Repartiacja.pdf

(176 KB) Pobierz
Dokument7
REPARTIACJA
„Repatriacja”Nasza rodzina wyjechała z Petlikowiec trzecim transportem na początku
miesiąca lipca 1945 roku, niestety daty nie pamiętam i chyba juŜ od nikogo się nie dowiem.
Po wyjeździe pierwszego transportu przed Wielkanocą, drugim transportem pod koniec
czerwca wyjechała następna grupa a wśród nich moje dwie ciotki Hanka Skotnicka i Jadwiga
Kaftan oraz wujek Franek Wiśniowski, którzy mieszkali na tak zwanym Kalińcu. Zostali oni
osiedleni na pograniczu woj. opolskiego i wrocławskiego w Lubiatowie. Nasz transport
składał się przewaŜnie z pozostałych mieszkańców z naszej strony Strypy i kilka rodzin z
Kurdwanówki i Ossowiec, którzy schronili się przed banderowcami w naszej wsi.Naszą tak
zwaną repatriację, pamiętam dość dobrze.Pewnie liczyliśmy wtedy na to, ze powrócimy i
karabin maszynowy, który przekazał mi kolega przed swoim wyjazdem przed świętami
wielkanocnymi, zakopałem pod chałupą dziadka, u którego mieszkaliśmy po powrocie z
ewakuacji, gdy przed wsią zatrzymał się front. Po naszym domu w tym czasie pozostał tylko
ślad.Na podwodę którą nam podesłali, załadowaliśmy klatkę z kozą, którą otrzymaliśmy w
ramach wymiany za konia, jakąś skrzynię z Ŝelastwem, naczynia kuchenne i garnki, po worku
zboŜa i mąki oraz nieodzowne pierzyny i poduszki. Do kieszeni włoŜyłem dwa granaty,
przewiesiłem karabin przez plecy i ruszyliśmy w kierunku Pyszkowiec.Po drodze wstąpiłem
do „uczastkowego”, aby oddać mu karabin. Wpierw jednak zaŜądał aby mu oddać
„udostwierenie” więc oddałem, poŜegnałem się i odszedłem zapominając oddać karabinu, z
którym prawie przez rok się nie rozstawałem. Byczkow, tak nazywał się nasz petlikowiecki
„uczastkowyj” spojrzał na mnie ale nic nie mówił. Oczywiście szybko się zreflektowałem i
karabin mu oddałem.Wcześniej, którejś nocy gdy trzymałem wartę pod domem Palczakowej,
gdzie kwaterował, chciał mnie rozbroić za to, Ŝe oddaliłem się na chwilę z posterunku.
Powiedziałem mu wtedy, Ŝe bez karabinu do domu nie wrócę i moŜe mnie zabić. Pewnie by
to zrobił, bo był podpity, gdyby w mojej obronie nie stanęła gospodyni.Szliśmy za wozem juŜ
bez Ŝadnej ochrony, kaŜdy z nas coś dźwigając na plecach. Do obrony miałem jedynie te dwa
granaty. Ale spokojnie minęliśmy Zieloną. Spojrzałem na kopułę cerkwi posiekanej seriami z
karabinu maszynowego. Kilka miesięcy temu, stamtąd banderowcy w czasie obławy
otworzyli ogień do nas i czerwonoarmistów Kowpaka, którym towarzyliśmy. Gdy weszliśmy
do cerkwi na posadzce leŜało kilka ciał banderowców. Prawdopodobnie nie chcąc dać się
ująć, popełnili samobójstwo.Do Pyszkowiec dotarliśmy bez przeszkód, rozładowaliśmy
szybko skromny dobytek i rozlokowaliśmy się wzdłuŜ torów. Nie mieliśmy pojęcia jak długo
trzeba będzie tu koczować w oczekiwaniu na pociąg, bo nie było moŜliwości od kogoś się
dowiedzieć. Tu w Pyszkowcach, po uszkodzeniu mostu kolejowego na Strypie i tunelu,
kończył się kolejowy szlak Czortków–Buczacz-Stanisławów. Nie było tam, Ŝadnego
urzędnika kolejowego ani telefonu.ZbliŜał się wieczór i baliśmy się nadchodzącej nocy. Po
oddaniu broni, byliśmy zupełnie bezbronni, jak dwa lata temu. Nie mogliśmy teŜ liczyć na
jakąś ochronę ze strony władz. Transport nasz składał się przewaŜnie z kobiet i dzieci,
których męŜowie i ojcowie zostali powołani do wojska. Pozostało tylko kilkunastu starszych
męŜczyzn, lub niezdolnych do słuŜby wojskowej i oprócz mnie, jeszcze kilku wyrostków w
moim wieku, których wymienię:Józek Skotnicki, Karol Hoc, Władek Hreczyński, Józek
Myszkowski, Bronek Hołyński i Władek Rzewuski.Oprócz nas wyczekiwały równieŜ na
wyjazd rodziny z Podzameczka i Nowostawiec, stąd uzbierała się dość spora grupa chłopców
w moim wieku. Krótkie letnie noce spędzane na rozmowach i czuwaniu, odsypialiśmy dniem.
Lipcowe słońce paliło niemiłosiernie i nie było gdzie przed nim się skryć. śadnych drzew i
zabudowań. Aby się przed nim schronić, więc stawialiśmy nad swymi legowiskami szałasy z
trzciny z pobliskiego stawu lub gałęzi. W oczekiwaniu na podstawienie pociągu, dnie mijały
strasznie powoli. Nie mam pojęcia jak wiele upłynęło tam dni. Nie przypominam sobie skąd
braliśmy wodę i czy jedliśmy jakąś gorącą strawę. W takich warunkach w jakiejś budzie
dróŜnika kolejowego przyszło na świat dziecko. MałŜeństwu Genowefy i Franciszka
Krawczyńskich, urodził się syn. Rok wcześniej, w czasie pobytu na ewakuacji w Baryszu
zmarła im córka jedynaczka, dwunastoletnia Stasia.Po kilku dniach nadszedł dzień odpustu w
buczackim kościele na Matki Boskiej Szkaplerznej. Pomimo obawy, Ŝe w tym czasie moŜe
być podstawiony pociag, kilka kobiet udało się do Buczacza. Pewnie tam ich modlitwa
została wysłuchana, bo nazajutrz podstawiono upragnione wagony. Pociąg składał się z
kilkudziesięciu czteroosiowych węglarek, zwanych „lorami” i kilku wagonów krytych oraz
dwóch parowozów, jeden z tyłu a drugi na początku składu. Przeznaczony był do przewozu
węgla, po który miał jechać do Bytomia i tam nas podrzucić.Niektórzy przesiedleńcy mieli ze
sobą krowy i konie, więc wagony kryte zostały przeznaczone do ich przewozu. Ludzie ze
swym dobytkiem ulokowali się na węglarkach po kilka rodzin na kaŜdym w liczbie po około
30 osób. Załadunek nie przebiegał sprawnie, trwało to dość długo. Jak zazwyczaj w takich
przypadkach towarzyszyły temu kłótnie i swary, bo kaŜdy chciał dla siebie wybrać jak
najlepsze miejsce. Po załadunku, pociąg próbował ruszyć ale nie mógł. Maszyniści obu
lokomotyw mieli jakieś problemy z odblokowaniem hamulców. Wreszcie po kilku godzinach,
sapiąc cięŜko obu parowozami, powoli ruszył. Było pod górę.(W tym momencie
przypomniała mi się anegdotka, która powstała wkrótce wkroczeniu w 1939 roku na nasze
tereny Sowietów W niektóre dnie odgłos sapiących lokomotyw dolatywał nawet do
Petlikowiec. O, ludzie wtedy mówili. Pociąg jedzie z Buczacza w kierunku Czortkowa, bo
wiezie; de-ski, skó-ra, de-ski, skó-ra..., albo boks-jucht, boks-jucht. Natomiast jadąc z
przeciwnej strony z Czortkowa do Buczacza, jechał szybko i słychać było tylko
pogwizdywanie lokomotywy. Wieziono; szpiczkę-machorkę, szpiczkę-machorkę... Nie
odbiegało to wiele od prawdy, bo w czasie tym w sklepie poza zapałkami i machorką
produkowaną z łodyg tytoniowych, zwana krupką, nie bardzo było moŜna coś więcej
kupić.)Jednak wówczas gdy pociag ruszał, daleko nam było do wesołości i śmiechu. Były juŜ
Ŝniwa. Z nad przytorowych skarp, przyglądały się nam grupki Ŝniwiarzy z kosami w rękach,
lub sierpami uwieszonymi na ramieniu. Są juŜ Ŝniwa, które dla nas wieśniaków były czasami
cięŜkiej pracy i nadziei na bogate zbiory, bo to co się zebrało z pola w Ŝniwa, stanowiło
wyłącznie jedyne utrzymanie dla całej rodziny przez cały rok. Są Ŝniwa, a my zabraliśmy ze
sobą i wieziemy sierpy i kosy, nie wiadomo dokąd i po co. Nie moŜna było rozpoznać wyrazu
twarzy, przyglądających się nam Ŝniwiarzy radość, Ŝe juŜ nie będzie Lachiw, czy moŜe
smutek pozostających jeszcze Polaków. A moŜe niepokój, jak nam kilka lat temu,
przyglądającym się śydom, pędzonym do getta.Któraś z kobiet z naszego wagonu
zaintonowała pieśń „Z tej biednej ziemi”. Ta pieśń została natychmiast podchwycona przez
inne kobiety i męŜczyzn i przekazana na wagony sąsiednie. Pieśni towarzyszyły łzy i ucisk w
krtani.Oddalaliśmy się w kierunku wschodnim, aŜ wreszcie pociąg skierował się na północ.
Siedząc na górze z załadowanych na wagon tobołów podróŜnych, oglądaliśmy omijany
Czortków. Pociąg powoli posuwał się po zboczu wzgórza. Dołem płynął Seret, odwróciłem
głowę w lewo, a tam gdzieś za naszą Strypą, pod osłoną krwawej czerwienią łuny, zachodziło
słońce. Kończył się dzień 17 lipca 1945 r.Nocą przejeŜdŜaliśmy przez budzące grozę, lasy.
Opuszczaliśmy po kolei tereny powiatów: czortkowskiego, trębowelskiego, borszczowskiego.
Zaczęły mi się przypominać po kolei nazwy, wszystkich miasteczek powiatowych
województwa tarnopolskieo. Kiedyś, w 2-ej a moŜe 3-ciej klasie trzeba je było wykuć na
pamięć, a więc; Radziechów, Kamionka Strumiłowa, ZbaraŜ, Brody, Skałat.... Po dłuŜszym
postoju w zniszczonym działaniami wojennymi Tarnopolu, minęliśmy Złoczów.Wreszcie
zmorzył nas sen i gdy rankiem obudziliśmy się, był juŜ Lwów. We Lwowie zanosiło się na
dłuŜszy postój, odczepiono parowozy. Były pilniejsze potrzeby. Po dwu, albo trzydniowym
postoju we Lwowie, zbliŜaliśmy się do ustanowionej w czasie czwartego rozbioru Polski,
granicy. Pod wieczór zbliŜaliśmy się do Medyki. Zaczęła psuć się pogoda. Obawialiśmy się
dłuŜszego postoju, sprawdzania toŜsamości, rewizji i innych czynności związanych z odprawą
graniczną. Mogli kogoś zatrzymać, bo oprócz świstków papieru nie mieliśmy Ŝadnych
dokumentów. A nuŜ komuś, coś stanie się podejrzane. Po drodze pozbyłem się zbędnych, jak
się juŜ wydawało, granatów. Odprawa graniczna nie była zbyt rygorystyczna. Z ulgą
opuszczałem tak zwany „Kraj Rad”, narzuconą nam w 1939 roku nową ojczyznę, którą na
dodatek trzeba było jeszcze i kochać i śpiewać o niej pieśni. W nocy, gdzieś pod
Przeworskiem w lesie, zatrzymała nas burza z ulewą, czy teŜ oberwaniem chmury. Łamało
drzewa i słupy telegraficzne. Las nadal budził strach, gdzieś z oddali dolatywał odgłos
strzałów. W sąsiednim wagonie rozległ się głośny płacz matki. Zmarło, urodzone na stacji w
Pyszkowcach dziecko.Gdy pociąg ruszył, przez cały dzień na trasie od Rzeszowa do Krakowa
suszyliśmy w lipcowym słońcu zmoczoną odzieŜ i to co ze sobą wieźliśmy.W czasie postoju
w Bochni, przyszły dwie sanitariuszki z Czerwonego KrzyŜa i zabrały złoŜone w rekruckim
kuferku ciałko niemowlęcia.Pewnie nadano mu i miało jakieś imię.Przez Kraków
przejechaliśmy z zatrzymaniem się jedynie przed semaforem. Później pociąg wlókł się przez
cała noc. Rano kazano nam opuścić wagony. Byliśmy w Bytomiu.Stanisław Kubasiewicz.
Grudzień 2003 r.Lista rodzin wysiedlonych z Petlikowiec Starych w pierwszej połowie m-ca
lipca 1945 r. Grupa III.1. Genowefa i Fabian Osiadaczowie z córkami Marią i Stanisławą, syn
Jan wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec, dołączył do rodziny w Bytomiu.2.
Albina i Michał Kubasiewiczowie z synem Piotrem. Starszy syn Józef wywieziony na roboty
przymusowe do Niemiec, dołączył do rodziny w terminie późniejszym. Rodzina ta wyjechała
w 1946 r. na Dolny Śląsk, osiedlając się we wsi Dolny Pomianów k Paczkowa.3. Olga i
Władysław Rzewuccy ze wsi Kujdanów, bezdzietni wyjechali z Jelenina w latach 60-tych
osiedlając się w woj. warszawskim.4. Karolina i Władysław Kubasiewiczowie z synami
Stanisławem, Stefanem. Najstarszy syn Jan wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec,
dołączył do rodziny wracając z Anglii w 1947 r.5. Wiktoria i Tomasz Rudkowscy z synem
Janem i córką Janiną oraz matką Wiktorii, Albiną Hreczyńską.6. Krystyna i Piotr Zimrozowie
z córką Anną.7. Marcela Tytym, samotna wdowa. Starszy syn Jan został w czasie łapanki
zastrzelony przez Niemców we wsi Kowałówce. Młodszy syn Jan powołany do 11 Armii
LWP, dołączył do matki po powrocie z wojska.8. Maria i Mikołaj Hreczyńscy z synem
Władysławem i wnukiem Kazimierzem Perzyńskim. Córka, matka Kazimierza wywieziona w
1940 r. na Sybir, znalazła się w Belgii i tam pozostała. RównieŜ pozostał na zachodzie starszy
syn Kazimierz, który został wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec. Rodzina ta
opuściła Jelenin w latach 60-tych osiedlając się we wsi Chwarszczany.9. Karolina i
Bartłomiej Krawczyńscy z synem Józefem.10. Genowefa i Franciszek Krawczyńscy z matką
Michaliną i siostrą Karoliną Rybicką.11. Marcela i Wojciech Trębaczowie z synową Anną i
jej córkami, Bronisławą, Stanisławą i Stefanią. Syn Jan dołączył do rodziny po demobilizacji
z wojska.12. Maciej Rybicki z Ŝoną i córkami Marcelą i Rozalią oraz siostrą Macieja,
Michaliną Syn Antoni dołączył do rodziny po powrocie z robót przymusowych z Niemiec
Rodzina ta później przeniosła się z Jelenina, osiedlając się w Piaskach nad Odrą.13. Wiktoria
Osiadacz wraz z matką Marcelą Hreczyńską oraz córkami: Martą, Stefanią i Marią. MąŜ Józef
dołączył do rodziny po powrocie z wojska.14. Jan Janowicz z córką Bronisławą i wnuczką
Janiną. Rodzina ta pochodzi z sąsiedniej wsi Kurdwanówki.15. Maria i Władysław Hołyńscy
z synem Bronisławem i córką Karoliną. Rodzina ta pochodzi z Kurdwanówki.16. Janina i
Michał Rzewuccy z siostrą Marią Karmalitą i córką Marią, pochodzący z Kurdwanówki.17.
Maria Leśna z córką Heleną. MąŜ Józef dołączył do rodziny po powrocie z wojska. Rodzina
pochodzi z Kurdwanówki.18. Katarzyna Leśna. Ojciec Paweł powrócił do rodziny po
powrocie z wojska. Rodzina ta pochodzi z Kurdwanówki.19. Katarzyna Mularczuk z synem
Piotrem i Wojciechem. MąŜ powołany do wojska powrócił w rodzinne strony gdzie został
zamordowany przez bandę UPA. Rodzina pochodzi z Ossowiec.20. Bronisława i Stanisław
Dydzianowie z synem Czesławem i córkami Stanisławą i Heleną. Syn Wawrzyniec dołączył
do rodziny po powrocie z robót przymusowych w Niemczech. Rodzina ta pochodzi ze wsi
Bobulińce i dołączyłą do transportu w Bytomiu.21. Genowefa Kowalska z matką Marcelą
Muszyńską oraz synami Kazimierzem i Stanisławem oraz córkami Janiną i Stefanią. MąŜ
Franciszek po powrocie z wojska zabrał rodzinę na Dolny Śląsk.22. Maria Trębacz z córką
Józefą Szłapak i wnukami Antonim i Władysławem.23. Katarzyna i Jan Rzewuccy z synami
Władysławem i Michałem. Rodzina pochodzi z Kurdwanówki.24. Helena Dąbska wraz z
matką Teodorą Zimroz i synami Karolem i Tomaszem. MąŜ Paweł dołączył do rodziny po
zdemobilizowaniu z wojska.25. Maria Macyszyn z synem Janem i córką Janiną. MąŜ Michał
dołączył do rodziny po powrocie z wojska.26. Paulina i Andrzej Opaczukowie z córkami
Katarzyną, Józefą i Anną. Rodzina pochodzi z Ossowiec.27. Genowefa Skotnicka wraz z
ojcem męŜa Franciszkiem i synami Józefem, Władysławem i Stanisławem. MąŜ Marian
dołączył do rodziny po powrocie z wojska.28. Marcela Turkiewicz z synami Karolem i córką
Stefanią. MąŜ Marcin dołączył do rodziny po powrocie z wojska. Rodzina pochodzi z
Ossowiec.29. Anna i Stanisław Wolańscy z matką Anastazją oraz 3-ką dzieci: Michałem,
Władysławem i Stefanią. Rodzina pochodzi z Kurdwanówki.30. Jadwiga Sopil z siostrą
Karoliną Hefka i córkami: Wiktorią, Stanisławą i Karoliną. Najstarsza córka Bronisława
wywieziona na roboty przymusowe do Niemiec, nie powróciła do kraju. MąŜ powołany do
Armii Czerwonej pozostał na wschodzie.31. Maria śebrzyniak z córką Bronisławą. MąŜ
Łukasz dołączył do rodziny po powrocie z wojska. Rodzina ta wyjechała w 1946 r. na Dolny
Śląsk.32. Anna Skotnicka z matką Katarzyną Pieńkowską. MąŜ Jan dołączył do rodziny po
powrocie z wojska.33. Józef Myszkowski - samotny przy rodzinie Mandrykowskich.34. Karol
Hoc - samotny przy rodzinie Katarzyny Hefki.35. Wiktoria Mandrykowska z córką Heleną i
Marią urodzoną w czasie podróŜy na stacji kolejowej w Bytomiu. MąŜ Adam dołączył do
rodziny po zdemobilizowaniu z wojska.36. Janina Wierzbicka z córką Wandą i Stefanią. MąŜ
Dymitr dołączył do rodziny po powrocie z wojska.37. Franciszka Hreczyńska z córką Marią.
Syn Franciszek dołączył do rodziny po zdemobilizowaniu z wojska.38. Katarzyna Hefka i jej
córka Julia Krzywa z córką Bronisławą.39. Anastazja i Antoni Szymańscy z synem Janem i
synową Marią z córką Janiną i siostrą Anną Radzibaba. Syn Michał dołączył do rodziny po
powrocie z wojska.40. Franciszek i Franciszka Trębaczowie z synem Ludwikiem.41. Albina
Chudobska z synem Antonim i córką Joanną. MąŜ Karol dołączył do rodziny po powrocie z
wojska. Rodzina wyjechała na Dolny Śląsk.42. Albina Myszkowska z synem Kazimierzem i
Janem. Rodzina wyjechała z Jelenina w 1947 r.43. Rozalia Grubizna z córkami Marcelą i
Anną oraz synem Marcinem. Rodzina ta wyjechała w 1946 r. na Dolny Śląsk.Rodziny
pochodzące z Petlikowiec Starych, które wyjechały pierwszym transportem i przebywały k.
Konina, osiedlając się na stale w Jeleninie w 1946 r.1. Antonina i Piotr BryndŜakowie z córką
i synem Antoniny z pierwszego małŜeństwa, Genowefą i Stefanem Wiszniowskim.2. Joanna
Myszkowska z córką Marią.3. Antonina i Zachariasz Połonowie z synem Zachariasza z
pierwszego małŜeństwa Ludwikiem, oraz synem i córką Antoniny z pierwszego małŜeństwa
Michałem i Zofią Lipka.4. Wojciech i Genowefa Domscy z córkami Ludwiką i Janiną oraz
synem Bronisławem.5. Maria i Michał Trębaczowie.6. Jan Rybicki z synem Janem i
Aleksandrem.7. Helena i Marian Hefka z dziećmi, Tadeuszem i Stefanią oraz matką Heleny,
Karoliną Kaftan.8. Marcela Skotnicka z matką i n. Skotnicką i synem Karolem. MąŜ
Stanisław dołączył do rodziny po powrocie z Anglii.9. Katarzyna i Jan
Baczyńscy.Petlikowiecczanie, spoczywający na cmentarzu w Jeleninie (szczecińskie):1.
Franciszek Trębacz ur. 11.10.1888 zm. 16.10.19632. Joanna Hreczyńska ur. 22.05.1878 zm.
28.12.19633. Tomasz Rudkowski ur. 22.05.1906 zm. 28.11.19604. Wiktoria Rudkowska ur.
07.02.1906 zm. 08.11.19955. Wojciech Trębacz ur. 01.05.1882 zm. 17.02.19706. Marcela
Trebacz ur. ??.??.1887 zm. 07.12.19597. Antoni Szymański ur. 02.01.1883 zm. 22.02.19568.
Joanna Myszkowska zd. Kubasiewicz ur. 21.12.1887 zm. 03.03.19539. Franciszek Skotnicki
ur. 10.03.1887 zm. 29.06.195610. Marian Skotnicki ur. 15.07.1905 zm. 20.03.196811.
Michalina Rybicka ur. 03.11.1891 zm. 30.06.195912. Antoni Skotnicki ur. 15.10.1864 zm.
11.02.195213. Marta Hreczyńska ur. 15.07.1910 zm. 09.10.199314. Ludwik Skotnicki ur.
??.07.1891 zm ??.11.196115. Wojciech Dąbski ur. 05.11.1895 zm. 18.0?.198716. Józef
Skotnicki ur. 11.05.1926 zm 19.07.199117. Karolina Rybicka ur. 10.11.1915 zm.
01.05.198918. Tomasz Trębacz ur. 15.01.1913 zm. 06.03.198319. Wiktor Osiadacz
ur.12.06.1904 zm. 03.04.198520. Karolina Hefka ur. 02.12.1893 zm. 11.04.189321. Krystyna
Zimroz ur. ??.??.1898 zm. ??.??.197322. Piotr Zimroz ur. ??.??.1896 zm. ??.??.197423.
Fabian Osiadacz ur. 11.02.1899 zm 21.06 198324. Genowefa Osiadacz ur. 10.01.1901 zm.
19.10.1972MarkaWyróŜniała się z pośród wiejskich dziewcząt niezwykłą urodą.
Zapamiętałem ją, gdy jako dwunastoletni chłopiec przychodziłem do kolegi szkolnego Józka
Skotnickiego. Była ich krewną i czasami wstępowała do nich w niedziele, po naboŜeństwie w
naszym petlikowieckim kościele. Nie przypominam sobie jej nazwiska a na imię miała
Marcela lub Marcelina i wołano na nią Marka. Tak tam u nas powszechnie odmieniano to
imię. Pochodziła z ubogiej rodziny, była dzieckiem panieńskim i gdy podrosła matka oddała
ją na słuŜbę do hrabiny Szawłowskiej w Przewłoce. Niewiadomo kto był jej ojcem. Poczęta
została w roku 1919 lub 1920 i mógł to być nawet jakiś kozak, Petlury lub Budionnego.
Została ochrzczona w kościele jak jej matka, a więc była Polką. Hrabina Szawłowska
widocznie była zadowolona ze swej słuŜącej, bo aby ją zatrzymać u siebie w Przewłoce,
skojarzyła ją z młynarzem, zatrudnionym w folwarcznym młynie. Był on Ukraińcem greko-
katolikiem, jednak pod naciskiem hrabiny wzięli ślub w kościele. Był to juŜ rok 1939 i
wkrótce przyszli sowieci. Jeszcze raz ją widziałem w roku 1940 lub 41, gdy przyszła w
odwiedziny do krewnych z małym dzieckiem. Byłbym z pewnością zapomniał o jej istnieniu.
Były to bowiem lata bogate w wydarzenia, niespokojne i pełne grozy. Najpierw wywózka na
Sybir kilku rodzin z naszej parafii zamieszkałych na kolonii pod Kurdwanówka i Oleszą,
następnie obawa przed zapędzeniem do kołchozu. Wkrótce przyszli Niemcy i czasy stawały
się jeszcze groźniejsze. Nasi współziomkowie ogłosili „samostijną Ukrainę”, wznieśli koło
szkoły „mohyłu”i mieli swoją policję. Wypędzono nas Polaków ze szkoły, nie pozwalając na
dalszą kontynuację nauki. Następowały paradne marsze młodzieŜy ukraińskiej po
petlikowieckim prawobrzeŜu Strypy z pieśnią na ustach. Sens pieśni był taki: „my czekały
nahody, szczoby znyszczyty wsich worohiw” poczym następował melodyjny refren na głosy
męskie i Ŝeńskie.“Smert’ smert’ Lacham smert’Smert’ moskowko Ŝydiwskyj komuni”Ale
Ŝydów i komuny juŜ w Petlikowcach nie było, pozostaliśmy my Polacy, ochszczeni w
rzymsko-katolickim kościele.Wkrótce rozpoczęły się łapanki na roboty do Niemiec.
Wyłapano prawie wszystką petlikowiecką polską młodzieŜ. Pozostało kilkudziesięciu, takich
jak ja nastolatków. Zresztą po mnie teŜ przyszli zaraz po Ŝniwach w 1943 roku, chociaŜ nie
miałem jeszcze ukończonych szesnastu lat. ZdąŜyłem gdzieś się skryć. Wzięli ojca i zabrali
krowę. Ojca wkrótce puścili, bo był kulawy. Nadchodziła dla Polaków tragiczna jesień i zima
1943-44 roku. Zaciskał się wokół Petlikowiec pierscień grozy, poŜóg i mordów
dokonywanych przez bandy UPA na Polakach. To juŜ nie był daleki Wołyń. To były juŜ wsie
sąsiednich powiatów, Podhajec, Trembowli i Czortkowa. Z drogi przez Przewłokę do
Buczacza nie powrócił sekretarz gminy Tadeusz Drozd, a w lutym 1944 roku, ojciec mojego
kolegi Jan Dumanowski oraz Stanisław Muszyński i Marcin Macyszyn. W tym czasie teŜ
doszła wieść z Korościatyna, Koropca i oddalonych o 4 kilometry od Petlikowiec, Bubuliniec.
Byliśmy całkowicie bezbronni. KaŜdy chował się gdzie mógł. Niektórzy porobili kryjówki
pod zapolami stodół, niektórzy w stertach obornika wywiezionego na pole. Nie było próby
organizacji jakiejkolwiek samoobrony, chociaŜ nasz ksiądz proboszcz Bronisław Skulicz na
jednym z ostatnich swoich kazań do takiej samoobrony wzywał. Dzisiaj ze zdumieniem
czytam o jakichś tam oddziałach AK i posiadanej broni. Ksiądz proboszcz wkrótce zmarł w
kilka dni po dniu zadusznych 1943 roku na skutek przeziębienia. Odprawił ostatnia modlitwę,
jaka odmówiona została na petlikowieckim cmentarzu, pod Bielawińcami. Przez całą jesień i
zimę 1943-44 roku nikt nie spał w domu. Zdarzało się tak, Ŝe we wszystkich domach, chociaŜ
Zgłoś jeśli naruszono regulamin