282. Barker Margaret - Morze Śródziemne 01 - Tajemnica lekarska.pdf

(634 KB) Pobierz
medd282a
18542743.001.png
Margaret Barker
Tajemnica lekarska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wyspa Ceres to raj na ziemi. Sara uniosła oczy na
bezchmurne niebo, a potem opu´ciła je na l´nia˛ce w pro-
mieniach sło´ ca wody zatoki Nymborio. Grecka sielanka
stanowiła cudowne przeciwie´ stwo wielkomiejskiego
szpitala. Nowy etap ˙ycia zapowiadał si˛ obiecuja˛co,
a w ka˙dym razie niezwykle malowniczo.
Sugerowała to ju˙ sama nazwa wyspy... Ceres, bogini
płodno´ci i urodzaju, matka Persefony. Sara mgli´cie
przypomniała sobie historie opowiadane przez matk˛ na
dobranoc. Słuchały ich z siostra˛ zauroczone. Dlatego te˙
z tak wielkim entuzjazmem przyj˛ły wiadomo´´ o zamie-
szkaniu na Ceres, gdzie od lat cała rodzina sp ˛ dzała
wakacje.
Tutaj wszystko było inne. Mili ludzie, wspaniałe
widoki, pyszne ´r´ dziemnomorskie potrawy...
U´miechn˛ła si˛ w duchu, u´wiadamiaja˛c sobie, ˙e
rozumuje w kategoriach agencji turystycznej. Zupełnie
jakby musiała przekonywa´ sama˛ siebie, ˙e posta˛piła
słusznie, przeprowadzaja˛c si˛ tu do rodzic´ w i siostry.
Ojciec Sary, emerytowany chirurg, bardzo sobie
chwalił ten zaka˛tek, a matka... Pam była po prostu
zachwycona.
– Nie ˙al ci chyba starego poczciwego Moortown, nie
zamierzasz przecie˙ tam wr´ ci´ – rozległ si˛ głos siostry
i po chwili Chloe usiadła obok niej na tarasie.
– Ani mi to w głowie – odparła Sara, wystawiaja ˛ c nogi
na sło´ ce. – Jak sobie przypomn˛, czym jest marzec
w Anglii, chce mi si˛ płaka´.
Chloe spojrzała na nia˛ zu´miechem.
– Tak si ˛ ciesz ˛ , siostrzyczko, ˙e podj ˛ ła´ ostateczna ˛
decyzj˛. Ja te˙ nie ˙ałuj˛,˙e tu przyjechałam z dziew-
czynkami. Ju˙ si˛ przyzwyczaiły, chodza˛do szkoły i maja˛
mn´ stwo przyjaci´ł.
Sara przez chwil˛ przygla˛dała si˛ siostrze. Drobna
jasnowłosa Chloe nie wygla ˛ dała na swoje dwadzie´cia
osiemlat;przypominała raczej wa˛tła˛bezbronna˛nastolatk˛.
Tragiczna ´mier´ m˛˙a pozostawiła jednak trwałe´lady.
Obj˛ła siostr˛ ramieniem i spojrzaławd´ł, gdzie przy
kamiennym falochronie rozbierały si ˛ dwie ciemnowłose
dziewczynki.
– Rachel i Samantha b˛da˛ si˛ ka˛pac´–stwierdziła
raczej ni˙ zapytała.
Chloe odrzuciła z czoławłosy.
– Prosiły, ˙ebym im pozwoliła. Co prawda o tej porze
roku nikt w Grecji si˛ nie ka˛pie, ale dla nich taki marzec to
pełnia lata.
– Sp´ jrz na mam˛! Jej te˙ chłodna woda nie prze-
szkadza.
Drobna jasnowłosa kobieta w czarnym kostiumie
ka˛pielowym niemal w tej samej chwili uniosła ku nim
głow˛.
– Chod´cie do nas! – zawołała. – Warto troch˛
popływa´!
– Nie, dzi ˛ kuj ˛ . – Chloe pokr ˛ ciłagłowa ˛ . – Mam
jeszcze to i owo do zrobienia przed dzisiejszym przyj˛-
ciem! – A zwracaja˛c si˛ do Sary, dodała: – Mama wcale
nie wygla˛da na swoje pi˛´dziesia˛t sze´´ lat, prawda?
Kilka dni temu kto´ mnie zapytał, czy jeste´my siostrami.
TAJEMNICA LEKARSKA
5
– Mam nadziej˛,˙e jej to powt´ rzyła´.
Chloe zachichotała.
– Jasne. Była bardzo zadowolona.
Przeniosły wzrok na ojca. Anthony Metcalfe siedział
na falochronie w swetrze i d˙insach. Sporo starszy od
˙ony, trzymał si˛ r´ wnie znakomicie. Wysoki, dobrze
zbudowany, lekko siwieja˛cy, z interesuja˛cymi zmarszcz-
kami wok´ł oczu... Sara zawsze uwa˙ała, ˙e ma bardzo
dystyngowanego i przystojnego ojca.
– Robi˛ za ratownika! – zawołał, widza˛c, ˙e mu si˛
przygla˛daja˛. – Musz˛ ich troch˛ popilnowa´!
Bli´niaczki, piszcza˛c i chlapia˛c, wła´nie wskoczyłydo
wody. Manolis, grecki słu˙a˛cy i ogrodnik w jednej osobie,
poszedł w´lad za nimi.
– Manolis znakomicie pływa – stwierdziła Chloe.
– Kiedy jest obok, nigdy si˛ o nie nie boj˛. Swoja˛ droga˛,
tata te˙ jest w doskonałej formie. Kupno tego domu
i wcze´niejsza emerytura ´wietnie mu zrobiły. Mo˙edo
woli korzysta´ z˙ycia, nie musi si ˛ szarpa´ w tym swoim
szpitalu.
Sara zamy´liła si˛.
– Mam wra˙enie, ˙e to nie operacje tak go wyczer-
pywały – odezwała si ˛ po namy´le. – Bardzo to lubił,był
w swoim ˙ywiole. Dobijały go raczej kongresy, wywiady
i tak dalej. Nigdy nie chciał by´ gwiazda˛.
Chloe skin˛łagłowa˛.
– Pami˛tam, jak zawsze tego unikał i chował si˛ po
ka ˛ tach. Najszcz ˛ ´liwszy jest, kiedy mo˙e w starym
wycia˛gni˛tym swetrze siedzie´ na łodzi i łowi´ ryby.
– Jak tu cudownie! – Sara przecia˛gn˛ła si˛ rozkosznie.
– Nic dziwnego, ˙e wszyscy tak kochamy to miejsce.
A jak tam tutejszy szpital?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin