L8c.txt

(3 KB) Pobierz
Tego dnia była sobota, i na żwirownię jechalimy rankiem w dziesięć wozów. 
Jedziemy sobie z Marcinem (czyli Cinkiem) spokojnie czteropasmówkš jako ostatnie 
auto kolumny, on opowiada jakie gwodziowate kawały miejšc się do rozpuku, ja 
spokojnie palę papierosa i popijam zimne piwko, chłodzone w jakim cwanym 
patencie podpiętym do klimy. Kabina obwieszona proporczykami, na których 
uwidoczniono scenki, hm dalekie smakiem od tych, o których piewał Grechuta 
słowami: "Z nieskromnymi kobietami szkice nastrojowe". Przed nami kula się 
jeszcze jeden z naszych, reszta wysforowała się jaki kilometr do przodu, poza 
tym - właciwie zero ruchu. Nagle wyprzedza nas co, w czym pod dziesištkami 
rdzawych łat na białej blasze i bšblami spartaczonej szpachlówki z trudem 
rozpoznałem starš audicę setkę, popularnie zwanš cygarem. Wyprzedziwszy nas, 
audica zrównała prędkoć z naszym szalonym 70 na godzinę, pasażerowie za oraz 
kierowca otwarli szyby i kolektywnie wystawiwszy przez nie pięci, pokazali nam 
Międzynarodowy Gest Przyjani. Spełniwszy ambicje, zadymili z rury, wyprzedzili 
zestaw jadšcy przed nami i poszli w długš.
Marcin czyli Cinek, skaleczony w sam rodek swojej dumy kierowcy, ryknšł jak 
wciekły nosorożec, bluznšł wielce oryginalnš dynamizacjš i łapnšł za CB. Okazało 
się, że ziomale z cygara identyczny numer powtórzyli temu, który jechał przed 
nami To było wypowiedzenie wojny. 
Słuchałem z zaciekawieniem rozmów Cinka z kolegami w samochodach będšcych przed 
nami. Ciekaw byłem, co z tego wyjdzie Znajšc osobliwe poczucie humoru naszych 
truckerów, spodziewałem się niezłych atrakcji. I nie zawiodłem się. Cinek 
odwiesił CB, zapalił i spokojnie jechalimy naprzód. 
Po jakim kilometrze ruch na drodze zamarł. Marcin (czyli Cinek) spokojnie 
zatrzymał samochód na lewym pasie, włšczył awaryjne i wysiadł z kabiny, a ja za 
nim. Podeszlimy nieco do przodu Obrazek był następujšcy :

Korek na drodze stworzyło dziesięć ciężarówek, wszystkie czerwone z białym pasem 
i wszystkie - co za traf, panie władzo! - tej samej firmy. Kierowcy dwóch 
pierwszych dla pozoru pootwierali maski i grzebali co przy silnikach. W rodku 
korka stało natomiast białe, poobtłukiwane audi cygaro, w którym siedziało 
czterech nażelowanych i miertelnie przerażonych nastolatków. Sšdzšc po minach, 
najwyraniej wysilali włanie zwieracze, żeby nie popucić ze strachu w gacie 
Dodajmy, że epoka była zasadniczo przedkomórkowa, ruchu zero, sobota, odludzie i 
znikšd pomocy.
Dookoła samochodu zebrało się omiu kierowców ciężarówek (z minami nie 
przypominajšcymi w niczym Troskliwych Misiów, i zamiarami bynajmniej nie 
dydaktycznymi) oraz jeden Kerownik w roli niezależnego obserwatora. Chłoptasie w 
audi szczelnie zakręcili szybki i czekali, co będzie. Kiedy w rękach jednego z 
naszych ni z stšd, ni zowšd pojawił się klucz do kół, kierowca ocenił, że warto 
rozpoczšć negocjacje i otwarł okno. 
- Chłopaki - odezwał się grzecznie właciciel klucza - pokażcie no może jeszcze 
raz te paluszki, co ? 
- Ale Ale panowie My tylko tak - bełkotał trzęsšc się niemiłosiernie 
młodzieniec z audicy. 
- Teraz grzecznie pojedziesz z nami, chłoptasiu, i bez sztuczek. Na sucho wam to
nie ujdzie - mówi Człowiek z Kluczem i mimochodem dorzuca: - I nie próbuj 
wyprzedzać, wiesz przecież, że w tych lusterkach tak mało widać
Kierowcy znali drogę jak własnš kieszeń. Na tym odcinku czteropasmówki nie było 
żadnego zjazdu ani skrzyżowania. Zaholowali swoje ofiary konwojem na najbliższy 
parking i 
***
Zgłoś jeśli naruszono regulamin