Monika Lach Sam na sam ze świętami..doc

(28 KB) Pobierz

Monika Lach

 

Sam na sam ze świętami.

 

Skrzynka na listy na klatce schodowej była pusta. Syn sąsiadów biegł  i gwizdał – strasznie nie podobało jej się takie zachowanie.

- Dybry – rzucił w jej kierunku.

- Mówi się „dobry”, a najlepiej „dzień dobry”. – Pouczyła starym nauczycielskim nawykiem. Nie mogła przyzwyczaić się do emerytury mimo upływu czasu. – Minęło już tyle miesięcy. Jutro wigilia. – Szepnęła.

Rok temu poprawiała klasówki, wzięła zeszyty do sprawdzenia i referaty na celujący. Miała pełne ręce roboty, zwłaszcza, że Henek uparł się na tradycyjną wigilię i musiała przygotować 12 dań. Zbyszek przyjechał ze studiów cały w nerwach. Pół świąt siedział i podliczał badania naukowe do pracy magisterskiej. Baśka z Wieśkiem tez przyjechali mimo dzielących ich wielu kilometrów. Córka w tamtym czasie wyraźnie się już zaokrągliła. To był zdaje się 6 miesiąc.

Pomyśleć, że ledwie jeden rok dzielił ją od tamtych wydarzeń.

- Boże – westchnęła – jak ja wtedy narzekałam. Wybacz mi. Pragnęłam ciszy, spokoju i odpoczynku. Jaka byłam niemądra. Chciałabym dziś mieć te wszystkie zajęcia.

- Źle się pani czuje? – Sąsiadka przystanęła. Niosła reklamówki wypchane artykułami spożywczymi.

- Nie. Zmęczyłam się tylko myśleniem.

Popatrzyła na emerytkę jak na ekscentryka, a ona uśmiechnęła się pobłażliwie. Wiedział, że sąsiadka nie zrozumie jej tak samo, jak ona nie zrozumiałaby siebie obecnej rok temu.

Wróciła do mieszkania. Poczuła chłód, bo od jakiegoś czasu skręcał kaloryfery, żeby zaoszczędzić na rachunkach. Poza tym mogła bezkarnie przesiadywać w łóżku z książką i nic nie robić. Mówiła sobie, że tak jest cieplej. Ale nic by jej nie rozgrzało bardziej od pełnych rąk pracy. Ale nie miała zajęcia. Ani jednej klasówki do sprawdzenia, ani jednego gościa do ugoszczenia, ani jednego domownika do rozpieszczania.

Henek przeziębił się na pasterce. Uparty jak jego zmarły ojciec nie wybrał się w porę do lekarza, a potem przy jego pozawałowym sercu nie trzeba było dużo, by doszło do nieszczęścia.

- Ile to już minęło od 5 marca? – Zastanawiała się i okryła szczelniej kocem.

Teraz nie było Henka, ale nad ich wspólnym łóżkiem wciąż wisiało ślubne zdjęcie sprzed 29 lat.

5 marca nie mogła się doczekać emerytury, bo żyć i pracować nie miała siły. Nie miała pojęcia, że wegetacja jest jeszcze trudniejsza do zniesienia.

A 21 maja Zbyszek obronił dyplom. I zamiast się cieszyć płakała, bo oświadczył, że podpisał kontrakt i wyjeżdża z Polski na lata, a może nawet na stałe.

Błagała by został, jednak rozumiała listę argumentów:

- Mamo! Co ja tu będę robił? Tyle lat ciężkiej pracy, nauki, a tu nie ma gdzie dostać zatrudnienia. Poza tym nawet jakby już było, to za jakie pieniądze? – Kpił. – Jeśli tu zostanę nie dorobię się ani mieszkania, ani auta, a o ślubie i dzieciach będę mógł zapomnieć. Ja chcę mamo żyć godnie. Po to studiowałem!

Odszedł do świata realizacji marzeń, który był zbyt daleko od jej małego M3.

Kiedy się urodziła wnuczka, córka miała dużo obowiązków. Chciał jej pomóc, ale Basia kategorycznie zabroniła.

- Mamo, zrozum, ja mieszkam u teściów, poza tym oni cały czas mi pomagają. Naprawdę wszystko jest dobrze. Nie rób sobie kłopotu i nie martw się. Ale … nie wiem, kiedy cię odwiedzę. Z małym dzieckiem, taka długa podróż, …, no nie wiem, mamo. – Zapadła krępująca cisza.

Zeszłoroczne święta można było rozpoznać po dźwiękach i zapachach – wszędzie gwar, śmiech, zapach potraw, choinka skrzył się od bombek i świateł, dom tętnił życiem.

W tym roku nie ubrała choinki.

Nie mała motywacji.

Nie zrobiła 12 dań, tylko jedno. Nie cieszyła się, tęskniła.

Tęskniła za straconym życiem.

Podniosła się. Włączyła komputer. Doskonale wiedziała, ze skrzynka emailowa będzie przepełniona. Wczoraj przezornie powiększyła maksymalnie jej objętość. Zalogowała się i odczytała długa listę nadawców – byli tu wszyscy. Wirtualne życzenia, migające, grające, animacyjne kartki napłynęły od Zbyszka, Basi z rodziną, od koleżanek z dawnej pracy, od uczniów, z banku, z firmy ubezpieczeniowej,  razem z plikiem reklam i promocji.

Byli tu wirtualni ludzie: rodzina, znajomi i obcy. Byli tu, na ekranie komputera w jej zimnym pokoju.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin