony
JeŅdziec miaþ najwyŇej dwadzieĻcia lat. RŇniþy go od innych jasne, wijĢce siħ
wþosy i biaþa karnacja twarzy, gdyŇ wszyscy bez wyjĢtku zawodnicy byli smagli.
Byþ odziany w kompletny strj osad-nika ze zwykþym wyszyciem i upiħkszeniami.
Dla wiħkszej swobody rĢk mangħ, pþaszcz piħkniejszy i bogatszy od sarape Ï
zarzuciþ w tyþ, a jego purpurowe poþy powiewajĢc na wietrze jakby uskrzyd-laþy
powabnĢ, piħknĢ postaę mþodzieıca.
Nikt dotychczas nie zauwaŇyþ tego wspaniaþego jeŅdŅca. Otulony w swj pþaszcz
staþ na uboczu, niemal obojħtny na zmagania zapaĻ-nikw. ToteŇ nieoczekiwane i
efektowne jego zjawienie siħ wzbudziþo zrozumiaþĢ ciekawoĻę. Wszyscy chcieli siħ
dowiedzieę kto to taki.
Tymczasem jeŅdziec juŇ galopowaþ trzymajĢc krtko cugle, a zna-lazþszy siħ na
dwadzieĻcia krokw od byka puĻciþ siħ jak strzaþa, dopadþ zwierzħ, chwyciþ w
biegu jego dþugi ogon, pociĢgnĢþ w dþ, potem do gry, momentalnie wyprostowaþ
siħ w siodle i w tej samej chwili byk padþ na wznak na ziemiħ.
GþoĻne okrzyki zachwytu ogþosiþy zwyciħzcħ coleo de toros. Carlos podjechaþ do
amfiteatru, wdziħcznym ruchem zdjĢþ kapelusz i kþaniaþ siħ uprzejmie widzom,
przy czym wzrok jego zatrzymaþ siħ dþuŇej tuŇ obok kapitana Roblada, ktry ku
swemu strasznemu gniewowi ujrzaþ, Ňe i Catalina de Crucez spojrzaþa przychylnie
na Ļmiaþka, a rumieniec oblaþ jej cudne oblicze.
Zwyciħzca skierowaþ siħ teraz w stronħ widzw rozlokowanych po bokach
amfiteatru, ktrzy z braku miejsca, stojĢc na swych ciħŇkich wozach, przyglĢdali
siħ widowisku. Z jednego wozu wyciĢgnħþa do mþodzieıca rħce mþoda, blada
dziewuszka o wþosach jasnych, z po-pielatym odcieniem. Byli bardzo podobni do
siebie. Te same rysy twarzy, ta sama cera, ta sama rasa. Tak, to siostra
Carlosa. Tryumf brata wzbudziþ w niej szczerĢ radoĻę. Na wozie siedziaþa teŇ
stara, dziwnie wyglĢdajĢca kobieta z rozpuszczonymi wþosami koloru lnu.
Milczaþa, lecz zachwyt, jaki wywoþaþa w niej zrħcznoĻę zawodnika, wyzieraþ z jej
wyrazistych oczu. Tþum patrzyþ na niĢ z ciekawoĻciĢ i pewnego rodzaju przesĢdnym
strachem. WiħkszoĻci wydawaþa siħ osobĢ podejrzanĢ.
ż
Rozdziaþ III
Moneta
Niezdolnego do dalszej walki byka zagnano z powrotem do zagro-dy; zostawaþ
wþasnoĻciĢ zwyciħzcy. Teraz nastĢpiþa przerwa w igrzy-skach. Skorzystaþ z tego
komendant garnizonu i chcĢc zrehabilito-waę swego faworyta kaprala Gomeza, ktry
przegraþ w coleo de toros, wyszedþ na arenħ. Poprosiþ o chwilħ uwagi i
poþoŇywszy na ziemi dolara rzekþ:
ż
ż
Z poczĢtku nikt nie odpowiedziaþ na wezwanie. Piħę uncji zþota rwnaþo siħ 432
frankom i byþo duŇĢ sumĢ. Tylko czþowiek bogaty mgþ ryzykowaę taki zakþad.
Wreszcie wystĢpiþ mþody farmer, don Juan:
ż
żż
ż
Natychmiast poczħli zgþaszaę siħ kandydaci na koniach. PrzystĢ-piono do
konkursu. Niektrzy zawodnicy zdoþali zaledwie dotknĢę monety, innym udaþo siħ
jĢ nawet ruszyę z miejsca, lecz nikt nie mgþ jej chwycię i podnieĻę do gry.
Wreszcie na wielkim gniadym koniu wjechaþ na arenħ kapral Gomez. Ukazaþ obecnym
ponurĢ, bladĢ twarz. WciĢŇ przeŇywaþ niepowodzenie w utarczce z bykiem. Teraz
zrzuciþ z siebie mundur, odpiĢþ szablħ i skrciwszy munsztuk popħdziþ konia w
kierunku monety lĻniĢcej na zielonej murawie.
Zþapaþ jĢ wychyliwszy siħ mocno z siodþa, zdoþaþ teŇ podnieĻę
z ziemi dolara, poniewaŇ jednak chwyciþ go nie doĻę zrħcznie, pie-
10
niĢdz wyĻlizgnĢþ siħ pomiħdzy palcami, zanim kapral zbliŇyþ go do strzemion.
Wtedy ukazaþ siħ Carlos na swym wspaniaþym mustangu. Gdy-by jego oblicze byþo
ciemniejsze, od razu spotkaþby siħ z sym-patiĢ tþumu. Lecz widzowie z dystansem
i uprzedzeniem odnosili siħ do niego, poniewaŇ nie wywodziþ siħ z ich plemienia.
Byþ Amerykaninem. NazwĢ tĢ Meksykanie, Chilijczycy i Peruwia-nie okreĻlajĢ
kaŇdego obywatela stanw pþnocnoamerykaıskich, jak gdyby sami nie naleŇeli do
mieszkaıcw tej samej czħĻci Ļwiata.
Zawodnik nie robiþ Ňadnych przygotowaı, nie zdjĢþ nawet pþasz-cza, ktry
powiewaþ mu na plecach. Mustang, posþuszny gþosowi pana, puĻciþ siħ od razu
galopem, nastħpnie zrħcznie prowadzony þydkami jeŅdŅca poczĢþ krĢŇyę wokþ
pieniĢdza z coraz wiħkszĢ szybkoĻciĢ, wreszcie skierowaþ siħ wprost do monety.
Zrwnawszy siħ z monetĢ jeŅdziec schyliþ siħ bþyskawicznie, porwaþ jĢ, podrzuciþ
do gry i momentalnie opanowawszy konia pochwyciþ dolara prawĢ rħkĢ. Wszystko to
zrobiþ ze zrħcznoĻciĢ hinduskiego kuglarza. Nawet ci, ktrzy odnosili siħ do
Carlosa z rezerwĢ, nie mogli powstrzymaę siħ od wyraŇenia mu swego uznania.
Powszechne gromkie oklaski uderzyþy pod niebo.
Yiscarra byþ wĻciekþy na mþokosa, przegraþ dziesiħę uncji zþo-ta, sumħ znacznĢ
nawet dla komendanta przygranicznej forte-cy. Prcz tego jego poraŇka wzbudziþa
oglne szyderstwo, tþum nie darowaþ mu niedawnej pewnoĻci siebie. ToteŇ
puþkownik zþym okiem spojrzaþ na þowcħ bizonw i zapaþaþ doı nienawiĻciĢ. Oka-
zja odwetu nadarzyþa siħ niebawem, gdyŇ juŇ ogþaszano nastħp-ny numer programu.
Tym razem chodziþo o zatrzymanie ko-nia w peþnym biegu na dwadzieĻcia krokw od
kanaþu meliora-cyjnego, peþnego brudnej wody i tak szerokiego, Ňe koı mgþ go
przeskoczyę, ale teŇ gþħbokiego, Ňe moŇna byþo pogrĢŇyę siħ w nim z gþowĢ.
I do tych zawodw zgþosiþo siħ wielu jeŅdŅcw. Carlos tym razem nie miaþ jednak
zamiaru braę udziaþu w igrzyskach. Roblado, nie mniej wĻciekþy naı od swego
zwierzchnika, coĻ poszeptaþ z puþkow-nikiem i po chwili obaj mħŇczyŅni zbliŇyli
siħ do znienawidzonego przez siebie mþodzieıca. Kapitan spytaþ go z obþudnĢ
ŇyczliwoĻciĢ, dlaczego nie uczestniczy w zabawie.
11
ż
ż
Oficerowie mieli nadziejħ, Ňe Carlos uniesie siħ ambicjĢ i zgodzi na
uczestnictwo w tej konkurencji. A poniewaŇ nie stanĢþ od razu do zawodw,
przypuszczali, Ňe w tej dziedzinie nie czuje siħ zbyt mocny. JuŇ niemal
widzieli, jak tþum szydzi z niefortunnego jeŅdŅca, od stp do gþw powalanego
bþotem.
Carlos dþugo nie odpowiadaþ. Ubodþy go sþowa Roblada i w ogle zachowanie siħ
obu oficerw, ale nie dawszy tego po sobie poznaę wyjaĻniþ spokojnie:
ż
ż
ż
ż
ż
żż
Sþuchacze zaszemrali:
ż
Lecz Yiscarra i Roblado natychmiast podchwycili:
ż
ż
ż
ż
12
Rozdziaþ IV
Na cyplu gry
ż
żżż
Nie gniewajcie siħ! To sþowo Ňartobliwie okreĻlajĢce Europejczyka wypsnħþo mi
siħ przypadkowo. Zapewniam, Ňe nie miaþem zamiaru was obrazię.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin