433. Lowe Fiona - Zmiana planu.pdf

(811 KB) Pobierz
113170422 UNPDF
Fiona Lowe
Zmiana planu
113170422.051.png 113170422.053.png 113170422.054.png 113170422.055.png 113170422.001.png 113170422.002.png 113170422.003.png 113170422.004.png 113170422.005.png 113170422.006.png 113170422.007.png 113170422.008.png 113170422.009.png 113170422.010.png 113170422.011.png 113170422.012.png 113170422.013.png 113170422.014.png 113170422.015.png 113170422.016.png 113170422.017.png 113170422.018.png 113170422.019.png 113170422.020.png 113170422.021.png 113170422.022.png 113170422.023.png 113170422.024.png 113170422.025.png 113170422.026.png 113170422.027.png 113170422.028.png 113170422.029.png 113170422.030.png 113170422.031.png 113170422.032.png 113170422.033.png 113170422.034.png 113170422.035.png 113170422.036.png 113170422.037.png 113170422.038.png 113170422.039.png 113170422.040.png 113170422.041.png 113170422.042.png 113170422.043.png 113170422.044.png 113170422.045.png 113170422.046.png 113170422.047.png 113170422.048.png 113170422.049.png 113170422.050.png 113170422.052.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Ale to nie jest różowe! - protestowała wyraźnie zawiedziona
dziewczynka.
- Nie wszystko w życiu jest różowe, Sasho - odpowiedział jej
lekko rozbawiony, głęboki i melodyjny męski głos.
Kate Lawson uśmiechnęła się w duchu. Żałowała, że nie może
zobaczyć miny mężczyzny odwróconego do niej plecami. Czy on wie,
w co się wpakował? Zakupy z dziećmi w tym wieku to koszmar!
Siostrzenica oraz skautki z drużyny, którą prowadziła, dobrze ją
wyszkoliły.
- Wiem, tato. - Sasha butnie zadarła głowę i wzięła się pod boki.
- Więc może czas poeksperymentować z innymi kolorami,
zielonym czy niebieskim? Przecież skończyłaś już dwanaście lat -
rzekł ojciec i zdjął z wieszaka podkoszulek w paseczki. - Co powiesz
na to?
Kate z zafascynowaniem obserwowała tę parę. Zupełnie
zapomniała o tym, że przyszła po prezent dla siostrzenicy oraz o tym,
że powinna gnać do domu i uprasować strój pielęgniarski oraz
wypucować pantofle - jutro szła do pracy po długiej przerwie - nie
wspominając o załatwieniu miliona innych drobnych spraw
związanych z powrotem do Warragurry.
Sasha zmarszczyła nosek i przyglądała się bluzeczce krytycznym
wzrokiem.
1
- Spójrz na ten różowy paseczek - cierpliwie perswadował
ojciec. - A zielony pasuje do koloru twoich oczu, też zielonych, takich
jak u mamy.
Podziałało.
- No dobrze, mogę przymierzyć - zgodziła się Sasha - ale razem
z tymi szortami - dodała i znikła w przymierzalni.
Kate omal nie parsknęła śmiechem, widząc, że nieznajomemu
udał się podstęp. Ojcowie zazwyczaj przegrywają potyczki z córkami
o stroje i zapewne dlatego w sklepach częściej spotyka się matki.
Czekając na Sashę, mężczyzna obejrzał się i dostrzegłszy Kate,
uśmiechnął się do niej porozumiewawczo.
- Miejmy nadzieję, że oszczędzi mi to wyprawy do Dubbo -
mruknął.
Kate aż dech zaparło z wrażenia. Błyszczące błękitne oczy i
szelmowski uśmiech nadawały mu wygląd pirata. Za to usta
przywodziły na myśl zmysłowe rozkosze...
Kate skarciła się w duchu za takie myśli. Przyszłaś tutaj szukać
prezentu, a nie chłopa! Czy historia z Shane'em niczego cię nie
nauczyła?
Poza tym ten facet ma żonę i dziecko. Obcym wstęp
wzbroniony!
- Obawiam się, że to tylko kwestia czasu - odparła z uśmiechem.
- Po Dubbo będzie Sydney.
- Chyba ma pani rację.
- Jak ci się podobam, tato? - zaszczebiotała Sasha.
2
- Wyglądasz oszałamiająco - zapewnił ją ojciec.
Dziewczynka wzniosła oczy do nieba.
- Ty zawsze tak mówisz. Nawet kiedy jestem umazana błotem
po meczu piłki nożnej.
- Bo wtedy też wyglądasz uroczo, kochanie. Kate zdusiła w
sobie tęsknotę za takim ciepłem.
- Przepraszam. - Sasha niespodziewanie zwróciła się do niej. -
Pani też uważa, że w tym kolorze jest mi dobrze?
Kate przyjrzała się opalonej, promieniejącej zdrowiem
twarzyczce, lśniącym kasztanowym włosom, dużym zielonym oczom.
- Tata ma rację. Zielony to twój kolor - zapewniła, a pod
wpływem nagłego impulsu dodała: - Wiesz, co by do tego świetnie
pasowało? Pasek, korale i bransoletka. Tam - wskazała ręką - można
dostać dodatki do wszystkich strojów. - Oczy Sashy zabłysły. - Aha,
są też torebki - dokończyła Kate.
Pirat wydał z siebie głuchy jęk i potrząsnął grzywą ciemnych
włosów.
- Dzięki.
Kate wyłowiła nutę sarkazmu w jego głosie i zaśmiała się.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że mogłam
pomóc.
Zdjęła z wieszaka identyczną bluzeczkę w różowe paseczki na
zielonym tle i skierowała się do kasy. Przepełniało ją uczucie lekkości
i dawno już zapomniana beztroska.
3
Dopiero teraz poczuła, że naprawdę jest gotowa wrócić do pracy.
Tam będzie otoczona przyjaznymi ludźmi, kolegami i koleżankami,
którzy ją rozumieją. Mając ich poparcie, stawi czoło miastu.
Nagle ogarnął ją lęk, że przecież nie wie, jak ciężki może się
okazać powrót do Warragurry, lecz szybko odpędziła od siebie
wszelkie obawy.
Będzie dobrze. Zobaczysz.
- Zaczekaj, muszę z tobą porozmawiać! - zawołała Jen,
kierowniczka bazy lotniczej służby medycznej w Warragurze. Baden
szybkim krokiem mijał jej biurko.
- Błagam, nie teraz, Jen - odkrzyknął Baden Tremont, nawet się
nie zatrzymując. - Już jestem spóźniony. Sasha jedzie dzisiaj na
wycieczkę, ale gdzieś zapodziała podpisaną przeze mnie zgodę.
Straciłem mnóstwo czasu przy telefonie, błagając wicedyrektorkę,
żeby przymknęła oko i pozwoliła jej jechać ze wszystkimi.
- Ale ja tylko...
Baden nie zwracał na nią uwagi, w biegu sprawdzając zawartość
torby lekarskiej.
- Przyślij mi e-maila!
- Już ci jednego wysłałam - Jen starała się dotrzymać mu kroku -
ale wrócił z komunikatem, że nie może zostać dostarczony, więc
musiałam zmienić...
- Powiedziałaś o tym Emily? - rzucił Baden przez ramię. -
Powtórzy mi podczas lotu - dodał.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin