Coffman Elaine - Mackinnon 06 - Przeciwieństwa.pdf
(
1885 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Coffman Elaine - Przeciwie\361stwa)
Elaine Coffman
PRZECIWIE
İ
STWA
Prolog
Północna Kalifornia, 28 kwietnia
Było ju
Ň
pó
Ņ
no. W domu panowała całkowita cisza.
Fletcher Ramsay spał niespokojnie, dr
ħ
czony przez koszmary. Sen nawiedził go znowu, po
raz pierwszy od dziesi
ħ
ciu lat. Gwałtowny podmuch wiatru wdarł si
ħ
do pokoju, wyj
Ģ
c jak
zawodz
Ģ
ca płaczka i siek
Ģ
c o podłog
ħ
wyimaginowanymi li
Ļę
mi.
Milcz
Ģ
cy go
Ļę
wyłonił si
ħ
z mroku i wsun
Ģ
ł si
ħ
do pokoju, poruszaj
Ģ
c si
ħ
na granicy
ciemno
Ļ
ci.
Fletcher otworzył oczy. Obudził si
ħ
czy nadal
Ļ
ni? Przez chwil
ħ
nie widział kompletnie
nic, a
Ň
nagle dostrzegł siebie, stoj
Ģ
cego w nieznanym miejscu, na ciemnym wierzchołku obcej góry,
i wpatruj
Ģ
cego si
ħ
w dzikie, wzburzone morze u swych stóp. Otaczaj
Ģ
cy go
Ļ
wiat zamarł w
bezruchu.
Była noc, ciemne cienie zalegały nad pozbawionym drzew wrzosowiskiem, tylko strome
skały klifu były białe jak mleko, a blady ksi
ħŇ
yc miał barw
ħ
Ļ
mietany. Gwiazdy wisiały nisko
nad głow
Ģ
, rozrzucone po niebie czarnym jak aksamit.
Wiatr niósł wo
ı
wzburzonego morza i uprzykrzony rytm dud. Fletcher zobaczył ojczyzn
ħ
:
kraj ponurych wrzosowisk i g
ħ
stych lasów, kraj wysoko poło
Ň
onych górskich dolin i burzliwego
morza. W słabym blasku gasn
Ģ
cego
Ļ
wiatła wyłaniały si
ħ
jak duchy zarysy strzelistych wie
Ň
zamkowych, niesko
ı
czenie szarych, niesko
ı
czenie cichych. Czuł,
Ň
e go wzywaj
Ģ
.
Niebo rozdarła błyskawica. Zabłysło jaskrawe, o
Ļ
lepiaj
Ģ
ce
Ļ
wiatło i wydawało si
ħ
,
Ň
e
co
Ļ
wisi w powietrzu.
Nagle z jasno
Ļ
ci wyłonił si
ħ
jaki
Ļ
człowiek w bieli. Zdawał si
ħ
płyn
Ģę
nad ziemi
Ģ
. Bił
od niego blask, a jego oblicze pora
Ň
ało niewyobra
Ň
alnym wr
ħ
cz pi
ħ
knem.
- Czekaj, Fletcher. Wkrótce nadejdzie czas...
Wiatr zamarł, ale dziwny, przejmuj
Ģ
cy groz
Ģ
j
ħ
kliwy głos wisiał jeszcze przez chwil
ħ
w nieruchomym powietrzu, twardy i suchy jak staro
Ň
ytne sylaby celtyckiej pie
Ļ
ni, zanim
rozpłyn
Ģ
ł si
ħ
jak dym. Zjawa przestała emanowa
ę
jaskrawym
Ļ
wiatłem, upodobniła si
ħ
do
bladego obłoku, a
Ň
wreszcie rozwiała si
ħ
całkowicie. Fletcher zamkn
Ģ
ł oczy. Znikn
ħ
ła pełna
znacze
ı
cisza ze snu, wi
ħ
c odpr
ħŇ
ył si
ħ
i wreszcie zaznał prawdziwego spoczynku.
Ale mózg nie odpoczywał. Dusza była całkowicie przytomna, a duch w pełnej
gotowo
Ļ
ci.
Min
ħ
ło wła
Ļ
nie dwadzie
Ļ
cia jeden lat od zabójstwa jego ojca, Bruce'a Ramsaya,
ksi
ħ
cia Glengarry. Był rok 1878. Fletcher Ramsay sko
ı
czył dwadzie
Ļ
cia osiem lat.
Czas nadszedł.
1
Północna Kalifornia, czerwiec 1878
Fletcher stał na klifie i patrzył, jak ogromne, wzd
ħ
te fale rozbijaj
Ģ
si
ħ
o skały u jego
stóp i kipiel zmienia si
ħ
w pian
ħ
. Był um
ħ
czony i coraz bardziej tracił cierpliwo
Ļę
. W takim
stanie był ju
Ň
od trzech miesi
ħ
cy. Zacz
ħ
ło si
ħ
to wtedy, gdy przy
Ļ
niło mu si
ħ
to po raz
pierwszy. Wiedział, dlaczego od tej pory cierpi na bezsenno
Ļę
, wiedział te
Ň
, co ten sen
oznacza. Nie wiedział tylko, co ma w zwi
Ģ
zku z tym zrobi
ę
.
Zawsze czuł,
Ň
e przyjdzie czas powrotu, czas zemsty za
Ļ
mier
ę
ojca, czas przywrócenia
porz
Ģ
dku. Rekompensata i restytucja. Nauczono go
Ň
y
ę
dla tych dwóch poj
ħę
. Te dwa słowa miały
przemo
Ň
ny wpływ na całe jego
Ň
ycie.
Ojciec został zamordowany, a jemu skradziono przynale
Ň
ne z racji urodzenia
dziedzictwo. Czuł,
Ň
e nadszedł czas, by je odebra
ę
. Wiedział o tym, a jednak, gdy zobaczył we
Ļ
nie
zjaw
ħ
, odczuł silny niepokój.
„Czekaj, Fletcher. Wkrótce nadejdzie czas..."
- Czułam,
Ň
e ci
ħ
tutaj znajd
ħ
.
Odwrócił si
ħ
i zobaczył nadchodz
Ģ
c
Ģ
matk
ħ
. Maggie Mackinnon stan
ħ
ła obok syna i
wpatrzyła si
ħ
w ocean. Porywisty wiatr rozwiewał jej włosy i szarpał spódnic
ħ
.
Miała taki wzrok, jakby była zahipnotyzowana, Fletcher u
Ļ
wiadomił sobie,
Ň
e matka
wcale nie widzi tego, co j
Ģ
w rzeczywisto
Ļ
ci otacza,
Ň
e ma przed oczyma zupełnie inne
miejsce.
-
To miejsce zawsze przypominało ci Szkocj
ħ
, prawda?
-
Tak. Podejrzewam,
Ň
e obie te krainy zostały zrodzone z gwałtownej walki
Ň
ywiołów. - Maggie nie powiedziała nic wi
ħ
cej, ale syn znał j
Ģ
na tyle dobrze,
Ň
e wiedział, i
Ň
niepokoi j
Ģ
jaka
Ļ
niebywale powa
Ň
na sprawa.
-
Czym si
ħ
martwisz, mamo? O czym my
Ļ
lisz?
-
Wspominam. - Odwróciła si
ħ
do Fletchera, obrzuciła jego twarz spojrzeniem
wyra
Ň
aj
Ģ
cym gorycz i słodycz jednocze
Ļ
nie i poło
Ň
yła r
ħ
k
ħ
na policzku syna.
U
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
do niej. To, kim był, a nawet kim miał nadziej
ħ
si
ħ
sta
ę
, zawdzi
ħ
czał
matce.
- Co sobie przypominała
Ļ
? Westchn
ħ
ła.
- Wiele ró
Ň
nych rzeczy, które ty zapewne uznałby
Ļ
za niem
Ģ
dre... Dawno zapomniane
wieczory, kiedy dreptałe
Ļ
przy mnie jako malutki chłopczyk z ciepł
Ģ
r
Ģ
czk
Ģ
w mojej dłoni i z
kie szeniami pełnymi kamyków, kawałków sznurka i muszelek. - Spu
Ļ
ciła głow
ħ
i mocniej
owin
ħ
ła ramiona szalem.
Fletcher wiedział,
Ň
e matka walczy z napływaj
Ģ
cymi do oczu łzami.
-
Za zimno tu dla ciebie, mamo. Pozwól,
Ň
e odprowadz
ħ
ci
ħ
do domu.
-
Nie. Chc
ħ
si
ħ
przespacerowa
ę
z tob
Ģ
po klifie.
-
Dlaczego?
-
Z pewnych wzgl
ħ
dów wydaje mi si
ħ
to stosowne.
-
Stosowne?
Tak. Jak sam stwierdziłe
Ļ
, to miejsce zawsze przypominało mi Szkocj
ħ
.
- I dlatego jest stosowne? Kiwn
ħ
ła głow
Ģ
.
- Do czego?
Do tego, co mam ci do powiedzenia.
Fletcher niemal widział serce matki,
Ļ
ciskaj
Ģ
ce si
ħ
z bólu, który dostrzegał w jej
oczach. Maggie wygładziła kołnierz kurtki syna i dodała:
- Jaki ty jeste
Ļ
podobny do ojca: wysoki i szczupły, cho
ę
ju
Ň
zaczynasz m
ħŇ
nie
ę
. Masz
jego u
Ļ
miech, jego rozum, jego inteligencj
ħ
, jego wra
Ň
liwo
Ļę
i... - U
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
smutno. -
I jego upór.
Ju
Ň
niejednokrotnie widział matk
ħ
w podobnym nastroju, ale dopiero teraz u
Ļ
wiadomił
sobie, jak ci
ħŇ
ko było jej czasem patrze
ę
na dorastaj
Ģ
ce dzieci.
-
Pewnie powiesz,
Ň
e mam takie same ciemnoniebieskie oczy jak ojciec.
To prawda, ale nie ma w nich takiego przekornego błysku, jaki miał Bruce Ramsay.
Ty byłe
Ļ
zawsze bardzo powa
Ň
nym chłopcem.
Teraz syn naprawd
ħ
si
ħ
zaniepokoił, bo po jego uwadze melancholijny nastrój matki
-
nie tylko si
ħ
nie poprawił, ale nawet pogł
ħ
bił si
ħ
.
-
-
-
Czy ty nie jeste
Ļ
chora, mamo?
-
Nie, to zupełnie nie o to chodzi.
-
Wi
ħ
c w czym problem?
Podniosła r
ħ
k
ħ
i odgarn
ħ
ła mu włosy z oczu, jak to robiła wielokrotnie.
-
Nawet twoje włosy s
Ģ
w dotyku takie same.
-
Troch
ħ
ja
Ļ
niejsze.
-
To prawda. Maj
Ģ
troszk
ħ
ja
Ļ
niejszy kasztanowy odcie
ı
.
Z u
Ļ
miechem uj
Ģ
ł r
ħ
k
ħ
matki i odwrócił, by ucałowa
ę
wn
ħ
trze jej dłoni. Bardzo chciał
rozproszy
ę
te ponure my
Ļ
li.
- Zawsze jeste
Ļ
taka macierzy
ı
ska - powiedział i poprawił szal, otulaj
Ģ
cy ramiona
Maggie. Pogładził mi
ħ
kk
Ģ
wełn
ħ
i prze sun
Ģ
ł fr
ħ
dzle mi
ħ
dzy palcami. Na jego ustach pojawił
si
ħ
urokliwy u
Ļ
miech. - Zawsze si
ħ
zastanawiałem, dlaczego mnie twoje ubrania wydaj
Ģ
si
ħ
w
dotyku całkowicie inne ni
Ň
stroje pozostałych ludzi.
Oczy Maggie wypełniły si
ħ
łzami.
-
Och, synku, jak ja zdołam si
ħ
zmusi
ę
, by pozwoli
ę
ci odej
Ļę
?
-
Odej
Ļę
? - Spojrzał z góry na twarz matki. Szukał oczyma jej wzroku, jakby chciał z jej
spojrzenia odczyta
ę
smutek. -Mamo, stało si
ħ
co
Ļ
złego?
Przejd
Ņ
my si
ħ
t
Ģ
Ļ
cie
Ň
k
Ģ
a
Ň
do ko
ı
ca - poprosiła, wzi
ħ
ła go pod r
ħ
k
ħ
i ruszyła
wydeptan
Ģ
dró
Ň
k
Ģ
.
-
Jeste
Ļ
bardzo zmartwiona. - Fletcher nie ust
ħ
pował.
Dzi
Ļ
dostałam list ze Szkocji. - Maggie podniosła oczy na syna. - Od mojej siostry,
Dorothy. Mój brat, Ian, nie
Ň
yje.
-
Ian? Wujek Ian umarł? - Fletcher wyprostował si
ħ
nieznacznie.
Tak - potwierdziła Maggie. - Ian Alexander Sinclair, dwunasty ksi
ĢŇħ
Caithness, nie
Ň
yje. I ty, mój synu, jeste
Ļ
od tej chwili trzynastym. Trzynastym! To zły omen.
Ale Fletchera w tej chwili niezbyt interesowała magia liczb.
-
Co to znaczy,
Ň
e jestem trzynastym?
-
Od tej chwili jeste
Ļ
ksi
ħ
ciem Caithness.
-
Jakim cudem? Przecie
Ň
nie jestem Sinclairem, mamo, tylko Ramsayem.
-
Tak, jeste
Ļ
Ramsayem do szpiku ko
Ļ
ci i puszysz si
ħ
tym jak paw. Domy
Ļ
lam si
ħ
,
Ň
e to
dla ciebie bardzo dziwnie brzmi, jako
Ň
e nigdy nie widziałe
Ļ
mojego brata.
-
I bardzo niewiele o nim wiem.
-
Był wdowcem. Nie miał dzieci. Moich dwóch starszych braci od dawna nie
Ň
yje. Z rodu
Sinclairów pozostałam ju
Ň
tylko ja i moja siostra Dorothy.
-
-
-
Plik z chomika:
diablik89
Inne pliki z tego folderu:
Coffman Elaine - Mackinnon 06 - Przeciwieństwa.pdf
(1885 KB)
Coffman Elaine - Mackinnon 02 - Pomyłka.pdf
(1645 KB)
Coffman Elaine - Mackinnon 05 - Tęcza.pdf
(1655 KB)
Coffman Elaine - Mackinnon 04 - Sekwoje.pdf
(1598 KB)
Coffman Elaine - Graham 03 - Szkocki honor.pdf
(1237 KB)
Inne foldery tego chomika:
Cajio Linda
Callaghan Margaret
Campbell Bethany
Canfield Sandra
Carol Grace
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin