Jordan Penny - Saga rodu Crightonów 05 - Doskonały grzesznik.pdf

(761 KB) Pobierz
untitled
Penny Jordan
Doskonały grzesznik
7709184.001.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Max Crighton z cyniczna˛ mina˛ obserwował go´ci
weselnych bawia˛cych si˛ w salach recepcyjnych hotelu
Grosvenor w Chester.
Miał trzydzie´ci lat, ˙on˛, dobry zaw´ d, dwoje zdro-
wych dzieci, a tak˙e powodzenie u kobiet. Zdawałoby
si˛,˙e osia˛gna˛ł wszystko, a przecie˙ czuł si˛ gł˛boko
rozczarowany i znudzony swoim ˙yciem.
Jego młodsza siostra z u´miechem patrzyła na swo-
jego dopiero co po´lubionego m˛˙a. Rodziny młodych
pławiły si˛ w czułostkowym nastroju. Owa sentymen-
talna atmosfera napawała Maxa odraza˛, uroczysto´´
wydawała mu si˛ groteskowa, go´cie weselni obmierzli
i sztuczni. Klan Crighton´ w uwielbiał jednak r´˙no-
rodne zjazdy familijne i teraz postanowił ze stosowna˛
pompa˛ uczcic´´lub Louise Crighton, jednej z bli´nia-
czych c´ rek Jona i Jenny, z jej ukochanym Garethem
Simmondsem.
Bli´niaczki!
We wszystkich pokoleniach rodziny Crighton´w
pojawiały si˛ bli´niaki. Ojciec Maxa był bli´niakiem,
bli´niakiem był tak˙e dziadek.
Bli´niaki!
Max był wdzi˛czny rodzicom, ˙e nie musiał wyrasta´
w cieniu brata bli´niaka i ˙e nikt nie zagra˙ał jego
pozycji, ale było to bodaj jedyne, za co był im wdzi ˛ czny.
´ mieszne, my´lał Max, rozgla ˛ daja ˛ c si ˛ po wielkiej
sali hotelu, z jaka ˛ gorliwo´cia ˛ drodzy krewni unikaja ˛ jego
wzroku. Nie lubili go, ale niezbyt przez to cierpiał. Niby
dlaczego miałby si˛ przejmowa´, skoro nigdy nie zale˙a-
ło mu na sympatii innych ludzi, nigdy o nia˛ nie zabiegał.
Nowiute´ ki bentley turbo, kt´ ry niedawno kupił,
pozycja partnera w jednej z najbardziej szanowanych
kancelarii adwokackich w Londynie, tego nie zdobył
dzi˛ki ludzkiej sympatii, nic nie zawdzi˛czał bli´nim. Od
dzieci´ stwa, od chwili kiedy dziadek wyja´nił mu zna-
czenie słowa adwokat, Max miał jedna˛ ambicj˛ w˙yciu,
jeden cel – zosta´ wzi˛tym londy´ skim adwokatem.
Rodzina marzyła o podobnie ´wietlanej przyszło´ci
dla jego stryja Davida, ale stryj nie spełnił pokładanych
w nim oczekiwa´ . Był taki moment w ˙yciu Maxa, kiedy
ionl˛kał si˛,˙e zawiedzie, ˙e mimo czynionych sobie,
acowa˙niejsze dziadkowi, obietnic, nie osia ˛ gnie uprag-
nionego sukcesu, ˙e kto´ ubiegnie go w wy´cigu do
stanowisk i pieni ˛ dzy, sprza ˛ taja ˛ c sprzed nosa upragnione
trofea. Na szcz ˛ ´cie znalazł spos´ b, by odwr´ ci´ nie
sprzyjaja˛ce koło fortuny. Wszystko sko´ czyło si˛ pomy-
´lnie, a on dowi´ dł przy okazji tym, kt´ rzy pr´ bowali
stana˛´ mu na drodze, jak pr´˙ne były ich wysiłki.
Zerkna˛ł w zamy´leniu na swoja˛ ˙on˛, Madeleine,
siedza˛ca˛ w drugim ko´ cu sali w towarzystwie jego matki
i siostry dziadka, czyli ciotki Ruth.
˙ adna z kuzynek Maxa, podobnie jak ˙adna z ˙on jego
krewniak´ w, by´ mo˙e z wyja˛tkiem Bobby, ˙ony Lu-
ke’a, nie była ol´niewaja˛ca˛ pi˛kno´cia˛, ale nawet przy
nich uroda Madeleine okazywała si˛ szara, banalna,
nijaka.
Widza ˛ c, ˙e ˙ona podnosi głow ˛ i spogla ˛ da na niego
zahipnotyzowana niczym kr´ lik pochwycony w ´wiatła
samochodowych reflektor´ w, Max wykrzywił usta w cy-
nicznym grymasie. Madeleine miała wszak swoje zalety;
pochodziła z bardzo bogatej i bardzo ustosunkowanej
rodziny.
– Jak to, nie chcesz naszego dziecka? – pytała
dr˙a˛cym, pełnym niedowierzania głosem, gdy, jak za-
wsze pokorna, uległa i zapatrzona w niego, przyszła
z wiadomo´cia˛ o pierwszej cia˛˙y, a on jednym słowem
zniszczył jej rado´´.
– Nie rozumiesz, moja głupia ˙ono? Po prostu nie
chc˛ – powiedział cierpko. – Nie o˙eniłem si˛ z toba˛ po
to, ˙eby płodzi´ kolejnych Crighton´ w, niech si˛ tym
zajma˛ moi kuzyni.
– Po co wi˛co˙eniłe´ si˛ ze mna˛? – W oczach
Madeleine pojawiły si˛ łzy.
Max z rozbawieniem patrzył na zal ˛ kniona ˛ twarz.
Walka, jaka toczyła si ˛ w duszy tej wiecznie spłoszonej
istoty, wydawała mu si ˛ ´mieszna.
–O˙eniłem si ˛ z toba ˛ , bo to był jedyny spos´b, ˙eby
dosta´ si˛ do przyzwoitej kancelarii – odparł zgodnie
z prawda˛, cho´ była to prawda okrutna. – Dlaczego jeste´
taka zaszokowana? – ironizował. – Musiała´ przecie˙ si˛
domy´la´, ˙e...
–M´ wiłe´, ˙e mnie kochasz.
– A ty mi uwierzyła´? – za´miał si˛, odrzucaja˛c
Zgłoś jeśli naruszono regulamin