bajtek_1986_02_redux.pdf
(
43672 KB
)
Pobierz
2
Z MIKRO-
KOMPU-
TEREM
NA TY
MIESIĘCZNY DODATEK DO „SZTANDARU MŁODYCH”
NR 2/86
CENA 100 ZŁ
CZY
MASZYNA
MOŻE
MYŚLEĆ
str 3
Krzemowa
WYBIERZ SAM
FaLa
GRA O JUTRO
Czy maszyna może myśleć ..................str.3
SWEGO NIE ZNACIE
Słowa spod igły.....................................str.5
INFORMATYKA W SZKOLE
Szkoda czasu ......................................str. 6
Co to jest efekt magnetronowy? ..........str. 7
PROGRAMOWAĆ MOŻE KAŻDY
Kopciuszek ........................................ str. 14
SPOSOBY I SPOSOBIKI
Ruchomy krajobraz............................ str. 10
Zegar Commodore ............................ str. 11
DOGADAĆ SIĘ
Inglish ................................................ str. 12
CO JEST GRANE
Hobbit ................................................ str. 15
Bajtkowa Lista Przebojów.................. str. 18
Jumping Jack..................................... str. 18
Tapper................................................ str. 18
Fist..................................................... str. 18
RADŹ SOBIE SAM
Jak naprawić komputer?.................... str. 19
CO WARTO PRZYWIEŹĆ
Atari ...................................................str. 20
GORĄCZKA KRZEMOWEJ DOLINY
Narodziny mikroprocesora................. str. 24
SPRZĘŻENIE ZWROTNE
Pisali o „Bajtku”..................................str. 25
Drogi Bajtku! ......................................str. 28
NIE BÓJ SIĘ MNIE
Cześć!................................................str. 26
SAMI O SOBIE
Atari w Krakowie ................................ str. 27
Ankieta............................................... str. 27
TYLKO DLA PRZEDSZKOLAKÓW
Liczydełko..........................................str. 29
NIE TYLKO KOMPUTERY
Horyzonty Kosmosu ..........................str. 32
W poszukiwaniu bliźniaka Ziemi........ str. 31
Spośród różnych przemawiających do
wyobraźni objaśnień roli i znaczenia kom-
puterów osobistych najbardziej podoba mi
się metafora z rowerem. Jest otóż intuicyjnie
i praktycznie oczywistym, że człowiek jadący
rowerem — jeśli chodzi o efektywność wy-
korzystania energii mięśni — o wiele prze-
wyższa wszystkie znane nam zwierzęta, gdy
tymczasem człowiek bez roweru znajduje się
wśród outsaiderów. Komputer osobisty to
właśnie „rower dla umysłu” — indywidualny
przyrząd wzmacniający naturalne możliwo-
ści ludzkiego mózgu.
Myślę, że powyższe porównanie najlepiej
wyjaśnia dlaczego tak duży jest obecnie na-
pór na wszystkie instytucje, mające cokol-
wiek wspólnego z upowszechnianiem kom-
puterów osobistych. Piszę „instytucje”, gdyż
w grę wchodzi przecież drogi sprzęt, na który
ktoś musi dać pieniądze, i za który ktoś musi
odpowiadać.
Załóżmy, że nie mamy cioci za granicą,
ani rodziców pracujących w handlu zagra-
nicznym czy spółkach polonijnych, a chcemy
— choćby dlatego, że przeczytaliśmy wła-
śnie BAJTKA — nawiązać kontakt z kom-
puterem osobistym. Co robić? Dokąd iść?
Gdzie w ogóle szukać informacji na ten te-
mat? Trudne pytania, ale odpowiedź na nie
— wszystko na to wskazuje — będzie z dnia
na dzień coraz łatwiejsza.
Rozwija się sieć klubów komputerowych
Turnieju Młodych Mistrzów Techniki. Woj-
ciech Wyszomirski — szef TMMT — marzy
o tym, aby w każdym mieście, nawet małym,
młody człowiek mógł iść czy też zadzwonić do
tamtejszego Zarządu ZSMP i uzyskać infor-
mację: — Dobrze trafiłeś, właśnie u nas, co-
dziennie można uzyskać dostęp do komputera
osobistego!
Piękna to wizja i należy życzyć Wojtkowi
wytrwałości w jej urzeczywistnianiu.
Rozwijają się kluby harcerskie organizo-
wane w ramach systemu „InforMik”. Druh
Krzysztof Piotrowicz, zastępca naczelnika
ZHP odpowiedzialny m.in. za sprawy twór-
czości naukowo-technicznej młodzieży, fa-
natyk nowoczesności, widzi w tych klubach
jedną z najatrakcyjniejszych form kształto-
wania postaw twórczych, proinnowacyjnych
i zapowiada szeroki rozwój harcerskiej in-
formatyki. Pogratulować trzeba przy okazji
kolegom z ZHP rozmachu — nie zdradzę tu
tajemnicy, jeśli poinformuję, że Centralna
Składnica Harcerska na serio przymierza
się do sprowadzenia dużej partii kompute-
rów osobistych i rozpoczęcia ich sprzedaży
za złotówki, poniżej cen giełdowych. Brawo
dyrektorze Szanter!
Rozwijaniem klubów komputerowych
zajmują się studenci, spółdzielczość miesz-
kaniowa, zakłady pracy... Krzemowa fala
płynie przez Polskę. Za jedno ze swych głów-
nych zadań uważa BAJTEK ukierunkowanie
tej fali, aby jej energia nie rozpraszała się
w przebijaniu niepotrzebnie ustawionych fa-
lochronów, tylko zdołała pozostawić po sobie
trwały edukacyjnie efekt.
Waldemar Siwiński
„BAJTEK” – MIESIĘCZNY DODATEK DO „SZTAN-
DARU MŁODYCH”. ADRES:
00-687 Warszawa, ul.
Wspólna 61. Telefon 21-12-05. Przewodniczący Rady
Redakcyjnej: Jerzy Domański – redaktor naczelny
„Sztandaru Młodych”.
ZESPÓŁ REDAKCYJNY:
Waldemar Siwiński (z-ca redaktora naczelnego „SM”
– kierownik zespołu). Oskar Bramski, Roman Po-
znański, Wanda Roszkowska (opr. graiczne), Roman
Wojciechowski.
WYDAWCA:
RSW „Prasa-Ksiazka-
Ruch” Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, al. Stanów
Zjednoczonych 53. 04-028 Warszawa. Telefony:
Centrala 13-20-40 do 49. Redakcja Reklamy 13-20-40
do 49 w. 403, 414. Cena 100 zł. Skład technikę CRT
200, przygotowalnią offsetowa i druk: PRASOWE ZA-
KŁADY GRAFICZNE RSW „PRASA-KSIĄŻKA-RUCH”
w Ciechanowie, ul. Sienkiewicza 51.
Zam. nr 151/86. nakład 200.000 egz. P 101
2
BAJTEK 2/86
GRA O JUTRO
CzY maSzYNa moze
mYSLeC
rozmowa
z Andrzejem Gogolewskim,
lat 33, inżynierem elektronikiem, absolwentem Politechniki
Warszawskiej, twórcą układu sterowania najnowszego
polskiego robota RIMP-900, wiceprezesem Młodzieżowej
Akademii Umiejętności.
BAJTEK: — Czy maszyna może my-
śleć?
— Andrzej Gogolewski:
— Jestem
zwolennikiem poglądu, że inteligencja
nie jest cechą wyłącznie ludzką. Choć
dzisiaj jest to dla nas jeszcze nieosiągal-
ne myślę, że uda się poznać i zrozumieć
procesy myślowe. Gdy zaś je poznamy
i zrozumiemy będziemy mogli przekazać
je naszym tworom, czyli maszynom.
Oczywiście nie muszą być to maszyny
w dzisiejszym sensie tego słowa, mogą
np. być zbudowane z substancji orga-
nicznych. Człowiek jest na tyle ciekawy
świata, że będzie dążył do tego, aby zo-
stać stwórcą. A co z tego wyniknie, trudno
powiedzieć. — Nie potraimy jeszcze zde-
iniować w ogóle pojęcia „inteligencja”,
3
BAJTEK 2/86
Czekając na powszechnie
dostępny, konkurencyjny wo-
bec zachodnich modeli polski
mikrokomputer, mamy już dla
niego elektroniczną sekretarkę
— drukarkę D-100, produkowa-
ną przez Zakłady Mechaniczne
i Precyzyjne „Mera-Błonie”.
a jednak dążymy przecież już dziś do
stworzenia jej sztucznego odpowiednika.
Na jakim etapie jesteśmy? Czy tradycyj-
na elektronika nie stanie wkrótce przed
barierą nie do sforsowania?
— Nie chciałbym prorokować co
zwycięży — komputery organiczne, czy
nieorganiczne. Obecnie próbuje się na
świecie skonstruować komputer V gene-
racji, będzie on miał dwie podstawowe
cechy: równoległe przetwarzanie infor-
macji i możliwość porozumiewania się
przy pomocy języka naturalnego.
Fala eksperymentów z elastycznymi
liniami produkcyjnymi i fabrykami bez
ludzi doprowadziła do tego, że niemal
wszystkie prace manipulacyjne zostały
już przez automaty opanowane. Mogą
one przeprowadzać nawet dość precy-
zyjny montaż. Natomiast do tej pory nie
udało się nam zautomatyzować fazy prac
projektowych, koncepcyjnych, choć i tu
posługujemy się komputerami jako na-
rzędziami. Sam proces twórczy nie został
przyspieszony. Np. pisanie programów
na komputer trwa mniej więcej tak długo,
jak przed laty. Dlatego też oprogramo-
wanie pozostaje w tyle za sprzętem. Gra
idzie zatem o wysoką stawkę. Ten, komu
uda się zautomatyzować procesy myślo-
we zyska od razu ogromną przewagę
nad konkurentami, ponieważ będzie miał
sprzężenie dodatnie w sprzęcie.
— Tak się dzieje w przypadku kon-
struowania komputerów.
— Istotnie. Chociażby mikroproceso-
ry 32-bitowe nie są projektowane przez
człowieka, lecz przez komputer przy po-
mocy ludzi. Kto ma zatem lepszy sprzęt
i oprogramowanie dziś, może zapewnić
sobie pierwszeństwo również na przy-
szłość.
Maszyny zaczynają także zastępo-
wać człowieka w procesie podejmowania
decyzji. Jest to czasem użyteczne, cza-
sem, jak w przypadku zbrojeń, groźne.
— Wróćmy jednak do komputerów
V generacji. Czym będą się one różnić
od dotychczas produkowanych pod
względem architektury wewnętrznej?
— Jak wspomniałem komputer V
generacji pracować będzie na zasadzie
równoległego przetwarzania informacji.
Trudno nam sobie nawet wyobrazić, jak
będzie to wyglądało. Dotychczas, nawet
w przypadku sprzętu wieloprocesorowe-
go jest zawsze jeden nadrzędny proce-
sor, który dzieli zadania. W przypadku
komputera V generacji będziemy mieli
sieć procesorów i potok danych z dzia-
łaniami, które należy wykonać, płynący
swobodnie przez tę sieć.
— Samo oprogramowanie będzie
chyba zupełnie inne.
— Oczywiście. O ile wspomniane sie-
ci procesorów już powstają, to oprogra-
mowanie ich jest zabójcze.
Człowiek — w pewnym sensie —
działa również na zasadzie równoległej.
Prowadząc rozmowę jesteśmy w dal-
szym ciągu podatni na inne bodźce.
