Nowy36.txt

(23 KB) Pobierz
ROZDZIAŁ 35
Gdy Hirad obudził się, wyspany, choć nadal zmęczony, w legowiskach było jasno od ognisk. Obrócił się i usiadł, dołšczajšc do reszty osłupiałych Kruków, obserwujšcych scenę rozgrywajšcš się przed ich oczami.
Ogniska, w sumie jakie trzy tuziny, ustawiono wzdłuż brzegów rzeki. Ich żółtawe wiatło odbijało się od mgły, zalewajšc legowiska bladš powiatš.
A w tym blasku ujrzał tysišce Vestari podzielonych na grupy i zespoły. Częć przygotowywała broń i łatała zbroje, ale większoć usługiwała ponad setce smoków, zajmujšcych chyba każdy cal wolnej powierzchni. Uwijali się wokół potężnych łbów, skrzydeł i szponów, wypiewujšc pieni, aplikujšc lecznicze balsamy i modlšc się do niebios o zwycięstwo dla Miotu. Wyglšdali jak karzełki, pracujšc przy ogromnych, masywnych ciałach Kaanów rozcišgniętych płasko na ziemi. Niektóre smoki sięgały długoci ponad trzydziestu metrów, a potężne korpusy wznosiły się nierzadko na pięć metrów nad ziemię. Wielkie łby spoczywały na skalnym podłożu, niekiedy z rozwartymi szeroko paszczami. W ich wnętrzu Vestari pracowicie pokrywali ochronnymi maciami kanały, którymi wydostawały się płomienie.
Wrażenie potęgi było oszałamiajšce i Krucy nie mogli oderwać wzroku wbitego w masywne boki, skrzydła większe od największych żagli i umięnione szyje zakończone ogromnymi głowami.
 Jak długo to trwa?  zapytał w końcu Hirad.
 Wydaje się, jakby wiecznoć  odpowiedział Ilkar.  Nie mogę uwierzyć, że tak długo spałe.
 Raczej byłem upiony  odparł Hirad. Skinšł głowš w stronę Skrzydlatego Dworu, na zewnštrz którego włanie pojawił się Sha-Kaan.  Chodcie, będzie chciał nam powiedzieć parę rzeczy.
 I ja też mam mu co do powiedzenia  oznajmił Styliann i odszedł. Trójka Protektorów ruszyła za nim.
 Co w niego wstšpiło?  zapytał Ilkar.
 Odkšd się obudził, mamrocze bez przerwy, że po tym wszystkim potrzebna będzie lepsza organizacja  odezwał się Denser.
 I zamierza teraz powiedzieć o tym Sha-Kaanowi?  Hirad spojrzał za odchodzšcym Xeteskianinem.
 Tak sšdzę.  Denser wzruszył ramionami.
 Błšd  Hirad ruszył do Skrzydlatego Dworu  wielki błšd  powtórzył.
Postawa i ruchy Stylianna wskazywały wyranie na chęć bezkompromisowej konfrontacji z czterdziestometrowym Wielkim Kaanem przygotowujšcym się włanie do swej najważniejszej bitwy. Hirad wiedział, że smok porozmawia z Krukami z uwagi na ich istotnš rolę w tym starciu. Ale poza tym miał czas jedynie na odpowiednie przygotowania do walki i lotu. Nie było mowy o dyskutowaniu na inne tematy.
Hirad zostawił Kruków w tyle i dogonił Stylianna, zanim mag dotarł do Skrzydlatego Dworu.
 Styliann, chyba lepiej będzie jeli ja z nim pomówię.
Xeteskianin nawet nie zwolnił, by na niego spojrzeć.
 No proszę, Dragonita Hirad. Sš pewne ważne kwestie, które musimy wyjanić. Teraz jest doskonały moment. Poradzę sobie.
 Styliann, nie rozumiesz  pokręcił głowš Hirad.
Ciemny Mag zatrzymał się, a jego Protektorzy otoczyli barbarzyńcę.
 Och, doskonale rozumiem. I ta jednostronna umowa musi ulec zmianie.
 Co?  Hirad nie wierzył w to, co usłyszał.
 Zatrzymajcie go  rozkazał Styliann, z dzikim błyskiem w oku. Ruszył dalej, a Protektorzy zastšpili drogę barbarzyńcy. Próbował ich odepchnšć, ale było to na nic.
 Z drogi  warknšł Hirad, czujšc wzbierajšcy w nim gniew.
Cisza.
 Nie rozumiecie? Kogo chcecie chronić? Bo jeli się nie ruszycie, to na pewno nie Stylianna, chyba że chcecie służyć dymišcemu trupowi  znów spróbował przejć, ale jeden z Protektorów odepchnšł go brutalnie. W ręku Hirada natychmiast pojawił się miecz. Protektorzy dobyli broni.
 Hirad, nie  ostry ton Bezimiennego powstrzymał go przed atakiem  zabijš cię.  Bezimienny stanšł obok barbarzyńcy.  Ile, Rya, Cil, on mówi prawdę. Przepućcie go.
Protektorzy schowali ostrza i odsunęli się na bok. Hirad popędził naprzód, a Krucy ruszyli za nim. Zdšżył dobiec, kiedy Styliann zaczynał mówić. Wokół łba Sha-Kaana uwijali się Vestari. Stary smok miał zamknięte oczy, a jego szyja spoczywała na ziemi. Ciało miał na wpół zanurzone w wodach rzeki. Styliann stał przez chwilę w milczeniu, przyciskajšc do piersi pisma Septerna, jakby zbierajšc się na odwagę, by przemówić.
 Sha-Kaanie.  Smok zignorował go.  Wielki Kaanie, musisz mnie wysłuchać.
Głowa smoka poruszyła się i otworzył oczy. Omiótł Stylianna chłodnym spojrzeniem niebieskich renic, a potem zerknšł na nadbiegajšcych Kruków. Zawiesił wzrok na Xeteskianinie, leniwie otwierajšc paszczę.
 Nie udzieliłem ci audiencji  odezwał się cichym, dwięcznym głosem.  Odejd.
 Nie  odparł Styliann.  Więc udziel jej.
Sha-Kaan zmrużył oczy, a jego łeb wystrzelił do przodu, przewracajšc na ziemię dwóch Vestarów. Pyskiem prawie dotykał brzucha Stylianna.
 Nigdy nie odzywaj się do mnie w ten sposób  zaryczał.  Nie jeste i nigdy nie będziesz moim Dragonitš.
 Nie chciałem cię urazić swym tonem  usprawiedliwił się Styliann.  Ale zostało mało czasu, a...
 Muszę się przygotować. Odejd.
 ...jest szansa, że zaklęcie nie zostanie rzucone  dokończył gładko Styliann.
To sprawiło, że zamarli wszyscy. Sha-Kaan podniósł gwałtownie głowę, mrugajšc powoli oczami i z sykiem wypuszczajšc powietrze z ogromnych płuc. Hirad odwrócił się i rzucił wciekłe spojrzenie Denserowi i Ilkarowi. Obaj równie zaskoczeni wzruszyli ramionami, a Erienne zmarszczyła brwi, poruszajšc bezgłonie ustami. Sha-Kaan przywołał uwagę Hirada mentalnym sygnałem, który barbarzyńca odczuł niemal jak uderzenie.
 Jak to możliwe?  zaryczał smok.
 Wielki Kaanie, nie mam pojęcia. Magowie Kruków nic nie wiedzš o podobnym problemie  powiedział Hirad.
 Z tego, co mówiłe wynikało, że zaklęcie jest gotowe, a ryzyko wišże się jedynie z jego efektem  głos Sha-Kaana był chłodny, ale pełen gniewu.
Hirad zadrżał.
Wszelkie wštpliwoci rozwiał Styliann.
 Bo tak jest w istocie. Chodzi jedynie o to, iż Balaia potrzebuje gwarancji waszego trwałego poparcia i pomocy w nadchodzšcym konflikcie.
Wydawało się, jakby temperatura powietrza spadła nagle gwałtownie. Sha-Kaan ponownie zbliżył łeb do Stylianna.
 Gwarancji  powtórzył.
Hirad zauważył, że Vestari odsunęli się na bezpiecznš odległoć od głowy i szyi smoka. Odwrócił się do Kruków i szepnšł:
 Na wszelki wypadek trzymajcie się dalej. To tyczy się też twoich Protektorów, Bezimienny.
 Chyba nie sšdzisz...  zaczšł Denser.
Hirad potrzšsnšł głowš.
 Wštpię, ale wiecie... Spróbuję to jako załatwić  podszedł energicznym krokiem i stanšł obok głowy Sha-Kaana, przodem do Stylianna. Na twarzy Xeteskianina malował się niepokojšcy upór.
 Wielki Kaanie, chyba zaszło jakie nieporozumienie  Hirad czuł, jak gniew Sha-Kaana rozpala mu umysł.
 Miejmy takš nadzieję  odparł smok. W jego głosie czaiła się groba, której jednak Styliann najwyraniej nie zauważył.
 Żadne nieporozumienie  umiechnšł się lekko.
 Styliann, ostrzegam cię, odejd. To nie jest odpowiedni moment  Hirad położył dłoń na rękojeci miecza.
 Hmm.  Styliann uniósł palec, jakby dobierajšc kolejno słowa.  Rozumiem, jak ważny jest czas, więc będę mówił jasno.  Spojrzał prosto w oczy Sha-Kaana.  Ufam, że mogę liczyć na twój honor.
 Jestem Kaan  powiedział smok.
 Włanie. Oto więc, co się zdarzy. Miot Kaan zgodzi się pomóc mi w odzyskaniu mojego kolegium, a także przy negocjowaniu traktatów z Wesmenami i innymi kolegiami. Jeżeli nie, to obawiam się, iż będę musiał wycofać się z uczestnictwa w rzuceniu zaklęcia majšcego zamknšć szczelinę. Ten za fakt uczyni je bezużytecznym.
 Ale wtedy ty również umrzesz  zasyczał Sha-Kaan.
 Tak samo jak wy wszyscy  odparł Styliann.  Dlatego goršco nalegam, aby przystał na moje warunki. Jeżeli nie, odejdę.
W jego oczach było szaleństwo, którego Hirad nigdy wczeniej nie widział. Co jakby fanatyczna wiara. On naprawdę wierzył, że otrzyma to, czego żšda. Wierzył, że Wielki Kaan, czterdziestometrowy smok, zdolny kruszyć góry, ugnie się pod jego bezczelnym szantażem. Dłonie Xeteskianina drżały. Co chwila oblizywał nerwowo wargi, oczekujšc odpowiedzi Sha-Kaana.
Hirad nie potrafiłby wyrazić słowami emocji, jakie targały w tej chwili jego ciałem. Milczenie Kruków przekonało go, że wszyscy odczuwali do samo. Obrzydzenie nie byłoby wystarczajšcym dla tego okreleniem. Wstręt stanowił jedynie czšstkę tego uczucia. Sha-Kaan jednak zdobył się na co więcej niż tylko spojrzenie pełne pogardy.
 Ty, mały człowieczek, chcesz powięcić życie wszystkich mieszkańców Balai i cały mój Miot, jeżeli nie obiecamy dopomóc ci w realizacji osobistych ambicji?
 Wolę myleć o tym, jako o rekompensacie za mojš osobistš ofiarę na rzecz ratowania Balai od pewnej zguby  wzruszył ramionami Styliann.  Choć rozumiem, dlaczego twoje spojrzenie na sprawę może być odmienne.
 Ale my nie chcemy niczego w zamian  Hirad z trudem wydobywał słowa z gardła.  Robimy to po prostu dlatego, że tak trzeba.
Styliann uniósł brwi.
 A więc najwyraniej nie przemylelicie tego tak dogłębnie jak ja.
 Styliann, zastanów się, co mówisz  zawołał z tyłu Denser.  Nie możesz odejć. Wiesz o tym.
 Naprawdę, Denser? Nie mogę? Ja już straciłem wszystko.  Styliann nawet się nie odwrócił.  Chcesz się przekonać?
 Ale w ten sposób zabijesz nas wszystkich  zawołał Hirad.
 Więc przekonaj smoka, by się zgodził.
Hirad niczego bardziej nie pragnšł, niż zedrzeć ten dumny umiech z twarzy Stylianna, ale wiedział, że mag zabije go, nim zdšży uderzyć.
Sha-Kaan chrzšknšł. Odgłos przypominał huk odległej lawiny.
Styliann ponownie się umiechnšł.
 Wydaje mi się, że sprawa jest już zamknięta. Uczyń mi jednak tę przyjemnoć i odpowiedz twierdzšco na mojš probę. Twoje słowo będzie słowem honoru.
 Moja odpowied  oznajmił Sha-Kaan, kiwajšc lekko głowš  jest dokładnie taka, jakiej powiniene się spodziewać.
Umiech Stylianna stał się jeszcze szerszy.
 O bogowie  szep...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin