Peter Sichrovsky - Kainowe dzieci.pdf

(584 KB) Pobierz
Sichrovsky Peter - Kainowe dzieci
Kainowe dzieci
Czytelnik
Warszawa 1989
Peter Sichrovsky
Kainowe dzieci
(Rozmowy z potomkami hitlerowców) PrzełoŜyła Barbara Janowska-Michnowska
I
Tytuł oryginału: Schuldig geboren. Kinder aus Nazifamilien
© Copyright by Verlag. Kiepenheuer and Wltsch, Koln 1987
Opracowanie graficzne: Jan Bokiewicz
Zdjęcie na okładce reprodukowane z tygodnika „Der Spiegel" nr 9/1987
© Copyright for the pollsh edition by Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik",
Warszawa 1989
ISBN 83-07-01921-4
Akt
19.
Podziękowanie
(niepełna lista)
Dziękuję tym wszystkim, którzy mieli odwagę rozmawiać ze mną o losie swoim i swoich
rodziców; mojemu przyjacielowi, psychoterapeucie Rony Scheerowi, za fachową pomoc i
jego Ŝonie, pani Ingeborg Scheer, która zgodziła się na przeprowadzenie z nią wywiadu;
mojej Ŝonie, Elenie Richterlich, która zapewne napisałaby tę ksiąŜkę inaczej, oraz pani Erice
Stegmann z wydawnictwa Kiepenheuer i Witsch, która okazywała mi wyrozumiałość, ale i
dopingowała do pracy.
Wien, Kub
styczeń 1987
Przedmowa
Kiedy pisałem swoją ostatnią ksiąŜkę o młodych śydach w Niemczech i Austrii, bez trudu
mogłem podać jako najwaŜniejszy motyw jej powstania moje osobiste przeŜycia. Tym razem
sytuacja jest odmienna. Tym razem piszę o „innych".
Mimo to nie są mi obcy. Wychowywałem się wraz z nimi, dziećmi nazistów. Chodziły do
tego samego przedszkola, siedziały być moŜe obok mnie w ławce, razem bawiliśmy się,
chodziliśmy do dyskoteki. Urodzony w 1947 roku w Wiedniu jako syn Ŝydowskiego
reemigranta, . byłem otoczony rówieśnikami, których rodzice parę łat wcześniej usiłowali
pozbawić Ŝycia moich. Jeśli chciałbym to ująć matematycznie, to mogę załoŜyć, Ŝe —
wnosząc z niewielkiej liczby śydów w powojennym Wiedniu i duŜej liczby nazistów w
Wiedniu przed i w czasie wojny — w dzieciństwie i młodości byłem przewaŜnie otoczony
młodymi ludźmi, których rodzice byli nazistami z przekonania.
Nigdy jednak na ten temat nie rozmawialiśmy. O przeszłości rodziców po prostu się nie
mówiło. Nie było to świadome, lecz dzieci nie były chyba w stanie przekazywać tego, czego
same nigdy nie przeŜyły.
Ci „inni" to nie byli obcy, a jednak byli mi obcy. Kiedy tak siedziałem naprzeciw swoich
rozmówców, stwierdziłem, Ŝe Ŝyłem bardziej obok nich niŜ z nimi.
Wiedziałem, gdzie i jak przeŜyli rodzice dzieci Ŝy-
7
dowskich, z którymi miałem kontakt. Losy rodziców „innych" były mi zupełnie nieznane. Nie
przypominam sobie Ŝadnej rozmowy z kolegami ze szkoły czy ze studiów, w której
wspomnieliby o zaangaŜowaniu swoich rodziców w okresie nazizmu. Ja zachowywałem się
często zupełnie odwrotnie. Opowiadałem o losach moich rodziców, o dramacie dziadków, jak
gdybym chciał dowieść, Ŝe moje losy są inne niŜ większości Ŝyjących w tym kraju.
Zapamiętałem jako wyjątkowe spotkanie z pewną niemiecką studentką w Londynie.
Mieszkaliśmy wtedy przez przypadek w tym samym hotelu i zakochaliśmy się w sobie.
Pewnego wieczoru, kiedy podrygiwaliśmy w rytm bardzo modnej wtedy muzyki Beatlesów,
przyszło mi nagle do głowy, by wrzasnąć jej do ucha — bo muzyka była bardzo głośna — Ŝe
my tu sobie tak beztrosko tańczymy, a przecieŜ nasi ojcowie być moŜe do siebie strzelali. Nie
zrozumiała, o co mi chodzi, więc dodałem, Ŝe mój ojciec w 1938 roku uciekł z Wiednia do
Londynu i walczył potem w armii brytyjskiej.
Radość i wszystko to, co obiecywałem sobie po tym wieczorze, ulotniły się natychmiast.
Edda, bo tak moja przyjaciółka miała na imię, wróciła do stolika i powiedziała mi, Ŝe jej
ojciec był w SS. Wypytywała mnie o moich rodziców, ale o swoim ojcu nie potrafiła udzielić
Ŝadnych informacji. Wszystko, co wiedziała, to to, Ŝe był w SS. Nie wiedziała ani gdzie, ani
jaki miał stopień, ani co robił.
Dlatego teŜ zajmowanie się potomkami tych, którzy tworzyli Trzecią Rzeszę, było
błądzeniem w nie znanym mi terenie, wśród kobiet i męŜczyzn, o których — jak stwierdziłem
— niewiele wiedziałem; o ich kłopotach, przeŜyciach i obciąŜeniach, jakie ciągnęli za sobą w
spadku po historii swoich rodziców.
Zanim rozpocząłem pracę nad ksiąŜką, zadałem sobie
pytanie: W jaki sposób dotrzeć do dzieci nazistów? Były dwie moŜliwości. Pierwsza, to
szukanie wśród potomków prominentów. I druga, to po prostu pytanie wokół, kto zna kogoś,
kto pochodzi z rodziny nazistowskiej. Pierwsza metoda była prostsza. Gdy znalazło się jedną
osobę, podawała na ogół kilka następnych adresów i tak, juŜ po niedługim czasie, nawiązałem
osobiście lub telefonicznie kontakt z około 25 osobami, których ojców moŜna uznać za mniej
lub bardziej reprezentatywne postacie okresu narodowego socjalizmu.
Nie wszyscy chcieli zgodzić się na rozmowę. Niektórzy urządzili juŜ sobie nowe Ŝycie i
oderwali się całkowicie od przeszłości, inni bali się, Ŝe będą musieli krytykować rodziców,
jeszcze inni po prostu chcieli mieć spokój. Byli tacy, którzy odmówili, jak na przykład córka
Gdringa, z którą wywiad w parę miesięcy później ukazał się w jednym z tygodników
ilustrowanych. Byli tacy, z którymi rozmawiałem, ale nie umieściłem ich wypowiedzi w tej
ksiąŜce. Od początku zamierzałem stworzyć swoistą mieszaninę głosów dzieci prominentów i
tak zwanych sympatyków. Uwzględnienie tylko potomków znanych nazistów wprowadziłoby
do ksiąŜki ton mistyfikacji, a tego chciałem uniknąć. Trzecia Rzesza є składała się przecieŜ
wyłącznie z' wielkich wodzów. Przeciwnie. Były równieŜ setki tysięcy dzielnych i
przyzwoitych urzędników, policjantów, oficerów, burmistrzów, pracowników kolei,
nauczycieli itd., dzięki którym ta dyktatura mogła funkcjonować. I właśnie ci mnie
interesowali; interesowały mnie ich dzieci — to, jak się wychowywały, co wiedziały, o co
pytały i jak Ŝyły ze świadomością tego, co wiedziały.
W przypadku mniej - znanych nazistów byłem zdany na sygnały od przyjaciół i znajomych.
Utworzyła się dzięki temu grupa rozmówców, którzy sami określali swoich rodziców jako
nazistów. Punktem wyjścia nie
8
9
byli dla mnie sprawcy jako tacy, lecz ich dzieci. I dlatego o wyborze rozmówcy nie
decydowały czyny rodziców, lecz to, czy dana osoba określała swego ojca lub matkę jako
nazistę, czy nie. Z rodzicami swoich interlokutorów nigdy nie rozmawiałem. NajwaŜniejszym
kryterium była dla mnie ocena dzieci.
Przy wyborze wywiadów do ksiąŜki nie kierowałem się hierarchią okrucieństwa. Czyjeś losy
nie dlatego są szczególnie interesujące, Ŝe jego ojciec był odpowiedzialny za śmierć stu
tysięcy ludzi — w przeciwieństwie do drobnego burmistrza, który tylko kazał zamknąć kilku
socjaldemokratów.
Podczas zbierania materiałów popełniłem kilka istotnych błędów. Często odmawiano mi
rozmowy, gdyŜ sposób sformułowania przeze mnie pierwszego pytania zawierał juŜ niejako
potępienie ojca. Takie zdanie, które mnie wydawało się niewinne, jak: „Pański ojciec był
znanym oficerem SS" lub „Jest pan synem znanego nazisty..." było dla wielu osób
wystarczającym powodem, by odmówić mi wywiadu,
Musiałem więc zmienić sposób formułowania pytań i zacząłem mówić o ojcach, którzy „...w
okresie narodowego socjalizmu byli aktywni..." czy teŜ „...politycznie zaangaŜowani..." W
przypadku niektórych posunąłem się tak daleko, Ŝe proponowałem im nawet, by w rozmowie
ze mną prostowali zarzuty stawiane rodzicom.
KsiąŜka, która powstała w wyniku tych rozmów, składa się z wywiadów z dziećmi
prominentów i mniej znanych nazistów, z męŜczyznami i kobietami, którzy nienawidzą bądź
ciągle jeszcze uwielbiają swoich rodziców, którzy uwaŜają ich za morderców lub bohaterów,
albo teŜ widzą w nich ludzi, którzy niczym nie róŜnią; się od innych. Próbę podzielenia dzieci
nazistów na grupy i ocenę lub interpretację ich zachowania pozo-j stawiam specjalistom. Mój
zestaw nie jest reprezentatywny. To dowolny zestaw losów ludzkich z dzisiej-
10
szych Niemiec i Austrii. W czterdziestu wywiadach, jakie przeprowadziłem, znalazłem
wszelkie moŜliwe reakcje na postępowanie rodziców. Mimo róŜnic występują jednak równieŜ
pewne podobieństwa.
Moim najwaŜniejszym chyba „odkryciem" było stwierdzenie faktu, Ŝe pokolenie powojenne
nigdy osobiście nie zetknęło się ze swoimi rodzicami w roli bohaterów nazistowskich.
Uśmiechnięty młody bohater w mundurze SS, pełen wiary w Hitlera i ostateczne zwycięstwo,
takŜe dla nich był juŜ tylko historią. Znali go ze zdjęć i z ksiąŜek. Urodzeni na krótko przed
końcem wojny lub tuŜ po jej zakończeniu zapamiętali rodziców w innej roli: często jako
uciekinierów, jako ofiary bombardowań, bez mieszkania i bez pracy, poszukiwanych przez
aliancką policję, aresztowanych i nierzadko skazywanych — a więc jako ofiary wojny. Jako
ofiary przegranej wojny.
Jedna z kobiet opisała mi swego ojca, wysokiego oficera SS, który sprawował
odpowiedzialną funkcję w jednym z obozów koncentracyjnych, jako „...nerwowego,
trzęsącego się człowieka, który Ŝył w ciągłym strachu przed policją. Mieszkaliśmy w czwórkę
w jednym pokoju, ojciec nie miał pracy, tylko nocą ośmielał się wyjść na ulicę. Czy tak
wyglądają Ŝądne władzy potwory, które mają na sumieniu miliony? Nigdy nie mogłam sobie
wyobrazić ojca w takiej roli..." Dzieci nazistów nigdy nie znały swoich rodziców w roli
sprawców; odgrywali oni tę rolę co najwyŜej we własnej rodzinie. Rodzice czuli się ofiarami i
zostali w tej roli zaakceptowani przez swoje dzieci, gdy były one jeszcze małe.
Kiedy jednak dzieci nazistów osiągnęły wiek, w którym dowiedziały się o prawdziwej roli
rodziców w czasie wojny, często same stawały się ofiarami — ofiarami własnych rodziców.
Wielu moich rozmówców przedstawiało siebie właśnie w takiej roli. Jako ofia-
11
ry faszystowskiego sposobu myślenia, który, po przegranej wojnie, kontynuowano we własnej
rodzinie. O-koliczności zmieniły się, Niemcy i Austria od dawna juŜ były państwami
demokratycznymi, ale mentalność narodowosocjalistyczna tkwiła głęboko w umysłach
sprawców i współsprawców. Pokolenie powojenne zatem miało stale do czynienia z
demokratycznym otoczeniem z jednej strony i faszystoidalną strukturą rodziny z drugiej.
Jako przykład pragnę przedrukować tu list, jaki w latach sześćdziesiątych pewien młody
muzyk z Linzu otrzymał od ojca, gdy oznajmił mu, Ŝe zakochał się w śydówce.
Linz, wtorek 6.4.1965
Mój drogi Herwigu!
Jeśli dziś jeszcze do Ciebie piszę, to z waŜnego powodu. W piątek Ina wraca do Frankfurtu.
Wtedy zaczną się dla Ciebie niełatwe dni. MoŜe będzie dla Ciebie pocieszeniem, gdy Ci
powiem, Ŝe Twoje problemy są moimi problemami i Ŝe oceniam Twoją sytuację nie tylko
sercem, lecz takŜe rozumem, nie tylko sytuację aktualną, lecz takŜe kaŜdą inną, jaka mogłaby
zaistnieć. Usilnie Ci zalecam, byś poŜegnał się tymczasem w miłej, acz niezobowiązującej
formie, dając do zrozumienia, Ŝe pozostaniecie w kontakcie listownym. Wszelkie sprawy nie
wyjaśnione, problemy, uzgodnienia itp. odłóŜ na później. Pozostaw sprawę otwartą. Tę radę
daję Ci ze względów taktycznych. A teraz przejdźmy do sprawy zasadniczej, nie owijając
niczego w bawełnę.
Wiele zdarzyło się w Twoim związku z Iną, ale takŜe w naszych wzajemnych stosunkach.
Wiele moŜna by krytykować, radzić, przemyśliwać, porównywać itd. Mama i ja jesteśmy tego
samego zdania, uwaŜając, Ŝe pewne braki Iny z czasem dałoby się moŜe nadrobić. Zdajemy
sobie sprawę, Ŝe i Ty popełniłeś niejeden
12
błąd. Wszystko to moŜna by przedyskutować i udzielić Ci stosownych rad. Od niedawna
jednak doszło do tego fatalne wręcz obciąŜenie, jakim jest pochodzenie lny. Dziś na wiele
spraw patrzę całkiem innymi oczyma. Na problem ten trzeba spojrzeć z dwojakiego punktu
widzenia. Po pierwsze, osobistego: bardzo to smutne oczywiście; Ina nie jest przecieŜ temu
winna. Z uwagi na nią naleŜy więc tego problemu taktownie nie dostrzegać tak długo, dopóki
ona nikogo nie zmusza do zmiany poglądów czy zachowania. Kierując się osobistym, pełnym
współczucia zrozumieniem przyrzekłem teŜ natychmiast, Ŝe będę Inę traktował uprzejmie i
przyjmował u nas. W piątek zamierzam równieŜ odprowadzić ją na dworzec. Będę po Was
punktualnie, jeśli w pracy nic nie wypadnie. A potem osobiście odwiozę ją na stację. Widzisz
więc, jak rzeczowe jest moje stanowisko w tej sprawie. Aby jednak nie było Ŝadnych
nieporozumień, zaznaczam: decyzja naleŜy wyłącznie do Ciebie. Moja zaś do mnie i brzmi
ona: od momentu wyjazdu Iny moje drzwi pozostają dla niej definitywnie zamknięte.
To suche oświadczenie brzmi bardzo ostro. Ma ono jednak dwie przyczyny. Po pierwsze, nie
mam zamiaru w Ŝadnym wypadku zmieniać moich zasadniczych poglądów Ŝyciowych. I po
drugie, chodzi o Ciebie. Wiem, Ŝe nie dorosłeś do tego, by trwale znosić nieuchronne,
wyniszczające psychicznie obciąŜenie, nawet przy najlepszych chęciach. Część Twego
środowiska traktowałaby Cię z zastrzeŜeniami i rezerwą, ale Ty prawdopodobnie
dopatrywałbyś się tej rezerwy i tam, gdzie by jej wcale nie było. Moim obowiązkiem jako
ojca jest zwrócić Ci uwagę na konsekwencje i powiedzieć Ci jasno i bez ogródek, czego
mógłbyś lub nie mógł ode mnie oczekiwać, gdybyś do mojej, naszej rodziny wprowadził
osobę pochodzenia Ŝydowskiego. Muszę Ci to
13
powiedzieć niezaleŜnie od tego, na ile bezwzględnie to zabrzmi.
Pozostawiam Ci czas do namysłu i radzą Ci równieŜ, byś zastanowił się, zanim podejmiesz
decyzję. Jeśli zdecydujesz jednak uznać ten epizod Twego Ŝycia za zamknięty raz na zawsze,
powiedz mi o tym. JuŜ teraz czynię Cię uwaŜnym, Ŝe istnieje moŜliwość zastosowania
środków prawnych, do czego jednak nie musi dojść i, mam nadzieję, nie dojdzie. I dlatego
proszę Cię, byś teraz jak najmniej zwracał na siebie uwagę. Po pierwszych listach daj mi
znać, zanim na skutek nieznajomości rzeczy lub pod wpływem impulsu napiszesz coś, co
mogłoby Ci zaszkodzić. Pod koniec tygodnia przyjedziesz i będziemy mogli jeszcze
porozmawiać na ten temat. Bądź wobec Iny bardzo miły, jej sytuacja teŜ nie jest wesoła. Ale
bądź ostroŜny. Unikaj słowa małŜeństwo. W ostateczności miałbyś" do czynienia z siłą, której
Ty sam ze swymi osobistymi poglądami musiałbyś się absolutnie i bez reszty poddać i
poddałbyś się.
Zrozum więc mój niepokój, to niepokój ojca o syna.
Wiele serdecznych pozdrowień i ucałowań
Tatuś
Twój stosunek do otoczenia: Twój gość odjeŜdŜa, aby kontynuować studia. Poza tym nikomu
ani słowa.
Gdy ów muzyk spotkał po latach swą byłą przyjaciółką na koncercie i opowiedział jej o
konflikcie z rodzicami, powiedziała, Ŝe wcale nie jest śydówką i Ŝe musiał ją wtedy źle
zrozumieć. To „nieporozumienie" było jednak dla niego ostatecznym powodem zerwania z
rodzicami. Dziś pracuje przewaŜnie w zespołach grających tradycyjną muzykę Ŝydowską.
Stawianie siebie w roli ofiary własnych rodziców wyraŜało sią rozmaicie. Bardzo często
rozmówcy przy-
14
bierali pozę cierpiętnika. Tak więc na przykład pewien dwudziestodziewięcioletni student,
syn członka straŜy obozowej, powiedział mi, Ŝe w" rodzinie odgrywa rolę śyda. Próba
zbliŜenia się do ofiar narodowego socjalizmu, odkrycie w sobie przyczyny ewentualnych
prześladowań, które w tamtych czasach postawiłyby go po stronie prześladowanych, to
bardzo częsta reakcja na postępowanie rodziców.
Uczucia takie nasilają się* gdy potomkowie nazistów rozmawiają o swoim losie między sobą.
Na pytanie, czy jest jakaś róŜnica między rozmową ze mną a z kimś będącym w analogicznej
sytuacji, czterdziestoletnia psycholog odpowiedziała, Ŝe ja odmówiłbym jej roli ofiary. Gdy
rozmawia na ten sam temat ze swoją przyjaciółką, obie są ofiarami. W rozmowie ze mną
przypomniano by jej takŜe o jej ewentualnej współ-winie.
Inną, bardzo typową reakcją była obrona ojca. Nawet jeśli dowody mówiły same za siebie,
niektórzy rozmówcy reagowali gwałtownym sprzeciwem, oświadczali, Ŝe nie mają zamiaru
szkalować własnego ojca. Niektórzy próbowali umniejszać czyny rodziców — ojciec był
przecieŜ tylko niewiele znaczącą płotką albo teŜ przebywał na odcinku frontu, gdzie nie było
obozów koncentracyjnych. Jeszcze inni charakteryzowali rodziców jako całkiem
^normalnych ojców i całkiem normalne matki, zachowujących się tak jak wszyscy inni
przyzwoici rodzice. Nigdy nie bili swoich dzieci, więc te nie mają powodu, by się od nich
odcinać i o-czerniać ich. Dla nich istotne jest to, jakich rodziców znają, a nie to, co ci rodzice
robili przedtem.
Wszyscy moi rozmówcy wiedzieli, Ŝe jestem śydem. JuŜ na samym początku informowałem
ich o tym, ale nie zdarzyło się, by właśnie z tego powodu ktoś odmówił mi udzielenia
wywiadu. W czasie rozmowy jednak kilka razy mnie o to zagadnięto. Najczęściej pró-
15
bowano mi uświadomić, Ŝe ze względu na mój stosunek de rodziców, który musiał być inny,
nie będę w stanie zrozumieć, co to znaczy być wychowywanym przez rodziców nazistów.
Nieraz spotykałem się z agresywnymi atakami i zarzutami, Ŝe w mojej sytuacji — mimo
cięŜkich ciosów losu, jakie spadły na moją rodzinę — by--ło mi łatwiej niŜ synowi lub córce
mordercy. Z tym akurat trudno się nie zgodzić. Zasadnicza róŜnica między dziećmi ofiar a
dziećmi sprawców polega na tym, Ŝe dzieci ofiar nie czują obaw i niepewności, co ich rodzice
mogli robić w czasie wojny.
Oprócz zbierania materiałów do ksiąŜki interesowała mnie takŜe naukowa analiza zjawiska.
Młoda lekarka z Monachium, Annette Hahn, wybrała się w objazd instytucji naukowych i
bibliotek, by zebrać dostępną w Niemczech literaturę psychologiczną i psychiatryczną na ten
temat. Skończyła tę podróŜ juŜ po kilku dniach. W całej Republice Federalnej istnieje
zaledwie 10 do 20 prac poświęconych psychicznym skutkom pochodzenia z rodziny
nazistowskiej. Moda na psychologizowa-nie w latach sześćdziesiątych i .siedemdziesiątych,
która ogarnęła prawie wszystkie dziedziny Ŝycia, obdarowała nas dziesiątkami tysięcy
specjalistów, którzy pomagali uczynić obywateli Republiki Federalnej szczęśliwymi i
zadowolonymi z siebie — i którzy odsuwali jak najdalej własną historię. Od zbiorowego
barbarzyństwa do zbiorowej niepamięci. Oto odpowiedź pewnego profesora uniwersytetu na
Zgłoś jeśli naruszono regulamin