Równolegle do prac nad tworzeniem
sieci mikroprocesorowych przeprowadza
się doświadczenia z komputerami optycz-
nymi. Tradycyjny komputer składa się de
facto z tranzystorów. Układy małej czy też
wielkiej skali integracji oznaczają jedynie
upakowanie tych tranzystorów w jednej
małej strukturze. Natomiast tranzystor
optyczny, który został już skonstruowany
działa jak bramka logiczna.
— Na razie jednak prace nad kom-
puterami optycznymi należą do bocz-
nego nurtu?
— Prace przyszłościowe bez względu
na to na jak długo są obliczone powinny
przynosić także efekty, nazwijmy to, eta-
powe. Nawet Japończycy, którzy posta-
wili sobie za cel zbudowanie komputera
V generacji też postawili sobie pewne
cele cząstkowe. Sieć procesorów z pew-
nością powstanie szybciej niż komputer
optyczny. Natomiast prowadzone są tak-
że prace nad komputerem biologicznym,
czyli nad stworzeniem komórki, która
wykorzystywałaby reakcje biochemicz-
ne. Na ile są one zaawansowane? Nie
wiadomo. Jeszcze dwa, trzy lata temu
sporo się o tym pisało, dziś panuje cisza.
To może oznaczać, że prace są bardzo
bliskie celu. Dzieje się tak zresztą niemal
z większością nowych rzeczy. Pisze się
o nich, dopóki wydają się niemal niemoż-
liwe do zrobienia, potem zapada cisza
i wreszcie okazuje się, że to coś zostało
już skonstruowane i działa.
— Wiadomo już o jaką konstruk-
cję z grubsza chodzi. A jak wygląda
sprawa z komunikacją w języku natu-
ralnym?
— Zakłada się, że wszystkie dotych-
czasowe konstrukcje zabrnęły trochę
w ślepą uliczkę chociaż, moim zdaniem,
znajomość języków programowania jest
coraz bardziej powszechna.
— Ale jest ich coraz więcej i są one
coraz mniej do siebie podobne.
— Jeśli chcemy nauczyć kogoś pro-
gramowania powinniśmy abstrahować
w ogóle od języka. Sprawa najważniej-
sza, to poznanie systemu myślenia al-
gorytmicznego. Bardzo często wiemy,
że trzeba coś zrobić, ale odpowiedź na
pytanie od czego zacząć sprawia kłopoty.
Konstruowanie algorytmów pomaga lo-
gicznie myśleć. Natomiast samo progra-
mowanie jest faktycznie czymś nienatu-
ralnym. Nawet tzw. „myszki” czy też pióra
świetlne są też nienaturalne. Dlatego
dążymy do sytuacji, w której moglibyśmy
opowiedzieć o problemie i otrzymać jego
rozwiązanie. A to okazuje się bardzo
trudnym zadaniem.
Rzecz nie jest nawet w samym ro-
zumieniu słów, w pewnym stopniu to już
opanowaliśmy. Powstały już translatory
języków pracujące całkiem nieźle, tyle że
w ograniczonym zakresie tematycznym.
Jednak samo usłyszenie i zdekodowanie
języka to jeszcze za mało. Usłyszane sło-
wa trzeba jeszcze odnieść do rzeczywi-
stości. Gdy rozmawiamy, rozumiemy się
także dlatego, że dysponujemy podobną
wiedzą i doświadczeniem. Mamy także
podobne reguły wnioskowania. Dlatego,
aby komputer nas zrozumiał powinniśmy
przekazać mu prawie całą naszą wiedzę,
stworzyć olbrzymią bazę danych, a także
reguły wnioskowania. Jesteśmy dopiero
na początku tej drogi. Obecnie potraimy
budować tzw. systemy ekspertów. Są to
maszyny, które gromadzą wiedzę z da-
nej dziedziny. Mogą one właśnie podej-
mować decyzje w przypadku awarii. Jest
również wiele decyzji, które człowiek po-
dejmuje niejako intuicyjnie, nie wiedząc
dlaczego. I takie przypadki również po-
daje się komputerowi. Takie systemy po-
wstały do dziś np. do stawiania diagnoz
medycznych.
— Także do sterowania procesami
produkcyjnymi?
— Wiemy, że na świecie stosuje się
roboty przemysłowe i nie jest to żadną
sensacją. Natomiast to, co pozwala nam
mówić o kolejnej rewolucji przemysłowej
to wprowadzenie tzw. elastycznych sys-
temów produkcyjnych.
Wyobraźmy sobie kilka automatów
wieloczynnościowych, przy nich roboty
połączone siecią transporterów i wózków
samojezdnych. Obraz ten uzupełnia ma-
gazyn również sterowany automatycznie.
Wtedy możemy powiedzieć, że mamy do
czynienia z elastycznym systemem pro-
dukcyjnym. Może się on w zasadzie obejść
bez ludzi. Takie systemy pracują już w kil-
ku zakładach. Dochodzi nawet do tego, że
zautomatyzowane wózki akumulatorowe
po wyczerpaniu baterii same zjeżdżają do
warsztatu, gdzie roboty wymieniają im zu-
żyte akumulatory. Jeżeli natomiast chce-
my zmienić np. proil produkcji zakładu,
to nie musimy nic przezbrajać. Przejście
na nową produkcję wymaga jedynie prze-
programowania poszczególnych urządzeń
i połączeń między nimi. Od tego już jeden
krok do fabryki bez ludzi, tworu zamknię-
tego, żyjącego własnym życiem. Człowiek
przekazuje jedynie informację o tym, co
chciałby dostać na wyjściu i jakie podze-
społy i materiały są do dyspozycji, a sam
proces produkcyjny jest już optymalizowa-
ny przez system, który można określić jako
duży system ekspertów.
— Jakie są zatem bariery powodują-
ce, że dotychczas nie wprowadzało się
na większą skalę takich zakładów?
— Dwie — ekonomiczna i społecz-
na. Osiągamy kolejny skok wydajności
pracy i powstaje pytanie, co zrobić z tymi
ludźmi, którzy przestają być zakładom
potrzebni. Ten problem widać już na Za-
chodzie i powszechna jest świadomość,
że musi on być rozwiązany.
Nauka o sztucznej inteligencji nie jest
bynajmniej młoda. Jak dotąd nie udało
się jednak odpowiedzieć na podstawowe
pytanie: czy jesteśmy w ogóle w stanie po-
znać ludzki umysł? Być może człowiek nie
może stanąć niejako obok siebie, po to, by
przyjrzeć się obiektywnie swojej świado-
mości umysłowi, tak jak np. centymetrem
nie sposób zmierzyć centymetr. Zachodzi
tylko pytanie, czy jest to w ogóle potrzeb-
ne. Wszak koło również nie występuje
w przyrodzie, a człowiekowi udało się przy
jego zastosowaniu rozwiązać problem po-
ruszania się. Może więc i sztuczna inteli-
gencja nie będzie powielać przyrody.
Rozmawiał
Grzegorz Onichimowski
Urządzenie, o rozmiarach maszyny
do pisania, mieści się na biurku razem
z monitorem komputera i klawiaturą.
D–100 może znaleźć zastosowanie
wszędzie tam, gdzie bezpośrednio lub
poprzez urządzenie końcowe (terminal)
istnieje łączność z komputerem. Za-
pisanie informacji na papierze ułatwia
sprawdzanie i korygowanie obliczeń
wykonywanych przez inżyniera, umoż-
liwia sporządzenie historii choroby pa-
cjenta itp.
Drukarka D–100 jest najmłodszą
siostrą produkowaną w Błoniu drukarek
komputerowych D–200 i D–180.
—
Są to różne unowocześnione
odmiany tej samej serii tzw. drukarek
mozaikowych
— wyjaśnia inż.
Tade-
usz Dziewulski
, główny konstruktor
w ZMP "Mera–Błonie". —
Każdy znak
na papierowej taśmie składa się z po-
jedynczych punktów. Każdy z takich
punktów, to uderzenie poprzez taśmę
nasączoną tuszem, jednej z dziewięciu
igieł umieszczonych w głowicy drukują-
cej i poruszanych za pomocą elektro-
magnesu. Litery lub cyfry drukowane są
szeregowo.
Przed drukarką D–200, w latach
siedemdziesiątych „Mera–Błonie” wy-
korzystywała francuską licencję na bu-
dowę drukarki komputerowej DZM–180.
Obecnie najnowsza konstrukcja, czyli
D–100 nie ma już nic wspólnego z li-
cencyjnymi
rozwiązaniami
swojego
pierwowzoru.
Błońska „dętka” pozwala na unik-
nięcie ślęczenia z kartką papieru i dłu-
gopisem przed migocącym ekranem
monitora komputerowego. Umożliwia
również wykonywanie rysunków, wykre-
sów i tabel.
WIĘCEJ OZNACZA TANIEJ
Grupa krajowych właścicieli dru-
karek D–100 jest jeszcze niewielka.
W zestawieniu z ceną domowego mi-
krokomputera, drukarka jest „względnie
tania”. Jeśli ktoś powiedział „a” stać go
na kupno „b”, co nie oznacza, że zrobi
to łatwo, bez czekania, udowadniania
po co i komu potrzebny jest ten luksus.
Jednak dla szkoły, której np. podarowa-
no kilka komputerów, kupno drukarki
oznacza niebagatelny wydatek 150–180
tysięcy złotych.
Czas jednak biegnie naprzód, być
może doczekamy się niższych cen. Mi-
krokomputery profe jonalne i domowe
są produkowane w krajach RWPG już
od kilku lat. W Zabrzu powstają „Meri-
tum I” i „Meritum II”. W Błoniu, oprócz
drukarki montuje się w ciągu roku kil-
kaset mikrokomputerów „Mera–100 M”.
Wkrótce ma być ich więcej. Błońskie
4
BAJTEK 2/86
SWEGO NIE ZNACIE
zakłady przystąpiły również do spółki
krajowych przedsiębiorstw zgrupowa-
nych pod szyldem „Mikrokomputery”.
Już w tym roku spółka zacznie mon-
tować pierwszą serię kilkuset polskich
mikrokomputerów „Mazovia”.
—
Będzie to sprzęt, o klasie porów-
nywalnej do komputerów osobistych
wytwarzanych przez amerykański kon-
cern IBM
— zapewnia inż.
T. Dziewul-
ski
. —
Rozwój produkcji różnych typów
polskich mikrokomputerów stwarza
krajowy popyt na naszą drukarkę. Pla-
nujemy więc, by w przyszłości produ-
kować rocznie przynajmniej 50 tysięcy
drukarek D–100. Taka ilość powinna
nasycić rynek.
Dzisiaj wybór, czy D–100 traia na
rynek krajowy czy zagraniczny, roz-
strzyga cena sprzedaży, która musi
pokryć wciąż jeszcze wysokie koszty
wytwarzania. Być może eksport nie za-
głodzi krajowego rynku. Drukarka jest
integralną częścią systemu komputero-
wego, tak jak kolumny głośnikowe są
częścią zespołu odtwarzającego mu-
zykę z płyty lub taśmy magnetofono-
wej. Oczywiście można się bawić bez
głośników, ale wtedy impreza staje się
już bardzo kameralna.
• CO GŁOWA, TO GŁOWICA
W listopadzie ub.r. dwunastokilo-
gramowa drukarka D–100 znalazła się
na Światowej Wystawie Osiągnięć Mło-
dych Wynalazców w Płowdiw. Zalety
techniczne, lekkość i estetyczna obu-
dowa spowodowały, że została obwo-
łana jednym ze szlagierów bułgarskiej
ekspozycji.
Drukarka D–100 podobnie jak jej
starsze rodzeństwo, potrai zapełnić
papier pochyłym drukiem, zna różne
kroje pisma i różne alfabety z arabskim
włącznie. Wiele rozwiązań konstruk-
cyjnych w jej budowie chronią polskie
patenty. Ich autorzy to ludzie młodzi.
Właśnie dlatego błońska „dętka” traiła
na wystawę w Bułgarii.
—
Po ukończeniu Wydziału Me-
chaniki Precyzyjnej Politechniki War-
szawskiej, kilka lat temu znalazłem się
w grupie ośmiu osób, które miały skon-
struować drukarkę D–200
— wspomi-
na inż.
Krzysztof Jeziorski,
konstruk-
tor w ZMP „Mera–Błonie” —
Zacząłem
od nauki, poznałem dokładnie zasadę
działania drukarki komputerowej. Po-
tem był upór, uzgadnianie szczegółów,
wykonanie rysunków i wreszcie inał.
Tempo prac i ich wynik zachęciły
dyrekcję irmy do powierzenia młode-
mu inżynierowi kierowania pracami
trzyosobowego zespołu, który miał
skonstruować model głowicy drukarki
D–100. Głowica drukująca licencyjnej
drukarki DZM–180, ważącej 45 kilo-
gramów była za duża dla planowanej
zaledwie 12–kilogramowej D–100. Po
roku została wykonana pierwsza seria
drukarek z nowymi głowicami.
NOWE I UNOWOCZEŚNIANE
Jednocześnie z tworzeniem głowicy
drukującej, inne zespoły inżynierów,
techników i robotników opracowały
pozostałe szczegóły konstrukcyjne
D–100. Podobną technikę modernizo-
wania produkowanego wyrobu w Bło-
niu stosowano już wcześniej, podczas
unowocześniania drukarek wierszo-
wych.
Drukarki mozaikowe D–100 w ma-
łych partiach docierają już do RFN,
Francji i Anglii. Większość trai do od-
biorców w krajach socjalistycznych.
Błoński sukces ma wielu ojców.
Mówią z dumą o ukryciu pod obudową
drukarki mozaikowej nowinek tech-
nicznych będących odpowiedzią na
rozwiązania narzucone światu przez
irmy japońskie.
Inżynier
Krzysztof Jeziorski
: –
W dalszym ciągu zmierzamy do tego,
by konstrukcja urządzenia była maksy-
malnie prosta w wykonaniu. W drukarce
D–100 znajduje się już np. uproszczo-
ny mechanizm przesuwający wstęgę
papieru. W stosunku do poprzedniego
modelu ograniczyliśmy zużycie energii
elektrycznej.
Marek Tkaczyk
, technolog: —
Obecną, blaszaną obudowę drukar-
ki D–100 chcemy zastąpić obudową
z tworzyw plastycznych. Na razie wy-
konujemy próby. Być może wkrótce
cena dostępnych w kraju specjalnych
tworzyw będzie niższa, niż cena bla-
chy. Sporządzenie plastykowej obudo-
wy obniży więc koszt drukarki i skróci
czas jej montowania.
Konstruktorzy z „Mery” obiecują, że
za trzy lub cztery lata drukarka D–100
będzie tańsza. Może będą już wów-
czas bardziej dostępne i tańsze pol-
skie mikrokomputery? Dzisiaj „dętka”
zawiera bardzo drogie, w porównaniu
do cen światowych, polskie podzespo-
ły elektroniczne. Stąd też w 85 proc.
produkcja „Mery–Błonie” wędruje poza
granice Polski.
Wojciech Gładyskowski
SŁowa
SPoD IGŁY
5
BAJTEK 2/86
Plik z chomika:
aquadevida
Inne pliki z tego folderu:
bajtek_1986_01_redux.pdf
(44514 KB)
bajtek_1986_05_06_redux.pdf
(67699 KB)
bajtek_1986_02_redux.pdf
(43672 KB)
bajtek_1986_07_redux.pdf
(39655 KB)
bajtek_1986_03_04_redux.pdf
(27889 KB)
Inne foldery tego chomika:
1985
1986
1987
1988
1989
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin