Bóg się rodzi w naszym sercu..doc

(83 KB) Pobierz
DZIEWCZYNKA Z ZAPAŁKAMI :



BÓG SIĘ RODZI W NASZYM SERCU

 

 

 

Scenariusz inscenizacji na motywach baśni Hansa Chrystiana Andersena

„Dziewczynka z zapałkami”

napisała Marianna Pałys

 

Cel:

·        Wprowadzenie w radosną atmosferę Świąt Bożego Narodzenia.

·        Uwrażliwienie na ducha pokoju i miłości, której oczekują od nas ludzie

    na co dzień.

·        Uwrażliwienie na potrzeby innych.

 

 

 

 

 

Wykonawcy:

Narrator-

Dziewczynka –

Ojciec dziewczynki- 

Rodzina

Ojciec-

Matka -

Dziecko-

Kobieta-

Babcia-

Mikołaj-

 

 

 

 

Narrator:

Jest taki dzień w grudniu, podczas którego poznajemy bądź przypominamy sobie losy Dziewczynki z zapałkami. Ta wzruszająca baśń stwarza okazję do rozmowy o osobach potrzebujących pomocy. Być może takie osoby są bardzo blisko nas, trzeba tylko tak patrzeć, aby je dostrzec, zauważyć… Potem ważna będzie choćby najdrobniejsza pomoc. A może naszym przedstawieniem postaramy się zachęcić do niej kogoś z Was?...

 

 

W pewnym mieście mieszkała kiedyś dziewczynka. Nie miała mamusi. Mieszkała tylko ze swoim tatą na poddaszu domu, na przedmieściu dużego miasta.

Ojciec ( kaszląc):

Moja droga, co to tak wieje przez szpary w suficie?

Dziewczynka:

Tatusiu przecież jest zima. Na ulicach pełno śniegu, a termometr u państwa pokazywał dziś, aż 10 stopni mrozu.

Ojciec:

O, to rzeczywiście bardzo chłodno. Nie mamy, czym w piecu napalić, a tu zbliżają się święta Bożego Narodzenia.

Dziewczynka: - Uhu /zaciera ręce z zimna

Ojciec:

A skąd ty wiesz, jaka była temperatura za oknem u tych bogaczy? Byłaś
tam?

Dziewczynka:

Nie, nie tatusiu. Po prostu zajrzałam.

Ojciec:

Nie chodź tam.


Dziewczynka:

Dlaczego?

Ojciec:

Dlaczego? Dlaczego? Jeszcze się pytasz? O, to przecież bogaci ludzie. Oni nami gardzą bo jesteśmy biedni. Mało tego codziennie jedzą śniadanie, obiad i kolacje, to jeszcze pozwalają sobie na desery.


Narrator: - Tak minęło znów kilka dni mroźnej zimy. Choć jedli prawie tyle, co nic, po tygodniu okazało się, że już zupełnie nie było, co do garnka włożyć. Zasępił się ojciec jeszcze bardziej. Coś myślał, myślał, aż wymyślił.
 

 

 


Ojciec:

Córeczko zostało nam kilka groszy na czarną godzinę. Trzeba choćby na święta kupić chleb dla ciebie, bo mnie to już nic nie trzeba, chyba niedługo odejdę. Martwię się bo zostawię ciebie samą.


Dziewczynka:

Tato ty na pewno wyzdrowiejesz.

Wiesz wezmę te pieniądze i kupię za nie zapałki i sprzedam z zyskiem, aby wystarczyło

na chleb i opał do kominka.

 

Ojciec:

Idź kochana córko tylko uważaj na złych ludzi.

 

Narrator:

Ze wszystkich okien naokoło połyskiwały światła i tak miło pachniało na ulicy

Biały śnieg z nieba gęsto prószy

W tę grudniową mroźną noc

Wokół ani śladu żywej duszy

Coraz ciemniej było wokół,
Ona miała łezki w oku,
Bo choć garść zapałek miała,
Ani jednej nie sprzedała.

 

 

Idzie między widownią; smutna, zziębnięta. Dziewczynka chodzi po Sali i pyta ludzi czy chcą kupić zapałki Następnie kieruje się w stronę  okna. Staje przy nim, jest smutna, zagląda przez okno, słyszy jak Rodzina  śpiewa kolędę

 

Dziewczynka:

Wokół stołu razem wszyscy,
Wszyscy sobie tacy bliscy,
Wszyscy tacy uśmiechnięci,
Ciepłym szalem owinięci.

 

Dziewczynka zasmucona odchodzi i siada po środku sceny, na podłodze; ma w dłoniach pudełko z zapałkami.

 

Dziewczynka:

Tatuś chory na mnie czeka w biednej norze,
Kto nam w biedzie dopomoże?...
Muszę sprzedać choć pudełek kilka,
Kupić chleba,
by radosna była w domu choć krótka chwilka… .


 

 

 

 

 

 

Rodzina    Na scenie spaceruje rodzina: mama, tata, dziecko - obładowani prezentami.


Mama:

Co tu robisz? Odejdź z drogi!
Gdzie wystawiasz swoje nogi?

 

Tata:

Dziecko nie przeszkadzaj w święta!

W domu siedzieć a nie szwędać!

 

Dziecko:

Mamo! W jakie brudne szmaty owinięta!

 

Tato:

Chodźcie kochani!
Nie przejmujcie się sierotami.
Boże Narodzenie to święta dla porządnej rodziny!
Chodźcie, bo na wieczerzę się spóźnimy…

Rodzina ta staje z boku sceny i przygląda się ze wzgardą dziewczynce z zapałkami coś do siebie szepcząc i wskazując na nią palcami.

 

Narrator:

Taka smutna zrobiła się ta dziewczynka mała,
że w swym serduszku usłyszała
zupełnie inne zdania, inne słowa…
w jej wyobraźni i marzeniach
inna była ta rozmowa… .

Dziewczynka rozmarzona zamyka oczy i podchodzi do niej ta sama rodzina.

 

Tata:

Co tu robisz, Boże drogi?
Ty masz przecież bose nogi!...


Mama:

Dziecko drogie, jakaś ty zmarznięta!


Dziecko:

Chodźże do nas w takie święta…

 

Mówią to i odchodzą na bok sceny i powoli z niej schodzą.

 

 

 

 

 

Narrator

Lecz gdy oczy dziewczynka otworzyła
znów na dworze sama była…
więc w swym przeogromnym smutku,
przemarznięta,
pomalutku garść zapałek bierze w ręce,
by się ogrzać jak najprędzej…

 

 

Dziewczynka :

Zapalę jedną zapałkę.

Jest mi tak zimno. Może, chociaż trochę ogrzeję się.

 

( Dziewczynka zapala zapałkę. W tej samej chwili podchodzi do niej starsza kobieta.)

 

Kobieta :

A cóż ty dziecko robisz tak późno sama na dworze, na takim mrozie?                     

 

  Dziewczynka :

W domu bieda. Nie mamy, co jeść, ojciec wysłał mnie, abym sprzedawała zapałki. Za zarobione w ten sposób pieniądze będziemy mogli kupić jedzenie.

 

Kobieta : Sama nie mam wiele. Nie mam domu, mieszkam u dalekich krewnych, ale kupię od

ciebie kilka pudełek zapałek. W domu zawsze się przydadzą, a ty będziesz miała, chociaż trochę pieniędzy.

 

  Dziewczynka

Dziękuję, dziękuję pani bardzo. Są to pierwsze pieniądze jakie dzisiaj zarobiłam.

 

  ( Kobieta płaci i wolno odchodzi, zostawiając zapałki.)

 

Dziewczynka :

Znowu zrobiło się bardzo zimno. Kiedy rozmawiałam ze staruszką, wcale nie czułam mrozu.

Chyba zapalę jeszcze jedną zapałkę, ogrzeję, chociaż ręce. O, a ta pani zapomniała o swoich zapałkach.

 

 

Kobieta :

Czemu tak siedzisz na dworze?

 

Dziewczynka :

Nie mogę wrócić do domu.

 

Kobieta:

Dlaczego? Przecież jest bardzo zimno, jeżeli nie pójdziesz do domu, to zachorujesz.

 

Dziewczynka:

Moja rodzina jest bardzo biedna, w domu brakuje pieniędzy nawet na jedzenie. Tata wysłał mnie, abym sprzedawała zapałki.

 

 

Kobieta :

Dużo sprzedałaś?

 

Dziewczynka:

Nie, nikt wcale nie chciał kupić nawet pudełka. Tylko jedna uboga kobieta, ale ona zapłaciła i zapomniała wziąć zapałki.

 

Kobieta :

Ja też nie mogę od ciebie dużo kupić

 

 

( zostawiają kilka monet i odchodzą.)

 

Dziewczynka :

Jakże miła dla mnie była Od razu robi się człowiekowi cieplej na duszy, gdy choć przez

chwilę porozmawia z sympatyczną osobą. Zapomina się wtedy o wszystkich kłopotach,

zmartwieniach i mrozie... Szkoda, że już poszła... Znowu zrobiło się zimno... Jeżeli zapalę

następną zapałkę, Może znów ktoś mnie zauważy i podejdzie.

 

Narrator :

Wyciągnęła jedną: trzask!

Zapłonęła - miły blask

I już myśli, że przy piecu siedzi

 

Dziewczynka:

Piec prawdziwy, ozdobiony.
Ogień w piecu zapalony.
Grzeje ogień tak rozkosznie!
Jak przyjemnie, jak radośnie

 

Narrator:

Dziewczynce zdawało się, że siedzi przed kominkiem; ogień palił się w nim tak łaskawie i grzał tak przyjemnie; ach, jakież to było rozkoszne! Dziewczynka wyciągnęła przed siebie nóżki, aby je rozgrzać także – a tu płomień zgasł. Piec znikł – a ona siedziała z niedopałkiem siarnika w dłoni.

 

Zgasło światło. To nie koniec!

Druga już w jej rączkach płonie

 

 

 

Dziewczynka:

Co za pokój! Jaki czysty!
Jaki nastrój uroczysty!

Pod choinką śliczną siedzę,
Obok babcię moją widzę!
Czy ktoś umarł? Kto? I kiedy?
Już nie zazna żadnej biedy.

 

 

Narrator :

Mrok. To zgasła znów zapałka.
Marna z jednej jest podpałka.
Ma, więc już następną w dłoni.
Jakie myśli jej przygoni?

 

Do Dziewczynki podchodzi Babcia klęka obok Dziewczynki, przytula ją do siebie. Dziewczynka patrzy z czułością na Babcię.

Dziewczynka:

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin