zabawy terapeutyczne, bajki.doc

(155 KB) Pobierz
Ortograficzna bajka 132 - H, 130 - Ż, 59 - Ó niewymienne

Ortograficzna bajka 132 - H, 130 - Ż, 59 - Ó niewymienne


Hóżowy hetman



Bohaterem historii jest ohydny hetman - Heniek.

Kiedyś był hrabią.

Jednak po haniebnym morderstwie herolda stracił swój honor.

Został obciążony hipoteką.

Teraz w habicie zaczął nowe, higieniczne życie.



Wyglądał na żebraka.

Same żebra i skóra.

Głowę miał jak filiżanka,

Oczy jak żetony,

Nos jak łyżka.

Zęby jak żyletki, którymi mógł młócić nawet żwir.

Hebanowe włosy pokrywał różany żel,

wyglądały jak żyłki z żywicy.

Sprężyste nogi,

a stopy jak ogromne żółwie.



Żarłok był z niego okropny.

Każdego ranka żółć żarła jego żołądek

i dlatego, mógł jeść tylko zbożowe odżywki,



Całe życie pływał żaglówką z herbem wiewiórki.

Zamiast żagli z płótna miała pióra bażanta.

Jedynym bagażem – hydrograf, heliograf i hektograf

oraz pożyczona odzież.

Był na Haiti, w Hawanie i Kopenhadze. Okrążył równik.

W swojej podróży pokonał węże,

czyhał na drapieżne dżdżownice i żbiki.

Włócznią zabijał jeże...

Teraz płynął na Hel.



Na ogół, gdy mijał ogórkową górkę, śpiewał swój hymn o heroicznej sójce, teraz odżyły wspomnienia ze żłobka i zaczął piosenkę, której bohaterem był wróbelek z Żar. Wtórowali pasażerowie „na gapę”-

różowe króliki.

Oprócz królików były także niepożądane żmije, one jednak były zajęte ogryzaniem ołówków, aż wióry leciały.

Zaczęło mżyć.

Wczoraj wróżka Bożena z zażenowaniem pokazała jego horoskop.
Wywróżyła, że będzie herosem, gdy pokona herszta zbójników z Himalajów. Porwał on helikopterem córkę hiszpańskiego króla.

Czysta herezja! -pomyślał hetman i pożegnał się ze strażakami

/z halabardami/.

Ale, może mógłby się zrehabilitować i odzyskać honor.

Poza tym zażąda hojnej gaży.



Mózg od myślenia skakał jak wyżeł.

Aby znów równo pracował napił się

źródlanej wody z hermetycznego pojemnika.




W tym czasie gdy Heniek był jeszcze hen, za horyzontem, jego żona Elżbietka, hoża kobitka, czekała na niego na plaży.

Żeby nie próżnować żonglowała świeżymi drożdżówkami i ciężkimi ciężarówkami.



Nagle zahaczyła o hałdę hortensji i żonkili.

Wpadła na paradę hipisów i harnasi z Podhala.

Ale heca! Oni prowadzą hipopotamy.

Hi, hi! Żaby mają łyżwy i

grają w hokeja na hipopotamie.

Nad nimi krąży hałaśliwa

hałastra jaskółek.



-Hej! Hej! – woła rozhisteryzowana Elżbieta do koleżanki Haneczki


z krótkimi nóżkami, z żabotem pod szyją, który

sama zrobiła z różnokolorowej włóczki.





-Czekam na męża. –mówi Ela-

Żal mi ciebie.

Dopóki go nie ma,

pomogę ci handlować alkoholem z żołędzi

i tą śmieszną żyrafą w moherowym żakiecie.

Sama ją wyhodowałaś?



-Żartownisia z ciebie! – woła Hanka.

Weź lepiej żołnierskie żelazko z żelaza, bo czeka na ciebie prasowanie hełmów!



-Hola! Hola! –woła Elka

Horda heretyków zamyka hangar i hipermarket

I właśnie spieszy się do zbierania haraczy.

Teraz idą do ciebie!

Może tę hołotę zahipnotyzować?



-Hipokrytko! Hieno!

Myślałam, że jesteś moją koleżanką, a ty jak

hycel czyhasz na moją gehennę. – woła Hanka



Kłótnia.

Hanka wzięła rózgę z półki

i hardo próbowała zbić Elkę.

Zawirażowała, zahaczyła o jej haftowaną halkę.

Haftka rozcięła Eli czółko i wytrysnęła z niego hemoglobina.



-Oj! Poczekaj!

Zaraz skoczę po bandaż do garażu, zadzwonię po pogotowie i będziesz hospitalizowana.

Hyc, hyc, hop, hop!

-Hola! Hola! - jęknął wójt Józek.

To hańba! Różnie o was mówią, ale widać to prawda.

Z tak błahego powodu się kłócić?

Hormony wami wahają?

Homilie papieża zapomniałyście?

Na zgodę napić się herbaty z hibiskusa.

Zjeść homara z herbatnikiem i pójść razem do filharmonii.



-A będą grać na harfie? – pyta Ela.

-Ja wolę harmonijkę – wtrąca Hania.

A może pójdziemy z inżynierem na wernisaż, on jest takim dżentelmenem?

- Wiesz, ja położę się na hamak i będę oglądać swoje hektary.

Wkrótce żniwa. - odpowiada Ela

-Oho! Jedzie dżokej.



Wyróżnia się z daleka, jest żółty jak żółtaczka. Jego hobby to hipika.

W ten dżdżysty dzień, ma rewanż.

Nagle koń, niczym na hasło, zarżał i ostro zahamował.

To osa Hela wbiła swoje żądło w jego skórę.



Było późno.

Księżyc w dorożce z gwiazd,

popijając oranżadę, zaczął swą podróż od hejnałowej wieży.

Nasz bohater minął hotelowy hol.

Aby dostać się do oberży, pożądane było znać hasło.

-Hasło! Woła stróż.

Zażenowany Heniek wyciągnął żerdź, na której widniały jakieś hieroglify. Na szczęście żyd pomógł rozczytać: H A S Z Y S Z

Teraz pozwolono wejść do środka.

-Ledwo Heniek zdążył zaholować pod bar, a każdy do niego woła:

Hej, hej! Herszt i cały jego harem smaży się w piekle!

Ha! Ha! Jak dodadzą jeżyn, zrobią z niego pyszny dżem!

Złapał go żandarm, jak handlował heroiną.

Posiedzi za porwanie królewny Andżeliki. W jego harmonogramie był też hazard, kradzież witraży i grabież hali.

Harcerska młodzież stoi teraz na straży, póki strażnik nie założy kłódki w celi.

Skończył się horror! – żywiołowo mówią żacy.

To była harówka.

Teraz można o tej historii napisać reportaż.





Życzę powodzenia

Żegnam Elżbieta



P.S.

Hura! - huczy dyżurujący hydraulik objeżdżający na hulajnodze całą hutę.

Nie będzie już hultaj hulać! – odpowiadają żołnierze.

Dżudocy wypadli z dżungli jak husaria, nie uważając na tchórzliwe przepiórki bawiące się w kałuży. Niczym huragan wskoczyli na abażury i zaczęli się huśtać.


Tylko hetman stał bez humoru, popijając małymi haustami żurek. Nie dostanie honorarium, za które może by otworzył hurtownie kożuchów.



+ swoje rysunki

Bajki terapeutyczne


Przykłady bajek terapeutycznych:
”Bajka o pajączku” - odrzucenie dziecka przez grupę
”Bajka o mróweczce” - niepowodzenia w nauce
”Bajka o wróbelku” - lęk przed szkołą
”Bajka o kotku” - lęk przed nieznanym otoczeniem
”Bajka o pszczółce” - odkrywanie własnych talentów i możliwości

Mały pajączek ciężko zachorował. Wiele dni przeleżał w szpitalu. Często myślał o swoich kolegach, tęsknił za nimi. Marzył o wspólnych zabawach, rozmowach, nie mógł się doczekać, kiedy wróci do domu i wreszcie pójdzie do szkoły. No, jesteś prawie wyleczony - powiedział pewnego dnia doktor. - Musisz się tylko jak najszybciej nauczyć chodzić o kulach, bo twoje nóżki jeszcze są bardzo, ale to bardzo słabe. E - pomyślał sobie pajączek. - To nic wielkiego, nauczę się tego, a potem wrócę do domu, do szkoły i będę już zawsze z moimi kolegami. Wszystkie ćwiczenia wykonywał z wielką chęcią i energią, nieraz ścierał pot z czoła, przezwyciężał ból, ale się nie poddawał. Marzył o dniu, kiedy koledzy przyjmą go z powrotem do grupy. Opanował doskonale sztukę chodzenia o kulach, potrafił nawet chodzić sam, podpierając się jedną kulą. To był wielki sukces, cieszył się i lekarz, i pielęgniarki, i rodzice, a pajączek byt wprost szczęśliwy, nie mógł się tylko doczekać, kiedy pójdzie do szkoły. Nareszcie nastąpił ten długo oczekiwany dzień. Rodzice podwieźli go pod budynek, a dalej szedł sam, podpierając się kulą. Serce rozpierała mu radość, że już za chwilę będzie razem z kolegami. Wszedł do klasy i... Najpierw zaległa cisza, a potem posypały się wyzwiska: kulas, kuternoga, niezgrabek - i śmiech, wytykanie palcami. Pajączek zagryzł zęby z bólu, płakał w środku, ale na twarzy nie pojawiła się żadna łza. Doszedł do ławki, usiadł. Jeszcze nigdy nie czul się taki smutny, bez sit, zmęczony. Od tej pory w szkole stał zawsze na uboczu, nie bawił się z innymi. Po szkole spędzał czas w mieszkaniu, nie wychodził na podwórko. Minęło kilka tygodni. Nauczycielka - pani Pajęczyca - poinformowała uczniów, że odbędzie się w szkole wielki konkurs, rywalizacja między klasami na najpiękniejszą pracę, jaką tylko potrafią wykonać pajączki. Co to za konkurs, co to za zadanie? - pytały bardzo zaciekawione. A co pajączki potrafią robić najlepiej? - spytała pani. Oczywiście pajęczynę! – chórem odkrzyknęła klasa. Tak, zgadłyście - potwierdziła nauczycielka. - Jest to bardzo ważny konkurs dla pajączków, bardzo - powtórzyła. - Brać się do pracy, bo za tydzień rozstrzygnięcie - dodała. Przez cały tydzień pajączki zbierały się w grupki, dyskutowały, chwytały się za główki, bo każdy chciał zwyciężyć. Ostatniego dnia przyniosły swe prace i trwało niekończące się porównywanie. Tylko pracy naszego pajączka nikt nie oglądał. Miał ją zawiniętą w papier i tak ją oddał pani. Po godzinie pani Pajęczyca wpadła do klasy jak bomba i z radością obwieściła: Praca ucznia z naszej klasy zwyciężyła! Kto, kto jest tym szczęśliwcem - poruszeni pytają jedni przez drugich. Pani rozwinęła rulon i przed ich oczyma ukazała się cała utkana z promieni słońca sieć, mieniąca się wszystkimi kolorami tęczy. Jaka piękna, cudowna - szepcą. Ale, ale, proszę pani, to nie jest praca żadnego z nas - powiedzieli uczniowie, zawiedzeni. To jest pajęczynowa sieć naszego pajączka - powiedziała pani i podeszła do niego, całując go serdecznie. On, ten kuter... to niemożliwe - kiwały główkami. Tak pięknie tkać nie potrafi nikt - powiedziała pani. - Dzięki niemu nasza klasa wygrała konkurs i w nagrodę pojedziemy do grot zobaczyć najstarsze sieci pajęcze. Hurra, hurra! - rozległy się gromkie krzyki. Rzucili się wszyscy na pajączka, gratulując mu i ściskając go. Od tej pory już nikt go nie przezywał, przeciwnie - wszyscy chcieli się z nim bawić i uczyć, byli dumni z jego umiejętności.

Mała mróweczka rozpoczęła naukę w klasie pierwszej. Od samego początku nie mogła sobie poradzić z zadaniami, jakie mają mrówki w szkole. Uczą się podnosić, a potem transportować różne rzeczy. Nauka jest ciężka, codziennie noszą na swych grzbietach patyki, listeczki, gałązki, poziomki, jagody, a także uczą się, jak je pakować, by się nie zniszczyły. Mrówka była bardzo pracowita, bardzo chciała otrzymywać dobre oceny, ale co z tego - była bardzo malutka, taka tyciu, tyciusieńka i nie mogła udźwignąć tych wszystkich ciężarów. Inne silniejsze i większe dobrze sobie radziły, tylko ona zawsze zostawała w tyle. Mrówki przezywały ją, wyśmiewały się z niej. Bardzo się tym martwiła, chodziła zasmucona. Bała się lekcji i tego, że nie udźwignie zadanego ciężaru i dostanie znowu jedynkę. Najchętniej by w ogóle nie chodziła do szkoły. Wstydziła się złych stopni i tego, że jest taka słaba. Koleżanki mrówki niechętnie się z nią bawiły, nawet nie chciały z nią siedzieć w jednej ławce. Mijały dni. Pewnego razu przyjechała do szkoły komisja, każda mrówka została zmierzona, zważona. Najdłużej badano małą mrówkę; członkowie komisji oglądali ją, kręcili głowami, potem długo się naradzali, aż w końcu orzekli, że niektóre mrówki są za małe i muszą chodzić do szkół dla liliputów. One przecież już niedużo urosną, a w starszych klasach dojdą nowe przedmioty i ciężary będą jeszcze większe. Mrówki te przecież będą robotnicami. Postanowiono, że mała przejdzie do specjalnej szkoły, gdzie też jest nauka, tylko ciężary troszkę mniejsze, takie, które bez trudności udźwignie. Ona idzie do szkoły specjalnej dla liliputów! - wyśmiewały się inne mrówki. No to co z tego? - spytała pani Mrówa, nauczycielka. Nie umiały odpowiedzieć, ale dalej się wyśmiewały, zwracając uwagę, czy pani nie słyszy. Pójdę do innej szkoły - zadecydowała mróweczka - bo tutaj, jak widzę, mnie nie lubią. Jak pomyślała, tak zrobiła. Nowa szkoła od razu jej się spodobała, była taka sama jak poprzednia, a jednak inna, ciężary do ćwiczeń były mniejsze, a i koledzy milsi. Już po kilku dniach mróweczka miała szóstki i piątki w dzienniczku. Znalazła tam przyjaciółki, takie same jak ona - małe mróweczki. Bardzo lubiła chodzić do tej szkoły, było jej tylko przykro, gdy spotykała kolegów z poprzedniej, którzy dalej się z niej śmiali, pokazywali palcami i przezywali.

Pewnego dnia przez las szedł groźny wielkolud, wymachiwał kijem na wszystkie strony i niszczył wszystko, co było na jego drodze. Natknął się na mrowisko i kijem zaczął wiercić w nim dziury. Ziemia zadrżała, zaczęty walić się w mrowisku domy, szkoły, wszystkie mrówki z przerażeniem patrzyły, jak ich praca jest niszczona. Trzeba się było bronić, więc solidarnie wszystkie razem zaatakowały intruza. Pogryziony, jak niepyszny uciekł, gdzie pieprz rośnie. Ucieszone mrówki wróciły do mrowiska. Okazało się po chwili, że wiele domów i ulic zostało zniszczonych, a także cenne przedmioty, między innymi malutka złota korona królowej. Lament wielki zapanował w mrowisku. Przecież królowa nie może rządzić bez korony! Rozpoczęły się poszukiwania. Korony jednak jak nie było, tak nie było. Wszystkie tunele, poza jednym, zostały sprawdzone. Do tego ostatniego nikt nie mógł wejść. Tunel wił się głęboko w ziemi, był bardzo wąski, ciemny, niebezpieczny. Mógł w każdej chwili się zawalić i pogrzebać na zawsze śmiałka. Nikt więc nie próbował tam wejść. Tylko mata mróweczka zdecydowała się na ten odważny krok. I po chwili już wąskim korytarzem schodziła niżej i niżej. Dookoła byt mrok, czuła wilgotną ziemię. Wolno sprawdzała każdy odcinek drogi. Niczego poza ciemnością tam nie było. Jednak się nie zniechęcała, schodziła coraz głębiej. Zatrzymała się na chwilę, by otrzeć pot z czoła, i wtedy zobaczyła, że coś połyskuje. Pochyliła się. Znalazła koronę. Ucieszona wracała jak na skrzydłach. Wszyscy ją podziwiali. To przecież dzięki jej odwadze królowa mogła z powrotem rządzić mrowiskiem, mrówki chodzić do szkoły, a robotnice pracować. Jesteś niezwykle dzielna - powiedziała królowa, wręczając jej order odwagi. Gratulacjom, uściskom nie było końca. A ci, którzy kiedyś się z niej wyśmiewali, teraz wstydzili się tego okropnie. Bo nie jest ważne, czy się jest dużym, czy małym; czy nosi się duże, czy małe ciężary. A co jest ważne?

Mama prowadziła małego wróbelka do szkoły. Szedł tam dzisiaj pierwszy raz. Czego ja się będę uczył? - zastanawiał się. Wszystkie- co przyda ci się w życiu - odpowiedziała tajemniczo mama, ale on tylko pokręcił łebkiem, bo w dalszym ciągu nic nie rozumiał. O, już jesteśmy - powiedziała mama, gdy stanęli pod wielkim dębem, naokoło którego było już wiele mam ze swoimi pociechami. Panował gwar nie do opisania. Nagle pojawiła się wielka pani Wróbel, nauczycielka w okularach na dziobie, i powiedziała donośnym głosem: Witam wszystkich nowych uczniów na pierwszej lekcji nauki fruwania! Zwracając się do mam, dodała: Dzisiaj wasze pociechy już samodzielnie przylecą do domu, nie potrzebujecie po nie przychodzić. A teraz proszę mnie zostawić z dziećmi, bo chcę rozpocząć lekcję. Rozległo się ciche klap, klap, klap. To dźwięk, jaki wydają dzioby, gdy dotykają się przy pożegnaniu. Po chwili mamy wróbelków odleciały. Nauczycielka podchodziła do każdego z uczniów i pomagała mu się dostać na gałązkę dębu. Kiedy ostatni już był na drzewie, pani powiedziała: - Proszę położyć się na brzuszku wygodnie, o tak, jak najwygodniej. Rozkładamy szeroko skrzydełka, oddychamy wolno, spokojnie. Przywieramy całym ciałem co drzewa. Czujemy zapach kory, miły powiew wiatru, odpoczywamy. Oddychamy miarowo i spokojnie. Wyobraźcie sobie, małe wróbelki, że powiew wiatru mógłby was unieść w powietrze tak, jak unosi liście. Czujecie się wspaniale. Proszę lekko poruszać skrzydełkami, raz, dwa, wolniutko, a teraz troszkę szybciej, raz, dwa... Skrzydełka małego wróbelka jak skrzydła latawca lekko poruszały się. Odpychamy się nóżkami od gałązki i płyniemy w powietrzu, płyniemy razem. - Nasz wróbelek poczuł, że skrzydła same go unoszą. Obok niego, z boku i z tyłu, i nad nim fruwały inne wróbelki. Poruszał lekko skrzydłami i wzbijał się w górę, w błękit nieba. Czuł się tak lekko i swobodnie, było mu tak przyjemnie! Popatrzył w dół, wznosił się nad zielonymi koronami drzew. Dookoła rozciągał się piękny park. Nie spiesząc się, w ślad za nauczycielką leciał w górę, do słońca. Ciepłe słoneczko wychyliło się zza chmurki i ciekawie spoglądało na wróbelki. Posłało promyczek, który ciepłym dotykiem przyjemnie go pogłaskał. Wróbelek wznosił się w górę, wyżej i wyżej. Czuł się lekko i swobodnie. Teraz przelatywał nad łączką, zatoczył koło, jedno, drugie i wolniutko sfruwał w dół. Był nad małym strumyczkiem, przy brzegu, którego wygrzewał się na słoneczku zajączek. Sfrunął jeszcze niżej, nad samą taflę wody, zobaczył kolorowe rybki, jak wolno płynęły z nurtem, usłyszał, jak kumkają żabki: kum, kum, rozmawiając między sobą. Poczuł zapach łąki, kwiatów. Wciągał głęboko ten zapach w siebie. Sfrunął nad brzeg strumyka, usiadł na małym kamyczku, nachylił się i napił wody. Była zimna i orzeźwiająca. Posłuchał szemrzącego strumyka. Odpoczywał. Wiatr lekko muskał mu piórka. Postanowił zamoczyć łapki, wszedł do wody, popryskał się nią troszeczkę, jak to wróbelki mają w zwyczaju. Otrząsnął się i tysiące kropelek spadło na spragnione wody roślinki. Zrobił to raz i drugi, pokropił wszystkie kwiatki dookoła. Poczuł się rześko, czuł, że wstępuje w niego razem z tą zimną wodą energia. Nagle usłyszał głos nauczycielki: - Pora wracać! - Znowu rozpostarł skrzydła i z niezwykłą siłą wzniósł się wysoko, wysoko. Wzbijał się szybko, wznosił się jak samolot i krążył w powietrzu pełen sił i radości, że potrafi fruwać. Tak skończyła się pierwsza lekcja nauki fruwania w szkole dla wróbelków. Jeśli będziecie chcieli tam wrócić, to możemy to zrobić jutro i zobaczyć, czego jeszcze uczą się ptaszki w swojej szkole.

Mały kotek samotnie wracał ze szkoły. Ciągnął łapkę za łapką wolno, jakby ospale. Był smutny, nic go nie cieszyło, czuł się bardzo nieswojo. Niechętnie prychał na inne przechodzące obok zwierzątka. Nagle nadleciał malutki motylek i nad samym nosem kotka zrobił okrążenia, jedno, drugie, trzecie. Chyba mi się przygląda - pomyślał kotek i łapką próbował odgonić motylka. Ale ten wcale nie odlatywał, tylko krążył, krążył i jak samolot kreślił znaki w powietrzu. Kotek patrzył i patrzył, jak zaczarowany, w piękny lot motyla. A ten wzbił się wyżej, jakby chciał dolecieć do słońca, i nagle znikł mu z oczu za wysokim ogrodzeniem. Zaciekawiony kotek zbliżył się do płotu, wdrapał się po deskach i znalazł się w ogrodzie. Rozejrzał się dookoła. Było tam tak pięknie, rosły wysokie owocowe drzewa sięgające koronami do nieba, a małe krzaczki, jakby przy nich przycupnięte, trzymały się ich jak maminej spódnicy. Rosły też kolorowe kwiaty, które jak dywan pokrywały cały ogród. Kotek poczuł zapach ziemi, kwiatów, krzewów i drzew. Pociągnął mocno noskiem i zapach jak fala, jakby ramionami, objął go. Kotek położył się na trawie i oddychał miarowo, równo i spokojnie. Przetarł oczy, podłożył łapki pod głowę, wyciągnął całe ciałko, było mu bardzo wygodne. Leżał teraz i odpoczywał. Poczuł senność. Słonko wysyłało swe promyczki na ziemię, by pogłaskały każdy kwiatek, każdy listek i każdą roślinkę. Kotek poczuł przyjemny dotyk ciepłych promieni. Zamknął oczy. A promyczki jeden po drugim głaskały go, przyjemnie ogrzewając. Po chwili pojawił się delikatny wiaterek, który kołysał listki i gałęzie, jakby do snu. Pochylił się nad kotkiem i też go kołysał, trzymając w swoich ramionach. Kotek poczuł, jak wiaterek przesuwając się teraz po nim od głowy do łap, do pazurków samych, z wolna uwalnia go od smutków, i jeszcze raz, i jeszcze delikatnie przesuwając się od głowy w dół ciałka, zabiera z sobą całe niezadowolenie. Kotek poczuł się tak dobrze, poczuł się spokojny, jakby obmyty ze wszystkich swoich dużych i małych zmartwień. Otworzył wolno oczka i popatrzył na chmurki, które płynęły po niebie, nie spiesząc się, leniwie, nie przeganiając się, zgodnie. Płynęły i płynęły, a wiatr wolno je popychał. Kotkowi było tak dobrze. Nagle jedna mała kropelka spadła mu na nos. Co to? - zdziwił się. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, jak kwiatki wyciągają swoje małe główki do kropli deszczu, zupełnie jak on pyszczek do miseczki z mlekiem. Usiadł na trawie. Przeciągnął się. Kropelki deszczu wolno, lecz miarowo spadały na spragnione roślinki. Wraz z tym delikatnym deszczem wróciła mu sita. Wstał, otrząsnął futerko, uśmiechnął się do siebie zadowolony. Pora iść do domu - pomyślał. Ale dziwną przeżyłem przygodę w tym ogrodzie, gdzie przyprowadził mnie motylek. Wrócę tu jeszcze - obiecał sobie - tu jest tak pięknie i spokojnie. Wyprężył się do skoku i jednym zamachem przeskoczył płot. Radośnie machając ogonem, wracał do domu.

Daleko stąd, daleko, w królestwie zwierząt, żyła pośród innych mała pszczółka. Tym się jednak różniła od innych pszczółek, które latały po łąkach i spijały słodki nektar z kwiatów, że zapragnęła zrobić wielką karierę, występować w telewizji, być na pierwszych stronach gazet. Marzyła o wielkiej sławie. Pewnego dnia powiedziała do mamy: Zostanę modelką. Mama najpierw się zdziwiła, a potem zaczęła tłumaczyć córeczce: Ależ kochanie, modelki mają takie długie nogi, są bardzo wysokie, a ty jesteś malutką pszczółką. Pszczółka nie chciała tego słuchać i nie czekając, aż mama skończy, odleciała czym prędzej do szkoły dla modelek. Właśnie zaczynały się zajęcia. Sarenki i łanie biegały po wybiegu, przytupywały kopytkami, kręciły ogonkami, a nal biedna pszczółeczka musiała uważać, by jej ktoś niechcący nie nadepnął. Na szczęście miała żądło i to ją uchroniło przed zadeptaniem. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi. Po kilku lekcjach sama stwierdziła, że to zajęcie nie dla niej. Zostanę piosenkarką, pomyślała, potrafię tak doskonale brzęczeć. Mamo - powiedziała - zmieniłam decyzję, zostanę piosenkarką. - Ależ ty nie potrafisz śpiewać! Nie znasz nut - mówiła bardzo zmartwiona mama. - Umiem za to pięknie brzęczeć - odparła pszczółka, wzruszyła lekceważąco ramionami i nie słuchając dłużej mamy, odleciała do radia. Pięknie brzęczę - powiedziała, wchodząc do studia. - Doskonale - odparł redaktor słowik. - Właśnie dzisiaj mamy konkurs młodych talentów, stań w kolejce i tutaj, na tej kartce napisz swój repertuar. - Repertuar... a co to takiego? - zdziwiła się. - Zapisz tutaj, o tu - pokazał pazurkiem - piosenki, jakie zaśpiewasz. - Mmmhhhhmmm - zamruczała niezadowolona pszczółka. I po chwili uzmysłowiła sobie, że nie zna żadnej piosenki, potrafi tylko brzęczeć. Słowiki wyśpiewywały trele morele, skowronki nuciły smętne pieśni, nawet wróbelki dzióbkiem wystukiwały rytm i zawzięcie powtarzały słowa piosenek. Tutaj nie cenią prawdziwych talentów, pomyślała. Tylko się skompromituję, nie docenią mnie. Czym prędzej odleciała do ula. A może zostać aktorką, najlepiej filmową? - zastanawiała się. - Tak, nadaję się do tego. Ale i tutaj okazało się, że liski, kreciki, a nawet niedźwiadki lepiej znają sztukę aktorską. Nasza pszczółeczka nie potrafiła zadeklamować wiersza czy zatańczyć. Może zostać stawnym sportowcem? Zajączki biegają szybciej, koniki wyżej skaczą. Nie, do tego też się nie nadaje. Co ja nieszczęśliwa mam robić, jaki zawód wybrać? – głośno lamentowała. Przyleciały inne pszczółeczki, usiadły dookoła i spytały: - Dlaczego nie chcesz zbierać miodu? Masz taki piękny ryjek, na pewno będziesz w tym znakomita. Chodź z nami. Poleciały na piękną łączkę i po pracowitym dniu mała pszczółeczka zebrała garnek słodkiego nektaru. - Jesteś w tym naprawdę wspaniała – pochwaliła mama. - Bardzo się cieszę, że moja córeczka jest takim dobrym zbieraczem. Pszczółeczka spojrzała z dumą na garnek pełen po brzegi i też się ucieszyła. Potem pomyślała: Do tego się właśnie nadaję, to potrafię robić dobrze. Zadarta łebek do góry bardzo z siebie dumna i razem z innymi poleciała do ula.

Szukaj publikacji

Początek formularza

Gry i zabawy relaksujące dla dzieci klas I - III


Poprzez gry i zabawy relaksujące rozwijamy pozytywne postawy moralne i społeczne. Pomagamy w pokonywaniu różnych przeszkód , zachęcamy do współpracy w zespole , uczymy asertywnych zachowań , uczymy wyrażania własnego zdania . Uczymy dzieci wiary we własne siły i możliwości , aby były wartościowymi ludźmi i zdawały sobie z tego sprawę . Propozycje zabaw , które zostaną tu przedstawione powinny być na początku lub na końcu zajęć , prowadzone bez pośpiechu , bez zdenerwowania .
Dzieci powinny czuć się swobodnie , powinny być zrelaksowane i skoncentrowane . Każda gra i zabawa powinna mieć swój cel , do którego została opracowana.
Oto one ; - rozwój osobisty każdego ucznia
- budowanie poczucia własnej wartości
- integracja grupy , zespołu
- odprężenie przed lub po nauce
- kształcenie umiejętności wypowiadania się i słuchania
- rozwijanie aktywności społecznej
- budowanie poczucia zaufania
- uwrażliwianie na innych ludzi

Zabawy relaksujące można podzielić na ; 1. zajęcia plastyczne
2. zabawy ruchowe
3. zajęcia muzyczne
4. konkursy
5. improwizacje ruchowe
6. zgadywanki
7. medytacja relaksująca .
Są to pomysły na miłe spędzanie czasu , na lepsze poznanie się w grupie , na lepszą integrację.



POWODZENIA !!!



PROPOZYCJE;

ZAPROJEKTUJ OBRUS Z ŻYCZENIAMI DLA MAMY , TATY…

Dzieci siedzą w ławkach, mają przed sobą kartki z bloku. Nauczyciel po krótkim wstępie zachęca do indywidualnego zaprojektowania przez każde dziecko obrusa z życzeniami dla swoich najbliższych. Nauczyciel umawia się z dziećmi , że taki obrus byłby na stole co dnia od ranka do nocy. Powinny się na nim znaleźć nie tylko słowa życzeń, wierszyków, ale piękne rysunki.
Technika dowolnie wybrana przez dzieci.

POLICZ SWOJE MARZENIA

Nauczyciel po krótkim wstępie o marzeniach zachęca dzieci, aby podzieliły swoje kartki na tyle pól, ile mają marzeń i wpisały lub narysowały te marzenia. Gdy skończą każdy z nich opowie , które są najważniejsze. Można zrobić wystawę prac.Kartki mogą mieć różny kształt.


NAMALUJ SWOJE NIEBO

Po obserwacji nieba nauczyciel rozmawia z dziećmi dziećmi o możliwości zmiany koloru i wyglądu nieba. Następnie zachęca do namalowania własnych wizji nieba, które oglądamy co dzień, np. niebo w różowym kolorze , w zielonym z cytrynowymi chmurkami w różnych kształtach itd. Każde dziecko ma swoją kartkę. Gdy prace będą skończone , dzieci powinny zaprezentować je.


NARYSUJ TYLKO JEDNYM KOLOREM

Każde dziecko ma przed sobą kartkę z bloku i komplet kredek. Nauczyciel zachęca do wybrania tylko jednej kredki w dowolnym kolorze i narysowania czegoś według własnego pomysłu.Gdy dzieci skończą, mogą powiedzieć, czym kierowały się przy wyborze koloru kredki i co narysowały.Zamiast kredek mogą być mazaki lub farby.


CO LUBISZ , A CZEGO NIE?

Dzieci siedzą w ławkach, każde otrzymuje czystą kartkę. Z jednej strony każde ma narysować lub napisać –co lubi, z drugiej to , czego nie lubi.Dziecko ma wybrać po jednej rzeczy na jedną i drugą stronę swej kartki.Gdy zadanie wykonane, następuje omówienie przez dzieci.Kartki zabierają do domu.


NARYSUJ SWOJEGO BOHATERA

Nauczyciel zachęca dzieci do narysowania plakatu na temat swojego bohatera, wzoru postępowania.Na koniec każde dziecko opowie o swoim bohaterze , w czym chciałoby go naśladować.


DYKTOWANY RYSUNEK

Dzieci mają przed sobą kartki i kredki., rysują według poleceń nauczyciela
-Na środku kartki narysuj kółko wielkości jabłka
-To będzie twarz chłopca , więc dorysuj niebieskie oczy, mały nosek i uśmiech
-Teraz dorysuj mu uszy i krótkie czarne włosy
-Narysuj mu szyję i koszulkę z krótkim rękawem w żółte paski
-Dorysuj krótkie, nad kolana spodenki w kolorze czerwonym i kieszonkami

-Dorysuj nogi i buty sportowe w kolorze szarym ze sznurówkami

ŁĄCZONE TRÓJKĄTY

Dzieci siedzą w ławkach i mają przed sobą kartki oraz kredki. Nauczyciel poleca , aby podzieliły kartki na cztery równe części. Następnie , aby w każdej części –polu narysowały inaczej połączone ze sobą trójkąty różnej wielkości. Na koniec mają pięknie pokolorować trójkąty w dowolnych kolorach. Można podać liczbę trójkątów trójkątów polu.Ggy zadanie jest skończone, nauczyciel pokazuje na tablicy sposoby połączeń trójkątów.Dzieci zgłaszają , kto ma ile takich samych połączeń. Innym razem dzieci mogą liczyć inne elementy.

RYSUNEK Z LITERKI LUB CYFRY

Każde dziecko otrzymuje kartkę z narysowaną literką lub cyferką. Zadanie polega na tym , aby z niej wymyśleć i dorysować rysunek, jaki się chce, byle literka lub cyferka była w miarę widoczna.Na koniec każde dziecko wypowiada się, pokazując swoją pracę, jaką literkę czy cyferkę miało i co z niej narysowało. Z prac można urządzić wystawę

KOMPLEMENTY

Dzieci siedzą w kole. Na środku stoi koszyk z kartonikami, na których są imiona i nazwiska wszystkich dzieci w klasie. Po kolei każdy podchodzi i losuje jedną karteczkę. Kogo wylosuje , do tego podchodzi i mówi mu jakiś komplement, prawdziwy, np.’’Lubię gdy bawisz się ze mną ‘’.Losowanie rozpoczyna nauczyciel ,jej imię i nazwisko też na być w koszyku.

DOKOŃCZ ZDANIE

Zabawa polega na dokańczaniu zdania typu ;
-Lubię bawić się…
-Jestem smutna/smutny, gdy…
-Nie lubię…
-Żle się czuję, gdy…
-Najlepiej umiem rysować…
-Lubię , gdy mama…
-Lubię, gdy tata…
-Mój brat…
-Moja siostra…

CO POWINIEN MIEĆ ZE SOBĄ UCZEŃ

Dzieci stoją w kole. Nauczyciel w środku trzyma piłkę i mówi ;
-Do kogo rzucę piłkę, ten ma podać jedną niezbędną rzecz , którą powinien zabrać ze sobą uczeń do szkoły.Kto odpowie , rzuca piłkę z powrotem do mnie. Nauczyciel rzuca piłkę, a dzieci podają przykłady.
NAJCIEKAWSZY SPORT

Dzieci siedzą w kręgu lub na ławeczkach.Kolejno każde dziecko wychodzi na środek i pokazuje swój ulubiony sport, bez używania słów.Pozostałe dzieci wraz z nauczycielką mają za zadanie odgadnąć, jaka to dyscyplina sportowa .Jako pierwsza może pokazać nauczycielka aby , dzieci wiedziały o co chodzi.
Można też narysować ulubiony sport.

GDYBYŚ BYŁ PISARZEM

Dzieci siedzą w ławkach. Nauczyciel umawia się z dziećmi, że zabawią się dziś w znanych pisarzy i pisarki, którzy właśnie wydali swoje najlepsze książki.Każdy na zaproszenie wychodzi na środek i przedstawia się jako pisarz lub pisarka , podając imię i nazwisko. Następnie reklamuje swoje dzieło .Nauczyciel może być spikerem telewizyjnym i zapowiadać występy dzieci.

GDYBYŚ BYŁ PTAKIEM …

Nauczyciel zaczyna mówić;
-Wyobraźcie sobie ,że na jakiś czas każdy z was jest ptakiem, może latać i wzbijać się wysoko. Co chcielibyście zobaczyć z lotu ptaka? Dzieci siedzą w kręgu i opowiadają. Nauczyciel może pomagać.

NA KOGO WYPADNIE NA TEGO BĘC

Dzieci stoją w rozsypce, nauczyciel przed nimi i mówi :
-Na kogo wypadnie , na tego bęc ! – i rzuca do kogoś maskotkę.Dziecko łapie maskotkę i mówi :-Na kogo wypadnie , na tego bęc ! –potem rzuca maskotkę do kogoś itd. Pozostałe dzieci odwracają się twarzami do tego , kto ma maskotkę. Wszyscy choć po jednym razie powinni złapać i rzucić maskotkę.Tempo powinno być jak najszybsze.

KTO JEST KOTKIEM ?

Dzieci siedzą w półkolu. Jedno wychodzi na środek i staje na chwilę tyłem do reszty. Wtedy nauczyciel wyznacza , kto będzie kotkiem. Wybrane dziecko się odwraca, a wszystkie pozostałe mają zakryte usta rączkami. Wyznaczone wydaje głos – miauknięcie kotka .Stojące dziecko ma odgadnąć , kto jest kotkiem.Potem zamiana.

SKARB JEST UKRYTY TUTAJ

Dzieci siedzą w kręgu . Nauczyciel wybiera pierwsze dziecko i mówi : Wejdź do środka koła i wyobraź sobie , że jesteś w jaskini zbójców, którzy ukryli skarb. Na głowę zarzucimy ci chustkę, abyś nic nie widział. Za to masz bardzo uważnie słuchać, z której strony usłyszysz wiadomość, gdzie jest ukryty skarb.Twoim zadaniem jest wskazać osobę , która wyjawi ci tajemnicę ukrytego skarbu.Masz wymienić jej imię.Możesz wskazać ręką , gdzie siedzi dziecko, które mówi : „Skarb jest ukryty tutaj”
Nauczycielka zakrywa dziecku głowę chustą i wskazuje, które dziecko z kręgu ma powiedzieć : „Skarb jest ukryty tutaj”

Każde dziecko , które odgadnie zamienia się z innym.

CO SŁYSZAŁEŚ ?

Dzieci siedzą swobodnie, zamykają oczy i słuchają uważnie.Po chwili ciszy n-l uderza w różne przedmioty , np.w pustą szklankę, w biurko, w pustą puszkę. Potem pyta dzieci , jakie dźwięki słyszały.Następnie znów zamykają oczy i nasłuchują. Nauczyciel włącza magnetofon i słychać : śpiew ptaków, szum morza ruch uliczny. Po chwili ciszy, dzieci znów mówią, co słychać.Potem nauczycielka włącza utwór muzyczny instrumentalny. Dzieci z zamkniętymi oczami słuchają. Na koniec mówią jakie instrumenty grały w tym utworze.

NASZA CZWÓRKA UMIE I POTRAFI

Nauczycielka dzieli grupę dzieci na czwórki. Każda otrzymuje kartkę z bloku i pisak. Zadanie polega na tym, aby każda czwórka wypisała na kartce jak najwięcej prawdziwych umiejętności, które posiadają członkowie.
Gdy określony czas się skończy , każda czwórka przedstawi ,co umie i potrafi najlepiej .Na koniec można wybrać najlepszą czwórkę.

LIST DO KOLEGÓW Z AUSTRALII

Dzielimy grupę na równoliczne zespoły 4-5 osób.Następnie po krótkim wstępie zachęcamy zespoły do napisania listu do dzieci z dalekiego kraju np. Australii. W liście trzeba podać jak najwięcej informacji o naszym kraju, o szkole, wyznaczamy czas 2O ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin