Kubiś - Na pohybel.rtf

(13 KB) Pobierz

                                          Na pohybel


Nie urodziłem się, by zostać jakimś pieprzonym bohaterem. Czy chociażby dobrym człowiekiem. Nie, żebym żałował. Nie wszyscy muszą być odważni, sprawiedliwi, lojalni, szczerzy, uczciwi… Na tym świecie jest dużo miejsca dla takich szumowin i drani jak ja. Może nawet za dużo. Rycerze bez skazy, gotowi poświęcić życie w imię większego dobra, to tylko mały odsetek ludzkości. Niewielu jest też tych naprawdę złych. Większość stanowią ludzie podobni do mnie – pomiędzy albo obok, ale nigdy w centrum wydarzeń. Obojętni na dobro i zło, widzą tylko czerń lub biel – to, co jest dla nich dobre lub nie; to, co im się opłaca lub to, na co szkoda marnować czas.
Dlaczego taki jestem? Litościwi głupcy pewnie powiedzieliby: Biedak, miał taki dom, ojca śmierciożercę, nie poradził sobie z tym. Merlinie… To, gdzie się urodziłem i wychowałem, mogło pomóc mi stać się tym, kim jestem, ale nie przesadzajmy. Sam dokonywałem wyborów i zdecydowałem się na życie najprostsze z możliwych. Ani z nimi, ani przeciwko nim. Ani z Dobrymi, ani ze Złymi. Dlatego teraz sączę drinka w mugolskiej knajpie w Nowym Orleanie, słuchając zachrypniętego głosu lekko podchmielonego Murzyna i nie obchodzi mnie, że w Anglii wojna rozpętała się na dobre. Śmierciożercy i dementorzy opuścili Azkaban, dołączając do Voldemorta. Dumbledore robi, co może, by zgromadzić jak najwięcej ludzi (i nie tylko) do pomocy i dba, by Nadzieja Jasnej Strony dożyła Dnia Chwały. Albo Klęski, co jest dużo bardziej prawdopodobne. Potter jako zbawiciel świata? Merlinie, chroń nas…
Draniom bez skrupułów żyje się łatwiej. Nikt mnie nie molestował, nie dręczył, nie złamał serca. Uprawiałem seks, bo chciałem. Dokuczałem Gryfonom, bo sprawiało mi to radość. I to ja zawsze byłem tym, który porzuca. Tak więc nie jestem biednym chłopcem, którego ktoś skrzywdził w dzieciństwie, więc teraz się odgrywa. Nie podpadam pod ten schemat. Niektórym ludziom tak trudno uwierzyć, że są osoby, które obserwują i dokonują wyboru dla nich najlepszego. Żadnego umierania za świat, wolność, równość, braterstwo, a tym bardziej za szaleńca, który dawno temu zapomniał, kim był.
Po skończeniu Hogwartu miałem dwie opcje: zostać podnóżkiem Voldemorta i przyzwyczaić się do Crucio albo wstąpić do Zakonu i czekać na spotkanie różdżka w różdżkę z tatuśkiem. Prawdopodobieństwo, że nie dotrwam dojrzałego wieku - mniej więcej takie samo w obu przypadkach. Wybrałem więc trzecią możliwość: nie robić nic dla nikogo. Zmieniłem imię, nazwisko, fryzurę… Draco Malfoy przestał istnieć. A przynajmniej dobrze się ukrył.
Dlaczego nie walczę? Bo nie chcę. Nawet gdybym miał jakieś ideały – na szczęście nie mam – nie chciałbym za nie umierać. Ludzie często giną za coś, w co wierzą, ale żadna idea nigdy dla nikogo się nie poświęciła.
Dlaczego nie mam przyjaciół? Bo nie chcę. Bo musiałbym z nimi rozmawiać o ich sprawach, problemach, złamanych sercach, śmiać się z durnych dowcipów, wspierać w ciężkich chwilach. A co mnie obchodzą inni ludzie?! Źle ci w życiu? To zrób coś ze sobą, a jak nie pomaga, przyłóż różdżkę do czoła, powiedz „pa, pa” i dwa magiczne słowa.
Dlaczego nie mam narzeczonej? Ja? Merlinie! Po co? Dziewczyn udostępniających swoje łóżko na jedną noc dla chwili przyjemności jest więcej niż świętoszkowatych dziewic, które marzą o rycerzach pokonujących stu śmierciożerców jednym machnięciem różdżki. Poza tym - nigdy nie byłem dobry z zaklęć.
A propos kobiet…

Draco wypił drinka i zamówił dwa następne, rozglądając się po sali. Kiedy wypatrzył to, czego szukał, wziął szklanki i ruszył do stolika niedaleko wejścia. Nie minęło dwadzieścia minut, kiedy opuszczał lokal w towarzystwie pięknej rudowłosej kobiety.


- Rozgość się. Napijesz się czegoś?
- Masz whisky? – skinął potakująco głową i poszedł do kuchni. Na blacie stołu leżała gazeta, którą czytał przed wyjściem. Jeszcze raz spojrzał na krótką notatkę w lewym dolnym rogu strony.

Z wielkim żalem zawiadamiamy, że w nocy 15 sierpnia 1998 roku, podczas starcia ze Śmierciożercami w okolicach Hogsmeade, zginął Severus Snape, Mistrz Eliksirów, wieloletni…
...
podczas starcia ze Śmierciożercami w okolicach Hogsmeade, zginął Severus Snape…
...
zginął Severus Snape…

- David? Coś nie tak? – głos dobiegający z salonu przywrócił Dracona do rzeczywistości. Rozluźnił nieco rękę kurczowo ściskającą Proroka, starannie złożył gazetę i wyrzucił do kosza.
- Nie, nic. Już idę.


Koniec

W tym przypadku "Na pohybel" to toast. Najczęściej spotykana wersja to "na pohybel skurwysynom", ale tak naprawdę można pić na pohybel komu/czemu się chce. Na pohybel komu lub czemu pił Draco - tę kwestię pozostawiam czytelnikom. Ja mam swoją wizję, Wy możecie mieć inną.
Pozdrawiam - Kubiś

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin