Kowalczyk Kwestia rozsądku.txt

(39 KB) Pobierz
Magdalena Kowalczyk

Kwestia rozs�dku

Pami�tasz mnie?
Na pewno tak.
Jestem twoim najgorszym koszmarem.
Kr��� po �wiecie ze srebrnym mieczem w gar�ci, zakapturzona i spowita magi�. 
Szukam innych, takich jak ja by wypleni� ze �wiata zaraz� - wampiry. ��czy mnie 
z nimi 
krew, zemsta i nienawi�� do cz�owieka, kt�ry pokaza� mi jak walczy si� z 
krwiopijcami.
Kr��� po �wiecie i mojej w�dr�wce nie ma ko�ca. Kiedy� i� spotkamy i by� mo�e 
b�dzie to koniec mojej w�dr�wki.
Tymczasem, pos�uchaj mojej opowie�ci...
* * *
Zaspy �niegu wygl�da�y jak posypane kruszonymi diamentami. �wiat zastyg� w 
bezruchu. Kompletna cisza sprawia�a niemal b�l. Po�r�d tego zastyg�ego 
krajobrazu porusza�a 
si� tylko jedna posta�. 
Sz�am brukowan�, oblodzon� drog� a w oddali majaczy�a sylwetka Zamku na Skale, 
do kt�rego zmierza�am.
Moja w�dr�wka by�a znacznie d�u�sza ni� na pocz�tku przypuszcza�am. �nieg i 
porywiste wiatry stan�y na mej drodze jakby pr�buj�c mnie nie dopu�ci� w t� 
okolic�. Ale 
wreszcie by�am tu. 
Miejsce, do kt�rego pod��a�am nie mia�o w sobie nic szczeg�lnego. Nic, co 
przyci�gn�oby samotnego w�drowca szw�daj�cego si� bez celu po �wiecie. Nic, 
mo�e z 
wyj�tkiem reputacji. Bo Miasto Chmur nie by�o bynajmniej rajem. By�o jednym z 
najbrudniejszych i pe�nych szumowin miastem jakie postawi� cz�owiek. Tylko 
ludzie zdolni 
s� do stworzenia czego� r�wnie ohydnego.
Miasto Chmur le�a�o wysoko w g�rach, tak wysoko, �e przez wi�kszo�� czasu 
przes�oni�te by�o przez ob�oki. Nad nim g�rowa� zamek stoj�cy na szczycie g�ry. 
Z daleka 
zdawa� by si� mog�o, �e ca�o�� stanowi cz�� szczytu a nie dzie�o r�k. 
Otwarta brama, za kt�r� roili si� ludzie zaprasza�a do wej�cia. Nie odm�wi�am 
temu 
zaproszeniu. Znalaz�am si� wreszcie w�r�d istot mi podobnych, gdzie ciep�o ich 
cia� 
rozgrzewa�o zamarzni�te zmys�y. Wok� widzia�am twarze mieszka�c�w miasta, 
rozmaitych 
poszukiwaczy przyg�d r�nych ras i przede wszystkim wi�kszych i mniejszych 
z�odziejaszk�w i innych rozrabiak�w. 
Wreszcie w�r�d swoich.
Jaki� czas zaj�o mi poszukiwanie w�a�ciwego lokalu, w kt�rym dym by�by 
wystarczaj�co g�sty a wino ma�o zaprawione. Znalaz�am takie miejsce chocia� 
trudno by�o 
tam nawet wej�� a co dopiero usi���. Przy jednym ze sto��w siedzia�a grupa 
m�odych ludzi i 
elf�w. Najwyra�niej byli cz�onkami jakiej� sekty. �wiadczy�y o tym pomalowane 
dziwnie 
twarze cz�ci z nich i wznoszone niekiedy okrzyki:
- Bahomet rz�dzi �wiatem!
Cz�� tego towarzystwa zdolna by�a jedynie do kiwania g�ow�, a niekt�rzy w 
zasadzie 
le�eli ju� na stole b�d� pod nim. Skorzysta�am z miejsca jakie sobie zrobi�am 
usuwaj�c tych 
niezdolnych do kontynuowania imprezy. Reszta popatrzy�a si� na mnie jak na 
wyj�tkowo 
paskudnego robaka. Wida� zepsu�am im rozrywk�. Zaczepi�am dziewk� przechodz�c� 
obok z 
dzbankiem wina, kt�ry to dzbanek sobie przyw�aszczy�am pomimo jej protest�w. 
Zaopatrzona 
ju� w specjalno�� lokalu mog�am si� bli�ej przyjrze� towarzystwu woko�o.
Przy moim stole siedzia�o ju� tylko o�miu ludzi i elf�w. Trzech z nich mia�o na 
sobie 
czarne szaty przystrojone dziwnymi gwiazdami. Twarze mieli wymalowane na bia�o i 
czarno 
tak, �e trudno by�o rozpozna� ich rysy. By� mo�e robi�o to pewne wra�enie na 
pocz�tku 
wieczora, ale teraz farby rozla�y si� im po twarzach i wygl�dali jak �aciate 
krowy.
Po drugiej stronie sto�u siedzia�o znacznie ciekawsze towarzystwo. Na �rodku 
zasiada� 
cz�owiek nieprzeci�tnego wzrostu z d�ugimi, niemal bia�ymi w�osami. Dosy� 
widocznie 
przewodzi� w�r�d koleg�w. Jego broda by�a umoczona w piwie chocia� najwyra�niej 
by� tu 
najtrze�wiejszy. Raz po raz wybucha� dziwnym, jakby szyderczym �miechem. Wok� 
niego 
jak s�py kr��y�y spogl�daj�ce na niego �akomie dziewki.
Po jego prawej stronie siedzia� spokojnie niezbyt trze�wy p�elf patrz�cy z 
nieco 
zagubion� min� woko�o. Wygl�da� jakby nie wiedzia� jak tu trafi�. Patrzy� na 
koleg�w z 
odrobin� obrzydzenia i politowania. Czasem tylko u�miecha� si� albo przyk�ada� 
zimny kufel 
do rozbitego czo�a.
Dalej usadowi� si� elf ze �mieszn� br�dk� i opask� na jednym oku. Ubrany by� 
jako� 
dziwnie, ci�gle pali� jakie� �mierdz�ce zielsko i niewiele mu brakowa�o do 
zsuni�cia si� pod 
st�. Na dobr� spraw� siedzia� jeszcze tylko dlatego, �e ci�gle op�dza� si� od 
natr�tnej 
panienki, kt�ra strasznie si� do niego klei�a.
Po lewej stronie blondyna siedzia�o dw�ch prze�miesznych elf�w. Obaj byli bardzo 
przystojni. Ich czarne w�osy splata�y si� kiedy pochylali g�owy, �eby 
porozmawia�. �miali si� 
ca�y czas tak, �e wida� by�o na ich j�zykach znaki wyrzutk�w - kolczyki. Obydwaj 
udawali, 
�e na mnie nie patrz�. I byli kompletnie pijani.
Ca�kiem ciekawe towarzystwo je�li ma si� ochot� zabawi�. Niezbyt mo�e 
intelektualne, ale do zabawy potrzeba g�owy mocnej a nie my�l�cej. 
Kolejny dowcip opowiedziany przez blondyna wzbudzi� salw� �miechu, do kt�rej si� 
przy��czy�am. Zacz�o mi si� to podoba� zw�aszcza, �e jeden z elf�w zacz�� robi� 
do mnie 
miny i puszcza� oczka. U�miechn�am si� i te� mu jedno pu�ci�am. Pokaza� mi 
j�zyk. A to ci 
dopiero. Pomy�la�am co m�g�by takim j�zykiem zrobi� i chyba si� tego domy�li�. 
Roze�mia� 
si� na ca�y g�os. Drugi przy��czy� si� do niego.
- Przysi�d� si� do nas, kotku - zaproponowali. - Je�eli zabawa jest tym, czego 
oczekujesz dzisiaj od �wiata, to znalaz�a� si� we w�a�ciwym towarzystwie.
- Nie w�tpi� - odpowiedzia�am. - Musz� tylko nadgoni� te kilka kolejek, kt�re 
straci�am. - I nie czekaj�c na zach�t� poci�gn�am solidny �yk wina prosto z 
dzbana, kt�ry na 
og� nie jest zbyt wygodnym do tego naczyniem. Stru�ka krwistoczerwonego napoju 
pop�yn�a po mojej szyi wzbudzaj�c zainteresowanie moich towarzyszy. Jeden z 
nich szybko 
pochyli� si� i j� zliza�.
Reszta towarzystwa jakby nieco si� zaciekawi�a. U niekt�rych sko�czy�o si� to 
twardym l�dowaniem pod sto�em. Ci, kt�rzy jeszcze siedzieli po chwili powr�cili 
do swoich 
kufli z wyrazem pewnego rozczarowania na twarzach.
Go�cie lokalu zaczynali si� rozchodzi�. Spowodowa�o to nap�yw sprz�taj�cych po 
nich 
dziewek, kt�re natychmiast zosta�y pochwycone przez siedz�cych przy naszym stole 
osobnik�w p�ci m�skiej. Szarpanie si� niewiele dawa�o. Co najwy�ej podar�a si� 
jednej czy 
drugiej kiecka, co tylko zach�ca�o do dalszego ci�gu zabawy.
Niestety, w�a�ciciel tego przybytku zacz�� protestowa� i wygania� ca�e 
towarzystwo 
twierdz�c, �e musi ju� zamyka� lokal. Moi towarzysze z oporem ale do�� 
pos�usznie zacz�li 
zbiera� si� do odej�cia ci�gn�c za nogi koleg�w, kt�rzy i�� ju� nie mogli.
Przed knajp� ca�a gromada zatrzyma�a si�. Zacz�y pada� propozycje p�j�cia do 
innych lokali. Zacz�li si� sprzecza�, w kt�rym jest ta�sze piwo i gdzie jest 
wi�cej dziewcz�t 
do obmacywania. 
- Mo�e p�jdziemy do Manufaktury - rzuci�y elfy. Ta propozycja wzbudzi�a �ywe 
zainteresowanie tych, kt�rzy jeszcze byli w jako takim stanie. Ca�a wataha 
ruszy�a �rodkiem 
ulicy roztr�caj�c przechodni�w i g�o�no �piewaj�c. Wleczonych za nogi i 
postukuj�cych 
g�owami o bruk pijanych towarzyszy pozostawiono w krzakach pobliskiego ogrodu. 
Pod��y�am ze wszystkimi prowadzona pod r�k� przez elf�w.
Manufaktura okaza�a si� lokalem otwartym ca�� dob�, wype�nionym lud�mi, elfami, 
innymi rasami oraz oparami piwa zmieszanymi z wonnym dymem z fajek. Odziane 
bardzo 
sk�po panienki kr��y�y zgrabnie pomi�dzy stolikami, ��kami, fotelami i innymi 
sprz�tami 
s�u��cymi nie tylko do siedzenia.
Pomimo t�umu szybko znalaz�o si� dla nas miejsce. Zaraz te� stan�y na stole 
kufle 
piwa i dzbanek wina. Znik�d pojawi�a si� te� fajka nape�niona s�odko pachn�cym 
zielskiem, 
kt�r� kto� pu�ci� w ko�o. Nie min�o du�o czasu jak kolejne osoby znalaz�y si� 
pod sto�em. 
Wielki blondyn przewodz�cy przy stole siedzia� u jego szczytu na fotelu i 
obserwowa� 
wszystko z g�ry.
Spoczywa�am na wprost niego w pozycji niedba�ej, z jednej strony podgryzana, z 
drugiej podszczypywana, og�lnie ma�o zdolna do ruchu i g�odna. Przez wi�kszo�� 
czasu 
pr�bowa�am odpi�� klamerki pasa od miecza i odwi�za� rzemienie, kt�rymi 
zasznurowany 
by� smoczy kaftan ale nie udawa�o mi si�, bo kto� ci�gle mi pomaga� pl�cz�c 
wszystko 
jeszcze bardziej. Ulga, kt�r� odczu�am kiedy wreszcie mi si� uda�o by�a tak 
wielka, �e 
musia�am si� napi�. I tyle z tego pami�tam.
* * *
- Wstawaj! Co ty tutaj robisz? Hej! Obud� si�, s�yszysz! - obudzi�y mnie 
wrzaski. 
Otworzy�am kontrolnie jedno oko chc�c si� przekona�, czy warto intruza ubi�, czy 
te� 
wystarczy zamkn�� mu g�b�. Natychmiast otworzy�am drugie. Mog�am si� spodziewa� 
ka�dego, tylko nie jego. Oto sta� przede mn� (a mo�e nade mn�?) kiedy� �cigaj�cy 
mnie a 
obecnie traktuj�cy jak w�asn� siostr� genera� Osbel. 
- Jak mi nie pozwolisz jeszcze pospa�, to mo�esz zapomnie�, �e oddam ci twoje 
cholerne ksi��ki - powiedzia�am zamkn�wszy oczy i maj�c nadziej�, �e sobie 
p�jdzie. 
- Nic z tego, szanta�em mnie nie podejdziesz. Masz natychmiast wsta�, 
wytrze�wie�, 
sku� po mordach tych wyrzutk�w, co si� do ciebie przykleili i wynosi� si� 
natychmiast. Je�eli 
nie, to wszyscy bierzecie udzia� w karnej ekspedycji do ruin Zamku na Skale. 
Wiesz, �e ci� 
lubi� ale najbardziej na odleg�o��. Nie mog� pozwoli�, �eby� zr�wna�a podleg�e 
mi miasto z 
ziemi�.
- Nie da�abym rady. Chce mi si� spa� - odpar�am. 
- Prosz�, Zhora, wyjed�.
- Jutro, daj mi spok�j i troch� wina.
- Dobrze, �pij, ale pami�taj, �e sama tego chcia�a� - powiedzia� Osbel i 
odwr�ciwszy 
si� na pi�cie odmaszerowa�, a przy ka�dym jego kroku dzwoni�y lampy na sto�ach.
Spotkanie to tak mnie zdziwi�o, �e nie mog�am ju� zasn��. Rozejrza�am si� 
woko�o. 
Na i pod sto�ami, na ��kach i kupach siana spali ludzie i nieludzie. Po moich 
obu stronach 
smacznie chrapa�y dwa elfy w strojach sk�pych. Pozosta�a cz�� ich garderoby 
zwisa�a z 
lampy wisz�cej nad najbli�szym sto�em na wysoko�ci raczej zastanawiaj�cej. Jak 
to si�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin