„Prywatyzując Polskę” Elizabeth Dunn – recenzja
Streszczenie głównych wątków. Wnioski.
„Prywatyzując Polskę” to książka o tym, jak w Polsce zmieniała się rzeczywistość ustrojowa oraz o tym, jak owe zmiany wpłynęły na przekształcenia w stosunkach pracy oraz w mentalności Polaków. Jest to studium przypadku, w którym autorka opisuje transakcję zakupu przez Gerber Products Company rzeszowskich Zakładów Przemysłu Owocowo-Warzywnego „Alima”. Spędziwszy w Polsce szesnaście miesięcy, miała ona szansę zaobserwować, w jaki sposób zmieniało się życie pracowników Alimy oraz jakie przemiany następowały w skali makrospołecznej w początkach kapitalizmu.
Elizabeth Dunn zaczyna swoją książkę od wprowadzenia czytelnika w realia przemiany ustrojowej w Polsce po 1989 roku. Przeprowadzone przez autorkę badania stały się przyczynkiem do rozważań na temat ustroju kapitalistycznego oraz błędów w owym czasie popełnionych w naszym kraju. Za obiekt badań i analiz posłużyła firma produkującą przetwory owocowe, powstała z połączenia Alimy i Gerbera. Była to pierwsza w Polsce prywatyzacja państwowego przedsiębiorstwa. Dunn pokazuje łatwość, z jaką firma z zachodnim kapitałem mogła wejść na kształtujący się wtedy polski rynek i przejąć polski zakład. Opisuje też nadzieje przybyszów z Zachodu, którzy spodziewali się, że w prosty sposób przeprowadzą zmiany i dostosują polską Alimę do warunków przypominających realia amerykańskie. Autorka przypomina, jak na gruncie amerykańskim dokonano przejścia od fordyzmu (mającego wiele wspólnych cech z gospodarką socjalistyczną) do elastycznej akumulacji oraz pokazuje, że w Polsce chciano dokonać czegoś podobnego. Szybko miało się okazać, że nie będzie to proste. Amerykanie nie zamierzali jednak rezygnować. Właśnie z samą prywatyzacją wiąże się szereg zagadnień, które porusza Dunn. Głównym problemem okazał się status pracowników nowego zakładu. Początkowe oczekiwania robotników, że będą mieli wpływ na decyzje podejmowane w Alimie, zostały szybko rozwiane. Po wykupieniu przez Gerbera udziałów od pracowników firmy, Amerykanie przystąpili do systematycznego wdrażania własnej wizji jej prowadzenia – główny cel stanowiła prywatyzacja zakładu wraz z jego pracownikami. Ci z kolei stali się takim samym towarem, jak produkt, który wytwarzali: podlegali kryteriom oceny wydajności i kwalifikacji, a ich wartość określana była na podstawie ich przydatności w produkcji. Dunn podkreśla rozczarowanie wielu robotników, którzy inaczej wyobrażali sobie swoją rolę w miejscu pracy.
Jedynym sposobem wyrażenia własnego niezadowolenia z zaistniałej sytuacji było budowanie retoryki korupcji. Szybko pojawiły się zarzuty o korupcję przy prywatyzacji oraz wątpliwości co do sprawiedliwej i niezaniżonej wyceny Alimy. Była to jedyna możliwość artykulacji rozczarowania związków zawodowych tracących możliwość wpływu na zarządzanie firmą. Władze z kolei, aby uciąć podejrzenia o korupcję, użyły retoryki rozliczalności (accountability). Miało to tworzyć wrażenie, że proces prywatyzacyjny przebiega według ściśle określonych i obiektywnych reguł, a jedynym wyznacznikiem w wyborze właściciela jest racjonalność ekonomiczna oraz względy czysto obiektywne. To skutecznie odbierało możliwość jakichkolwiek zastrzeżeń ze strony pracowników oraz opinii publicznej.
W niedługim czasie właściciele firmy Gerber zaczęli wprowadzać zasadnicze zmiany w sposobie produkcji, organizacji dostawców oraz rynków zbytu dla własnego towaru. Dokonano restrukturyzacji pracy, wiele osób ją straciło, inni zostali zatrudnieni na nowych zasadach. Jednak największa zmiana nastąpiła w sposobie zarządzania przedsiębiorstwem. Wprowadzono międzynarodowe systemy oceny produkcji, efektywności i przydatności pracowników, jak również nowe rozwiązania w zakresie audytu, posługując się zachodnimi systemami rachunkowości IAS i US GAAP. Wyraźnie podkreślano tu, że system rachunkowości socjalistycznej ukrywał pewne fakty z zakresu produkcji oraz wartości materialnych zasobów Alimy. Celem zastosowania nowych technik audytu była rzeczowa i obiektywna wycena wszystkiego. Miało to uciszyć głosy mówiące o zbyt niskiej cenie zakupu Alimy przez Gerbera. W ten sposób ujęto wszystko w konkretne liczby, a pracownicy stali się zasobami firmy, obok maszyn i budynków. W krótkim czasie doprowadziło to do dużej liczby zwolnień oraz do upadku postrzegania miejsca pracy jako wspólnoty – od tej pory stało się ono areną konkurencji i walki o lepszą wydajność. Należy w tym miejscu dodać, że autorka nie ocenia żadnej ze stron. Pozostaje ona obiektywnym obserwatorem relacjonującym wydarzenia i kontrowersje związane z procesem prywatyzacyjnym.
Kolejny ważny fragment książki dotyczy kształtowania się marketingu niszowego na przykładzie kampanii reklamowej, którą Gerber zainicjował poprzez wypuszczenie nowego produktu – napoju „frugo”. Dunn opisała proces tworzenia w Polsce rynku niszowego, przybliżając czytelnikowi m.in. strategię, jaką zastosowano, aby dotrzeć do klienta, który nie został jeszcze „zagospodarowany przez rynek.” Kampania reklamowa kreśliła wyraźny podział na ludzi, którzy reprezentują minioną epokę: obrazowanych jako starzy, niekompetentni i nieelastyczni oraz ludzi młodych, nowe pokolenie: elastyczne, twórcze i silne. W ten sposób kształtowano wizerunek młodych, którzy pasują do „potransformacyjnych” realiów, a pijąc napój „frugo”, wybierają tę właśnie drogę. Dunn zauważa, jak łatwo przyszło Amerykanom znaleźć i skutecznie wypełnić rynkową lukę, pozyskując sobie klientów. Równie sprawnie udało się im wytworzyć nowy sposób myślenia, myślenia kapitalistycznego. Kult elastyczności stopniowo opanował wszystkich, którzy chcieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Idea pracy nad sobą, powiększania własnych kwalifikacji oraz zmiana postrzegania rzeczywistości ekonomicznej bardzo szybko zostały zaszczepiona wśród dużej części pracowników Alimy-Gerber. To swoiste zarządzanie sobą i postrzeganie siebie w kategoriach umiejętności, które można sprzedać pracodawcy, dotyczyło głównie menadżerów. Ci najłatwiej ze wszystkich przeszli transformację, zmieniając się z kierownika w prężnie działającego menadżera. W konsekwencji nastąpił podział pracowników na nowoczesnych i wydajnych, posiadających kompetencje, wyższe stanowiska i większe wynagrodzenie oraz na tych mało wydajnych, nieposiadających kompetencji, zajmujących niższe stanowiska i uzyskujących mniejsze zarobki. Autorka zwraca uwagę na niesprawiedliwe kryteria oceny przydatności i wydajności. Zauważa, że robotnicy produkcyjni dość arbitralnie zostali uznani za niewnoszących dużego wkładu do ogólnego zysku przedsiębiorstwa. Dunn negatywnie ocenia menedżerów i handlowców, którzy uważali robotników produkcyjnych za ludzi prostych czy wręcz gorszych. Wszystko to pokazuje, jak łatwo narzucono pracownikom nową dyscyplinę rynkową, nowe techniki zarządzania firmą oraz nowe sposoby kształtowania siebie, własnej tożsamości.
Bardzo ciekawe są również rozważania autorki na temat różnych opinii pracowników na temat socjalizmu. Na kilku przykładach próbuje ona udowodnić, że socjalizm – wbrew stereotypowi – nie kształtował ludzi jako niezaradnych, wręcz przeciwnie. Pokazuje, jak wiele sytuacji (np. przerwy w dostawach towaru lub braki w zaopatrzeniu) rozwijało zarówno kreatywność, jak również ową elastyczność, o której tak dużo mówili kapitaliści. Dobrze Polakom znane „kombinowanie” Dunn uznaje za cechę przydatną w kapitalizmie i wskazuje na jej brak np. w społeczeństwie amerykańskim. Jako socjolog opisuje ona w swojej książce również system powiązań i znajomości odziedziczonych po PRL-u, który wpływał na kształtowanie się kapitalizmu oraz na jego funkcjonowanie. Nie rozumieli tego przedstawiciele Gerbera, gdyż zjawisko wymiany korzyści, prezentów i przysług nie było im dotąd znane.
Innym ważnym zagadnieniem poruszanym przez autorkę jest kwestia wprowadzonej w Alimie kontroli jakości wytwarzanych produktów oraz budowanie nowych tożsamości kapitalistycznych.
Kolejnym novum zaszczepionym w Alimie było zrewolucjonizowanie dotychczasowego sposobu produkcji i kontroli jakości wytwarzanych produktów. Pracownicy musieli dostosować się do ścisłej procedury, która miała zapewniać klientom wysokiej jakości wyroby, a tym samym całkowite bezpieczeństwo ich dzieci. W ten sposób Gerber mógł przedstawiać się jako odpowiedzialna firma, w której wszystko jest podporządkowane celowi najwyższej jakości – w trosce o bezpieczeństwo najmłodszych i spokój ich matek. Kontroli i ocenie pracy podlegali też sami pracownicy. Do tego, co zostało już na ten temat powiedziane, należy dodać, iż autorka negatywnie odnosi się do zastosowanego w Alimie systemu punktowego przeliczania wartości pracownika. W systemie tym fachowość i odpowiedzialność stanowiska oceniano wyżej niż wysiłek fizyczny czy trudne warunki środowiska pracy. Dunn stwierdza, że wskutek powyższego bardzo szybko obniżył się status społeczny robotnika. Zaczęto go postrzegać jako kogoś gorszego, jako ucieleśnienie minionej epoki. To bardzo zaskoczyło samych robotników, którzy nie spodziewali się, że transformacja pójdzie w tę stronę i że dziedzictwo „Solidarności” zostanie tak szybko zapomniane.
Wysoką pozycję zaczęli z kolei zajmować menadżerowie i ludzie ogólnie pojętego biznesu. Moim zdaniem Dunn świetnie wychwyciła mechanizm przeobrażania się osób oraz proces ich dostosowywania się do wzorów panujących w danej grupie społecznej. Przywołana przez nią scenka z restauracji hotelowej, w której grupa biznesmenów obnosi się ze swoimi telefonami komórkowymi, jest najlepszym przykładem absorpcji wzorów narzucanych nam z Zachodu. To konstruowanie osób, mające na celu wytworzenie nowej grupy menadżerów, było czymś nowym w owym czasie. Dunn doskonale uchwyciła proces tworzenia odmiennych kreacji osób, które miały odróżniać się od reszty społeczeństwa. Nakreślony przez nią obraz powstawania dystynkcji społecznych odsłania, w jaki sposób w Polsce dochodziło do podziału społecznego i wyraźnego krystalizowania się klas społecznych, z dobrze widocznymi odmiennymi czynnikami statusu. Sami menadżerowie, stosując strategię zaniżania wartości robotników, ludzi pracy, bardzo łatwo budowali swój autorytet. Działo się to kosztem – niszczonego w ten sposób – autorytetu robotnika, tak oczywistego w czasach PRL-u. Wizerunek nowoczesnego menadżera był dopełniany przez propagowanie kultu kompetencji oraz konsumpcji dóbr. Człowiekiem nowoczesnym miała być od tej pory osoba wykształcona, pracująca umysłowo na odpowiedzialnym stanowisku, świadoma swoich celów i wartości oraz niegardząca dobrami konsumpcyjnymi, na które dziś jej nie stać. Niewykształcony i nieelastyczny robotnik powoli przestawał mieć znaczenie w hierarchii społecznej.
Nie mniej ważnym tematem, spośród tych poruszanych przez Dunn, jest kwestia obrazu rodziny. Autorka ukazuje, w jaki sposób rodzina oraz relacje rodzinne były przedstawiane przez Gerbera w celu wykreowania potrzeb konsumpcyjnych. Przybliża ona także, jak same pracownice postrzegały swoje role domowe. Zauważa tu bowiem istotną granicę między domem a miejscem pracy – wyraźny, jeszcze wtedy patriarchalny, podział ról, w którym kobieta pełni niemal wszystkie funkcje domowe – zarówno w rodzinach robotniczych, jak i np. w domach przedstawicieli handlowych czy menadżerów. Dunn, u której daje się wychwycić sympatie feministyczne, nie pochwala takiego typu relacji rodzinnych, jednocześnie jednak jest zafascynowana poświęceniem kobiet dla swoich dzieci oraz przyjmowaniem przez nie roli opiekunki ogniska domowego. Owo poświęcenie dostrzega obserwując np. przygotowywanie posiłków i troskę o zdrowie rodziny. W tym kontekście Dunn jako sztuczne ocenia zabiegi Gerbera, którego strategia polegała na przedstawianiu siebie jako jedynego eksperta w dziedzinie posiłków dla dzieci. Wiedza ekspercka i stosowane techniki kontroli jakości wydały się jej obce i mało znaczące wobec miłości, jaką dostrzegała w przygotowaniu własnych wyrobów przez matki. Wypływa stąd wniosek, że zmiany najtrudniej jest wprowadzić poprzez różnego rodzaju kapitalistyczne „sztuczki” w tradycyjnej rodzinie polskiej. Nawet dziś, gdy można mówić o kryzysie rodziny i gdy te sztuczki często działają, wiele wartości rodzinnych nie ulega zatraceniu. Autorka wyraża również nadzieję, ze nowe czasy rozluźnią nieco patriarchalnie ukształtowane role domowe, a status kobiet ulegnie poprawie. Proces ten niewątpliwie już w Polsce postępuje, choć moim zdaniem jest jeszcze sporo do zrobienia w tej kwestii.
Na zakończenie Dunn przedstawia ogólny obraz sytuacji Polski i Europy Wschodniej po transformacji. Opisuje, jak chętnie przyjęto w Polsce rozwiązania neoliberalne, jak na kontrze do socjalizmu polskie elity zachłysnęły się wizją „dobrego” kapitalizmu. Autorka zwraca uwagę na bezrefleksyjność towarzyszącą wprowadzaniu niektórych zmian. Pokazuje, jak neoliberalne rozwiązania przyjmowano „na wiarę”, bez dostrzegania skutków ubocznych (np. masowego bezrobocia) lub jak próbowano owe skutki racjonalizować i wpisywać w logikę nowego systemu. Swoisty dla tego okresu był mechanizm regulacji procesów rynkowych i przedstawianie ich jako wynikających z natury człowieka oraz natury stosunków ekonomicznych. Uwolnienie ekonomii od państwa i szeroko pojętej redystrybucji stało się głównym hasłem głoszonym przez neoliberałów. Wszystko racjonalizowano poprzez przywoływanie logiki rynku i jego praw. Podmioty, które się temu sprzeciwiały, były określane jako „spaczone”, populistyczne i roszczeniowe. Zdrowe podmioty miały wpisywać się w tę logikę, akceptując ją i stając się „niewidzialnymi” – wszystko, by urzeczywistnić ideał kapitalistycznych stosunków ekonomicznych. Autorka podkreśla, że sukces w owym czasie nie był udziałem wszystkich i że pojawiało się wiele grup społecznych niezadowolonych z wprowadzanych zmian. Byli nimi głównie robotnicy, którzy nie mogli pogodzić się ze zmniejszeniem własnego statusu. Nie chcieli oni zaakceptować swojego negatywnego wizerunku upowszechnianego przez ówczesne elity biznesowe, mające duży wpływ na zmianę mentalności ludzi i kreowanie nowych stylów życia, np. poprzez reklamę i media. Dunn wskazuje, że nie takich zmian spodziewali się robotnicy, którzy jeszcze niedawno walczyli po stronie „Solidarności” i że oni najbardziej musieli być w owym czasie sfrustrowani. Autorka uświadamia także, że robotnicy nie byli zwolennikami minionego ustroju i nie sprzeciwiali się prywatyzacji. Chodziło im jedynie o uznanie społecznego charakteru pracy. Wskazywali, że praca jest dla ludzi, a nie odwrotnie, że podstawowy stosunek pracy zachodzi między ludźmi, a nie między ludźmi a rzeczami. Podkreślali także społeczną naturę kapitału, sprzeciwiając się zawłaszczaniu zysków pracy przez właścicieli firmy. Dunn twierdzi, iż ta swoista walka o definicję pracy i stosunków ekonomicznych trwa do dziś, a przypadek polskiej zmiany ustrojowej może być przykładem dla krytyki bezrefleksyjnych rozwiązań neoliberalnej, wykluczającej ekonomii.
Część metodologiczna
Problem badawczy, cel
Głównym problemem badawczym, jaki postawiła sobie autorka omawianej książki, było „wyjaśnienie związków między mikropraktykami pracy oraz konstruowaniem osoby z jednej strony oraz zmiany na poziomie makro z drugiej”[1].Wszystko to w czasie przejścia polskiej gospodarki z centralnie planowanej do gospodarki rynkowej. Owo przejście było dla Dunn pretekstem do zbadania praktyk wdrażania nowych technik zarządzania w postkomunistycznej firmie oraz reakcji na te techniki pracowników, dla których stanowił one swoiste novum. Badaczka chciała także zaobserwować, jak Polska będzie się zmieniać i dostosowywać do nowych realiów – zarówno mentalnie, jak i na poziomie makrospołecznym. Interesowało ją, jakie utworzą się podziały klasowe, jakie stosunki pracy się ukształtują, kto zyska na transformacji, a kto straci i wreszcie jak będzie wyglądała zwykła, codzienna praca robotników w hali produkcyjnej oraz jakie nawiążą się między nimi relacje. To wszystko fascynowało Dunn i stało się głównym motywem do podjęcia wyzwania, jakim niewątpliwie była dla wykształconej kobiety praca w charakterze robotnicy oraz szesnastomiesięczny, pełen niewygód i poświęceń, pobyt w obcym kraju.
Założenia teoretyczneBadania Elizabeth Dunn dotyczyły studium przypadku jednego postsocjalistycznego przedsiębiorstwa. Miały one charakter badań antropologicznych, a zatem oprócz postawienia problemu i wyznaczenia celu, Dunn nie przesądzała o prawdziwości żadnej konkretnej teorii, nie zakładała żadnych wcześniejszych tez czy hipotez. Niewątpliwie tłem teoretycznym może tu być wiedza Dunn z socjologii pracy, ekonomii, tranzytologii czy teorii zarządzania. Jednak, jak sama autorka wskazuje, w badaniach interesował ją antropologiczny wgląd w rzeczywistość, czyli spojrzenie na praktyczną realizację założeń różnych teorii oraz dostrzeżenie, jak się one sprawdzają w życiu konkretnych, spotykanych przez nią ludzi. Badania przeprowadzone przez Dunn ogólnie wpisują się w schemat badań terenowych, przyjmując przy tym szereg założeń wynikających z teorii badań etnograficznych.
Metody/techniki zbierania danychBadaczka przebywała w Polsce przez okres szesnastu miesięcy, w latach 1995-1997, obserwując i uczestnicząc w życiu codziennym postkomunistycznego przedsiębiorstwa.
Dunn zatrudniła się w zakładach Alima-Gerber, żeby pracować na produkcji wraz z innymi robotnikami. Głównie pracowała przy taśmie, kontrolując jaskość i ewentualne uszkodzenia produkowanych soków, co stwarzało warunki do bezpośredniego kontaktu z innymi pracownicami. Główną metodą, jaką stosowała badaczka, była obserwacja uczestnicząca, zaś badanie pracy polegające na jej wykonywaniu stało się jej strategią. Uczestnicząc w pracy przedsiębiorstwa, przeprowadzała wywiady swobodne z pozostałymi pracownikami, co dało jej pełniejszy obraz miejsca i realiów Alimy Gerber. Obserwacja i wywiady nieustrukturalizowane były głównymi technikami zbierania danych w badaniach Dunn oraz stanowiły główne źródło informacji. Wywiady połączone z własnymi obserwacjami, ze zdobytym doświadczeniem oraz wcześniejszą wiedzą pozwoliły jej na wyciągnięcie wniosków odnośnie sformułowanego na wstępie problemu badawczego.
Wywiady były przeprowadzane w czasie pracy, ale głównie w trakcie przerw na herbatę, jedzenie czy papierosa. Wywiady prawie nigdy nie były ustrukturowane, najczęściej miały charakter luźnych rozmów w tzw. międzyczasie. Gwarantowało to atmosferę swobodnej nieskrępowanej rozmowy, z której można się więcej dowiedzieć. Główną przeszkodę stanowił w tym przypadku hałas na linii produkcyjnej, który podczas rozmów trzeba było przekrzykiwać. Autorka wskazuje, ze z czasem wytworzyły się między nią a pracownicami sympatie, dzięki czemu łatwiej jej było rozmawiać z nimi o pracy i ...
vonavi