Wakacyjna Przygoda 13.doc

(40 KB) Pobierz
Wakacyjna Przygoda

 

 

 

 

Wakacyjna Przygoda!

 

              Rozdział 13...

 

 

Bella:

-Alice! Już mnie nogi bolą. Wychodzimy – ale ta mnie nie słuchała. Biega jak jakaś nienormalna od sklepu do sklepu. Powiedzcie mi ile można siedzieć w centrum handlowym? No ile? Miałyśmy jechać tylko po potrzebne Nam rzeczy na ognisko, ale nie, Alice oczywiście musiała „wejść na chwilę” do centrum, bo przypomniała sobie, że dzisiaj są wyprzedaże! Rozumiecie? Kocham ją, ale przegina.

Razem z Ross siedzimy sobie w kawiarni i obserwujemy jak chochlik biega po centrum.

- Czy Ona kiedyś traci siły? – zapytała mnie Rosalie. Uśmiechnęłam się.

- Nigdy – i zaczęłyśmy się śmiać. Podbiegła do Nas Alice.

- Dlaczego Wy siedzicie? – zapytała oburzona. – Wiecie jakie są mega promocję? Zaraz wszystko wykupią! – nadawała tak i nadawała.

- Odpoczywamy. Nogi Nas bolą i chcemy już do domu – powiedziała Ross.

- Ok. Tylko wejdę jeszcze do jednego sklepu. Widziałam świetną koronkową bieliznę! Była śliczna. Jasper padnie jak mnie w niej zobaczy. To ja lecę! – zdążyłam tylko zawołać za nią:

- Alice! Zwolnij bo się zżygasz! – spojrzała się na Nas z pod byka, ale nie zawróciła. Teraz z Ross to już zaczęłyśmy się rozkładać ze śmiechu.

 

 

Powrót do domu..

- Na pewno wszystko mamy? – zapytałam dziewczyny.

- Tak, Bello. Alice przecież wykupiła pól marketu, nie może Nam nic zabraknąć – i kolejna dawka śmiechu. Cieszę się, że tak dobrze się bawimy. Już prawie zapomniałam jak to jest śmiać się ze wszystkiego. Jeszcze nie dawno było mi tak bardzo ciężko, nie umiałam sobie poradzić. Tak wielki ciężar spadł na mnie z znienacka. Teraz miałabym malutką dzidzię, ale los chciał inaczej. Mogłabym je przytulać, głaskać i kołysać w łóżeczku. Niestety to się nie wydarzy. Nie, Bella! Nie myśl tak – skarciłam się w myślach. Będzie dobrze – pomyślałam.

- Bells? – uśmiechnęła się czule Alice.

- Wszystko wporządku – pocieszyłam ją. Nawet nie zauważyłam, że jesteśmy już na miejscu. Wysiadłam z auta i zaczęłyśmy zanosić zakupy do domku. Dziwne, czemu chłopacy do Nas nie zeszli?

 

Edward:

-To w sumie ma być niespodzianka, więc nie mogę wypowiadać się głośno – powiedziałem chłopakom.

- Prosisz Nas o pomoc i nie chcesz Nam nic wyjawić – powiedział Jasper. – To niby jaki jest Nasz udział w tym co kombinujesz?

- Zróbcie tylko to o co Was proszę ok.? Wszystkiego się dowiecie w swoim czasie. – widziałem po ich minach, że im to nie pasuję, ale zgodzili się. Zawsze się zgadzają, nie ważne jak głupi był Mój pomysł i czy znali jego puentę. W końcu to moi bracia, jesteśmy strasznie zżyci i bardzo mnie to cieszy. Zawsze mogę na nich polegać. Tak samo jak oni na mnie. Ale wracając do mojej niespodzianki, oczywiście nie mówiąc co to. Razem z chłopakami przygotowujemy miejsce na ognisko. Znosimy ławki stoły, parasole. Ostatnio pogoda Nam nie dopisuje, ale na szczęście nie pada.

- Emmett no weź się ogarnij i przynoś te ławki – Mój brat wygląda jak ciężarowiec. – Zostaw tego kota! Odbiło Ci – zacząłem się śmiać. Emmett zauważył małego kociaka na drzewie i nieudolnie próbował Go ściągnąć. Istny obłęd.

- No weźcie jak mam go ściągnąć!? Przecież nie będę skakał po drzewie jak jakaś małpa – teraz to z Jasperem tarzaliśmy się po ziemi ze śmiechu.

- Weź drabinę – krzyknął roześmiany Jasper. Emmett skruszony, że sam na to nie wpadł poszedł do „kantorka” i wziął to co potrzebował. Ściągnął kota, zaniósł do domku. O matko nawet dał mu mleczka. Nie możliwe, Emmett Nam się rozczulił.

- No co ? – zapytał wychodząc, widząc Nasze miny.

- Zamierzasz trzymać tego futrzaka w domu? -  zapytał Jasper.

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie – pouczył brat „ciężarowiec”

- A Ty co w nauczyciela się bawisz? A teraz drogie dzieci nauczymy się jak odpowiada się na pytania? – kolejne pytanie na pytanie. Śmiech na Sali. Ale po chwili sobie o czymś przypomniałem

- Chłopaki fajnie się bawimy, ale czas Nas nagli. Pamiętacie? Przygotowujemy ognisko. – od razu zabraliśmy się do roboty. Dziewczyny pewnie niedługo wrócą. Nie ma ich już ładnych kilka godzin. Musimy wszystko przygotować przed ich przyjazdem.

 

Po dwóch godzinach..

- Nareszcie koniec – powiedziałem chłopakom. Byliśmy padnięci.- Dzięki chłopaki za pomoc, a teraz ja muszę na chwilę wyjść. Jutro ognisko, trzeba się przygotować. – spojrzeli się na mnie dziwnie, ale nie pytali. Wiedzieli, że im nic nie powiem. Nie powiedziałbym. Jak niespodzianka to niespodzianka.

- To ja idę wziąć prysznic – stwierdził Jasper i poszedł. Emmett też się zmył, pewnie poszukać szczęśliwie uratowanego kociaka. Z tego co mówił to chce go podarować Ross, ale czy jej się spodoba? W sumie to nie kot ze shreka, którego wszyscy uwielbiają, ale nie powiem jest słodki.  Pewnie będzie zachwycona, ale tak naprawdę przekonamy się o tym później.

Podsumowując miejsce na ognisko przygotowane i nie zaprzeczę, ale wygląda super. Mam tylko nadzieje, że Alice nie będzie chciała wprowadzać żadnych poprawek, bo zamiast ogniska będziemy mieli odjechaną, głośną i ekstrawagancką imprezę. A chcemy po prostu posiedzieć spokojnie w swoim gronie i cieszyć się swoim towarzystwem. Ja tu gadam, a muszę jeszcze zajechać do takiego jednego sklepu i kupić jedną bardzo ważną rzecz.

Pewnie chcecie wiedzieć co ja tu tak kombinuję no, ale nie mogę powiedzieć. Zdradzę Wam tylko tyle, że Was zaskoczę. Dobra, spadam do sklepu.

 

 

Następnego dnia ranek...

Bella:

 

Obudziłam się w świetnym humorze. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu przespałam całą noc, bez krzyków koszmarów i innych nie przyjemnych rzecz. Obudziłam się po prostu zadowolona. Może ze mną jest coś nie tak? Chwilami normalna a potem znowu jakbym była w depresji? Mniejsza z tym nie będę teraz o tym rozmyślać. Wzięłam szybki prysznic i zbiegłam na dół do kuchni, bo zgłodniałam. Tak w ogóle to wczoraj jak już rozpakowałyśmy wszystkie zakupy nie miałam siły już jeść. Byłam mega zmęczona po tak długich zakupach. Szczególnie zdziwiło mnie to, że nie spotkałam wczoraj Edwarda. Nie mam pojęcia gdzie on był. Fakt faktem wróciłyśmy dość późno, ale przynajmniej powinnam Go spotkać w salonie prawda? A właśnie muszę mu w końcu pozwolić „zamieszkać” w Naszym pokoju. Już jest ze mną wszystko ok., więc dlaczego nie? Stęskniłam się za nim i to bardzo. Dzisiaj mu to zaproponuje. Mam nadzieję, że się zgodzi. Cały czas był przy mnie. W sumie za drzwiami był, ale był i to się liczy. A jeśli mu się znudziłam już? Miał już dość tego czekania, aż Bella się „wyleczy”? Boże oby nie. Nie zniosłabym tego. Na początku jak go poznałam, nienawidziłam go. Był zadufanym w sobie osiłkiem, który myślał, że wszystko mu wolno. Ale uświadomiłam go, że nie ze mną te numery. Niestety a może stety los spłatał Nam figle i Edward wylądował w szpitalu. Bardzo się wtedy tym przejęłam. Pamiętam ten dzień. To była dla mnie tragedia. W jednej chwili wszystko się zmieniło. Nienawidziłam go a potem zaczęłam się o niego martwić. Nie mogłam znieść tego, że cierpi. To było okropne. I od tamtego feralnego dnia zaczęłam inaczej postrzegać Edwarda. Gdy mi pomógł uwolnić się od Jamesa, który uwięził mnie, nas w leśnej chatce. Poświęcił się dla mnie i osłonił mnie własnym ciałem przed strzałem, który był kierowany w moją stronę. James się we mnie zakochał i nie chciał słyszeć odmowy, że z tego nic nie wyjdzie. To był najgorszy człowiek jakiego w życiu spotkałam, mam nadzieję że już nigdy nikogo takiego nie spotkam.

- O hej Bella. Długo spałaś- przywitała się Ross.

- Cześć dziewczyny- podeszłam i pocałowałam je w policzek. – Jest jakieś śniadanie?

- No pewnie. Trzymaj.

- Naleśniki! – wykrzyknęłam – jak ja dawno ich nie jadłam. Dzięki dziewczyny.

- Jedz na zdrowie kochana. A jak się spało? Widzę, że humor Ci dopisuję – powiedziała Alice.

- Spało mi się bardzo dobrze, zero koszmarów

- No to się cieszymy. Ale wiecie co? Padniesz Bella jak Ci powiem. Chciałam wczoraj, ale szybko zawinełaś się do pokoju.-

- Byłam zmęczona – zaczęłam się tłumaczyć, ale mi przerwała.

- Nie mam pretensji. Słuchaj wchodzę wczoraj do pokoju a tam wiesz co? Kot! Rozumiesz? Stanęłam jak wryta i zastanawiałam się o co chodzi. Po chwili wszedł do pokoju Emmett i zapytał co się stało, więc go zapytałam co ten kociak tu robi. Zgadnij co mi odpowiedział. – zapytała Ross.

- Znając Emmetta było to coś dziwnego- stwierdziłam.

- Otóż Emmett zabawił się wczoraj w strażaka Sama i uratował go przed spadnięciem na ziemie. Byłam w szoku, ale potem zabrałam kociaka na ręcę i stwierdzam fakt, że go nikomu nie oddam. Zastanawiam się od kiedy się interesuję zwierzętami... - gadała tak i gadała. Nie to, że nie chce jej słuchać, ale chciałabym wreszcie spotkać się z Edwardem. Nie widzieliśmy się od wczorajszego ranka.

- Widziałyście Edwarda?

- Jest na zewnątrz. Dopracowuję coś. – powiedział Alice. – Wiesz, że nie chce Nam pokazać gdzie jest to miejsce na ognisko? I co Oni w ogóle zrobili?

A wiesz jakie są jego kontrargumenty? Alice jak to zobaczysz to będziesz chciała coś zmieniać, a my poświęciliśmy temu dużo czasu i ma zostać tak jak jest. Pewnie zrobili coś w stylu „chatka shreka” na święta i się cieszą. – powiedziała oburzona.

- Daj spokój. To tylko ognisko. Będzie dobrze. A teraz drogie panie idę poszukać Edwarda.- i poszłam.

 

 

 

 

Edward:

Jeszcze tylko kilka elementów i gotowe.

-Edward! – usłyszałem głos Belli z daleka. O nie ona nie może tego zobaczyć. Co prawda nie było to daleko od domu, ale sam fakt. Mają to zobaczyć dopiero wieczorem jak się już wszyscy spotkamy.

- Stój tam gdzie stoisz! – krzyknąłem. Zrobiła jak poprosiłem.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin