M.F.Long - Wiedza tajemna w praktyce.rtf

(641 KB) Pobierz

PRZEDMOWA

Moja pierwsza książka Recovering The Ancient Science ukazała się w 1936  roku w Londynie. Opowiedziałem w niej o psychologiczno-religijnych  zapatrywaniach na temat wiary pradawnych Polinezyjczyków oraz spróbowałem  wyjaśnić magię stosowaną przez tubylczych hawajskich kapłanów, zwanych  kahunami. Książka ta została wydana w małym nakładzie, około tysiąca  egzemplarzy. Rozeszła się przed drugą wojną światową przeważnie w krajach  Imperium Brytyjskiego. W czasie wojny skład drukarski oraz reszta nie  sprzedanego nakładu zostały zniszczone podczas nalotów bombowych. Pomimo  że sprzedano wówczas niewiele egzemplarzy, książka trafiła do wielu  bibliotek i otrzymałem listy od ponad tysiąca czytelników. Rozwinęła się  między nami ożywiona i owocna korespondencja. Zyskałem wiele wartościowego  materiału.

Nowo opracowane i poszerzone wydanie tej książki ukazało się w 1948  roku w USA pod tytułem Secret Science Behind Mirocles (Magia cudów).  Miałem nadzieję, iż wskażę czytelnikom, w jaki sposób mogą stanąć na  własnych nogach dzięki samodzielnemu wypróbowaniu starych metod. Jednak  wkrótce napłynęły setki listów z prośbami o udzielenie wskazówek, jak  można pomóc samemu sobie, lub wręcz proszono o moją pomoc.

Stało się dla mnie jasne, że muszę w jakiś metodyczny sposób poradzić  sobie z tak nieoczekiwanym zainteresowaniem, i zrodziła się nadzieja  uzyskania funduszy na dalsze badania i testy. Z pomocą kilku  korespondentów zorganizowałem nieformalną grupę roboczą, której członkowie  rozsiani byli od Australii aż po Anglię, w różnych częściach Ameryki  Północnej, a nawet w niespokojnych wówczas krajach Europy. Z grupą tą  podjąłem dalsze studiowanie pradawnego systemu. Chcieliśmy przede  wszystkim stwierdzić, czy wystarczająco opanowaliśmy teorię i praktykę,  aby samodzielnie dokonywać cudów. Mimo że interesowaliśmy się głównie  uzdrawianiem ciała, ciekawiło nas również  uzdrawianie" czy też  polepszanie warunków życiowych, związków międzyludzkich, rozwiązywanie  trudności finansowych i duchowych. Wszystko to w doskonałym stopniu  potrafili kiedyś kahuni.

Starożytne pojęcie kahuna jest używane również dzisiaj i oznacza   Stróża Tajemnicy". Słowo dla określenia tajemnej nauki nigdy nie zostało  znalezione. Sekretny kod był tak skomplikowany i tak ściśle strzeżony, że  być może nigdy nie nadano jej żadnej nazwy. Jeśli nawet kiedyś Istniała   jak na przykład imię boga w niektórych kulturach   była zbyt święta, aby  ją wymawiać. My wybraliśmy dla niej nazwę Huna, co oznacza Tajemnicę.  Naszej organizacji, której celem było badanie Huny oraz pokrewnych jej  systemów, jak również badania w dziedzinie psychologii i parapsychologii,  nadaliśmy nazwę  Huna Research Associates" (HRA = Towarzystwo Badaczy  Huny).

Pod tą nazwą zaczęliśmy pracę od korespondencji. Wkrótce potem  usystematyzowałem zebrane informacje tak, by mogły służyć wszystkim  zainteresowanym. Wydawaliśmy, powielany co drugi miesiąc, ośmiostronicowy   Biuletyn HRA". Do naszego towarzystwa zaliczali się najwięksi w tej  dziedzinie badacze. Byli też tacy, którzy nie bardzo rozumieli, nad czym  pracujemy, pragnęli jednak uzdrowienia ciała, ducha, sytuacji finansowej  czy też pomocy w nie sprzyjających warunkach życiowych; dlatego też brali  udział w tej pracy najlepiej, jak tylko mogli. Niektórzy członkowie  obdarzeni byli zdolnościami parapsychicznymi albo wrodzoną mocą  uzdrawiania. Inni, mniej aktywni, przyłączyli się do nas tylko z  ciekawości; sami robili niewiele, ale pilnie obserwowali naszą pracę i  odkrycia. Wiele osób samodzielnie robiło doświadczenia z entuzjazmem i  energią. Czasami niektórzy członkowie występowali z organizacji, ale ich  miejsce zajmowali nowi. Co sześć miesięcy skreślani byli z listy cl.  którzy nie nadsyłali wymaganych sprawozdań będących miarą naszych postępów  w badaniach. W ten sposób liczba członków grupy wynosiła średnio trochę  ponad trzysta.

W czasie, gdy pisałem tę książkę, około pięć lat od powstania HRA,  badania nad Huną i próby jej praktycznego zastosowania zaszły tak daleko,  iż wymagane Jest dalsze sprawozdanie z tej pracy. Osiągnęliśmy wiele i  wiele się nauczyliśmy. W sprawozdaniu tym postaram się przedstawić  czytelnikom najnowsze odkrycia HRA i moje własne. Wyjaśnię również metody,  które według naszych doświadczeń szczególnie nadają się do praktycznego  zastosowania Huny. Studiowanie książki Magia cudów jest wspaniałym  przygotowaniem do praktykowania Huny, ale również na podstawie niniejszych  wywodów możemy stworzyć sobie obraz systemu wierzeń i praktyk, na których  opiera się praca eksperymentalna.

Omówienie naszych badań i doświadczeń nie nastąpi w takiej kolejności,  w jakiej wypracowaliśmy je w czasie pięcioletniej pracy. Najpierw podamy  Informacje konieczne do sformułowania i przedstawienia modlitwy według  Huny. Dalsze opisy dotyczyć będą sposobów leczenia, które można  praktykować z pomocą modlitwy lub bez niej.

Znajdą się tu również wyjaśnienia związane z symbolami, pojęciami i  źródłosłowami charakterystycznymi dla nauki Huny, ale występującymi także  w innych religiach, przeważnie w chrześcijaństwie. Chcemy przez to  wykazać, że znaczenie przypisywane Hunie ma mocne podstawy. Ważne jest,  aby od samego początku podejść do tego dawnego systemu z zaufaniem i  wiarą, wówczas będzie możliwy do zaakceptowania. Tak długo, jak nie jest  się przekonanym, że opisy tutaj zawarte opierają się na prawdziwych  danych, nie można wyciągnąć żadnych korzyści z naszych doświadczeń i  rezultatów pracy. To samo dotyczy wszelkich systemów  psychologiczno-religijnych. Podstawowe elementy wiedzy Huny są częścią  dawnej mądrości występującej we wszystkich religiach. Huna toleruje inne  systemy, nie sprzeciwia się żadnemu, lecz umożliwia głębsze zrozumienie  starych prawd.

Celem tej pracy nie Jest ustanowienie nowego  kultu". Ma ona raczej  pomóc ludziom, by umieli pomóc samym sobie i bliźnim. Badanie jeszcze  długo nie będzie zamknięte. Sformułowane już koncepcje mogą być  zrewidowane, jeśli pojawią się nowe informacje, które uzasadnią taką  zmianę.

Niniejsza praca ma służyć nie tylko uzdrawianiu ciała czy ducha lub  poprawie socjalnych i ekonomicznych warunków otoczenia, lecz także  powtórnemu odkryciu zapomnianej już wiedzy o sposobie życia. Wiedzę tę  przekazywali nie tylko kahuni, lecz również Jezus i inni wielcy  wtajemniczeni w pradawny tajemny kod. Dzięki odczytaniu tego kodu świat  może znowu otrzymać  Prawdziwe Światło" i poznają Je ci, co mają oczy  otwarte, by widzieć, i uszy, by słyszeć.

 

 

ROZDZIAŁ 1: PONOWNE ODKRYCIE UTRACONEJ WIEDZY

Z geograficznego punktu widzenia obszar naszych badań leży na Hawajach,  w najdalszej części Polinezji. Jest to terytorium dziewicze, gdyż   mimo  że kahuni (tubylczy kapłani i magowie starych czasów) dali zdumiewające  dowody swojej mocy i zdolności   Ich wiara i praca zostały przez  antropologów uznane za zabobon. Chrześcijańscy misjonarze, którzy przybyli  na Hawaje w 1820 roku, ganili cudowne czyny tubylców i robili wszystko,  aby wyplenić ich wierzenia.

Przez stulecia Wyspy Hawajskie pozostawały odizolowane od reszty  świata. W 1778 roku odkrył je kapitan Cook. Tubylcy byli ludźmi  prymitywnymi, posiadali jednak wysoką inteligencję. Badacz historii,  Toynbee, opisywał ich jako członków  zatrzymanej w rozwoju cywilizacji".  Mieszkańcy wysp przybyli z odległych krajów przez Pacyfik. Legenda  opowiada, że żeglowali w swych łodziach, a znajomość gwiazdozbiorów  pozwoliła im znaleźć drogę. Nigdy nie dowiedziono, z jakiego kraju  pochodzili. Niektórzy historycy są przekonani, że zamieszkiwali kiedyś  Bliski Wschód i przybyli na Hawaje przez Indie.

Ja skłaniam się do tego poglądu. Bez względu na to, skąd przybyli,  przywieźli ze sobą legendarne opowieści w rodzaju tych o rajskim ogrodzie,  potopie, Jonaszu i wielorybie oraz inne starotestamentowe historie. Fakt.  że w żadnej z nich nie ma mowy o Jezusie, świadczyłby o tym, iż ich  emigracja nastąpiła jeszcze przed narodzeniem Chrystusa.

Teza Toynbeego o cywilizacji będącej w zastoju wywodzi się z  przemyślenia, że przybysze znaleźli na Hawajach idealne warunki  klimatyczne. Z łatwością mogli uprawiać zboże i zbierać plony. Nie było  więc potrzeby starać się o polepszenie sytuacji życiowej. Jestem  przekonany, że kahuni specjalnie wybrali to odizolowane od reszty świata  miejsce, aby jak najdłużej chronić tajemną wiedzę przed szkodliwymi  wpływami z zewnątrz. Zanim opuścili swoją dawną ojczyznę, ujrzeli w  wewnętrznej wizji, iż ich wielka wiedza zostanie kiedyś przez despotyczne  dogmaty zniekształcona, stłumiona i zapomniana. Na Hawajach mogli zaś  dalej ją stosować ku pożytkowi swego plemienia. I trwało to rzeczywiście  setki lat, aż w końcu nastąpiło przeczuwane zagrożenie.

Prawdę mówiąc, Polinezyjczycy nie dokonali żadnych  techniczno-mechanicznych wynalazków, które zazwyczaj uważa się za symbol  rozwijających się cywilizacji. Nie potrafili ani prząść, ani tkać. Nie  znali garncarstwa i nie umieli wyplatać koszyków. Łącząc mokre paski  skóry, wytwarzali pewien rodzaj sukna. Naczynia wyrabiali z muszli i łupin  kalabasy. Z poskręcanych razem włókien robili cienkie powrozy, a z nich  proste sieci do łowienia ryb i noszenia naczyń. Samych sznurów używali do  łapania ptaków i zwierząt lądowych. Noże i siekiery zrobione były z muszli  i ostrych kamieni. Znali i używali ogień. Jako domy służyły im drewniane  chaty pokryte słomą.

Wszystko to jednak nie wskazuje na brak inteligencji i umiejętności.  Talent ludu tej rasy nie objawiał się w technicznych osiągnięciach, lecz w  rzadko spotykanym, głębokim zrozumieniu natury i budowy ludzkiej  świadomości, jak również sił, których używają elementy świadomości do  swojej pracy. Wiedzę, z której korzystali kahuni przy swoich cudownych  czynach, zachowywali w tajemnicy, strzegli i chronili z troskliwością. A  kiedy nastały nowe czasy, w ciągu jednego pokolenia Hawajczycy przeszli ze  stanu  zatrzymanej w rozwoju" cywilizacji w naród akceptujący wszystkie  zdobycze nowoczesności i wykorzystujący je w praktyce.

Kiedy uświadomiłem sobie, że pod osłoną codziennej mowy ukryty jest   święty język", stało się dla mnie jasne, że powstał on wraz z mową  ojczystą Hawajczyków w czasach zamierzchłych i zasnutych mgłą tajemnicy,  zanim jeszcze opuścili swoją ojczyznę. Pogląd ten znalazł później, po  opublikowaniu mojej pierwszej książki, niespodziewane potwierdzenie. Wtedy  to otrzymałem list od pewnego Anglika z Brighton, W. Reginalda Stewarta.  Pisał on, iż w młodych latach, kiedy był korespondentem zagranicznym w  Afryce, słyszał o szczepie Berberów żyjących w górach Atlasu. Berberowie  posiadali dużą wiedzę o  magii", a ich tradycje wskazywały, iż ongiś  przywędrowali z Egiptu.

Stewart odszukał ten szczep. Był on nieliczny i pozostała w nim tylko  jedna kobieta, która znała stary, tajemny system i opanowała jego  zastosowanie. Nazywano ją quahini (kahunka): nie było to słowo  berberyjskie, lecz   jak się później dowiedziałem   odmiana hawajskiego  zwrotu kahuna wahine, oznaczającego .kobietę kahunkę". Po wielu  staraniach, ceremoniach i różnorodnych rytuałach, Stewart został  zaadoptowany przez kahunkę jako jej syn. Tylko jako rodzonego syna mogła  bowiem wprowadzić go w arkana wiedzy tajemnej, która pozwoliła czynić  cuda.

Kahunka zaczęła uczyć młodego człowieka i swoją córkę. Najpierw poznał  ogólną teorię starożytnego systemu psychologii i związaną z nim religię.  Ważniejsze punkty ilustrowano przykładami. Nauk   jak wyjaśnia  nauczycielka   można udzielać tylko w  świętej mowie". Nie był to jednak  dialekt używany przez ten szczep Berberów. Stewartowi z trudem  przychodziło zrozumienie sensu słów, które najpierw tłumaczone były na  język Berberów, a później na język francuski, znany jemu i kahunce. Czynił  jednak postępy i w końcu udało mu się zestawić listę najważniejszych  znaczeń  świętej mowy". Zanim jednak opanował całą teorię systemu, nauka  została przerwana. Podczas walki ze zwaśnionym sąsiedzkim plemieniem,  zabłąkana kula zabiła quahini.

Wiele lat później, kiedy Stewart był już na emeryturze, natknął się na  moją relację i zauważył, że w swojej Istocie opisuje ona dokładnie to.  czego kiedyś nauczył się w Afryce Północnej. Porównał więc swoje pożółkłe  notatki z listą słów i uznał, głęboko wstrząśnięty, że  święta mowa" bez  clenia wątpliwości jest dzisiejszym językiem polinezyjskim, a więc tą samą  mową, w której podałem przykłady słówek w mojej książce.

Rozwinęła się między mną i Stewartem ożywiona korespondencja, która  utrzymała się aż do jego śmierci (podczas drugiej wojny światowej) i  przyczyniła się do ugruntowania moich przekonań, doświadczeń i prowadzenia  dalszych badań.

Najbardziej przekonujący dowód, że ta prawdziwa wiedza pochodziła z  Bliskiego Wschodu i wcześniej tam była stosowana, wyłonił się po czterech  latach pracy HRA. Odkryliśmy, że Stary Testament   poczynając od Księgi  Rodzaju   w wielu miejscach wspomina o nauce Huny, jak również o cudach  dokonywanych przez wtajemniczonych. Wtajemniczeni posiadali tę samą wiedzę  co kahuni na Polinezji. jednak nie należeli ani do szczepów, które ongiś  rozpoczęły długą wędrówkę do nowej ojczyzny na Pacyfiku, ani też do  szczepu, który pociągnął na Zachód, aby osiedlić się w górach Atlasu.

We wszystkich przypadkach za typowymi symbolami Huny ukrywają się  zawoalowane wskazówki, o których później będzie jeszcze mowa. Symbole te  tworzą swoisty   tajny kod". Dzięki niemu możemy zrozumieć jeszcze  dzisiaj, co wówczas mieli na myśli wtajemniczeni kahuni, pisząc historię o  rajskim ogrodzie czy opowiadając o cudach dokonywanych przez Mojżesza i  Aarona w Egipcie i późniejszych, kiedy to dzieci Izraela spędzały dni na  pustyni. Również w dalszych fragmentach Starego Testamentu spotykamy  wtajemniczonych w Hunę. Także przy odszyfrowywaniu proroctw Izajasza i  Jeremiasza natrafiamy bezsprzecznie na naukę Huny.

Za tym samym kodem i tymi samymi symbolami nauka Huny ukrywa się  również w Nowym Testamencie. Jezus   Wielki Wtajemniczony   usilnie starał  się przekazać te same podstawowe poglądy wiary w jednakowych symbolach  oraz wtajemniczyć w nie swoich uczniów. Dokonywał on typowych dla kahunów  cudów i troskliwie trzymał się prastarego kultu zachowania tajemnicy.  Jezus przekazał uczniom nauki Huny. czyli Tajemnicy, dotyczące  Królestwa  Niebios", tak że i oni również mogli czynić cuda i rozumieć ukryte  prawdy.

Zanim pójdziemy dalej, chciałbym rzucić okiem wstecz na drogę, którą  przeszedłem podczas mojego długotrwałego badania starej nauki.

Kiedy w roku 1918 przybyłem pierwszy raz na Hawaje, miałem szczęście  zdobyć sobie przyjaźń znaczącego naukowca dr. Willlama Tuftsa Brighama.  Był on starszym człowiekiem i długo pracował jako kurator Muzeum  Biskupiego w Honolulu. Kiedy go poznałem, już od czterdziestu lat zajmował  się obserwowaniem i opisywaniem cudownych czynów miejscowych kahunów. Był  on świadkiem wielu natychmiastowych uzdrowień i sam pod ochroną kahunów  chodził po rozgrzanej do czerwoności lawie. Mógł również z pomocą  zebranego przez siebie materiału dowieść, że miejscowi kapłani potrafili  panować nad pogodą. Jak również czynić wiele innych cudów.

Nigdy jednak nie zdołał odkryć, w Jaki sposób ich dokonywali. Byli jego  przyjaciółmi; kochali go i wierzyli mu, nigdy jednak nie zdradzili swojej  tajemnicy. Doktor zauważył tylko, że przy pracy zawsze stosują modlitwy,  śpiew i pewne obrzędy, które wolno mu było obserwować. W jaki jednak  sposób dokonują oni cudów? Zapewnił mnie, że ani liście ti, których  używali podczas chodzenia po ogniu, ani rytualne naczynie z kalabasy,  które trzymali w dłoniach podczas wpływania na wiatr i pogodę, nie mają  żadnego magicznego oddziaływania.

Widocznie siła sprawiająca cuda była następstwem modlitwy do  niewidzialnej Mocy czy Inteligencji, z którą kahuni potrafili nawiązać  kontakt. Nie tylko raz w życiu udawało Im się dokonać cudu, robili to  często dzięki swoim modlitwom. Zawsze mnie fascynowało, że istnieją  ludzie, których działanie wychodzi poza .prawidłowości" ziemskiego  świata.

Przez lata zajmowałem się rozmaitymi religiami uznającymi, iż z pomocą  Wyższych Istot możliwe są cuda. Śledziłem osiągnięcia parapsychologii i  szukałem wskazówek w psychologii.

Kiedy dr Bragham u kresu życia znalazł młodego człowieka, którego  jedynym celem było głębokie wniknięcie w tajemnicę, powierzył mu swoje  zadanie. Poradził mi, jak mam postępować, i dał wszystkie notatki, które  zgromadził w ciągu wieloletniej, żmudnej pracy.

Idąc za jego radą, sprawdziłem jego relacje, rozmawiając zarówno z  tubylcami, jak i białymi. Zweryfikowałem fakty i nowe dane dołączyłem do  posiadanego materiału. Wciąż na nowo zadawałem sobie pytanie, w jaki  sposób kahuni dokonywali cudów. Nikt nie mógł ml tego powiedzieć. Dla  tubylców cała ta sprawa była tabu. Niestety, młodych Hawajczyków bardziej  interesowały sprawy nowoczesnego życia niż stara nauka. Nie pobierano już  nauk koniecznych do dokonywania ponadnaturalnych czynów. Nie było Już  nikogo, kto mógłby dalej przekazać naukę. Starzy kahuni, z którymi dr  Brigham od lat był zaprzyjaźniony, wymarli. Żaden prawdziwy wielki mag Już  nie żył. Wprawdzie udało mi się znaleźć kilku kahunów, jednak każdy z nich  znał tylko część nauki. Od nich dowiedziałem się nadzwyczaj mało o tym, co  czyni ich modlitwy i rytualne obrzędy tak skutecznymi. W końcu zostało ml  tylko przeświadczenie, że kahuni wiernie dotrzymali uroczystego  przyrzeczenia niezłomnego milczenia. Po śmierci doktora Brighama  próbowałem jeszcze przez szesnaście lat odszyfrować ową tajemnicę.  Znalazłem wprawdzie wiele nowych i autentycznych relacji o cudach, lecz  właściwa tajemnica we wszystkich przypadkach pozostała dla mnie ukryta.  Wreszcie w roku 1931 poddałem się i opuściłem Hawaje. Tak później, jak i  wcześniej byłem przeświadczony, że cuda najróżniejszego rodzaju są  możliwe, jeżeli tylko zna się wewnętrzny proces, który czyni modlitwę lub  rytuał skutecznymi.

W roku 1934, kiedy dawno już pogrzebałem nadzieję na rozwiązanie  problemu, obudziłem się pewnej nocy z pomysłem. Idea, która wówczas  zaświtała mi w głowie, poparta solidnym wysiłkiem, przyniosła ml w końcu  wskazówkę do tajemnicy.

Aby historia ta nie była zbyt długa, powiem tylko o moich odkryciach,  bez opisywania kolejnych etapów, które musiałem przebyć.

Wychodząc z założenia, że w tubylczej mowie kahunów musiały przecież  znajdować się słowa, którymi wprowadzano w tajną naukę nowych kahunów,  przestudiowałem w hawajskim słowniku wszystkie wyrazy, które w Jakikolwiek  sposób wiązały się z umysłową czy duchową naturą człowieka.

Znalazłem je niemal od razu. Ku mojemu zdziwieniu oznaczały one  niedwuznacznie .części umysłu", jak zwiemy je w nowoczesnej psychologii.  Określają one i opisują podświadomość i świadomość. Co więcej, opisują  nawet nad-świadomość, którą tylko religie uznają za duchową część  człowieka. Odszukałem słowa dla trzech rodzajów siły życiowej, a nawet dla  określenia  kompleksu", odkrytego w nowych czasach przez psychoanalizę.  Dla tego, co nazywamy moralnością, Hawajczycy mieli cały tuzin słów, aby  odróżnić jej odcienie znaczeniowe, na przykład różnicę między  grzechem  przeciw najbliższym" a kompleksem, który kahuni również uznawali za   grzech". Stopniowo odkryłem, że już kahuni posiadali bardzo głębokie  zrozumienie pracy ludzkiego umysłu. W ten sposób zaczęło się  odszyfrowywanie tajemnicy. Posuwałem się do przodu, z całym oddaniem  studiując słówka.

Mowa polinezyjska jest bardzo prosta. Dłuższe, opisujące słowa są po  prostu tworzone z wyrazów rdzennych i pierwotnych. (Każde słowo, zależnie  od swego zastosowania, staje się czasownikiem lub rzeczownikiem. Stronę  bierną tworzy się przez dodanie przyrostka. Czas wyrażany jest w zdaniu  przez dołączenie odpowiedniego słowa.) Przy tłumaczeniu słów rdzennych  doszedłem do zdumiewających odkryć.

Weźmy na przykład słowo oznaczające podświadomość   unihipili.  Zwróciłem na nie szczególną uwagę, ponieważ Jedno z Jego trzech tłumaczeń  znaczy  duch", podczas gdy dwa pozostałe oznaczają  szarańcza" oraz  kości  nogi" lub  kości ręki". Jest to długi wyraz składający się z kilku  krótkich rdzeni wyrazowych, z których każdy ma kilka własnych znaczeń.  Żaden z tych rdzeni i ich znaczeń nie określa ani szarańczy, ani kości  nogi czy też ręki. Wiele z nich wydaje się nie mieć nic wspólnego z  duchem, a jednak wszystkie tak trafnie opisują .podświadomość", że  każdego, komu znane są nowoczesne wyniki badań dotyczące jej natury,  uderzy fakt. że opisany tutaj rodzaj .ducha" nie może być niczym Innym,  jak podświadomością.

Słówka rdzenne opisują podświadomość Jako  ducha", który robi rzeczy, o  jakich świadome Ja (świadomy duch) nic nie wie. Podświadomość jest  tajemnicza; pracuje po cichu i starannie. Marzą się. że odmawia czegoś, co  do niej należy. Strach przed karą może przeszkadzać Jej w działaniu (słowo  rdzenne nihi). Jest ono duchową Istotą, która ściśle przylega do innej  istoty   zwykle do świadomego Ja;

działa ono jako sługa świadomego Ja i odbiera od niego rozkazy, ale  często jest uparte i odmawia mu posłuszeństwa (słowo rdzenne pili). Jest  samodzielnym, niezależnym Ja lub Istotą duchową równie samodzielną jak  świadome Ja oraz nadświadomość (rdzeń u). Duch podświadomy jest przeważnie  ściśle połączony ze świadomym Ja. Wytwarza siłę życiową i przekazuje ją  dalej. Podświadomość żyje w fizycznym ciele, które okrywa nie tylko ją  samą, lecz również świadome Ja. uhane,  mówiącego ducha". Podświadomość  ukrywa rzeczy (na przykład kompleks). Będzie osłabiona, Jeżeli zaborcza  istota duchowa skradnie jej siłę życiową.

To wystarczy, aby przedstawić metodę, którą stosowałem do poszukiwania  znaczeń ukrytych w słowach. Wskazuje również, że kahuni znali trzy  części  duszy" jako trzy odrębne istoty, czyli Ja. Warto o tym pamiętać przy  późniejszych rozważaniach.

Zamiast posługiwać się hawajskimi wyrażeniami dla trzech Ja, członkowie  HRA uznali, iż łatwiej będzie mówić o niższym, średnim i Wyższym Ja.

Równie długotrwale i cierpliwe prace doprowadziły mnie do odkrycia, że  według wiary kahunów każde z trzech Ja żyje we własnym  widmowym" ciele,  które można według dzisiaj znanej terminologii określić jako  eterycznego  sobowtóra". W tym miejscu Jednak zachowaliśmy hawajskie wyrażenie oka.

Zachowaliśmy również słowo mana. Określa ono siłę witalną, życiową, na  której opiera się działalność trzech Ja. Niższe Ja produkuje manę  automatycznie z pożywienia, które przyjmujemy, i z powietrza, które  wdychamy. Korzystają z niej również dwa pozostałe Ja, lecz wówczas jest  przetwarzana na inne częstotliwości.

Trzy Ja w swoich widmowych ciałach i ze swoim zapasem siły życiowej  połączone są sznurami z tej samej substancji oka.

Wszystko to będzie później dokładnie i szczegółowo wyjaśnione. W tym  miejscu wystarczy tylko o nich wspomnieć, pokazać, że przedstawiano je na  wzór  trójcy", i przejść do omówienia symboli znalezionych w dawnym  języku.

Kahuni ukrywali swoją tajemną naukę nie tylko za wyrazami i ich  rdzeniami, lecz również pod postacią symboli. Tak więc mogłem na przykład  stwierdzić, że gdy mówili o sile życiowej, słowo mana zastępowali często  przez wai, co oznacza  woda". Słowo to występuje również w wielu złożonych  słowach i zwrotach, które całkiem jawnie traktują o manie. Było więc dla  mnie jasne, że  woda" jest symbolem many. Woda jako substancja symbolizuje  siłę życiową wyprodukowaną przez niższe Ja w procesie utleniania  pożywienia. Jednak woda, która   jak ze źródła   wznosi się i przelewa,  jest symbolem nagromadzonego przez niższe Ja, szczególnie mocnego ładunku  many. Siła życiowa Wyższego Ja, odebrana od niższego Ja za pośrednictwem  łączącego je sznura widmowego, symbolizowana jest przez mgłę lub chmury,  które składają się z bardzo drobnych kropelek wody. Kropelki te, spadające  w postaci drobniutkiego deszczu, symbolizują przemienioną przez Wyższe Ja,  napełnioną jego błogosławieństwem siłę życiową spływającą na średnie i  niższe Ja w celu niesienia im pomocy oraz ich uzdrawiania.

Drzewo i krzew winny były również symbolami; przy czym korzenie  odpowiadały niższemu Ja, pień i gałęzie   średniemu, a liście   Wyższemu  Ja. Sok krążący w korzeniach, gałęziach i liściach symbolizował manę.

Człowiek musi dążyć ku temu, aby zrozumieć swoje trzy poziomy  świadomości i doprowadzić je do stanu, w którym harmonijnie współpracują.  Tylko wówczas może osiągnąć nierozerwalną całość i stać się tym. kim być  powinien. Wprawdzie w większości wierzymy, że dobrze znamy nasze średnie  czyli świadome Ja, ale zadziwiająco często zauważamy, iż istnieją w  naszych nawykach myślowych czynniki, które zakłócają tę Integrację. Tylko  niewielu ludzi zna wystarczająco dobrze swoje niższe lub podświadome Ja,  jego zdolności i granice. Musimy dążyć do tego, aby nauczyć się je  poznawać i rozumieć, a co za tym idzie, abyśmy mogli je tak wychować, by  harmonijnie działało z dwiema pozostałymi istotami duchowymi, średnim i  Wyższym Ja. Zakres działania i możliwości Wyższego Ja nie mają granic   pomijając te, które wyrastają z błędnej pracy niższego i średniego Ja.  Praktycznego dowodu jego siły przynoszącej błogosławieństwo doświadczymy  wówczas, gdy nauczymy się nawiązywać i utrzymywać z nim stały kontakt.

Dla wielu członków HRA szczególnie ważne było nauczenie się skutecznej  modlitwy. Szukali oni pomocy, która wychodziła poza zakres normalności i  codzienności; potrzebowali wskazówek w rozwiązaniu problemów, jakie stają  przed każdym z nas. Wiedzieli, że sprawdzenie metody zaoferowanej przez  kahunów jest możliwe tylko wtedy, gdy człowiek zada sobie trud zrozumienia  owych trzech Ja w ich niewidzialnych ciałach i many, którą można uczynić  silniejszą i bardziej skuteczną, oraz zrealizuje w praktyce swoje  teoretyczne wiadomości.

Stwierdziliśmy też, że często zachodzi potrzeba pozbycia się starych  przekonań, które oparte były bardziej na dogmatach niż na dowodach.  (Jeżeli ktoś chce nauczyć się skutecznej modlitwy oraz zastąpić stare  przyzwyczajenia nowymi, konieczne jest ciągłe studiowanie i analizowanie  tej książki.)

Wiele osób, które czytało moją książkę Magia cudów, starało się znaleźć  jakiegoś kahunę, który uwolniłby ich od chorób i cierpień, mimo iż od  samego początku wskazywałem, że obecnie na Hawajach nie praktykuje już  żaden kahuna i ja sam też nim nie Jestem. Wiedzieli, jak my wszyscy, że w  zamierzchłych czasach istniała tradycja uzdrawiania przez nakładanie rąk.  To prawda, że istnieli ludzie, szczególnie obdarzeni, którzy potrafili w  ten sposób leczyć, choć nigdy nie słyszeli o działaniu niższego i wyższego  Ja w procesie uzdrawiania. To samo dotyczy niewielu szczęśliwych, którzy  intuicyjnie wykorzystali dar skutecznej modlitwy. Rezultat Ich modlitwy  był daleko większy niż przeciętne  szansę". Niektóre z tych obdarzonych  osobowości należały do wspólnoty HRA, większość z nich chciała dowiedzieć  się, co właściwie było tym rzeczywistym, sprawczym czynnikiem ich  sukcesów. Starali się jeszcze bardziej poprawić swoje wyniki.

Zdrowy rozsądek każe posługiwać się wszystkimi dostępnymi środkami  nowoczesnej medycyny, aby zapewnić sobie zdrowie. Również  kahuni-uzdrawiacze posługiwali się znanymi sobie lekami, takimi jak  różnorodne zioła; oprócz tego stosowali do uzdrawiania chorych masaż  lomi-lomi, szczególną sztukę leczenia. Również i dzisiaj zdarza się, że  jakiś przypadek, uznany przez dzisiejszą medycynę za nieuleczalny, został  .cudownie" uzdrowiony metodą inną niż naukowa.

W każdym razie najważniejsze jest, abyśmy nauczyli się korzystać z  naszego niezmierzonego, a jeszcze nie napoczętego źródła siły, by stać się  zdrowymi i zdrowymi pozostać. Wierzę, iż w wielu przypadkach ktoś, kto  zechciałby na podstawie tej nauki wykształcić się na  kahunę", mógłby  nieść innym uzdrowienie.

 

 

ROZDZIAŁ 2: ZAPOZNANIE SIĘ Z NIŻSZYM JA

Zacznijmy więc od tego, co robili członkowie HRA, aby dowiedzieć się  wszystkiego co możliwe o niższym Ja. Kiedy mówimy o  niższym" Ja. nie mamy  na myśli, iż podświadomość Jest  niższa" w jakimś lekceważącym,  poniżającym sensie. Znaczy to tylko, że niższe Ja stoi najniżej spośród  trzech świadomości człowieka na drabinie rozwoju i w skali ewolucji.

W naszych czasach podświadomość, jej działalność i sposób zachowania po  raz pierwszy zbadał Zygmunt Freud. Jemu i jego następcom zawdzięczamy  wiele; wywołał on jednak prawdziwą wojnę. Do dzisiaj niektórzy bojowi i  zażarci psycholodzy zwalczają jego wyniki badań. Przy tym wpadają oni  nieuchronnie w behawioryzm i stawiają pod znakiem zapytania naturę  świadomości jako odrębnej od chemicznych procesów ciała. Szczęśliwie  jednak, większość psychologów zaakceptowała, jako bardzo wartościowe  odkrycie, fakt Istnienia podświadomości (niższego Ja). Nie musimy więc w  tym miejscu zastanawiać się, czy wiara kahunów w niższe Ja była  uzasadniona, czy nie. Również i ja mógłbym zrezygnować tutaj ze  szczegółowych objaśnień, które musiałem podać w mojej książce Magia cudów,  aby dowieść, że niższe Ja jest samodzielną, niezależną istotą, a nie tylko  częścią średniego Ja.

Kahuni wyraźnie rozpatrywali niższe Ja jako coś, co trzeba rozumieć za  wszelką cenę. Nazywali je unihipili, a pod krótkimi rdzennymi słówkami,  tworzącymi tę nazwę, kryje się jeszcze więcej znaczeń, które przytoczyłem  w poprzednim rozdziale przy okazji wyjaśnienia tego słowa. Innym wyrazem  określającym niższe Ja było uhinipili, zawierające te same rdzenie oraz  nowe. dające jeszcze dodatkowe znaczenia. Oprócz tego Istnieją słowa i  symbole, które do pewnego stopnia mają odniesienia  poprzeczne".

Gdy zestawimy wszystkie przemyślenia i badania, otrzymamy następujące  informacje o niższym Ja:

(1) Jest ono równie samodzielną, świadomą Istotą duchową, jak średnie i  Wyższe Ja. Jest małym, w pojęciu rozwoju, bogiem.

(2) Jest ono sługą pozostałych dwóch Ja. Jak młodszy brat połączone  jest ze średnim Ja i przywiązane do niego, jak gdyby były dwiema częściami  jednej, wspólnej,  sklejonej" z nich całości.

(3) Niższe Ja steruje całością różnorodnych procesów ciała fizycznego z  wyjątkiem samowolnych ruchów mięśni. Okryte swoim widmowym ciałem może  występować z fizycznego ciała i do niego powracać. Siedzi w ciele jak  obsadka pióra w skuwce. Przenika i wypełnia każdą komórkę, każdą tkankę  ciała i mózgu; widmowe ciało jest dokładnym odbiciem każdej komórki i  każdej najmniejszej części tkanki i płynu ludzkiego ciała.

(4) Podświadomość, i tylko ona, jest siedzibą emocji. Tylko  podświadomość roni łzy. Kto w to nie wierzy, niech spróbuje całkiem z  siebie, ze swojego średniego, rozsądnego Ja zapłakać łzami troski; zobaczy  wówczas, iż Jest to niemożliwe. Łzy mogą płynąć wtedy, gdy najpierw w  niższym Ja obudzi się emocja zmartwienia. W powyższym przypadku emocję tę  musiałoby wywołać średnie Ja, podejmując szczególny wysiłek, by pomyśleć o  smutnych rzeczach, skłonić niższe Ja do ich przywołania i jeszcze raz je  przeżyć. Ale nawet to czasami nie wystarczy, aby uronić łzy. Natomiast  zdarza się, że Jakieś słowo, obraz czy dźwięk nieoczekiwanie poruszają  emocje i niższe Ja wprawia nas w zakłopotanie przez nagły wylew łez.

Miłość, nienawiść i strach, jako emocje pochodzą z niższego Ja; mogą  być tak silne, że zaleją wolę średniego Ja i wciągną je w odmęt uczuć i  reakcji na nie. Zrozumienie tej zależności jest bardzo ważne, gdyż często  porywają nas emocje naszego niższego Ja, ono zaczyna nad nami panować i  sprowadza z właściwej drogi. Najistotniejszym zadaniem średniego Ja jest  kontrola nad niższym Ja i udaremnienie mu spychania człowieka z właściwej  drogi.

(5) Niższe Ja wytwarza potrzebną wszystkim trzem Ja silę życiową, manę.  Normalnie dzieli ono manę ze średnim Ja, przez które może być ona później  użyta jako  wola" (mana-mana znaczy podzielona między partnerów mana).  Podczas modlitwy niższe Ja nawiązuje kontakt przez sznur aka z Wyższym Ja.  Niższe Ja uaktywnia sznur i wysyła po nim dar many, którą Wyższe Ja używa  do spełnienia naszych modlitw.

(6) Niższe Ja odbiera wrażenia czuciowe pięciu narządów zmysłów i  prezentuje je średniemu Ja do oceny. (Średnie Ja ma rozsądek; potrafi  ocenić podane wrażenia i jeżeli wymagana jest interwencja, przesłać  odpowiednie polecenia).

(7) Niższe Ja rejestruje wszystkie wrażenia i myśli. Można by  powiedzieć, że produkuje ono z substancji aka swojego widmowego ciała  drobniutkie formy, tak jak zapisuje się dźwięki na płycie gramofonowej lub  słowa na papierze. Dźwięki, wrażenia wizualne, myśli i słowa docierają w   grupach", które składają się z pojedynczych wrażeń połączonych ze sobą.  Kahuni symbolizowali je jako kiście małych, okrągłych gronek w rodzaju  porzeczek lub winogron. Normalnie te mikroskopijne grona z niewidzialnej  substancji są przechowywane w tej części ciała widmowego niższego Ja,  która przenika umysł lub jest z nim tożsama. Jednak w chwili śmierci  niższe Ja w swym widmowym ciele opuszcza fizyczne ciało i mózg   tak jak  wypełniacz opuszcza swój futerał   i zabiera wszystkie wspomnienia ze  sobą.

(8) Często używane wspomnienia niższe Ja wydobywa prawie natychmiastowo  z pamięci i podaje je średniemu Ja na jego żądanie. Stąd odnosimy  wrażenie, że w rozmowie czy podczas pisania zawsze dysponujemy wszystkimi  wspomnieniami. Jest to Idealny i normalny stan, jeśli obydwa Ja  współpracują ze sobą w niemal doskonały sposób. A gdy jeszcze Wyższe Ja.  jako pełnowartościowy partner, bierze udział w działaniach, które wymagają  jego pomocy, wtedy jest pełna harmonia. Gdy jednak z jakiegoś powodu  niższe Ja odmówi współpracy, harmonia ta zostaje zakłócona, a to z  pewnością doprowadza do trudności.

(9) Tylko niższe Ja podlega mesmerycznej (mesmeryzm: nauka o  magnetyzmie zwierzęcym; przyp. tłum.) mocy lub hipnotycznej sugestii.  Odgrywa ono również główną rolę przy wszczepianiu kształtów myślowych idei  w ciało aka innego podatnego na sugestię człowieka.

(10) Niższe Ja sprawuje kontrolę nad używaniem niższej many   podstawowej siły życiowej   jak i substancji aka swojego widmowego  ciała.

(11) Niższe Ja może gromadzić w swoim ciele aka nie zracjonalizowane  myśli jako grona wspomnień. Są to myśli, które przy powstawaniu nie  zostały rozsądnie zanalizowane przez średnie Ja. Średnie Ja tylko rzadko  ma możliwość przypomnienia ich sobie, ponieważ nie wie o ich egzystencji i  stąd nie może polecić niższemu Ja. aby je wydobyło. Z tego powodu dochodzi  do wielu trudności, ponieważ niższe Ja na takie utrwalone  kompleksy"  reaguje tak silnie, że średnie Ja nie może tych reakcji opanować.

Wiadomo jeszcze więcej o niższym Ja. jego zdolnościach i  predyspozycjach. Informacje te przekażemy jednak we właściwym czasie. Na  jedną tylko rzecz trzeba w tym miejscu zwrócić uwagę. Współcześni  psycholodzy, a wśród nich Jung, pisali nieraz, jak straszne, dzikie i złe  jest niższe Ja. Mówili o swoich doświadczeniach w psychoanalizie ludzi i o  szoku czy strachu, jakiego doznawali pacjenci, gdy tylko podświadomość,  razem ze swoimi kompleksami, nierozumnymi popędami i wspomnieniami,  wydobywana była na światło dzienne.

Nauka Huny może to jednostronne, błędne zapatrywanie w wysokim stopniu  skorygować. Jeśli przyjmiemy tak Jak kahuni, że wszędzie, gdzie na świecie  objawia się świadomość, w jakiejkolwiek formie czy na jakimkolwiek  poziomie, panuje rozwój i ewolucja, musimy też przyznać, że niższe Ja   podobnie jak średnie i Wyższe   w procesie ewolucji dźwignęło się z  niższych poziomów do swego obecnego stanu. Umysłowość niższego Ja jest  bardzo ograniczona; średnie Ja rozwinęło w sobie znacznie większy  rozsądek, podczas gdy jeszcze lepiej rozwinięta moc myślenia Wyższego Ja w  tak dużym stopniu przewyższa ludzką zdolność pamiętania i wydawania  samodzielnego sądu, iż nasze badania i przeświadczenia nie są zdolne jej  objąć.

W porównaniu z wyżej rozwiniętymi zwierzętami domowymi, na przykład z  psami, kotami czy końmi, okazuje się, że ewolucyjny poziom rozwoju  niższego Ja nie jest o wiele większy. Obserwuje ono i pamięta podobnie jak  te zwierzęta i wydaje sądy w równie elementarny sposób. Tak jak one  przeżywa miłość, smutek, bojaźń i strach. Krótko mówiąc, niższe Ja jest  pewnego rodzaju zwierzęcym Ja   zwierzęciem w człowieku. Mieszka ono   jak  u zwierzęcia   w ciele, ale ma tę przewagę, że jako gość przebywa w jednym  ciele wraz z mającym zdolność rozumowania przewodnikiem, którym Jest  średnie Ja. Również po śmierci, jeśli tylko widmowe ciała są jeszcze  zamieszkałe, może pozostać w jego towarzystwie.

Wychodząc z tego punktu widzenia, niechęć przed odsłanianiem  podświadomości, żywiona przez niektórych analityków, jest całkiem  nieuzasadniona. Zwierzęce niższe Ja ciągle jeszcze posiada wiele czysto  zwierzęcych instynktów i pobudek. Możemy zrozumieć, że dzikus czyni  rzeczy, które oburzyłyby cywilizowanego człowieka. Mamy zrozumienie, gdy  pies czy kot rzuca się na szczura i zabija go z dzikim zadowoleniem. Gdy  podczas głęboko sięgającej analizy odkrywamy w niższym Ja prymitywne  popędy (lub rasowe wspomnienia, jak sądzi Jung), nie jest to jeszcze  powód, by potępiać niższe Ja ze wstrętem.

Zadaniem średniego Ja jest pouczanie i prowadzenie niższego Ja, aby jak  najszybciej osiągnęło wyższy poziom ewolucyjny. Powinno mu pomóc uwolnić  się od zwierzęcej natury i stawać się coraz bardziej ludzkim. (Wyższe Ja w  podobny sposób ofiarowuje średniemu Ja przewodnictwo i naukę, dzięki czemu  możemy dążyć ku wyższemu poziomowi świadomości wraz z jego doskonałą  umysłowością.

Najczęstszy i najgorszy błąd średniego Ja polega na tym, że   jakby to  powiedzieć   opada na cztery łapy i dzieli z niższym Ja jego zwierzęcą  dzikość i emocje. Zdarza się to zbyt często, szczególnie wtedy, gdy niższe  Ja wymknie nam się spod kontroli, ponieważ jest pełne kompleksów. W żadnym  przypadku nie może stać się to regułą. Nie ma nic smutniejszego niż to,  gdy średnie Ja zapomina o swoim zadaniu nauczyciela, o godności przywódcy  i o władzy nad niższym Ja   zapomina do tego stopnia, że nie tylko dzieli  z niższym Ja zaciętą złość, dziki gniew, nienawiść i bezdenne trwogi, a  nawet je jeszcze pobudza. Nie wolno stoczyć się wraz z niższym Ja w błoto,  trzeba wyciągnąć je z tego brudu, czysto wyprać i nauczyć. Jak zachowuje  się człowiek. Jako średnie Ja musimy przede wszystkim nauczyć się  świadomie i dobrze współpracować z niższym i Wyższym Ja. Na następnych  stronach wyjaśnimy, jak taką współpracę osiągnąć.

Nie można nigdy zapomnieć, że normalnie niższe Ja jest grzeczne,  uprzejme, czułe, bezgranicznie ufne, serdeczne i życzliwe. Jeżeli Jednak  tak nie jest, naszym obowiązkiem jest stwierdzić dlaczego, tak jak  staralibyśmy się dowiedzieć, dlaczego chore dziecko jest kapryśne, ponure  czy uparte, i chcielibyśmy usunąć tego przyczynę.

Wielu przyjaciół HRA bardzo pragnęło poznać swoje niższe Ja. Już w  pierwszym biuletynie HRA dyskutowano potrzebne do tego środki i sposoby.  Przyzwyczailiśmy się mówić o niższym Ja jako o  George'u". Nazwa ta  wypłynęła z amerykańskiego powiedzonka  Niech George to zrobi", co  świetnie pasuje do niższego Ja, gdyż wykonuje ono dziewięćdziesiąt procent  pracy w ludzkim ciele. Ale jak stary pies, niższe Ja może nauczyć się   nowych trików" tylko wówczas, gdy średnie Ja wytrwale się nim  zajmuje.

Wielu z nas zwracało się do swojej podświadomości "George" lub   Georgette". Zauważyliśmy, że niższe Ja ma całkiem określone zapatrywanie  na to, kim i czym jest, oraz konkretne preferencje co do wyboru imienia.  Ale cofnijmy się do początków tej historii   dzięki temu czytelnik zapozna  się z metodami, które być może będzie chciał sprawdzić i zastosować w  praktyce.

Jeśli tylko wierzy się w egzystencję niższego Ja i w możliwości wejścia  z nim w kontakt, można postępować według niżej podanego sposobu. Siada się  w jakimś spokojnym miejscu i zaprasza niższe Ja, aby się ujawniło.  Rozmawia się z nim głośno i później cierpliwie obserwuje. Jakie wrażenia  napływają do wspólnego centrum świadomości obydwu Ja. Może George wyśle z  własnej Inicjatywy jakąś myśl albo może   niepewny, czego się od niego  oczekuje   będzie czekał na rozkaz, który określi jego udział w nowej  sprawie.

Często warto przy pierwszym posiedzeniu z George'em wygłosić długą,  jednostronną mowę. Trzeba mu powiedzieć, że chce się go lepiej poznać i że  byłoby miło razem się pobawić. Może się to wydać dziecinne, ale przecież  niższe Ja nie jest niczym więcej niż nad wiek mądrym, przedwcześnie  rozwiniętym dzieckiem. Może ono   każde na swój sposób   być rozgarnięte,  uparte, gorliwe, wesołe czy grzeczne. Podobnie Jak w przypadku średnich  Ja, również wśród niższych Ja nie znajdzie się dwóch, które byłyby takie  same. Nie wiadomo, jakiego rodzaju Jest własne niższe Ja, dopóki nie  poświęci się czasu, aby się z nim zapoznać.

Z reguły na początku nie dzieje się wiele. Jednak po kilku  wyjaśnieniach można już zacząć nową zabawę. W zabawie niższe Ja prawie  zawsze znajduje zadowolenie i lubi ono te same zabawy co ty (w przeciwnym  bowiem przypadku nie lubiłbyś ich). Zróbcie George'owi głośną propozycję,  że chcecie go prosić o odszukanie wesołych wspomnień, a on powinien je  szybko wydobyć. Można przy tym wrócić pamięcią do zabawki z lat  dziecięcych, czerwonego wagonika albo lalki z blond warkoczykiem. Rzeczy  te można wyszukać samemu albo pozostawić wybór George'owi. Ja przy mojej  pierwszej próbie robiłem to sam.

W moim przypadku zaproponowałem, byśmy sobie przypomnieli najładniejszy  prezent, jaki otrzymaliśmy na trzecią gwiazdkę Bożego Narodzenia. George  posłusznie przyniósł mi wspomnienie małego pluszowego osiołka, który kiwał  głową. Rozważyłem je z zainteresowaniem i odkryłem, że teraz, p...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin