Dance your life 33-34.rtf

(27 KB) Pobierz

Rozdział 33.

Następny dzień i przykra pobudka?

Bella:

Czułam się jakby odwiedził mnie najgorszy kac – morderca w moim życiu. Nie otworzyłam jeszcze nawet moich oczu, a głowa już mi pękała.
Próbowałam zrekonstruować co wydarzyło się wczoraj.
Bryan!
Co było później? Ostatnie co pamiętam to Edward, podnoszący mnie z ziemi. Potem jest już tylko jedna wielka, czarna dziura.
Ostrożnie otworzyłam oczy.
Hę?
To nie wygląda jak mój pokój.
Uniosłam się powoli.
-Dzień dobry, śpiochu! - przywitał mnie wesoły głos.
Wystraszona odwróciłam się w prawo.
Edward usiadł na krańcu łóżka i podał mi kubek z pachnącą kawą.
-Aa! - krzyknęłam przerażona i wyskoczyłam z łóżka.
-Co ja, co ja robię w twoim łóżku?
Edward zachichotał cicho.
-Spokojnie, straciłaś wczoraj przytomność, nie miałem klucza od twojego pokoju, a twoja torebka została w dyskotece, dlatego musiałem przynieść cię tutaj. - wyjaśnił, a ja usiadłam obok niego.
-Dziękuję. - wymamrotałam cała czerwona i wzięłam kubek, który Edward cały czas trzymał wyciągnięty w moją stronę.
Co można sobie pomyśleć, budząc się w łóżku chłopaka, a w waszej głowie panuje wielka pustka?
Edward podniósł się i pomaszerował do kuchni.
Zaraz.... dziś były normalne lekcje!
Zatkało mnie! Cholera! Szkoła!
-Edward, która jest godzina? - spytałam wstając ostrożnie, moje nogi chyba mnie podniosą.
Wychylił się z kuchni:
-Dziesiąta, więc przegapiliśmy już trochę lekcji, ale to nieważne, szkoła wie o wszystkim.
Odwrócił się, uśmiechnął do mnie i próbował utrzymać w poziomie talerz z dwoma bułkami i kilkoma plasterkami czegoś.
Na ten widok od razu zrobiłam się głodna, Edward chyba zauważył moje wilcze spojrzenie, bo znów się uśmiechnął i usiadł obok mnie. Wzięliśmy po bułce i wreszcie odważyłam się zapytać:
-Co właściwie się wczoraj działo, po tym jak... - nie byłam w stanie powiedzieć „wziąłeś mnie w ramiona.” - po tym jak mnie podniosłeś?
-Wziąłem cię do siebie, Emmett z Jasperem zawiadomili policje i szkołę, a Bryan najprawdopodobniej zostanie wyrzucony ze szkoły.
Kiedy wypowiadał jego imię, oczy mu pociemniały.
-Alice była tutaj przed jakąś godziną, przyniosła ci czyste rzeczy i twoja torbę. - wskazał na leżącą przy kanapie siatkę.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cały czas mam na sobie sukienkę.
-Dziękuję. Za wszystko. - szepnęłam cicho i zmieszana spuściłam wzrok.
Poczułam jak Edward delikatnie unosi mój podbródek, spojrzał mi głęboko w oczy.
-Wierz mi, gdyby zaszła taka potrzeba, robiłbym to codziennie. - lekki uśmiech pojawił się na jego ustach, mimowolnie ja też się uśmiechnęłam
-Mogę skorzystać z twojego prysznica? - zapytałam, kiedy wreszcie udało mi się oderwać wzrok od Edwarda, skinął głową.
Wzięłam ze sobą worek, który przyniosła Alice i poszłam do łazienki.
Zdjęłam sukienkę, zmyłam resztki makijażu. Jedno spojrzenie w lustro i aż wzdrygnęłam się na ten widok. Brrr, dziwne, że Edward mógł na mnie patrzeć...
Wskoczyłam szybko pod prysznic i długo pozwalałam, żeby ciepła woda spływała po moim ciele.
Wyszłam spod prysznica i wyrzuciłam całą zawartość siatki.
Wypadła karteczka.

„Cześć Bello! Mamy nadzieję, że wszystko w porządku. Bryan to dupek! Powinniśmy zauważyć to wcześniej. Zwłaszcza Rose robi sobie wyrzuty, że pozwoliła ci wyjść. Mam nadzieję, że spodobają ci się rzeczy, które ci przygotowałam. Całusy! Alice, Rose, Jazz i Emmett.”

Jak Rose wpadła na pomysł, że to jej wina? Muszę szybko z nią pogadać i wybić jej to z głowy.
Alice zdecydowanie powinna zostać stylistką. ( http://stylefrizz.com/img/outfit-of-the-day-kate-beckinsale-chic-city-grunge.jpg [od tłumaczki – powinna? )
Oprócz tego w siatce był tusz do rzęs, puder, szczoteczka do zębów i pasta. Skupiłam się na tych dwóch ostatnich.
Wyszłam z łazienki, Edward znudzony przeglądał gazetę.
Miał na sobie dżinsy, i różowe polo (od tłum: no nie mogę! Aż mnie trzepie jak sobie to wyobrażam!) Normalnie uważam, że różowe bluzki pasują tylko do macho (jak dla mnie to to się inaczej nazywa, ale niech będzie, że macho noszą różowe koszulki polo, tłum.), ale on wyglądał w niej bosko!
Zobaczył mnie.
-Ładnie wyglądasz.
Wywróciłam oczami.
-Zbieramy się na lekcję? - spytałam.
Wzruszył ramionami.
-No to chodźmy. - powiedziałam i podniosłam swoja torbę. Na szczęście Alice pomyślała i o tym.
Wstał naburmuszony z kanapy i podszedł do mnie.
-A tak. - chyba wyrwałam go z zamyślenia, bo wyraz jego twarzy był bezcenny.
-No chodź już! - odwróciłam się, a Edward podążył za mną.
Przypadkiem oboje mieliśmy biologię.
Lekcja oczywiście zaczęła się już chwilę temu, ale Edward powiedział w końcu, że szkoła jest poinformowana o sytuacji z Bry... to znaczy o wczorajszym zajściu.
Głowa jeszcze mnie bolała, ale ból był do zniesienia.
Edward i ja szliśmy, albo raczej biegliśmy przez korytarz. Dotarliśmy w końcu przed salę biologiczną, oboje musieliśmy złapać oddech. Spojrzałam pytająco na Edwarda, który lekko skinął głową, a ja z impetem otworzyłam drzwi.
Przydałoby się zapukać, pomyślałam, a pan Field chyba myślał o tym samym, bo uniósł wysoko brwi, kiedy Edward chichotał cicho za moimi plecami.
-Zajmijcie swoje miejsca.
Skierowaliśmy się w stronę naszej ławki, obserwowani przez wszystkich uczniów. Tylko Alice uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
-No to wróćmy do lekcji. - pan Field odwrócił się do tablicy, która już i tak była prawie w całości zapisana. Kiedy tylko to zobaczyłam, jęknęłam głośno, a Edward kładąc swoje rzeczy na ławce, zrobił to o wiele głośniej niż normalnie.
-Dobrze się czujesz? Na pewno nie chcesz wyjść? -zapytał Edward z nadzieją, ale niestety musiałam go tym razem zawieść.
-Przykro mi, ale czuję się coraz lepiej.
-Cholera! - stwierdził tylko i wziął się za przepisywanie z tablicy.
Nagle ktoś z tyłu wręczył mi liścik.

„Cześć słoneczko, jak się czujesz? Bardzo się martwiliśmy. Pan Spring zaczepił mnie na początku lekcji i poprosił, żebym ci przekazała, że po biologii masz stawić się u dyrektora w sprawie Bryana. Kocham cię, Alice”

Odwróciłam kartkę na drugą stronę i napisałam:

„Czuję się już całkiem dobrze. Mam nadzieję, że Rose nie robi już sobie wyrzutów. Też cię kocham.”

Zwinęłam kartkę, podpisałam ją imieniem Alice i podałam do tyłu.
Nie miałam ochoty iść do dyrektora. Edward, jakby czytał w moich myślach.
-Czyżbyś nie miała ochoty na rozmowę z dyrektorem?
-A co z tajemnicą korespondencji? - wymamrotałam, ale nie potrafiłam się na niego złościć, jego cichy, uroczy chichot sprawił, że wstrzymałam oddech. Jak on to robi?
-Mam iść z tobą? - zapytał i wyglądało na to, że pytanie było szczere. Skinęłam w odpowiedzi.
Uśmiech na ustach Edwarda zrobił się jeszcze szerszy.
-W końcu mam kilka dziur w pamięci. - usprawiedliwiłam się. Uśmiech Edwarda trochę zmalał. Pytanie czy dziury w pamięci są jedynym powodem, dla którego chciałam, żeby Edward poszedł ze mną?
Zadzwonił dzwonek, Alice w podskokach znalazła się przy nas. Jaki cudem udało jej się wytrzymać całą lekcję bez szturmowania naszej ławki?
-Bella! - krzyknęła, rzucając mi się na szyję.
Gdyby Edward nie stał za mną, obie wylądowałybyśmy na podłodze.
-Też się cieszę, że cię widzę, Alice. - uśmiechnęłam się i lekko odsunęłam ją od siebie.
-O Boże, co za k***s z tego Bryana, że też nie zauważyłam tego wcześniej. - paplała, nie dopuszczając mnie do słowa.
-Alice, Bryana mamy już na szczęście za sobą i nie chcę więcej o tym myśleć i szczerze mówiąc cieszę się, że mój mózg pozbawił mnie szczegółów tego zajścia. - Alice natychmiast się uspokoiła.
-Idziesz, Bello? Musimy iść do dyrektora. - przypomniał mi Edward.
Zupełnie zapomniałam, że stoi tuż za mną, odwróciłam się i skinęłam głową.
-Alice, muszę iść. - powiedziałam, dając mojej przyjaciółce buziaka w policzek.
Uśmiech Alice był już całkiem szeroki, kiedy wyszliśmy razem z Edwardem. Alice widziała, to co chciała, a niekoniecznie to, jak były naprawdę.
Szliśmy w ciszy. Ale nie była to ta wroga cisza, która przeważnie towarzyszyła nam, kiedy byliśmy razem, tylko cisza, w której każdy nas zatopił się w swoich myślach...
trwała lekcja, więc na korytarzu nie było zbyt wielu uczniów.
Nagle usłyszałam skrzeczący, wysoki głos.
-Eeeedwaaard!
Nie, błagam, tylko nie to.
-Co ty tu robisz?
Cholera!
Lauren podeszła do nas w swojej różowej sukience i białych kozakach. ( http://www.grafs-shoponline.de/images/261_0_2_000.jpg )
Wydawało mi się czy coraz bardziej przypominała tanią zdzirę?
Zobaczyła mnie, ale zaszczyciła mnie tylko sekundowym, arogancki spojrzeniem.
Podeszła do Edwarda i zarzuciła mu ramiona na szyję.
O Boże! Jak ja jej nienawidzę!
Nie mogę dłużej na nią patrzeć.
Chciałam już iść dalej, kiedy zobaczyłam jak Edward próbuje odczepić od siebie Lauren.
W momencie zapomniałam o całej mojej wściekłości i zachichotałam na ten widok. Kiedy udało mu się w końcu uwolnić od macek Lauren, jego mina była bezcenna.
-Wszystko w porządku, Ed? - zapytała trzepocząc uwodzicielsko (jeśli można to tak nazwać, no w każdym bądź razie, w założeniu miało to wyglądać uwodzicielsko) rzęsami. Bałam się, że zaraz te sztuczne, trzepoczące rzęsy jej odpadną. Właściwie to nie bałam się, chciałabym to zobaczyć.
Edward wywrócił oczami i popatrzył wkurzony na Lauren.
-Nie widzisz, że idę z Bellą? - zapytał, a Lauren udawała, że dopiero teraz mnie zauważyła.
-Oh, Bello, ty też tu jesteś? - jej głoś troszkę się ochłodził.
-Helooooł? (od tłumaczki – wybaczcie, nie mogłam się powstrzymać) Ciężka wada wzroku? - spojrzałam na nią z wyższością.
Oj, chyba właśnie wyleciała z jej uszu para.
-Czy ty mnie przed chwilą obraziłaś? - zapytała groźnym tonem i podeszła tak blisko, że mogłam poczuć chmurę jej tanich perfum.
-Ktoś coś powiedział? Nic nie słyszałam. - powiedziałam niewinnie i usłyszałam jak Edward po cichu dławi się ze śmiechu.
Lauren właśnie próbowała zamordować mnie wzrokiem. Wytrzymałam jednak jej „mordercze” spojrzenie, nawet nie mrugnęłam.
-Porozmawiamy sobie jeszcze, Swan. - wysyczała.
-Jeśli tylko uda mi się znaleźć w moim kalendarzu wolny termin, skarbie. - odpowiedziałam i posłałam jej mój najsłodszy uśmiech.
Fuknęła na mnie „groźnie” i odwróciła się na pięcie.
-Do zobaczenia, Ed. - usłyszałam jeszcze zanim zniknęła za zakrętem.
-Czy to jakaś dzika kotka? Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby jakiś człowiek tak głośno fukał. - roześmiał się Edward, a ja mogłam się tylko do niego przyłączyć.
Ale w głowie cały czas krążyło pytanie czy Edward nie zadaje się „bliżej” z tymi podróbkami barbie, kiedy mnie nie ma w pobliżu.
To nie powinno cie ani trochę interesować. - skarciłam sama siebie.
Doszliśmy pod gabinet dyrektora, Edward zapukał delikatnie.
-Proszę wejść. - dobiegło ze środka.
Otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą.
Pan Spring, który tez siedział w pokoju posłał Edwardowi rozbawione spojrzenie, pewnie pamiętał jak wcześniej wyglądały nasze stosunki.
-Panie Cullen, nie przypominam sobie, żebym pana też wzywał. -zauważył dyrektor Colbert. Był tuż po czterdziestce i miał krótkie brązowo – siwe włosy, okulary sprawiały, że wyglądał trochę „ostrzej”.
-Bella poprosiła mnie o pomoc. Ma kilka dziur w pamięci, a ja pewnie będę w stanie je wypełnić. - wyjaśnił Edward i zabrzmiał dość... władczo.
-Dobrze, usiądźcie. Przede wszystkim, bardzo mi przykro panno Swan, że coś takiego przytrafiło się w naszej szkole. Bryan oczywiście zostanie usunięty z West Coast Dance Academy. Chcielibyśmy prosić, aby nie rozgłaszała pani tego co się stało. Co pani na to?
Skinęłam w odpowiedzi.
-Dobrze, proszę opowiedzieć teraz dokładnie co się wydarzyło. Przekażemy wszystko policji. - kontynuował pan Colbert, cały czas zwracając się do mnie.
Zaczęłam opowiadać, gdzieniegdzie pomagał mi Edward, nie pamiętałam zbyt wielu szczegółów.
Po kwadransie w końcu wszystko dobiegło końca.
-Dziękuję wam obojgu. - powiedział pan Spring, a pan Colbert wysłał nas na pozostałe lekcje.
Kiedy w końcu stamtąd wyszłam, oddychałam już o wiele lżej.
-Zadowolona, że to wreszcie koniec tego tematu? - spytał Edward, a ja potaknęłam.
Oczywiście nie było mi łatwo o tym mówić, ale dzięki Edwardowi jakoś udało mi się przez to przebrnąć.
-Jeszcze raz dziękuję. - powiedziałam, Edward uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
-Do usług.
Mieliśmy inne lekcje, musieliśmy się więc rozstać.
-Ciao! (od tłumaczki – Niemcy bardzo często tego używają przy pożegnaniach) – chciałam się już odwrócić, kiedy Edward przytulił mnie mocno do siebie.
Popatrzyłam na niego pytająco, a on odpowiedział mi lekko ironicznym spojrzeniem.
Potem przysunął mnie jeszcze bliżej i wziął w ramiona, tak jak Emmett i Jasper, kiedy się ze mną żegnają, ale przy nim czułam się zupełnie inaczej.
Kiedy wypuścił mnie ze swoich ramion, nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego dźwięku, uśmiechnęłam się więc tylko głupio.
-Pa. - usłyszałam w odpowiedzi, bez wątpienia to, co wydobyło się z jego ust było chichotem.

Rozdział 34.

Karate i tanie imitacje Barbie.

Bella:

Po tym jak udało mi się w końcu zebrać w sobie po pożegnaniu z Edwardem, poszłam na francuski.
Przechodziłam właśnie obok damskiej toalety, kiedy ktoś wciągnął mnie do niej, trzymając moje ramię tak mocno, że nie miałam siły, by się wyrwać.
Kiedy w końcu to coś mnie puściło, zataczałam się jeszcze lekko i musiałam oprzeć o umywalkę.
-Co do cholery? - zapytałam, obracając się gwałtownie.
Tanya, Jessica i Lauren uśmiechały się do mnie szyderczo.
-Masz jakiś problem, zdziro? - zapytała Tanya słodko, a Lauren i Jessica zachichotały głośno.
Wywróciłam oczami.
-Tak, z tobą. - odpowiedziałam, kierując się w stronę drzwi, ale Tanya znów złapała mnie za ramię.
-Najpierw wyjaśnisz nam o co chodzi między tobą a Edwardem. - zasyczała wściekle, a jej oczy zwęziły się.
-Nie macie innych problemów? A co ma być ze mną i Edwardem?
Naprawdę nie miałam ochoty na dyskusję z tymi tanimi kopiami barbie.
-Obserwujemy was od dłuższego czasu. - powiedziała Jessica i spojrzała na mnie z miną zwycięzcy.
-O cudownie! Trzy panie detektyw! - zawołałam słodko z fałszywym podziwem.
-Na przykład robicie razem choreografie. - Tanya była chyba dumna ze swojego odkrycia.
-Brawo! Super mózgu! Mam ci bić brawo? Bynajmniej nie współpracujemy z własnej woli, wylosowaliśmy się. -przypomniałam, próbując nie roześmiać się laleczkom w twarz.
-Poza tym widziałam was dzisiaj, jak szliście gdzieś razem. - tym razem w dyskusje włączyła się Lauren, pokiwałam tylko z rozbawieniem głową.
-Pan Colbert nas wezwał. - stwierdziłam tylko.
Nie miałam zamiaru opowiadać im o Bryanie.
-Ale jesteście zaręczeni! - zapiszczała Jessica i to było już ponad moje siły.
-Ty tylko wyglądasz na taką głupią, czy blond farba naprawdę ma jakiś wpływ na stan twojego mózgu? To była plotka. Chyba nie uwierzyłyście, że już jestem zaręczona.
Rany boskie, cała ta akcja przyprawiała mnie tylko o ogromne napady śmiechu.
-Jakiś dowód? Moje wspólne zdjęcia z Edwardem? Zaproszenia na ślub? Testy ciążowe? Nie? No to pozwolicie, że pójdę sobie stąd. - drugi raz próbowałam przejść przez drzwi, kiedy Lauren znów pociągnęła mnie z powrotem.
-Coś jeszcze? - prychnęłam.
-Oczywiście kochanie. To twoja wina, że Edward się od nas odsunął! - powiedziała.
Jeśli miałam jakiekolwiek wątpliwości co do rozumu Lauren, to teraz się rozwiały – on po prostu nie istniał.
-A teraz dla wszystkich analfabetów i innych ślepych idiotek – Nic nie ma między mną a Edwardem Cullenem! Zrozumiano?! - spojrzałam wkurzona na trzy różowe barbie.
-Ty kupo gnoju! Oczywiście, że coś jest! A te wszystkie wasze spojrzenia? I bal – całowaliście się! - skrzeczała Tanya. Boże drogi, czy one oprócz oczywistych problemów z mózgiem i oczami, mają jeszcze te z uszami?
-Nie wiedziałam kogo całuje! - powoli miałam tego wszystkiego dość.
-Ale odkąd tu jesteś, Edward odwrócił się od nas wszystkich! - głos Jessici zabrzmiał tak, że musiałam się roześmiać.
Szczerze mówiąc, zdumiało mnie to.. Nigdy bym nie pomyślała, że Edward kiedykolwiek porzuci swoje łóżkowe podboje, ale wszystko wskazywało na to, że właśnie tak zrobił.
-Naprawdę bardzo mi przykro, że Edward wszystkie was wyrzucił ze swojej pościeli, ale to serio nie jest mój problem. - burknęłam do świętej trójcy.
Tanya zawrzała, jej oczy się zwęziły, ona naprawdę chciała przywalić mi w twarz! Kiedy jej ręka znalazła się kilka milimetrów od mojego policzka, szybko zacisnęłam swoją dłoń i zablokowałam jej cios.
Zgłupiała, z szybkością błyskawicy wykręciłam jej rękę tak, że leżała na ziemi, głośno krzycząc:
-Ała!!
-Karate od piątej klasy, skarbie. - rzuciłam do wijącej się z bólu Tanyi.
-Któraś jeszcze? - spytałam Lauren i Jessici, które bojaźliwie pokręciły głowami.
Wreszcie wyszłam z tej cholernej łazienki. Ze środka dobiegały okrzyki bólu, które doprowadziły mnie jedynie do śmiechu.
Przeszłam ledwie parę metrów, kiedy usłyszałam znajomy głos:
-Bella?
Rose uwiesiła mi się na szyi.
-Oh, Bello! Tak mi przykro.
-Rose, nic się nie stało, to tylko i wyłącznie moja wina, to mi się umyśliło wracać samej. - patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
-Nie jesteś na mnie zła?
-Oczywiście, że nie! A teraz zapomnijmy o tym wszystkim. - mrugnęłam do niej i znów mocno mnie przytuliła.
-Właściwie to dlaczego nie jesteś na lekcjach? - zapytałam, kiedy moja szyja była już wolna.
-Pan Denam powiedział, że powinnam cię odprowadzić, może uważa, że nie jesteś do końca stabilna. - stwierdziła wywracając oczyma. Zachichotałam.
-Wiesz na kogo właśnie wpadłam? - zapytałam uśmiechając się szeroko.
-Dawaj! - poganiała mnie i zaczęłam opowiadać.
Kiedy byłam przy akcji karate, roześmiała się na cały głos.
Doszłyśmy pod klasę, a Rose zapukała ostrożnie, usłyszałyśmy:
-Proszę wejść.
Zajęłyśmy swoje miejsca i rozłożyłyśmy nasze rzeczy.
Zabrałam się za przepisywanie z tablicy, kiedy Rose podała mi kartkę:

Zapomniałam zapytać co się działo rano. W końcu byłaś z Edwardem

Wciągnęłam powietrze ze świstem i rzuciłam Rose zdenerwowane spojrzenie, skwitowała to szerokim uśmiechem.
Odpowiedziałam:

„Edward zrobił śniadanie, a potem poszliśmy na lekcje. Nic więcej!”

Z wściekłością zwinęłam kartkę i podałam jej.
Przeczytała i znów zachichotała.

„Znasz tą piosenkę „I could get used to this” (mogłabym się to tego przyzwyczaić) The Veronicas?
'Robisz mi śniadanie do łóżka
Kiedy głowa mnie boli
Budzisz mnie pocałunkiem
Mogłabym się do tego przyzwyczaić”

Szybko przeczytałam, wzięłam pióro:

„Czy ja mówiłam coś o pocałunku?”

Po tej małej wymianie, nauczyciel zbliżył się do nas, więc z powrotem zajęłyśmy się przepisywaniem z tablicy.
Reszta dnia minęła spokojnie.
Lekcje dłużyły się w nieskończoność, a ja musiałam być w miarę przytomna.
Mam nadzieję, że uda mi się dziś nie zaspać na lekcję tańca.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin