Nowy15.txt

(28 KB) Pobierz
DWANACIE 
Wędrownik siedział na stopniach swojej kwatery  członkowie opierali się o siebie plecami 
 kiedy Snycerka przyszła do niego następnego dnia. Była sama, ubrana w proste, zielone 
kurtki, jakie pamiętał z czasów ostatniego pobytu w tych stronach. 
Nie pokłonił się ani nie wyszedł jej naprzeciw. Przez chwilę przyglšdała mu się obojętnie, 
po czym usiadła kilka jardów dalej. 
 Co z Dwunogiem?  spytał. 
 Wyjęłam mu bełt i zaszyłam ranę. Mylę, że przeżyje. Moi doradcy ucieszyli się z tej 
nowiny. To stworzenie nie zachowywało się jak istota obdarzona rozumem. Rzucało się, nawet 
gdy je przywišzano, tak jakby w ogóle nie miało pojęcia o chirurgii... Jak twoja głowa? 
 W porzšdku, dopóki nie ruszam się z miejsca.  Ostatni z jego członków  Strup  leżał 
za drzwiami w ciemnym wnętrzu zajmowanego przez niego domku.  Wyglšda na to, że 
tympan się goi. Za kilka dni powinienem być w pełni sił. 
 To dobrze.  Uszkodzony tympan mógł oznaczać cišgłe problemy natury psychicznej 
lub nawet koniecznoć poszukania nowego członka, co wišzało się z bolesnym zadaniem 
znalezienia jakiego sposobu spożytkowania członka odłšczonego.  Pamiętam cię, pielgrzymie. 
Wszyscy twoi członkowie się zmienili, ale wcišż jeste tym samym Wędrownikiem co 
kiedy. Ostatnim razem przyniosłe ze sobš mnóstwo wspaniałych opowieci. Byłam pod 
wrażeniem twojej wizyty. 
 A ja byłem pod wrażeniem spotkania z wielkim Snycerzem. Dlatego wróciłem. 
Przekrzywiła jednš z głów i spytała z kwanš minš. 
 Masz na myli wielkiego Snycerza sprzed lat, nie za obecnš sparszywiałš królowš? 
Żachnšł się. 
 Co się z tobš stało? 
Nie odpowiedziała od razu. Przez chwilę siedzieli obok siebie, spoglšdajšc na miasto. Zachmurzone 
popołudniowe niebo zwiastowało deszcz. Bryza znad kanału ziębiła wargi 
i wyciskała z oczu łzy. Snycerka, drżšc z zimna, nastroszyła futro. W końcu się odezwała. 
 Starałam się jak najlepiej zachować mojš duszę przez szećset lat. Dokładnie szećset. 
Mylę, że to, co obecnie stało się ze mnš, jest zupełnie normalne. 
 Perwersja nigdy wczeniej nie dokonywała w tobie takich spustoszeń.  Wędrownik na 
ogół nie był tak obcesowy. Sam nie wiedział, co go skłoniło do nagłej szczeroci. 
 Tak, przeciętna kazirodcza sfora osišga taki stan w cišgu kilku stuleci, ale zanim go 
osišgnie, jest już kompletnie zidiociała. Moje metody były dużo sprytniejsze. Wiedziałam, 
kogo z kim należy skojarzyć, które szczeniaki zatrzymać, a które wkomponować w inne 
sfory. W ten sposób zawsze krew z mojej krwi i ciało z mego ciała przechowywały wspomnienia 
i dusza zachowała się nieskażona. Ale widocznie nie wszystko zrozumiałam do końca 
albo starałam się osišgnšć co, co wykracza poza moje możliwoci. Za każdym razem wybór 
był coraz trudniejszy, aż w końcu nie miałam innego wyjcia, jak wybierać pomiędzy 
członkami niedorozwiniętymi psychicznie a obcišżonymi fizycznym kalectwem.  Otarła 
cieknšcš linę z pyska jednego z członków, po czym obróciła w stronę swego miasta 
wszystkie głowy, oprócz głowy lepca.  Teraz mamy najpiękniejsze dni lata, wiesz? Wszystko, 
co zielone, pnie się w górę jak oszalałe, aby zagarnšć sobie jak najwięcej gasnšcego już 

ciepła.  Rzeczywicie wydawało się, że zieleń wdarła się wszędzie: ostnice zajęły podnóża 
wzgórz i obrzeża miasta, paprocie obficie porosły zbocza, wrzos za pišł się dzielnie ku szarym 
koronom gór po drugiej stronie kanału.  Kocham to miejsce. 
Nigdy nie przypuszczał, że będzie kiedy pocieszał Snycerza nad Snycerzami. 
 Ty uczyniła to miejsce tak cudownym. Mówiono mi o tym wszędzie po drodze, po 
tamtej stronie wiata... I założę się, że połowa miejscowych sfor jest z tobš spokrewniona. 
 T-tak, zawsze cieszyłam się powodzeniem, o jakim największym rozpustnikom nawet 
się nie niło. Nigdy nie brakło mi kochanek ani kochanków, nawet jeli potem nie mogłam 
sama wykorzystać wszystkich szczeniaków. Nieraz mylę sobie, że włanie moje młode były 
dla mnie największym eksperymentem. Skrupiło i Wendacjusz w większoci składajš się 
z moich potomków... ale także i Ocios. 
To dopiero! Ostatnia wiadomoć była dla Wędrownika absolutnš nowociš. 
 Przez kilka ostatnich dekad próbowałam pogodzić się ze swym losem. Nie mogę oszukać 
wiecznoci, niedługo będę musiała uwolnić swš duszę. Coraz więcej kompetencji przyznaję 
radzie. Jak mogę uzurpować sobie absolutnš władzę nad moim dominium, jeli już coraz 
mniej jestem sobš? Znowu wróciłam do sztuki  widziałe monochromatyczne mozaiki? 
 Tak! Sš przepiękne. 
 Pokażę ci kiedy mój warsztat. Cała procedura tworzenia jest nużšca, ale niemal automatyczna. 
Wydawało mi się, że będzie to wspaniałe zajęcie na ostatnie lata życia mojej duszy. 
Ale teraz... ty i ten stwór z nieba zmienilicie wszystko. Cholera! Gdyby to zdarzyło się 
jakie sto lat temu. Jakież wtedy mogłabym osišgnšć korzyci. Wiesz, wypróbowalimy twojš 
obrazkowš skrzynkę. Tak dokładnych i precyzyjnych obrazów nie znajdziesz nigdzie na 
naszym wiecie. Sš trochę podobne do moich mozaik  w takim samym stopniu co słońce 
podobne jest do wietlika. Każdy obraz utworzony jest z milionów różnokolorowych punktów, 
płytek tak małych, że nie sposób wyodrębnić ich wzrokiem bez soczewek Skryby. Ja 
pracowałam całe lata nad stworzeniem kilku kompozycji. A ta obrazkowa skrzynka potrafi 
stworzyć niezliczone tysišce mozaik w mgnieniu oka. Twoi przybysze sprawili, że wszystkie 
dokonania mojego życia wydajš mi się czym równie nieistotnym, co drapanie jeszcze lepego 
szczeniaczka o cianki kołyski. 
Królowa Snycerii płakała cicho, ale w jej głosie brzmiał gniew. 
 I teraz cały wiat będzie się zmieniał, ale będzie już za póno dla takiego wraka jak ja! 
Niemal podwiadomie Wędrownik wysunšł jednego członka w stronę Snycerki. Członek 
podszedł niezwykle blisko: osiem jardów, pięć. Wkrótce oboje usłyszeli odgłosy interferencji 
swoich myli, a po chwili poczuł, że królowa powoli się uspokaja. 
Umiechnęła się przez łzy. 
 Dziękuję ci... Dziwne, że potrafisz mi współczuć. Wszak największy problem mojego 
życia to dla pielgrzyma pestka. 
 Cierpiała.  Tylko tyle z siebie wykrztusił. 
 Przecież wy, pielgrzymi, wcišż się zmieniacie, zmieniacie i zmieniacie...  Jeden z jej 
członków zbliżył się do niego i mylenie stało się dla obojga jeszcze trudniejsze. 
Wędrownik mówił wolno, koncentrujšc się na każdym słowie, majšc nadzieję, że nie 
straci wštku w połowie. 
 Ale zawsze zostaje jaka czšstka duszy. Ta czšstka sprawia, że wcišż jestem pielgrzy

mem.  I nagle doznał olnienia, jakie czasem przychodzi w rodku bitewnej wrzawy lub 
w zamęcie, jaki powstaje podczas intymnego zbliżenia. To był włanie taki czas.  Mylę, że 
wiat włanie domaga się od ciebie zmiany duszy, włanie teraz, kiedy z nieba spadł nam ten 
Dwunóg. Czy można sobie wyobrazić lepszy moment dla Snycerki na porzucenie starej duszy? 
Umiechnęła się i wzrósł zamęt mylowy, ale jednoczenie stał się przyjemny. 
 Nie... pomylałam o tym... w ten sposób. Że to włanie czas na zmiany. 
Wędrownik cały wszedł pomiędzy jej członków. Dwie sfory stały przez chwilę wymieszane, 
pieszczšc się nawzajem, czujšc, jak ich myli zlewajš się i rozpływajš w słodkim 
chaosie. Ostatniš rzeczš, jakš zapamiętały, był gwałtowny bieg po schodach prowadzšcych 
do domku pielgrzyma. 
Jeszcze tego samego popołudnia Snycerka przyniosła skrzynkę obrazkowš do laboratorium 
Skrupiła. Kiedy przyszła, Skrupiło i Wendacjusz byli już na miejscu. Był też Skryba 
Jaqueramaphan, ale stał oddzielnie, dużo dalej niż tego wymagał protokół. Królowa przerwała 
jaki spór. Kilka dni temu takie sprzeczki wprawiłyby jš w podły nastrój. Ale teraz miało 
wcišgnęła swego najbardziej schorowanego członka do pokoju, popatrzyła na obecnych 
oczyma linišcego się szczeniaka i umiechnęła się. Od lat nie czuła się tak wspaniale. Podjęła 
odpowiednie decyzje i przedsięwzięła rodki, by wprowadzić je w życie, a teraz otwierał 
się przed niš wspaniały wiat nowych, pasjonujšcych przygód. 
Skryba poweselał na jej widok. 
 Czy była u Wędrownika? Jak się czuje? 
 Dobrze, dobrze, a nawet bardzo dobrze.  Oj, chyba nie ma potrzeby ich uwiadamiać, 
jak bardzo jest mu dobrze.  Mylę, że niedługo całkiem wydobrzeje. 
 Wasza wysokoć, jestem niezmiernie wdzięczny waszej wysokoci i jej lekarzom. 
Wickwrackstrup to wspaniała sfora i... to znaczy mylę, że nawet pielgrzym nie powinien 
zmieniać członków co dzień, jak ubrania. 
Snycerka bezceremonialnie przerwała potok wymowy machnięciem łapy. Weszła na rodek 
pomieszczenia i położyła skrzynkę obrazkowš przybysza na stole. Przedmiot najbardziej 
przypominał różowš poduszkę z miękkimi rogami i rysunkiem dziwacznego zwierzęcia na 
poszwie. Po spędzeniu półtora dnia sam na sam ze skrzynkš królowa nabrała dużej wprawy 
w... otwieraniu jej. Jak zawsze na górnej częci urzšdzenia pojawiła się twarz Dwunoga, wydajšc 
z siebie serię dwięków. Jak zawsze Snycerka, przyglšdajšc się ruchomej mozaice, 
poczuła fascynację graniczšcš z trwogš. Miliony różnokolorowych płytek przesuwały się 
i zamieniały miejscami w doskonałej synchronizacji, stwarzajšc iluzję rzeczywistoci. 
A przy tym cała sekwencja ruchomych obrazów powtarzała się za każdym razem dokładnie 
w ten sam sposób. Odwróciła ekran, tak by Skrupiło i Wendacjusz także mogli zobaczyć, co 
się na nim dzieje. 
Jaqueramaphan przysunšł się bokiem do pozostałych i wycišgnšł dwie głowy, aby też 
popatrzeć. 
 Wcišż uważasz, że skrzynka jest zwierzęciem?  zapytał Wendacjusza.  Może więc 
nakarmisz je, a ono w zamian zdradzi nam swoje sekrety, co? 
Snycerka umiechnęła się do siebie. Skryba bez wštpienia nie był pielgrzymem. Życie 

i zdrowie pielgrzyma zbyt często były uzależnione od dobrej woli napotkanych osób, ż...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin