Dostojewski - Biesy.doc

(29 KB) Pobierz

Fiodor Dostojewski – Biesy

 

Zdusić totalitaryzm w zarodku - taki chyba cel przyświecał Dostojewskiemu, kiedy pisał "Biesy". Pokazać, jak się tworzy, kiełkuje w umysłach ludzi, obnażyć jego istotną treść przybraną w piękne ideały, hasła, dążenia do poprawiania świata. Bo zwyrodnienie, brak szacunku dla człowieka mogą mieć początek w jak najbardziej szlachetnych dążeniach, których zdolność do obracania się we własne przeciwieństwo jest tak wyrafinowana, że umyka często świadomości idealistów. Trzeba zawsze uważać, być wrażliwym i czujnym, nie dać się zwieść pięknym pozorom. W przeciwnym wypadku grozi jednostce klęska moralna, a ludzkości tworzenie systemów, których główną cechą jest pogarda dla człowieka. Taki przekaz odebrałem jako czytelnik "Biesów" - książki, już przez sam fakt podjętego tematu: ostrego zgrzytu między szczytnymi ideałami a brutalnym wprowadzaniem ich w życie, wartej przeczytania. W pewnym sensie są "Biesy" odwróceniem sytuacji ze "Zbrodni i kary". Tam Dostojewski przypuścił atak na skrajny indywidualizm, który prowadzi do cierpienia, zaburzeń psychicznych i do straszliwej zbrodni. W "Biesach" obiekt ostrej krytyki stanowi idea solidaryzmu, traktowana jako jedyne dobro, któremu wszystko inne należy podporządkować. W gruncie rzeczy jest to atak na socjalizm, ten dziewiętnastowieczny, współczesny Dostojewskiemu. Dziś, kiedy zastanawiamy się, w jaki sposób optymistyczne, przepełnione humanizmem idee socjalizmu mogły się stać podstawą dla totalitarnego koszmaru, dzieło Dostojewskiego zachowuje szczególną aktualność. Pokazuje bowiem, że cały ten ruch od początku zawierał w sobie skazę, trudną do zauważenia i rozpoznania, a którą trudniej jeszcze zlikwidować. Historia dwudziestego wieku w tragiczny sposób dowiodła słuszności obaw autora "Biesów". Dostojewski w "Biesach" odpowiada na takie właśnie pytania, ale odpowiada nie w sposób publicystyczny, lecz jako nieprzeciętny artysta. Jego punkt widzenia jest jasny, jednak nie narzuca go czytelnikowi, świadomy chyba, że popełniłby wielką niekonsekwencję, sam zaprzeczając własnym intencjom. Niemniej przekaz jest jasny i oczywisty. Jaka jest ta książka pod względem literackim? Początek był dla mnie lekko niemrawy, jakby ospały. Narrator dość długo buduje główne wątki, co oczywiście nie znaczy, że robi to w sposób nudny. Książka wciąga od początku, aż wreszcie przechodzi w dynamiczną opowieść, jak to u Dostojewskiego - "na przyspieszonym oddechu". Rozpoczynają się dyskusje, niespodziewane najścia wzburzonych bohaterów, którzy wpadają, wywracają akcję i wychodzą, trzaskając drzwiami. Pełno tu, co również dla Dostojewskiego charakterystyczne, nietuzinkowych postaci, ludzi nierzadko sportretowanych na granicy szaleństwa. Wszystko to znane jest chociażby ze "Zbrodni i kary", ale ten, kto spodziewa się czegoś w rodzaju sequelu tej szkolnej lektury, raczej się zawiedzie. Sposób narracji w "Biesach" jest zupełnie inny, co wpływa zarówno na dynamikę utworu, jak i na sposób przedstawiania bohaterów. Jest to książka bardziej "behawiorystyczna", nie w stylu hemingwayowskim oczywiście, ale mimo wszystko dość zaskakująca (przynajmniej dla mnie) jak na autora "Potulnej" i "Białych nocy". Dla tych, których nieco drażni "wątek polski" w twórczości Dostojewskiego, zachęcająca może być informacja, że w "Biesach" przewija się raz tylko jeden Polak, jak zwykle obłudny i przymilny; nie robi jednak żadnych świństw, właściwych naszym rodakom z "Gracza" lub "Zbrodni i kary". Dość często podnosi się zarzut, że "Biesy" są zanadto opatrzone przypisami. No cóż - to, co dla jednych jest wadą, dla innych może być zaletą utworu. Mnie osobiście fakty dotyczące ówczesnej Rosji oraz samego autora w większości przypadków zaciekawiały. Przykrym dysonansem był jedynie porachunek Dostojewskiego z innym wielkim pisarzem rosyjskim - Iwanem Turgieniewem, stanowiącym pierwowzór jednej z mało sympatycznych postaci na kartach "Biesów". Miał oczywiście Dostojewski do tego prawo, postać stworzył zresztą w sposób znakomity. Dla mnie jednak, jako wielbiciela obydwu autorów, ten wątek stanowił lekką przykrość. Czy warto "Biesy" przeczytać? Z całego serca polecam i myślę nawet, że książka ta mogłaby się znaleźć w kanonie lektur szkolnych (o ile nie wyrugowałaby niesamowitej "Zbrodni i kary"). Dlaczego? Ano, choćby dlatego, że chociaż mamy szczęście żyć w czasach wolności i demokracji, nie wolno nam zapomnieć, że widmo totalitarnego zniewolenia nie rozwieje się nigdy, dopóki istnieć będzie wolny człowiek. Wolności nie można kupić czy nawet zdobyć raz na zawsze. O wolność trzeba dbać, pielęgnować ją, nawet kiedy jest w rozkwicie. Po to, żeby nie stać się któregoś dnia "wolnym" społeczeństwem ludzi jednakowo myślących. A jak pogodzić ten sceptycyzm z wiarą w lepszą ludzkość? Cóż, to oddzielna kwestia i nie podejmuję się jej w tym miejscu roztrząsać.

1

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin