Daniel "Beesqp" Jurak Uzdrowiciel By�a sobota wiecz�r, dochodzi�a godzina dwudziesta pierwsza. Marcin Dobroczy�ski siedzia� w swoim ulubionym fotelu ogl�daj�c reklamy przed Panoram� na popularnej dw�jce. By� m�czyzna w wieku dwudziestu pi�ciu lat, wzrostu oko�o metra osiemdziesi�ciu centymetr�w. Jego ciemne, kr�tko przystrzy�one w�osy pasowa�y do szarej bluzy dresowej z powyrywanymi r�kawami, przerobionej na styl ameryka�ski. Spod niej wygl�da�y kr�tkie, bia�e r�kawki podkoszulka. Si�gn�� po puszk� piwa stoj�c� na stoliku obok. Otworzy�. Jedna czwarta zawarto�ci wyla�a si� na czarne d�insy. -Zn�w ten cholerny pech - pomy�la�. - Co si� jeszcze mo�e dzi� wydarzy�... Z kuchni s�ysza� odg�osy krz�taj�cej si� �ony, przygotowuj�cej sobie p�n� kolacj�. S�ysza� jak ponownie trzasn�a, tym razem by�y to drzwiczki od lod�wki. -Fajnie. Wi�c wiecz�r si� jeszcze nie ko�czy ... - mrukn�� do siebie pod nosem. Czu�, �e Ka�ka jest w pod�ym humorze. Wiedzia� to jak tylko wesz�a do domu. Rzuci�a torebk� w k�t i trzepn�a mocno drzwiami. Przy okazji wyra�aj�c co my�li o swoim szefie. To jej sobotnie wezwanie do biura nie wr�y niczym dobrym. Od awansu, z ka�dym dniem wierzy� coraz bardziej w powiedzenie: "pieni�dze szcz�cia nie daj�...". I to chyba wtedy ich zwi�zek zacz�� si� psu�... Dziwnym zbiegiem okoliczno�ci, dzie� p�niej zosta� zwolniony z pracy. Pracuj�c w jednym z polskich bank�w zarabia� poni�ej �redniej krajowej. Na szcz�cie udawa�o im si� "wi�za� koniec z ko�cem". W momencie prywatyzacji banku, zosta� zredukowany niczym niepotrzebny mebel, zreszt� tak jak kilkuset innych. Teraz ju� trzeci miesi�c szuka� pracy. Bez wi�kszych rezultat�w. W ich miasteczku ci�ko by�o si� gdzie� za�apa�, sytuacji nie poprawia� brak uko�czonych studi�w. Siedzia� w domu przez ca�y dzie� patrz�c w narkotycznie mami�cy telewizor. Zni�y� si� nawet do ogl�dania tych d�uga�nych, wenezuelsko-brazylijsko-kto-ich- tam-wie-jeszcze-jakich seriali. Orientowa� si� doskonale, w kt�rym to z paniczu Esmeralda jest zakochana i do tego nieszcz�liwie... Kiedy� nawet nie zwr�ci�by uwagi na tak� rozrywk�. Ale teraz...nudz�c si� niemi�osiernie... Podobno cz�owiek inteligentny si� nie nudzi, ale we� si� nie nud� w takiej sytuacji. �ona przez pierwszy miesi�c nie narzeka�a, przecie� mia�a wi�cej pracy. Wraca�a zm�czona do domu wieczorem. A wtedy on wychodzi� do pobliskiego pubu napi� si� piwa z kolegami. Do domu przychodzi� dobrze po p�nocy i spa� do po�udnia. Lecz po dw�ch miesi�cach Kasia zacz�a mie� do niego pretensje. O to, �e nie szuka pracy, �e �azi nocami po pubach i takie tam podobne pierdo�y. Po jednej z wi�kszych k��tni wyl�dowa� z poduszk� i kocem na kanapie. Zreszt� by�o mu ju� wszystko jedno. Pozostawali w takich stosunkach, czyli w�a�ciwie w ich braku. Kiedy zaczyna� j� czule pie�ci�, odsuwa�a si� od niego wykr�caj�c si� jak�� tani� wym�wk�. Spanie na kanapie mu przeszkadza�o, przynajmniej nie budzi� jej gdy wraca� nad ranem z klubu. W drzwiach kuchennych pojawi�a si� wysoka i szczup�a blondynka. P�d�ugie w�osy upi�te w kitk� sprawia�y wra�enie nie�adu, lecz jej taka fryzura pasowa�a. Obcis�e d�insy znakomicie dopasowa�y si� do jej mi�ych dla oka, a do niedawna nie tak�e i jego r�k, kszta�t�w cia�a. Pod bia�ym podkoszulkiem mo�na by�o dostrzec idealnie wr�cz uformowane kszta�ty piersi. Sta�a w progu z pizz� i szklank� jasnego piwa. Usiad�a w fotelu po przeciwnej stronie stolika i si�gn�a po kawa�ek hawajskiej. Zacz�a si� Panorama. Chwyci�a pilota prze��czy�a na jedynk�. - Ej!, ja to ogl�da�em. - zaprotestowa� Marcin. - Ca�y dzie� patrzysz si� w ten pieprzony telewizor. A ja po ci�kiej pracy chce si� rozerwa� - warkn�a i zacz�a "skaka�" po kana�ach szukaj�c czego� ciekawego. - Jasne - mrukn�� do siebie - ty p�acisz, ty rz�dzisz. Podni�s� si� i dopi� piwo. Puszk� niedbale postawi� na stole i wyszed� do kuchni. Zajrza� do lod�wki i si�gn�� po dwie kolejne. - Co ja tu na etacie sprz�taczki? Wyrzu� j�. - krzykn�a z pokoju Kasia. - Zignorowa� j�. Wzi�� piwo i przeszed� do przedpokoju, omijaj�c dwie walizki. Wsun�� po jednej do obu kieszeni zielonej wojskowej kurtki. Za�o�y� tani� podr�bk� Nike'�w, zarzuci� kurtk�, czarn� baseball'�wk� i wyszed� na klatk� schodow� trzaskaj�c za sob� drzwiami. - Ha, niech wie, �e ja te� potrafi� - pomy�la� - Dobrze, �e jutro jedzie na to dwutygodniowe szkolenie. Zawsze b�dzie troch� luzu. - Zbieg� po schodach na parter. Daszek czapki zsun�� bardziej na czo�o, zapi�� kurtk� i nastawi� ko�nierz. Spojrza� na du�e krople deszczu przelatuj�ce w �wietle lampy i ko�cz�ce sw�j, jak�e kr�tki, �ywot na chodniku. - Jeszcze tego, kurwa, brakowa�o... Wyszed� alejk� na ulic� i zatrzyma� si�. Przez moment waha� si� gdzie ma i��. Nie mia� nastroju na gwar pubu i puste gadki z kumplami o dupie Maryni. Zawin�� si� na pi�cie w prawo i ruszy� przed siebie. Rozmy�la� o ich, teraz tak odleg�ych, �e a� wr�cz staro�ytnych, planach na przysz�o��. Wszystkie run�y przez niego. Nie, nie przez niego. To by�y zwolnienia grupowe. To nie on sam wylecia�. Po prostu mia� pecha. Nim si� zorientowa� by�o ju� za p�no na uskok. Przeje�d�aj�ce audi wzbi�o w powietrze fontann� wody z ka�u�y przy kraw�niku. Przekl�� kierowc�, wyzywaj�c go od najgorszych. Otrzepa� si� troch� z wody i ruszy� w kierunku wybrze�a. Po kilkunastu minutach dotar� do zej�cia na pla��. Usiad� na mokrych schodach i otworzy� puszk�. Poci�gn�� sporego �yka i zapatrzy� si� na morze. Obserwowa� fale targane wiatrem i z du�� si�� uderzaj�ce o brzeg. Ciekawie przygl�da� si� walce wody z wiatrem i pla�y broni�cej si� przed coraz silniejszymi naporami wody. Przez moment zapomnia� o problemach. P�tora piwa p�niej, powr�ci�y. Podni�s� si� i zszed� po drewnianych schodach na pla�e. Mokry piasek przyczepia� si� do jego but�w i spodni, gdy zbli�a� si� do morza. Nagle po lewej stronie b�ysn�o. Po chwili po niebie przetoczy� si� �omot. Przypominaj�cy odg�os wielkiego g�azu staczaj�cego si� po zboczu g�ry. Marcin mimowolnie skuli� ramiona i g�ow�. W ko�cu dobrn�� do granicy wody. Uwa�aj�c, �eby ta dodatkowo nie zmoczy�a i tak ju� powoli przemi�kaj�cych but�w, sta� patrz�c w dal i ko�czy� piwo. Wtem na wprost niego przepi�kna b�yskawica przeci�a niebo, a po kilku sekundach us�ysza� grzmot. Blisko - pomy�la�. I zn�w problemy odp�yn�y od niego... Zn�w by� wolny... Jedn� r�k� zdj�� czapk�, w drugiej trzyma� prawie pust� puszk�. Roz�o�y� r�ce po bokach i stan�� jakby ukrzy�owany. Zamkn�� oczy i skierowa� twarz ku niebu, czu� jak krople deszczu uderzaj� go w twarz a p�niej sp�ywaj� po policzkach, szyi... Nagle poczu� ch�� wyrzucenia z siebie ca�ego b�lu. Wyda� z siebie g�o�ny i wydobywaj�cy si� z najg��bszych zakamark�w jego duszy krzyk. Otworzy� oczy i spojrza� w niebo. Zobaczy� niesamowicie jasny blask bij�cy tu� nad nim. Chwil� p�niej poczu� ogromy b�l post�puj�cy od czubka g�owy przez kr�gos�up, a� do pi�t. Potem nie czul ju� nic, nie widzia� ju� nic. Ogarn�a go g��boka i doskonale czarna ciemno��... * * * Przebudzi� si� czuj�c w kr�gos�upie ciarki po, jak mu si� wydawa�o, niedawnym, dokuczliwym b�lu. Przynajmniej da�o si� go znie��. Tylko ta dezorientacja w jego umy�le. Skupi� m�g� si� dopiero po kilku zako�czonych fiaskiem pr�bach. Powoli zacz�� wy�apywa� pojedyncze d�wi�ki. Rozmowa. Szcz�k uderzanych o siebie metalowych przedmiot�w. Zgrzyt k�ek. Po chwili wszystkie one ��czy�y si� w odg�osy... szpitala. Delikatnie uni�s� powieki. Jego oczom ukaza� si� zniszczony sufit. Powoli uni�s� g�ow�. O, nawet tak bardzo nie szumia�o... Rozejrza� si� po sali. By� sam. Cho� patrz�c na nie za�cielone ��ko po drugiej stronie pokoju... Le�a� w miar� czystej po�cieli, na szpitalnym ��ku. Obok niego sta�a szafeczka. Jeden z k�t�w zajmowa�a niedu�a szafa. Kiedy� jasnozielona, a teraz raczej brudno-nijaka farba pokrywa�a otaczaj�cego go �ciany. Krajowy, pa�stwowy, ci�gle nie dotowany szpital. I tak mia� sporo szcz�cia, �e wyl�dowa� w dwuosobowym pokoju, a nie na korytarzu. Jednak os�abiona jeszcze g�owa opad�a na poduszk� i ponownie zasn��. Obudzi� si�. Przywita� go starszy jegomo�� le��cy na s�siednim ��ku i czytaj�cy gazet�. -Dzie� dobry. Jak si� pan czuj�? -Gdzie jestem? -W szpitalu na Po�anieckiej. -Po�aniecka? A sk�d si� tutaj wzi��em? -Wczoraj pana przywie�li. -Co mi jest? -Jest pan na tyle silny, �eby samemu przeczyta�?... - powiedzia� podaj�c gazet�. To by� lokalny dziennik. Marcin spojrza� na pierwsz� stron�. Trudno by�o nie znale�� odpowiedniego artyku�u. "�YWY PIORUNOCHRON? NIEPRZYTOMNY CZ�OWIEK ZNALEZIONY NA PLA�Y. Wczoraj oko�o godziny dwudziestej trzeciej, na miejskiej pla�y znaleziono nieprzytomnego m�czyzn�. Z dokument�w przy nim znalezionych ustalono, �e jest to niejaki pan Marcin D. Lekarze z miejskiej kliniki stwierdzili, i� m�czyzna ten zosta� uderzony przez piorun podczas nocnej burzy. Jednocze�nie orzekli, �e ofiara nie ponios�a powa�nych obra�e�, jedynie og�lne pot�uczenie i os�abienie organizmu. Jego �yciu nie zagra�a niebezpiecze�stwo. Znane s� przypadki pora�enia piorunem, jednak rodzaj obra�e� doznanych przez pana Marcina D., a w�a�ciwie ich brak, jest bardzo interesuj�cy. Na przyk�ad w przypadku pana Jima Speadheada ze Stan�w Zjednoczonych... " I tutaj nast�powa� opis kilku podobnych wydarze�, ale Marcin nie czyta� dalej. Pora�ony piorunem?? A Tak. Teraz sobie przypomina�. To te jaskrawo-bia�e �wiat�o, a potem b�l, ciemno��... Wzd�u� kr�gos�upa przebieg� mu dreszcz. W tym momencie do pokoju wszed� m�czyzna, ubrany w bia�y fartuch lekarski. Na przypi�tym do kieszeni znaczku widnia�o nazwisko Henyk. Doktor przywita� si� ze wsp�lokatorem i podszed� do Marcina. -Dzie� dobry, panie Dobroczy�ski. Jak si� pan czuje? -Chyba dobrze. W mi�niach czuje jakby skurcz... Ale, panie doktorze, czy to prawda? -Co prawda? -No, �e ud...
ZuzkaPOGRZEBACZ