Dlaczego tak długo?
WYŚNIONY
opleciona chmurami
wsłuchana w dźwięk cichy
układała na nowo
świat w senne wierszyki
zmęczenie tuliło
i kładło do łóżka
nad którym stał Anioł
i trzymał serduszka
nie dał jej żadnego
tylko wybrać kazał
nie rób nic w pośpiechu
cicho podpowiadał
wyciągała dłonie
a czerwień gorąca
oświetlała oczy
cała była w pąsach
szukała jednego
które dla niej biło
zadumana trochę
czy się nie zgubiło
zamknęła powieki
rozmarzoną wizją
pozwoliła pragnąć
utęsknionym zmysłom
usłyszała ciche
leciutkie wołanie
tu jestem, tu jestem
tu jestem kochanie
w pośpiechu przetarła
zmrużone źrenice
wyszeptała w myślach
zaraz cię pochwycę
zatopiła w bieli
lekko drżące palce
otulił skrzydłami
popłynęli walcem
na falach Dunaju
szybowali płynnie
dotknęła nieśmiało
poczuła się dziwnie
bo jej wymarzonym
Anioł się okazał
tak był blisko, bliżej
a jej szukać kazał
będę zawsze z tobą
wyszeptał nieśmiało
choć zostać nie mogę
serce powiedziało
wciąż mi będzie ciebie
brakować o świcie
daje ci uczucie
będę kochał skrycie
w każdej chwili życia
w każdej nucie złotej
kiedyś znów powrócę
i odejdę potem
zostawię muzykę
zostawię nadzieję
jestem, będę blisko
i gdy wiatr zawieje
złączyli swe dłonie
delikatne usta
patrzyli, patrzyli
i nastała pustka
zawirował wszechświat
serce oszalało
tuliła do siebie
pióro co zostało
w dłoni zaciśniętej
spoglądając szkliście
szeptała wróć, proszę
śniła?... oczywiście.
Kołysanka...
W półksiężycu jak w kołysce
Ukołyszę cię moja kochana
Niech ci się przyśni ulica
…najlepiej zaczarowana
Taka po której płyną
W ciszy małe serafiny
Ulica śpiewająca
altem okaryny
Noc wypełniona barwami
niezgłębionej zieleni
Wiatr nieboskłonny
Latarnie strzeliste
Wszystko to razem
Splątane cieniami
eteryczne i mgliste
Autor: Bohun
......jesteś przed.......
nie szukam ciebie w wierszu
w metaforze dłoni cię odkrywam
gdy dotykam miejsca pod piersią
śladem odczucia biciem serca
wtulić się w objęcia
szytej na miarę koszuli
odciśnięte łzy na bieli lnu
całym rytmem niedokładności
ściskam rękaw i powtarzam
że jesteś przed ustami
malowanym przyzwoleniem
koncertem w tonacji dnia
W zasięgu... stopy
Świetna dziewczyna z temperamentem
i odwagą, której jej wszyscy zazdroszczą
chciała swe życie przejść spacerkiem
na przekór wszelkim przeciwnościom
Nie potrafiła się rozpychać łokciami
lecz zaznać jak inni chciała wszystkiego
najwyżej zmuszona była kolanami
by dojść do celu już wyznaczonego
W domu z surowych drewnianych bali
czerpała siłę do codziennych zmagań
twardy charakter i hardą duszę górali
dostała jak posag – bez dużych wymagań
W jej życiu wszystko jest zaplanowane
żadnej ulgi, wszystko w zasięgu... stopy
studia i języki nie wszystkim już znane
oraz ktoś, kto jest balsamem na kłopoty
Jaką miarą ma to szczęście zmierzyć
kiedy owoc miłosnych uniesień w drodze
odszedł, bo nie chciał w to uwierzyć
że miłość może mieć dwojakie podłoże
Dla niej dom mógłby stanąć na głowie
z tą energią bez problemu góry przenosi
To niemożliwe? – cóż to za pustosłowie
Nie ma rąk – stopami dziecko podnosi
Jej szczęście jest wymalowane na twarzy
podziwia ją całe góralskie miasteczko
Ma wszystko o czym kobieta marzy
nie potrzebuje rąk, by przytulić dziecko
Komplemenciarz (fraszka)
Konwersację prowadzić sztuką jest,
Komplementy sypać jeszcze większą,
a kobiety cóż - nie chcą bez...
choćby była nie najpiękniejszą.
I tu wspomnę komplementowanie:
hrabiance suknię wychwalał hrabia,
lecz ona na to - oj... miły panie,
ja hrabio proste pytanie zadam,
wystarczy jedno oczywiste zdanie,
czyż widział kiedyś coś na mnie brzydkiego?...
Tenże nie bacząc na otoczenie...
a... owszem widziałem... leśniczego...
NIE BÓJ SIĘ...
Zaczaruję strumień z tęczy w ognisko mocy
piorun przyciągnie falą święty dąb
co wyrósł w trójkącie kamiennym wiedzy
chociaż znajomość rzeczy tajemnicą jest
niech jawor zamknie energię uczucia
gdy goni za prawdą fantazja człowieka
aby zatańczyć jak bogowie nieba
w starosłowiańskim rytmie serc
i w magicznym kręgu surrealizmu wzleć
aby wyzwolić na moment z pęt rozumu
podświadome myśli wolność co porusza
a dziękczynienie i troskę serdeczną
na palu nie zawieszę
choć chwila słodka zmienia wirowania
bo otworzę znamię naznaczone uczuć
a strofa pójdzie w hołdzie bohemy
po prawdę drogi istnienia
lecz odwrotu w życiu nie ma..
bo raz szlak utorowany otworzy w duszy
nową przestrzeń wartości
nie bój się.. to tylko taniec szeptany
pragnienie w każdym z nas
i jakość twórcza wyzwolona skrzydła przypina
a Ty tak spokojnie w słoju drzewa siedzisz i liczysz
gwiazdy przed i po końcu świata
kopiesz dół bo tęsknota w kroplach do oczu
spływa tam w deszczu i tylko ona Cię wzrusza
MIEJSCÓWKI (f)
ZIEMIA
Miejsce, gdzie od prapradziada
-jedno drugie zjada!!
POLSKA
Miejsce gdzie orzeł przystanął.
(zostało guano…)
URZĄD
Miejsce gdzie w akt gęstwinie
- petent ginie!
PARLAMENT:
Miejsce gdzie zło pospolite
-chroni immunitet!
ARENA WYBORCZA
Miejsce gdzie obłuda
- czyni cuda!
TELEWIZOR
Miejsce gdzie gada
obraz do dziada!!
OSIEDLOWY ŚMIETNIK
Miejsce gdzie menel otwarcie
podkrada wróblom żarcie…
DYSKOTEKA
Miejsce gdzie piersi obie
- przestają leżeć odłogiem…
ślady stóp
gdy kończy się ciało, pierwsze marzną stopy
ubrane w niebieskie ochraniacze z folii
(włożyć pieniądz, przekręcić, bo podłoga świeża).
trzeba czekać
aż biały fartuch da kartkę do nieba.
potem iść do czarnego i przysiąc na matkę,
że miała boga we krwi. wtedy będzie drożej
i zaczną się cenić nieistotne rzeczy:
mróz, długość cmentarnej alejki, potrząsanie dymem.
rodzina się obrazi.
dlatego trzeba odkryć,
wystawić sępom to co wychudzone, najbardziej
matczyne, skulone i biedne.
poczekać aż zjedzą, przełkną flaki,
kompot. ciotka Jadźka opowie o najnowszym mężu,
ruchawkach w kopalniach, traktorze na olej.
ktoś tam się zamyśli, rozmaśli, zapije.
żółtego metalu. dłoń zaplata dłonie.
dary natury
Ucichł wiatr nad łąką i nastała cisza
zapachniały w słońcu babki i dziewanny
błogi spokój objął wszystkie zioła dzisiaj
sen myśli obmyły w kropli rosy rannej
kropla co wchłonęła z liści kurz wieczoru
szepnęła do wiatru płynę do korzeni
jam je oczyściła teraz je adoruj
otuchę im przywiej , niechaj się zieleni
z babką i dziewanną radość daj spragnionym
niech nie tylko liście ale także kwiaty
ulgę w serca niosą z promienia embrionem
rany leczą ludzkie zimą wiosną latem
Czułością
I płonąć nieustannie będę,
w ramionach z wiatru pożądania,
twych rąk uwielbieniem, lubieżnie spętana.
Nie starczy mi słów i ukochania,
by wyrazić szepcząc co czuję.
Gdy dłonie me słodko całujesz.
W nagłym zapełnieniu zmysłów,
nasycać się będę… grzesznie erotyzmem.
Delikatnie kąsając…
zalane czerwienią usta rozchylę.
Spijając nektar słodyczy w bezkresnym oceanie
zmysłów,
błądząc po twoim ciele,
przenikając duszę namiętnym ciepłem,
otulę nas… czułych słów szeptem.
Krople goryczy
Obezwładnione moje ciało
Niczego zdziałać dziś nie może
Jakby gdzieś życie uleciało
Daj siłę wytrwać Panie Boże
Niech twórcza wena mi pozwoli
Polecieć z wiatrem hen przez pola
I niech zapomnę że tak boli
Że ciałem targa mąk swawola
O nieś mnie wietrze lekko zwiewnie
Przez góry lasy i ruczaje
Graj na poezji harfie śpiewnie
Melodię która radość daje
Niech wszystkie troski i niesnaski
Zostaną w zapomnieniu świata
Pozwól dostąpić twojej łaski
Wskaż jak w krainę marzeń wzlatać
Niech się zagubię w niemyśleniu
Usiądę na księżyca rogu
W nocnej krainy błogim cieniu
W płaczu opowiem wszystko Bogu
Że tu na ziemskim łez padole
Wąż jego wciąż za piętą syczy
Adam i Ewa na swą dolę
Z rozpaczy leją łzy goryczy
Dałeś nam Boże przykazania
Żeby rygorem świat utrudzić
A co nam dałeś Panie w zamian
By co dzień się z radością budzić
Niebajka
Gdzieś z ukosa księżyc świeci,
Nie chcą w bajki wierzyć dzieci.
Bocian, zając i kapusta,
To dla dziadków jest rozpusta.
Małe misie, całe w bieli
Baraszkują na pościeli.
Białej misi krwawią majtki,
Dzieci nie chcą wierzyć w bajki.
Chociaż pościel nie bielutka,
Misia nadal jest malutka,
Sama nie wie czy się cieszyć?
Czy to warto było zgrzeszyć?
Misiek dopiął wreszcie swego,
Chwalić będzie się kolegom,
Jaki z niego wielki amant.
Nie wie, że go czeka dramat.
Niechaj bajka was oświeci,
Zanim dzieci zrobią dzieci,
Że na wszystko przyjdzie pora.
Taki z wiersza płynie morał.
gdzieś...
Gdzieś umykają myśli moje,
w przestworzach sens tracą...
najbardziej nocą
czytać się ich boję
pośród gwiazd rozwiane,
lekkim wiatrem niesione...
wytyczać chcą ścieżkę tułaczą...
Wyciągam ku Niebu ręce
przywołam znów nocną ciszę
myśli pozbierać chcę jak najwięcej
by tulić...
by spokojne było już moje serce...
Wzbić się w górę...
Jak anioł pragnę wzbić się w górę,
Zdobywać szczyty i pagórki,
Lecz walki, odwagi mnie trzeba,
Wytrwałości- bezgranicznej,
Szczęścia przed upadkami
I tego co najważniejsze-
Rozumu- do myślenia.
Pod paryskim niebem
Poznałeś mnie w mieście miłości
gdzie prozaicznie chłód cię gości
na nic pod Eifflem nie czekaliśmy
grałeś, pisałam – w pracy byliśmy
Gubiłeś wszystkie partytury
grand artiste – drobnej postury
ma twarz płonęła dziewczęcym wstydem
tonęłam miedzy strachem, podziwem
W tłumie byliśmy całkiem sami
po wielkiej gali – oniemiali
i tango tańcząc na Placu Pigalle
prosiłeś mnie zostań – wszystko to spal
Nie wierząc w bajki – tego chciałam
monsieur – przepraszam – już wiedziałam
wole być muzą, co w tobie żyje
niż codziennością – to cię zabije!
Na wschód od Moon River
księżyc, Kasiu, to tylko zwykła aber...
stachowiak671