Kosik Rafał - Krew.doc

(32 KB) Pobierz

Rafał Kosik - Krew

 

 

"Krew". Taki napis widniał na kogucie wieńczącym dach białego Poloneza ambulansu. Mogli napisać chociaż "transport krwi", albo jeszcze lepiej, po prostu "ambulans". Na samochodach firm pogrzebowych nikt nie umieszcza napisów "trupy". Nie ma na nich nawet "transport trupów". Nie chodzi o dezinformację, tylko o dobry smak. Wystarczy jakieś delikatne nawiązanie do mitologii greckiej, czy nawet zwykłe kalkomanie ze złotymi liśćmi. Po jaką cholerę na ambulansie transportującym krew pisać co przewozi? Kogo to interesuje? Ciarki tylko po plecach przebiegają.

Kamil nie mógł się powstrzymać od zerkania na ten napis. Dobrze, że chociaż był niebieski, dobrze, że niebieskie były też klosze lamp. Kamil wyobraził sobie przez chwilę, jak wyglądałby taki samochód pędzący nocą na sygnale przez miasto z czerwonym napisem "krew" i błyskający czerwonymi światłami. Kierowca ambulansu podjeżdżałby do kolejnych domów, wręczał gospodarzom butle z czerwonym płynem i podtykał pod nos druczek. Kwituję odbiór dwóch litrów. Grupa taka i taka. Data, godzina, podpis. Chłopak zachichotał, ale tylko przez chwilę. Jazda za ambulansem z napisem "krew" nie nastraja do żartów. Dobrze... jak to dobrze, że te światła były niebieskie.

Właściwie, to mógłby zwolnić i poczekać, aż jadący dosyć szybko ambulans zniknie mu z oczu na którymś kolejnym skrzyżowaniu, ale jakoś nie mógł się zmusić do odpuszczenia gazu. Wyjeżdżali właśnie z centrum miasta i ruch stawał się nieco spokojniejszy. Kamil zerknął na rejestrację ambulansu. Napis na tablicy rejestracyjnej brzmiał "KREW 45".

"To jest chore - pomyślał z niesmakiem.- Czarny humor, do tego kosztujący podatników tysiąc złotych".

Tyle przecież trzeba było zapłacić za niestandardową tablicę. Po co to? Żeby dzieci straszyć?

Minęli ostatnie zabudowania miasta. Łagodnymi zakrętami droga prowadziła ich przez rzadki las pod pochmurnym niebem. Kamil wcisnął mocniej gaz zdecydowany wyprzedzić działający mu na nerwy samochód. Z przodu pojawił się kilkusetmetrowy prosty odcinek, więc włączył kierunkowskaz, zredukował bieg i zaczął wyprzedzać. Gdy zrównał się z ambulansem zerknął na kierowcę, ale boczna szyba przednich drzwi była tak zaparowana, że nie było nic przez nią widać. Zresztą mogła to być równie dobrze matowa folia, jaką zaklejano szyby w ambulansach. Tak, ale nie szyby w przednich drzwiach!

Kamil zamrugał oczami i przypomniał sobie, że niezależnie od tego, co jest na tej szybie, to on wciąż prowadzi samochód. Zakręt był coraz bliżej, więc chłopak wdusił gaz do podłogi. Silnik starego Opla zadźwięczał nierówno, ale pojazd zaczął przyspieszać. Kamil miał wracać na prawy pas, gdy usłyszał wyjący na wysokich obrotach silnik ambulansu, i po prawej stronie znów pojawiła się matowa szyba. "Co ten idiota wyprawia?!" - pomyślał z rosnącym niepokojem i wcisnął klakson. Na liczniku miał sto dwadzieścia i doświadczenie podpowiadało mu, że na trzecim biegu weteran szos już nie pojedzie szybciej. Mógł zwolnić i przepuścić cholernego idiotę przodem, ale wolał mieć go daleko za sobą, niż jechać za nim przez resztę trasy. Do zakrętu zostało jeszcze sto metrów. Zmienił bieg na czwórkę i znów wdepnął gaz. Polonez zaczął zostawać w tyle, ale po chwili nadrobił różnicę. Zakręt był tuż tuż i Kamil ze wściekłością postanowił w końcu odpuścić. Zdjął nogę z gazu i zaczął zwalniać. Ambulans z minimalnym opóźnieniem powtórzył jego manewr. Tym razem Kamil poczuł strach. Wjeżdżał właśnie w zakręt z prędkością ponad stu kilometrów na godzinę i to lewym pasem.

Potem wydarzenia potoczyły się z zawrotną prędkością. Ambulans wyjechał na środek uderzając niemal w przedni błotnik Opla. Kamil szarpnął kierownicą odbijając w lewo. Samochód rzucił się w bok z piskiem opon. Chłopak skontrował, ale zbyt późno. Przednie lewe koło złapało pobocze i pociągnęło Opla w kierunku ściany lasu. Zdążył jeszcze zobaczyć pogiętą brązową maskę wylatującą w powietrze wraz z powyrywanymi gałęziami, ale dźwięk towarzyszący temu obrazowi zaginął gdzieś po drodze do mózgu.

---

Otworzył oczy i zobaczył kiwające się na lekkim wietrze drzewa. Usiadł krzywiąc się z bólu. Kilka metrów dalej leżał na boku pogięty na wszystkie możliwe sposoby jego Opel. Z komory silnika biły kłęby pary, a scentrowane tylne koło jeszcze się powoli obracało. Chłopak wstał i stwierdził, że nie czuje prawej ręki. Była złamana, a z wnętrza rękawa wąskim strumykiem leciała krew. Nie widząc zbyt ostro ruszył chwiejnym krokiem przez wybitą w młodniku przecinkę. Pnie o średnicy kilku centymetrów były połamane na odcinku dwudziestu metrów. "Boże, miałem wypadek" - pomyślał, ale nie mógł sobie przypomnieć, jak do niego doszło. Gdy ostrość wzroku poprawiła się nieco, ujrzał stojący na poboczu biały ambulans z migającymi na niebiesko światłami koguta. Kulejąc pobiegł w tamtą stronę. Szyby, łącznie z przednią, były matowe. Kamil nie był w stanie obciążać umysłu rozważaniem trudności związanych z prowadzeniem takiego samochodu. Obszedł go dookoła. Tylna klapa była podniesiona, ale wnętrze zbyt ciemne, by zobaczyć, czy w środku ktoś jest. Chłopak poczuł, że zaraz straci przytomność. Oparł się zdrową ręką o próg tylnych drzwi i zobaczył w ciemności coś co natychmiast przywróciło mu trzeźwość umysłu. Próbował rzucić się do tyłu, ale nie miał dość siły, by zrobić to wystarczająco szybko. Krzyk przerażenia zamarł mu w gardle zamieniając się w cichy skrzek. Zobaczył dziesiątki wijących się przezroczystych kształtów wynurzających się z ciemności, oplatających mu ramiona i tułów i wciągających go do mrocznego wnętrza. Był zbyt słaby by walczyć. Klapa zatrzasnęła się pogrążając go w całkowitej ciemności. Leżał na wznak na czymś miękkim zdrętwiały ze strachu nie mogąc ruszyć nawet małym palcem u nogi. Poczuł igłę wbijającą się w ramię i zagryzł zęby. Próbował się szarpnąć, ale coś trzymało go zbyt mocno. Igła zaczęła ssać... Kolejne ukłucie w nogę, potem w szyję, coraz więcej, w policzek, w brzuch. Zaczął krzyczeć czując ból pochodzący z dziesiątek miejsc na każdej części ciała. Napiął wszystkie mięśnie a jego świadomość opuściła ciało tym razem ostatecznie.

---

Ambulans odjechał migając czerwonymi światłami na dachu. Czerwony napis "krew" był tak jaskrawy, jakby namalowano go dosłownie przed chwilą.

 

Warszawa 2001

 

www.rafalkosik.com

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin