Rozdział 21.1.
Wybaczenie i zapomnienie.
Rosalie & Emmett
Rosalie:
Emmett! Gzie ty jesteś?!
Biegłam korytarzem szukając mojego chłopaka. Zdecydowanie przesadziłam z moją reakcją.
Załamana, chciałam już zrezygnować z dalszych poszukiwań i wrócić do pokoju. Jutro na pewno sobie wszystko wyjaśnimy, kiedy oboje się z tym prześpimy.
Wyszłam zza zakrętu tuż przy moim pokoju i stanęłam jak zamurowana.
Przed drzwiami stał Emmett, dobijając się do nich energicznie.
-Rose! Kochanie! Naprawdę jest mi przykro! Otwórz drzwi!
-Emmett? - szepnęłam cicho, ale pomimo to usłyszał.
Odwrócił się i patrzył teraz na mnie swoimi wielkimi oczami.
-Ro... Rose?
To wystarczyło.
Podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję.
-Przepraszam, wiem, że przesadziłam!
Wydawał się trochę zaskoczony moja ofensywą, ale przyciągnął mnie mocno do siebie.
-Ja też przepraszam! - wyszeptał i delikatnie cmoknął mnie w ucho, a potem w usta.
-Wybaczone, zapomniane? - zapytał z uśmiechem, a ja w odpowiedzi skinęłam jedynie głową.
Moja fryzura była w rozsypce, Emmett złapał delikatnie jedno pasemko i ostrożnie założył je za ucho, potem otarł jeszcze łzę spływającą po moim policzku.
Jak jak kochałam tego faceta!
Alice & Jasper
Alice:
Chociaż bal się jeszcze nie skończył, to po ściągnięciu masek większość osób opuściła salę balową, nie muszę chyba dodawać, że wśród nich byli nasi przyjaciele i rodzeństwo - Bella, Rose, Emmett i Edward.
Jasper i ja tańczyliśmy jeszcze. Wiedzieliśmy już kim jesteśmy i teraz w naszych sercach zamiast wcześniejszej tajemnicy gościło zaufanie i miłość.
Byliśmy idealnym zespołem. Na parkiecie i w prawdziwym życiu.
Po skończonym balu powoli udaliśmy się do swoich pokoi.
Jasper odprowadził mnie i pożegnał krótkim, namiętnym pocałunkiem, który czułam jeszcze długo po zamknięciu drzwi.
Rozejrzałam się po pokoju. Spodziewałam się zastać tu Bellę, ale pokój był pusty.
Dziwne.
Zaczęłam zastanawiać się gdzie podziewa się moja przyjaciółka.
Rozdział 21.2
Wewnętrzny chaos i mała niespodzianka mająca coś wspólnego z Jacobem Blackiem i farbą do włosów.
Bella & Edward
Bella:
Cała się gotowałam na wspomnienie tego balu.
A tak przyjemnie się zaczął.
Co tak właściwie popsuło mi ten wieczór? Pocałunek?
Jeśli mam być szczera to niestety muszę zaprzeczyć.
Był cudowny, tajemniczy i przez to podniecający. Nie wiedziałam przecież kogo całuję.
Cały czas stałam przed lustrem damskiej toalety. W świetle świetlówek moja cera wyglądała koszmarnie, szara i zmęczona, jakbym zarwała kilka nocy z rzędu. Odkręciłam kurek i skropiłam twarz zimna wodą. Pomogło, oddychałam już powoli i głęboko.
Pocałowałam Edwarda.
Musiałam to przetrawić, cały czas nie mogło to do mnie dojść.
Przed pocałunkiem nie byliśmy już śmiertelnymi wrogami, ale zgoda między nami była jeszcze świeża. Kiedy zdałam sobie sprawę, że pocałowałam Edwarda, byłam tym totalnie zaskoczona.
Najpierw myślałam, że mnie wykiwał. Niby faktycznie miałam szkła kontaktowe, ale...
Jednak spojrzał na mnie tak samo zaskoczony jak ja, stało się jasne, że nie miał pojęcia kim jestem.
Żałosne, naprawdę żałosne.
Spędziłam z nim cały wieczór i nie wiedziałam, że oczy, w które się wpatrywałam z taką czułością należą do niego.
Czułam się kompletnie zmieszana, zakręcona, w mojej głowie panował jeden wielki chaos.
Bella! Weź się w garść!
Dlaczego nie mogłam zapomnieć o pocałunku?
Dlaczego cały czas w mojej głowie krążyła myśl o tym jak przyjemny był ten pocałunek?
I dlaczego po tym pocałunku cały czas miałam przed oczami Edwarda?
Za dużo pytań, zbyt mało odpowiedzi.
Muszę się z tym przespać.
Zdecydowanie najlepszy pomysł na jaki wpadłam, może jutro będę w stanie trzeźwo myśleć.
Czułam się jak naćpana.
A moim narkotykiem był Edward.
Ale narkotyk sprawia, że świat tylko przez chwilę wydaje się cudowny i kolorowy, potem niszczy całe twoje życie.
Bella, przestań myśleć o narkotykach i innych środkach odurzających i idź wreszcie spać!
Powoli otworzyłam drzwi damskiej toalety.
Uff, nikogo nie było.
Byłam pewna, że na mojej twarzy doskonale widać wszystkie uczucia, które spalały mnie od środka. Naprawdę nie chciałam nikogo spotkać na swojej drodze.
Szłam zadowolona, że na nikogo się nie natknęłam...
-AU!
-Uważaj!
Ktoś zderzył się ze mną na zakręcie. Halo? Jest tam ktoś? Czy byłam tak naćpana, że wydawało mi się, że w kogoś weszłam? Uf, jednak nie.
Ktoś wyłonił się zza rogu, podał mi rękę, a ja spoglądałam na niego nieufnie.
Skądś znałam ta twarz...
-Jacob?! Od kiedy jesteś blondynem? - zapytałam zdziwiona, kiedy widziałam go ostatnio miał włosy czarne jak smoła.
-Zafarbowałem. Razem z Emmettem, Jasperem, Sethem i Edwardem. - odpowiedział lekko zmieszany, chyba nie chciał dłużej drążyć tego tematu.
-Nie wyglądasz przecież źle. - chciałam go pocieszyć, ale wzniósł tylko oczy ku niebu.
-Taaa, ja wyglądam super w blond włosach, a ty nie całowałaś dziś Edwarda.
Szlag! Wiedział jak wyprowadzić mnie z równowagi.
-To ON mnie pocałował! - zagrzmiałam w odpowiedzi.
-Pewnie, wszyscy doskonale widzieli. - wymamrotał jeszcze zanim zniknął za zakrętem.
Udało mi się w końcu dotrzeć do pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko.
-Bella? - zapytała nieśmiało Alice.
Otworzyłam jedno oko, wymamrotałam coś niezrozumiale i znów je zamknęłam.
-Cały czas masz na głowie diadem. - powiedziała.
Musiałam jednak wstać. Przebrałam się, ściągnęłam diadem, czułam, że moja głowa jest wystarczająco ciężka i bez niego.
Edward:
Przede wszystkim byłem wkurzony. Szybko zamknąłem drzwi od pokoju na klucz, żeby żadna Lauren czy Tanya nie miała okazji się wślizgnąć. Ściągnąłem koronę i położyłem ją na szafce przy łóżku.
Czy naprawdę chciałem, żeby stała tuż obok mnie, kiedy śpię?
Zdecydowanie nie.
Schowałem ją do szuflady.
O wiele lepiej.
Poszedłem do łazienki, zdjąłem z siebie ten koszmarny garnitur i wszedłem pod prysznic. Ciepła woda spływała powoli po moim ciele, od razu poczułem jak z moich mięśni znika napięcie całego wieczoru.
Byłem przekonany, że po spotkaniu Belli podczas joggingu udało nam się zbudować coś na kształt przyjaźni, ale dziś chyba wszystko się posypało.
Może udało nam się przez chwilę nie pałać do siebie nienawiścią, ale teraz to uczucie wróciło.
Chociaż czy określenie tego co czułem nienawiścią było dobre?
Ok, jestem zagubiony. To wszystko jest takie zagmatwane. Dopóki się nie pojawiła w tej szkole było o wiele prościej. Dużo zabawy, zero zobowiązań. Czemu nie mogło być tak dalej?
Kiedy się całowaliśmy... Czułem się cudownie, jak chyba jeszcze nigdy i nie miałem najmniejszy ochoty tego przerywać, ale nie wiedziałem, że to była Bella.
Bella, dziewczyna, z którą dopiero co przestaliśmy być śmiertelnymi wrogami, z którą dopiero co zawarłem zgodę.
Na włosy nałożyłem dużą ilość mojego jabłkowego szamponu, chciałem mieć pewność, że to cholerstwo zejdzie z mojej głowy.
Bella naprawdę mnie nie poznała.
Ja jej też nie... chociaż na początku przeszło mi przez myśl, że to ona...
Poza tym skoro my mogliśmy wpaść na pomysł zmiany koloru włosów, to czemu dziewczyny nie miały zmienić koloru oczu?
Byłem slepy!
Jak mogłem nie rozpoznać własnej siostry?!
Bo skupiałem się na Belli...
Wyszedłem spod prysznica, przewiązałem jeden ręcznik w biodrach, a drugim wycierałam włosy.
Spojrzałem w lustro.
Kur**!!!
Pobiegłem do pokoju, chwyciłem telefon komórkowy i wybrałem numer Jacoba. Po długim sygnale oczekiwania wreszcie się odezwał:
-Taaak?
-Jacob, do cholery! Czemu ta przeklęta farba nie zeszła? - krzyczałem do słuchawki.
Wygląda na to, że go obudziłem.
-Co? Niech to szlag! Dalej będę blondynem! - prawie zawył do telefonu.
-Możesz mi wyjaśnić jak do tego doszło?! - spokojnie Edward, tylko spokój może mnie uratować, na pewno wszystko będzie dobrze.
-Może... nie sprawdziłem dokładnie jak długo trzyma ta farba...
-CO?! Jacobie Black! Już jesteś martwy!
Rozdział 22.1
Intensywna farba i ślub.
-Dwa słowa! Intensywna farba!
-Co?
-Boże, Seth, czy ty jesteś za głupi, żeby myśleć? To znaczy, że przez dłuższą chwile będziesz blondynem!
-Aha.
-Seth, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Nooo.
-SETH!
Ze strachu konsola wypadła mu z ręki.
Po tym jak obmyśliłem doskonały plan dokonaniu mordu na Jacobie od razu pobiegłem do pokoju Setha.
Ten wydawał się być jednak pochłonięty jakąś grą video z wilkołakami i wampirami w roli głównej.
-Co mówiłeś Ed? - zapytał, odkładając konsolę.
Wciągnąłem głośno powietrze.
-Przez następne dwa tygodnie będziesz blondynem, oczywiście tylko przez dwa tygodnie jeśli będziesz mył włosy dwa razy dziennie.
Oczy wyszły mu z orbit.
-Posrało?!
-Nie.
-Gdzie jest Jacob? Zamorduje go!
Wyskoczył z fotela i krążył po pokoju jak wściekły wilkołak z jego durnej gry.
-To się Jacob ucieszy. Dwa razy go zamordują i to jednego wieczoru. - chociaż sytuacja była poważna nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
Seth zdecydowanie nie był w nastroju na żarty.
-Bl... blond? - zapytał drżącym głosem.
-Blond, blond. Dobra, wracam do siebie. - wolałem zmyć się stamtąd jak najszybciej. Nie chciałem tam być kiedy Seth dostanie ataku histerii.
Zamknąłem za sobą drzwi i usłyszałem krzyk:
-Aaa! BLOND!!
Rozdział 22.2
Kolejny dzień:
-Dzień dobry, śpiochu! - obudziła mnie Alice swoim słodkim głosem.
-Czego chcesz? - wymamrotałam w poduszkę.
-Dziś poniedziałek.
Jak to? Dopiero co przecież się położyłam!
Pewnie większość uczniów i tak nie zjawi się na zajęciach ze względu na wczorajsze nocne, balowe hulanki, a przynajmniej nie będzie rozumieć co się dzieje wokół nich.
Kto właściwie wpadł na ten idealny pomysł urządzenia balu w niedzielę, kiedy następnego dnia są normalne lekcje?
-Wstawaj z tego barłogu! Słoneczno świeci, ptaszki śpiewają! - świergotała dalej Alice.
Co ona jadła na śniadanie? Dobry nastrój w kapsułkach?
-Nie słyszę żadnych ptaszków! - mamrotałam dalej w poduszkę i próbowałam podciągnąć wyżej kołdrę.
Czy po coli można mieć kaca?
-Tak się tylko mówi kochanie! - powiedziała Alice, a ja mogłam sobie tylko wyobrazić jak wywraca oczami.
Nie miałam ochoty dłużej jej słuchać, chciałam wrócić do świata snów, kiedy usłyszałam głos tuz przy moim uchu:
-Edward jest tutaj i chce cię pocałować!
Od razu się obudziłam. Zrzuciła kołdrę i wyskoczyłam z łóżka.
-Nie! Każ mu stąd iść! Wyrzuć go stąd Alice!
Ale ona właśnie leżała na podłodze skręcając się ze śmiechu.
Zażenowana poszłam do łazienki i demonstracyjnie trzasnęłam drzewami, co sprawiło, że Alice roześmiała się jeszcze głośniej.
Cały czas w kiepskim nastroju weszłam pod prysznic, zmywając z siebie resztki wczorajszego wieczoru.
Wyszłam z łazienki i zastałam przygotowany już dla mnie ubiór. Może sprawiało jej przyjemność pomaganie mi w wyborze garderoby.
Białe rurki, fioletowy top w paski i czarne szpilki leżały na krześle.
-Szpilki? - zapytałam zawiedziona.
To zdecydowanie obniżało szansę, że przeżyję dzisiejszy dzień
-No jasne! Ja też mam! - powiedziała pokazując mi swoje niebieskie, które pięknie współgrały z jej czarnymi dżinsami i koszulką od Eda Hardy'ego.
-Pospiesz się Bella, bo znów się spóźnimy. - pospieszała mnie.
-I to by było takie straszne! - wymamrotałam pod nosem, wzięłam moja torbę i pomaszerowałam za Alice do sali, w której mieliśmy mieć francuski.
Weszłyśmy do klasy i w jednym momencie spoczęły na nas spojrzenia wszystkich uczniów, a oni sami zaczęli szeptać między sobą.
-Alice, czemu oni plotkują o tobie? - zapytałam kiedy usiadłyśmy w ostatnim rzędzie, a oczy uczniów dalej zwrócone były w naszą stronę.
Alice wywróciła oczami.
-Może powinnam pozwolić ci pospać trochę dłużej. Oni nie rozmawiają o mnie, tylko o tobie! Już zapomniałaś? Edward? Pocałunek?
O szlag!
Świetnie, będę dziś gościć na ustach każdego. Nie wystarczy, że wczoraj gościłam w ustach Edwarda...
-Naprawdę nawrzeszczała na niego po tym jak się pocałowali? - zapytała jakaś dziewczyna siedząca przed nami swojej sąsiadki.
-Nie, rzuciła mu się na szyję, a jutro biorą ślub. Jesteście serdecznie zaproszone. - syknęłam w ich stronę i obie odwróciły się zaskoczone.
Alice znów zaczęła chichotać:
-Mogę być druhną?
Spojrzałam na nią. Wiedziała co znaczy to spojrzenie, bo od razu zamilkła.
Błagam, już wystarczy!
Następne godziny strasznie się dłużyły, tak jak myślałam, większość uczniów zasypiała z otwartymi oczami.
Wydawało mi się, że za mną nie jest aż tak źle, do momentu, w którym pan George nie wyrwał mnie do odpowiedzi na angielskim, a ja odpowiedziałam mu po francusku.
Świetna robota Bello! Najlepiej od razu wsadź głowę w piasek i nie wyjmuj aż do śmierci.
Przez cały dzień próbowałam pozbyć się z moich myśli pewnej osoby, bynajmniej nie nazywam jej po imieniu dlatego, że nie potrafię sobie przypomnieć jakie ono było!
Edward... cholera!
-Ziemia do Belli! - Alice pociągnęła mnie za ramię, kiedy zadzwonił dzwonek oznajmiające przerwę na lunch.
Rozejrzałam się nerwowo dokoła, kompletnie zatonęłam w świecie moich myśli.
-Przepraszam, właśnie starałam się nie myśleć o Edwardzie. Szlag, właśnie o nim pomyślałam! - palnęłam się w czoło, a Alice zachichotała.
-Nie myślałam o nim tak jak ci się wydaje. Staram się przezwyciężyć tą traumę, która mnie dotknęła po tym całowaniu.
-Trauma powiadasz? Jasne... i tak, wiem, że nie było tak źle. - chichotała dalej.
-Przymknij się! - zasyczałam zanim ktokolwiek mógł nas usłyszeć.
Kiedy przy stole zobaczyłyśmy Rose z chłopakami musiałyśmy się jednak głośno roześmiać.
Ich włosy były takie same jak wczoraj.
-Hej, latino – lover. - przywitałam się z Emmettem, a on obdarzył mnie jedynie wściekłym spojrzeniem.
-Intensywna farba. - wyjaśniła nam Rose. Ona też wyglądała jakby musiała powstrzymywać się od śmiechu.
Alice była dziś chyba w wyjątkowym nastroju na chichranie się. Nie mogła przestać.
-Odkąd otworzyłam oczy nie mogę z tobą wytrzymać! - chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale zostałam zagłuszona przez długi, głośny chichot mojej przyjaciółki.
Reszta uśmiechnęła się tylko, a Jasper zapytał:
-Więc... Ty i Edward planujecie ślub?
Właśnie odkręciłam butelkę z wodą, która chciałam wypić, ale cała jej zawartość wylądowała na twarzy Emmetta.
-Czemu to zawsze ja jestem poszkodowany?
Tego było już dla Alice za dużo. Jeśli istniała jeszcze jakakolwiek możliwość, że się uspokoi to właśnie zniknęła. Rosalie, która początkowo krzywo patrzyła na chichot Alice, teraz, widząc wkurzona twarz Emmetta też się roześmiała.
-Skąd o tym wiesz? - zapytałam Jaspera próbując nie zwracać uwagi na pozostałych.
Jego oczy się powiększyły.
-Więc to prawda?
Czy muszę dodawać, że Alice już od chwili leżała pod stołem?
-Nie, do cholery! Ale kto ci to powiedział? - fuknęłam na Jaspera próbując oddychać spokojnie.
-Cała szkoła o tym gada! - wzruszył ramionami jakby mówił o tym, że na dworze świeci słońce.
-Dam dam dadaaam, dam dam daamdaaam! - to Emmett zaczął nucić marsze weselny, kopnęłam go z całej siły w goleń.
-Auu!
Oj, trafiłam w Alice, która cały czas ryczała pod stołem ze śmiechu.
Kiedy w końcu się stamtąd wynurzyła i pochwaliła się, że będzie druhna, mogliśmy wreszcie zjeść w spokoju. Postanowiliśmy wybrać się popołudniu na basen.
Miejmy nadzieje, że uda mi się nie utopić Alice!
Rozdział 23.1
Wodna wojna i ciekawy kolor włosów.
Alice, dzięki Bogu, skończyła wreszcie swój chichoczący popis. Skończyłyśmy więc obiad i poszłyśmy do pokoju przygotować się na basen.
-Bella? Który strój kąpielowy mam ubrać? - zapytała, a ja usłyszałam w jej głosie nutkę histerii.
Naprawdę miała aż tak trudny wybór? Ja nie miałam z tym problemu – w mojej szafie znajdował się tylko jeden kostium ( http://i226.photobucket.com/albums/dd220/barpohl/SELF_167copy11.jpg sorry, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby wam nie dać linku od autorki :d)
Po dziesięciominutowej dyskusji (a raczej monologu ze strony Alice) zdecydowała się w końcu na biało - czarne bikini. Zarzuciła na nie zieloną, letnią sukienkę, a ja dżinsowe szorty i biało – pomarańczowy top wiązany na szyi.
Ubrałyśmy szybko japonki, a do torby schowałyśmy krem do opalania, butelkę wody i ręczniki, na nos założyłyśmy okulary przeciwsłoneczne i zamknęłyśmy drzwi. Po drodze dołączyła do nas Rosalie w swojej czerwonej, krótkiej sukience.
Pogoda była naprawdę cudowna, świeciło słońce, a na niebie nie było ani jednej chmury. Basen wyglądał jak dla mnie trochę zbyt ekskluzywnie i paru uczniów już wylegiwało się na jego brzegu. Już z daleka można było rozpoznać Emmetta, Jaspera i na moje nieszczęście Mike'a z Tylerem. Nie zdawałam sobie sprawy, że mięśnie Emmetta są aż tak ogromne! To znaczy wiedziałam, że jest silny i dobrze zbudowany, ale teraz, kiedy zobaczyłam je w pełnej krasie zaczęłam się trochę bać. Sylwetka Jaspera też była niczego sobie, ale w porównaniu z tym co pokazał Emmett... nie wspominając już o Mike'u i Tylerze.
Chłopcy mieli już na sobie swoje kąpielowe szorty i uśmiechali się w naszym kierunku. Zwłaszcza Mike z Tylerem posłali mi chyba najszersze uśmiechy jakie kiedykolwiek widziałam (nie licząc uśmiechów Emmetta), co doprowadziło oczywiście moje przyjaciółki do napadu śmiechu.
Rozłożyłyśmy się obok nich.
-Idźcie już do wody! - pogoniła Alice chłopaków, najwyraźniej nie chciała, żeby patrzyli jak się przebiera.
Rose miała na sobie czarny kostium, który idealnie odcinał się na jej bladej skórze.
Cały czas czułam Mike i Tylor świdrują mnie wzrokiem.
Kiedy wreszcie odwróciłam się z zamiarem rzucenia im śmiertelnego spojrzenia, przestałam oddychać.
Nie tylko Mike i Tylor wpatrywali się we mnie. Był to również Edward.
Cholernie gorący Edward!
Bella! Weź się w garść – upomniałam samą siebie. To, że jest bez koszulki, zamiast brzucha ma idealny kaloryfer, a w jego włosach połyskują krople wody, to jeszcze wcale nie znaczy, że możesz się ślinić na jego widok! Bello!
-Daj spokój Seth, chodź z nami na basen! - próbowałem przekonać mojego przyjaciela.
-Nie! - uciekł jak małe dziecko.
-No chodź! Tylko dlatego, że jesteś blondynem nie musisz od razu chować się przed całym światem. Kto wie, może chlor sprawi, że twoje włosy szybciej znów staną się czarne?
Wyglądał jakby się rozważał wszystkie za i przeciw.
-No dobra, daj mi się tylko przebrać – powiedział w końcu po kilku sekundach.
-Chodź już! - wymamrotałem, kiedy po dwóch minutach zjawił się w końcu w swoich szortach.
-No to chodźmy! - stwierdził z entuzjazmem.
Musiałem oczywiście powstrzymać się od śmiechu, kiedy zobaczyłem jego blond czuprynę, ale naprawdę byłem całkiem dobrym przyjacielem.
Po drodze wpadliśmy na Tanye i Lauren, które też najwyraźniej wybierały się na basen.
Lauren zapomniała chyba jak się zachowałem w stosunku do niej na balu, bo przybiegła w naszą stronę z prędkością światła wołając:
-Ed! Ty też idziesz na basen? Super! Możemy iść tam razem!
Seth spojrzał na mnie zdezorientowany, ale nie zdążył nawet powiedzieć słowa, bo natychmiast uwiesiła się na nim Tanya, a Lauren zaczęła z nim poważną dyskusję na temat rozjaśniania włosów.
Świeciło i słońce, a temperatura na pewno przekraczała trzydzieści stopni.
-Baasen! - zaskrzeczała Tanya zwracając na siebie uwagę wszystkich.
Położyliśmy z Sethem nasze ręczniki na trawie i poszliśmy do wody.
Rozejrzałem się dokoła, chyba wielu uczniów wpadło na ten sam pomysł co my.
Mój wzrok zatrzymał się na trzech dziewczynach stojących do mnie tyłem. Jedna z nich była całkiem niezła, nawet bardziej niż tylko niezła. Krótkie, dżinsowe szorty idealnie eksponowały jej zgrabne nogi, a top wiązany na szyi pokazywał co nieco, najlepsze ukrywając. Jej skóra była blada, ale pomimo to wyglądała bardzo seksownie.
Zamiast bikini miała wycięty jednoczęściowy, biały kostium, który pasował do jej długich, brązowych włosów.
Przy takim widoku przydałby się zimny prysznic.
Byłem pod wielkim wrażeniem... dopóki się nie odwróciła.
O cholera! To była Bella!
Kiedy mnie zobaczyła najpierw wyglądała na zaskoczoną, a potem jej oczy pociemniały.
Próbowałem spojrzeć na nią z taką samą wściekłością, ale nie potrafiłem, byłem zbyt zafascynowany.
-Eeedwaaard! - zaskrzeczała Tanya, a ja starałem się opanować, żeby na nią nie warknąć.
Nie mogłem oderwać oczu od Belli.
Żałosne.
Spojrzenie Belli jeszcze bardziej pociemniało, a myślałem, że to niemożliwe... i nagle wpadłem na genialny pomysł.
Dlaczego by się nie zabawić, skoro przy okazji można jeszcze wkurzyć Bellę.
Rozdział 23.2
Tanya zachowywała się jak tresowana małpa, wymawiała jego imię jakby był jakąś światową gwiazdą, nie zdziwiłoby mnie też, gdyby za chwilę poprosiła go, żeby złożył jej autograf na biuście.
A Edward wydawał się wniebowzięty...
Jak można zachwycać się facetem, który sypia ze wszystkim co się rusza, a z przodu ma cycki. Nawet byle jakie, ale ma. Gdzie te dziewczyny mają mózg, albo chociaż dumę czy poczucie własnej wartości?
Zanurzyli się razem w wodzie, a Edward rzucał mi co chwilę wyczekujące spojrzenia.
Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
Rozejrzałam się szybko wokół, aż wreszcie znalazłam to, czego szukałam.
-MIKE!
Usłyszał mój głos i odwrócił się od razu. Alice i Rosalie, które leżały już leniwie na swoich ręcznikach, podniosły głowę.
-Mógłbyś tu podejść? - zapytałam najsłodszym głosem na jaki było mnie stać. W sekundzie znalazł się tuż przy mnie.
-Posmarujesz mi plecy? - obdarzyłam do niewinnym uśmiechem.
Chyba zadziałało, bo pokiwał entuzjastycznie głową i wziął krem.
Zanim przewróciłam się na plecy zdążyłam rzucić jeszcze arogancie spojrzenie Edwardowi.
Był trochę wkurzony.
Ledwo zdążyłam się położyć, poczułam na sobie dłonie Mike'a. Chyba próbował zrobić na mnie wrażenie czymś co miało przypominać masaż.
Jak powiedziałam – przypominać, bo w ogóle nie poczułam nic, co chociaż leżałoby obok masażu.
Bystre dziecko, Alice od razu zauważyła „wojnę” toczącą się między mną a Edwardem, uśmiechając się podejrzliwie szepnęła coś do Rosalie.
Chyba wytłumaczyła jej co się święci, bo ta zaczęła chichotać i rzuciła rozbawione spojrzenie Edwardowi.
Chętnie zobaczyłabym wyraz jego twarzy, ale musiałam już wstać. Nie wytrzymałabym jeszcze sekundy tego „masażu”, Mike nie wydawał się zbytnio zadowolony z tego powodu.
Jak Bella mogła pozwolić na to, żeby brudne łapska Mike'a smarowały jej plecy?
Nie zauważyła, że on myśli tylko o tym jak ją zaliczyć?
Sam nie potrafiłem sobie wytłumaczyć dlaczego, ale ta sytuacja mnie wkurzała.
Tanya chyba zorientowała się, że nie zwracam już na nią uwagi (jakbym kiedykolwiek zwracał) i w mało delikatny sposób pociągnęła mnie pod ścianę basenu.
-Co się stało Eddy? - zapytała trzepocząc zalotnie (w jej mniemaniu) rzęsami.
-Nic! - warknąłem.
Duży błąd nazywać mnie Eddy, bardzo duży!
Mike w tym czasie skończył już swoje dzieło i Bella odwróciła się.
Nie była chyba do końca zachwycona wyczynami Mike'a, posłałem jej więc triumfujący uśmiech. Wywróciła tylko oczami i położyła się na plecach.
-Posmarować ci też brzuch? - zapytał Mike z nadzieją. Prawie się zapalił na samą myśl o tym.
...
pinka15_