Ziemski Młyn Życia.txt

(5 KB) Pobierz
Dalekie Podr�e - Robert Monroe
ROZDZIA� CZTERNASTY: KR�TKA LEKCJA - wyj�tkowy fragment na temat tego ziemskiego "magla"
"... 
Pierwszy odezwa� si� BB. (Jeste� tak jak RAM cz�owiekiem?)

      Bill nieznacznie si� zako�ysa�. (Zdoby�em du�o ludzkiej roty, BB. Przeszed�em przez ten ca�y, �e tak powiem, m�yn. Ale nie mam fizycznego cia�a, jak Bob.)

      (Czy da� ci rot� o sobie? Kim jestem i tak dalej?)

      (Nie, nie trzeba. Mam dobry percept zar�wno tw�j, jak i twojego przyjaciela AA, i KT-95. Natomiast interesuje mnie uzyskany przez ciebie podczas tej kr�tkiej lekcji percept ludzkiego �ycia.)

      BB zamigota�. (Naprawd� chcesz go? Nie jest zbyt pe�ny.)

      Bill wyg�adzi� si�. (Daj mi taki, jaki masz.)

      (A wi�c... ludzkie �ycie to najbardziej niejednorodny zesp�l gier rozgrywanych w obr�bie innych gier... z, no, zasadami, kt�re rz�dz� innymi zasadami, a wszystkie gry s� tak pomieszane, �e w og�le nie wiesz, w kt�r� z nich w�a�nie grasz. A poniewa� ludzie graj� naraz w wiele gier, s� tak zaabsorbowani tym, co robi�, �e zupe�nie zapominaj�, i� wszystko jest tylko gr�. Nawet nie wiedz� dlaczego graj� i jak dosz�o do tego, �e zacz�li gra�.)

      (Dobrze powiedziane, BB.)

      (Wiesz, m�g�bym teraz wr�ci� na KT-95 i rozda� wszystkim skr�tom ka�d� cz�� tej zdobytej przeze mnie roty jako oddzieln� gr�, a dostaliby od tego zawrotu g�owy.)

      (Pewnie, �e m�g�by�.)

      BB zamigota�. (Ale czego� tu brakuje... a bez tego gra nie jest gr�.)

      Bill by� bardzo g�adki. (Czego na przyk�ad?...)

      (Jak si� liczy punkty?! I kto to robi?!)

      (Dobre pytanie.)

      BB wibrowa�. (A gdzie jest zabawa? Po co masz bra� udzia� w grze, skoro ci� to nie bawi? No, a ci wszyscy ludzie, nie wygl�da na to, aby cho� jeden z nich mia� z tego uciech�.)

      Bill sfa�dowa� si�. (Czasem si� bawi�, niewielu z nich bawi si� cz�sto, a zaledwie kilku � przez ca�y czas, ale tych trudno jest odnale��. Tw�j percept nie natrafi� na te rzadkie przypadki.)

      BB migota�. (Jest jeszcze jedno.)

      (Co takiego?)

      (To cos, co tak zak��ca Wi�zk� M... to trzeszczenie. RAM powiedzia�, �e to emocje. Nie mam najmniejszego poj�cia, czym s� emocje. RAM uwa�a, �e aby to zrozumie� musia�bym by� cz�owiekiem.)

      (Emocja to w�a�nie wyniki, punkty.)      BB poblad�, a ja czeka�em na dalsze wyja�nienia Billa. Te� chcia�em si� dowiedzie�.

      Bill m�wi� dalej. (Emocja jest tym, co sprawia, �e gra wydaje si� tak szalona, ale to jest w�a�nie gra, jedyna gra, w kt�rej rozgrywane s� wszystkie inne gry. Wynik tych innych gier, czyli energia emocjonalna zasila wielk� gr�. Natomiast zadaniem wielkiej gry jest kontrolowanie i rozwijanie energii emocjonalnej a� do momentu, gdy osi�gnie ona najdoskonalszy stan, kt�ry my, ludzie niezbyt precyzyjnie nazywamy mi�o�ci�. I tak to trwa, dop�ki nie zako�czymy edukacji. Im wi�cej zdobywamy punkt�w, tym wi�ksz� sprawia nam to rado��. Wi�kszo�� z nas tutaj, czyli w miejscu, w kt�rym si� teraz znajdujemy, wykorzystuje sw� energi�, by pomaga� innym ludziom � wsz�dzie i tak, jak tylko mo�na. W ten spos�b poprawiamy ich wyniki, a sami mamy wi�cej rado�ci.)

      BB zwr�ci� si� do wewn�trz i zamkn��. Po chwili zn�w si� otworzy�. (Bill...)

      (S�ucham, BB.)

      BB zamigota�. (Nie mam �adnego perceptu � ani tej energii emocjonalnej, ani mi�o�ci. Nic a nic.)

      Bill �agodnie wibrowa�.(Oczywi�cie, �e masz.)

      (Mam? Jak to?)

      (A dlaczego jeste� tutaj? Dlaczego zada�e� sobie tyle trudu, by powr�ci� z KT-95? Dlaczego... si� tu snujesz? Dlaczego zgodzi�e� si� na t� lekcj� z Bobem? Dlaczego po prostu nie wracasz na KT-95, do swoich gier?)

      BB ca�kowicie zblad�, zwr�ci� si� do wewn�trz i zamkn��. Nie zauwa�y�em u niego najmniejszego poruszenia, �adnych oznak wibracji. Bill ostro�nie go "dotkn��", ale BB nie zareagowa�. Nigdy dot�d nie widzia�em tak zachowuj�cej si� istoty niefizycznej, z wyj�tkiem os�b, kt�re po �mierci cia�a fizycznego popad�y w stan oszo�omienia. Nigdy te� nie by�em �wiadkiem rozpocz�cia si� takiego stanu. Zacz��em wibrowa�.

      Bill delikatnie si� otworzy�. (Lepiej ju� wracaj. Zajmiemy si� nim.)

      Zawibrowa�em silniej. (Nic mu si� nie stanie?)

      (Przyswaja sobie du�� rot�. Fakt, �e nigdy nie by� cz�owiekiem sprawia, i� odbywa si� to... inaczej. Nic mu nie b�dzie.)

      W�a�nie pomy�la�em, �e nie powinienem by� zabiera� BB na t� wypraw�, gdy Bill powiedzia�: (Bob, to ja da�em mu rot�, kt�ra go powali�a. Teraz prze�ywa stan podobny do tego, kt�ry nazywamy szokiem. Wracaj, bo twoja energia s�abnie. Zadbamy o BB. Dojdzie do siebie.)      Odwr�ci�em si� niech�tnie, zrobi�em p� obrotu i da�em nura, pod��aj�c za identem mego fizycznego cia�a. Bytem ca�kowicie spokojny o BB, poniewa� nie mog�o by� dla niego lepszej pomocy od Billa i jego Przyjaci�, no, mo�e poza INSPEKAMI, ale granica dziel�ca jednych od drugich by�a bardzo, bardzo cienka. Bez komplikacji wszed�em najpierw w drugie, a potem w fizyczne da�o. Wszystko odby�o si� spokojnie i zwyczajnie, zapomnia�em tylko spojrze� na zegarek.

      Jeszcze przez wiele tygodni i miesi�cy rozmy�la�em o tej cienkiej granicy.
..."
Zgłoś jeśli naruszono regulamin