Zdjęcia Meiera i inne fotografie NOL.pdf

(153 KB) Pobierz
68337558 UNPDF
Zdjęcia Meiera i inne fotografie NOLi
W rejestracjach i badaniach ufologicznych głównym źródłem informacji są relacje świadków.
Zjawisko UFO zalicza się bowiem do „zdarzeń nagłych i niespodziewanych”, tzn. w większości
przypadków nie można przewidzieć gdzie i kiedy ono się pojawi, ponadto są one krótkotrwałe.
Kiedy więc ufolog dociera na miejsce zdarzenia celem przeprowadzenia rejestracji, ma do
dyspozycji tylko świadka z jego relacją, a w wyjątkowych przypadkach również fizyczne ślady
pobytu UFO – przypadkowym bądź zamierzonym oddziaływaniem na otoczenie, względnie zdjęcia
obiektu wykonane przez obserwatora.
Zdjęcia UFO są niewątpliwie cennym dowodem realności tego zjawiska, tym niemniej jednak
należy do nich podchodzić z dużą ostrożnością. Wiele z nich jest bowiem nieostrych i niewy-
raźnych, uniemożliwiających identyfikację sfotografowanego obiektu, chociaż trzeba przyznać, że
istnieje również duża liczba wprost „doskonałych” zdjęć, które jednak również wzbudzają nasze
wątpliwości, co do ich autentyczności.
W większości zdarzeń świadek wykonuje jedno, bądź kilka zdjęć obserwowanego obiektu i na
tym „sprawa” się kończy. Znane są jednak również przypadki, gdy jedna i ta sama osoba obserwuje
UFO wielokrotnie, a podczas tych zdarzeń wykonuje całą serię zdjęć. Do takich osób jest zaliczany
niewątpliwie Eduard „Billy” Meier, postać dla jednych bardzo kontrowersyjna, dla innych
stanowiąca ogniwo niepoznanego lub łącznika obcych cywilizacji, głównie z planety Erra w
gromadzie Plejad. Czy zatem Meier jest autentycznym „łącznikiem”?
W świetle tekstu książki Gary Kindera „Lata świetlne”, oraz drugiej pozycji poświęconej
przypadkom jego „kontaktów” – „UFO z Plejad” Guido Moosbruggera (obie zostały wydane w
Polsce przez Agencję NOLPRESS z Białegostoku) – niewątpliwie tak jest. Niestety materiał
zdjęciowy jest już mniej przekonywujący. Słowo pisane ma tę „przewagę”, że obraz kreuje się w
naszej wyobraźni, natomiast zdjęcie jest już niejako obrazem wykreowanym, pozostaje tylko
umiejętność jego „odczytania”.
Czy zatem Billy Meier jest oszustem, osobą która dzięki umiejętności świadomej mistyfikacji
celowo chciała się wpisać w historię ludzkości jako ktoś wyjątkowy?
Niestety, nie pokusimy się o udzielenie jednoznacznej odpowiedzi, nie można bowiem w sposób
selektywny podejść do tej postaci, nie znając osoby głównego bohatera wyżej wymienionych
książek. Tym niemniej jednak chcielibyśmy przedstawić naszą ocenę zaprezentowanych w dwóch
w/w książkach zdjęć.
Naszym zdaniem, spośród niemal 80-ciu fotografii, jakie zostały opublikowane w książce „UFO
z Plejad”, być może któreś jest autentyczne, jednak większość stanowi gorszej lub lepszej jakości
oszustwo. Zanalizujemy niektóre z nich.
Zdjęcie nr 6 (w książce „UFO z Plejad”), tzw. „scena słoneczna” – wykonane 29 marca 1976
roku. Warunki jakie panowały przy wykonaniu tego zdjęcia, oraz strome urwisko zaczynające się
tuż za drzewem, sprawiły, że zrobiło ono na badaczach największe wrażenie ze wszystkich
fotografii, jakie Meier wykonał.
Ostatnie zdanie jest niemal cytatem z książki „Lata świetlne”. Otóż na nas największe wrażenie
zrobiło nie zdjęcie, lecz aparat jakim zostało ono wykonane, bo jeżeli był to Olympus ECR 35,
rodzaj aparatu comapct , to aparat ten ma ograniczone możliwości w zakresie naświetlenia – posiada
mianowicie czas naświetlenia wynoszący 1/100 sekundy. Światłomierz w tego typu aparacie nie jest
w stanie „przyjąć i odczytać” poprawionego kontrastu, jaki panuje przy tego typu zdjęciach.
Mówiąc prościej, światłomierz doznałby takiego „olśnienia”, że przekazałby dane wykraczające
poza zakres poprawnej rejestracji na błonie.
Błona fotograficzna barwna nie jest w stanie przyjąć większego kontrastu jak 1:9 – wykraczając
poza tę barierę musimy iść na pewien kompromis, bowiem albo krajobraz będzie niemal czarny, a
główny motyw będzie w miarę poprawnie naświetlony, albo też krajobraz będzie naświetlony
poprawnie, a główny motyw będzie „wyprany” z koloru (biały).
W przypadku fotografii nr 6, zarówno pojazd Plejadan (lewa strona obiektu) jak i drugi plan
(pasmo wzgórz) są naświetlone w miarę poprawnie.
Ogólne odbicie światła przez motywy plenerowe wahają się w granicach 16-18%, natomiast
czysta biała kartka odbija 90% światła. Proszę sobie wyobrazić procentową różnicę jasności światła
słońca i ciemnego pasma wzgórz widocznych w drugiej części planu – w takim przypadku kontrast
oświetlenia wynosi 1:64, jeżeli nie więcej (sześć działek przesłony). Aparat tego typu (Olympus
ECR 35) nie posiada tak szerokiego zakresu przesłon, natomiast czas naświetlenia w tym aparacie
jest taki ubogi, że wykonanie takiego zdjęcia w sposób naturalny, przy wysokości słońca jakie jest
widoczne nad horyzontem, graniczyłoby niemal z czarodziejstwem. Chyba, że dopuścimy do
przemyślanego tricku, który opiszemy później.
Zdjęcie nr 21 oraz 24 (z tej samej książki) są w podobnej skali odwzorowania, tzn. obiekty oraz
widoczne za nimi świerki są podobnej wielkości. Zdjęcia te zostały wykonane z odległości najwyżej
kilkunastu metrów, natomiast nie zostały wykonane w tym samym czasie. Fotografia nr 21 została
wykonana w porze wczesnego poranka, a z kolei fotografia nr 24, w godzinach popołudniowych.
Świadczą o tym jasne chmury po lewej stronie tegoż zdjęcia. Nie zostały one wykonane żadnym
teleobiektywem, tylko obiektywem szerokokątnym, nawiasem mówiąc aparat jakim posługiwał się
Meier nie ma możliwości użycia obiektywów wymiennych.
Można zadać pytanie – jakiej wielkości jest pojazd? Być może ktoś poczuje się nieswojo gdy
powiemy, że jego wielkość nie jest większa jak 60 centymetrów! Tak więc jest to model!
W takim razie, dlaczego na fotografii 22 obiekt jest cztery razy większy od przyczepy campingo-
wej, a na zdjęciu nr 23 jest wielkości niemal domu? Odpowiedź jest bardzo prosta. Obiektyw w tego
typu aparacie jest obiektywem szerokokątnym (poniżej 50 mm). Pole „widzenia” tego obiektywu
sięga pola, jakie zostanie zarejestrowane na błonie filmowej. W języku fotograficznym nazwiemy to
zniekształceniem perspektywicznym. Zjawisko to, zwane zmniejszaniem lub powiększaniem, jest
istotą perspektywy. Na cokolwiek byśmy nie patrzyli, widzimy przedmiot zniekształcony. Ten sam
obiekt z bliska wydaje się większy, niż z daleka. Zachodzi tu zjawisko zniekształcenia, ponieważ
wielkość tego obiektu nie ulega zmianie. Jeśli patrzylibyśmy wzdłuż toru kolejowego, to
wydawałoby się nam, że podkłady są ułożone coraz gęściej, a szyny schodzą się niemal w jeden
punkt w oddali. To też jest zniekształcenie, bo rzeczywiste odległości między podkładami są równe,
a szyny są równoległe względem siebie. Podobny przykład można zaobserwować na tle nieba.
Lecący samolot pasażerski na bardzo dużej wysokości może wydawać się kilka razy mniejszy od
lecącego gołębia.
Podobny efekt jest na zdjęciach Meiera, obiekt został sfotografowany z bliska i jest nienaturalnie
powiększony, natomiast plan drugi (tło) jest z kolei nienaturalnie pomniejszony (cecha obiektywów
szerokokątnych).
Patrząc na fot. 21 widzimy obiekt, a tuż za nim szczytowy wierzchołek świerka. Bez względu na
to czy świerk ma 20 czy 100 lat, rozstaw ostatnich szczytowych gałęzi nie jest większy jak 40
centymetrów – jest to jednoroczny przyrost drzewa. Patrząc na to perspektywicznie, obiekt jest
przed szczytem drzewa, a więc jest nieco większy w stosunku do wierzchołka. Patrząc z kolei z
logicznego punktu widzenia, jak w takim pojeździe mogliby pomieścić się Plejadanie? Chyba, że
poznali tajniki pomniejszania siebie wraz z pojazdem.
Przyglądając się fotografiom nr 25, 26, 27 i 28 stwierdziliśmy, że został popełniony jeszcze inny
rodzaj błędu. Chodzi mianowicie o odchylenie koloru, czy też jak kto woli, barwy. Na poprzednich
zdjęciach pojazd jest srebrzysty, natomiast na tych fotografiach jest koloru złota. Nie jest to
oczywiście związane z zagadkową emanacją światła tego „pojazdu”. Zdjęcia „pojazdów” zostały
prawdopodobnie wykonane w pomieszczeniu zamkniętym i oświetlone światłem w sposób
nieodpowiedni, a co za tym idzie, barwa została zniekształcona (odchylenie barwne). Skąd bierze
się taki efekt?
Najpierw wyjaśnimy, co to jest barwa światła i temperatura barwowa. Światło jest mieszaniną
różnych barw – promieni świetlnych o długości fal od 380 do 760 nm (milionowych części
milimetra). Z kolei błona barwna jest o wiele bardziej uczulona na skład promieni świetlnych niż
oko ludzkie, tak więc jeśli światło nie odpowiada normie, na którą jest uczulona błona, to otrzymane
zdjęcia będą wykazywały mniejszą lub większą dominantę barwną (odchylenie).
Temperatura barwy jest miarą światła, która wzięła swą nazwę od brytyjskiego fizyka T. Kelvina
(1824-1907). Wyraża ona barwę światła w jednostkach temperatury barwowej w stopniach Kelvina.
Posłużmy się tabelą różnych temperatur barwowych.
Błona barwna do światła dziennego ( daylight ) jest przystosowana do oddania barw w świetle
dziennym (5400-6500°K). Jeśli błonę taką będziemy naświetlać światłem sztucznym o
nieodpowiedniej temperaturze barwowej, czyli poniżej 5000°K, to wówczas nastąpi odchylenie
dominanty barwowej tego zdjęcia. Im niższa temperatura barwy, tym odchylenie barwne na zdjęciu
będzie większe.
Pomijając cały proces naświetlania tych zdjęć, można w przybliżeniu określić, że obiekt (model)
został naświetlony światłem żarówki o mocy 100-150 W. Czas naświetlania tych modeli (UFO,
samochód, drzewko) wynosił od kilku do kilkudziesięciu sekund. Świadczy o tym zdjęcie nr 27.
Czerwona smuga powstała na skutek nieostrożności przy wykonywaniu ekspozycji tego ujęcia
(mogła to być osoba z papierosem lub podobnym źródłem światła). Fotografia nr 29 jest niczym
innym jak podwójnym naświetleniem tej samej klatki, lub nałożeniem dwóch negatywów na siebie.
Świadczą o tym żółte kwiatki na łące, które widoczne są nawet na pniu drzewa oraz w dolnej partii
gałęzi.
Fotografia nr 30 – pomijając zapaloną świetlówkę samochodową z lewej strony, to pozostały
plan jest naświetlony prawidłowo.
Światłomierz mierzy w centralnym punkcie kadru w sposób integralny, czyli niejako wyciągając
średnią różnicę kontrastów. W tym wypadku zdjęcie zostało wykonane „na światło” zachodzącego
słońca, pozostały motyw został silnie niedoświetlony, czyli na pozytywie będzie czarny. Gdybyśmy
tę operacje odwrócili i naświetlili na cienie, w tym przypadku na las, to niebo i słońce byłoby
mocno prześwietlone – czyli bez koloru (wyprane). I to jest ta różnica w kontraście, której uniknąć
się nie da – coś za coś.
Proszę teraz wrócić do fotografii nr 6. Zarówno pojazd w słońcu, jak i drugi plan, są naświetlone
podobnie, natomiast pierwszy plan (łąka) jest niedoświetlony – więc fotografia ta jest niczym innym
jak składanką dwóch różnych zdjęć, powtórnie przekopiowanych.
Drzewo, model pojazdu, słońce oraz łąka – to jedno zdjęcie, drugi plan pejzażu (wzgórza) – to
inne, przy czym jest to dość fachowo zmontowane. Nie został popełniony błąd co do pory roku,
natomiast został popełniony błąd co do naświetlenia pejzażu (drugi pian powinien być bardziej
ciemny).
Nawet aparaty fotograficzne najnowszej generacji nie radzą sobie z takim kontrastem, pomimo
że pomiar światła jest mierzony matrycowe, to jest z kilku miejsc na klatce. Dlatego w aparatach
wysokiej klasy stosuje się korektę w naświetleniu nawet do 5 stopni przesłony, aby w takich
nietypowych warunkach fotograf mógł świadomie kreować obraz. Dla porównania podamy zakres
czasów naświetlania nowoczesnego aparatu.
Aparat Meiera – Olympus ECR 35 – zakres czasu naświetlania stały [!] – 1/100 sek.
Nikon F90 – zakres czasu naświetlania od 30 sekund do 1/8000 sek.!
Dlatego też aparat amatorski sprzed 20 lat nie byłby w stanie poradzić sobie z takim motywem,
jaki jest pokazany w książce na fot. nr 6.
Fotografie 31 i 32 przedstawiają odbicie świetlówki lub podobnego źródła światła w szybie.
Widać to w refleksie świetlnym na fotografii nr 32. Refleks świetlny ciągnie się od bramki,
wchodząc na koło samochodu. Takie odbicie światła powstaje przy fotografowaniu przez szybę, np.
samochodową. Silne światło na zdjęciu to nic innego jak refleks świetlny (odbicie), zarejestrowany
na szybie pod odpowiednim kątem. Przy czym oba te zdjęcia zostały wykonane w różnych porach
roku. Widać to po drzewie znajdującym się obok budynku – na jednym jest listowie, natomiast na
drugim zdjęciu drzewo jest już bez liści! Na pewno te zdjęcia nie były wykonane w ciągu tej samej
nocy, jak twierdzi w spisie zdjęć autor książki – (22.06.1979 r.)
Jeśli ktoś czytając książkę uważnie przeglądał zdjęcia, to z pewnością zauważył, że Meier raz ma
brak prawej, a raz lewej ręki – jest to nic innego jak błąd poligraficzny, negatyw odwrócony daje
odwrotne odwzorowanie (efekt lustrzany). Zdjęcie z „bronią laserową” pominiemy, większego
„bzdetu” nie da się po prostu wymyślić. Podobnie potraktujemy zdjęcia wypalonych kół, wypalone
czy wgniecione koła to żaden dowód, ponadto wypalenie podobnych okręgów nie stanowi
większego problemu.
Co do Guido Moosbruggera, autora książki „UFO z Plejad”, też mamy pewne zastrzeżenia.
Posłużymy się cytatem z w/w książki, str.169:
„Na wąskiej, polnej drodze ustawiliśmy trzy statywy i przygotowaliśmy nasz sprzęt – dwa
aparaty fotograficzne i jedną kamerą – nakierowując go na północny wschód, na skraj lasu przy
Winkelriet, oddalonego o 2 kilometry. Widoczność była wspaniała”.
Po czym autor książki daje pewne uwagi co do wykonanych przez siebie zdjęć – cytat str.171:
„Tylko na jednym z moich kolorowych slajdów, robionych przy użyciu teleobiektywu,
widoczny jest obiekt w kształcie koła. Na innym wyraźnie widać z kolei ślady po spalaniu w
kształcie chmury dymu. Widać także mżawkę”.
Jest tu pewna nieścisłość. „Widoczność była wspaniała”, a na zdjęciu „widać mżawkę”.
Zachodzi jeszcze inne podejrzenie, że autor książki nie robił tych zdjęć osobiście i nie
przedstawiają one tego, co jest tam opisano. Dlaczego? Fotografia nr 59. „Przelot urządzenia
telemetrycznego Plejadan poniżej Wenus...” (Autor fotografii: Guido Moosbrugger).
Słowo „przelot” przynajmniej dla nas kojarzy się z ruchem, czyli przedmiot, obiekt pokonuje
pewną odległość w czasie. Aby takie zdjęcie wykonać, czas naświetlania nie może przekroczyć
sekundy, w przeciwnym razie na zdjęciu wyjdzie „wstążka” (zależnie od odległości i prędkości
obiektu). Natomiast wykonanie zdjęcia, gdzie będzie widoczna planeta Wenus jest możliwe, ale
czas naświetlenia w nocy musiałby wynosić ok. 1 godziny. A zatem jak można było wykonać
przelot (ruch) urządzenia telemetrycznego i Wenus na jednym zdjęciu? (urządzenie telemetryczne,
jasna elipsa)
Zdjęcia 60, 61 i 62 według autora zostały wykonane w ciągu 10 minut, tyle bowiem trwał czas
„nocnego pokazu”. Na zamieszczonym obok zdjęciu mojego autorstwa (z przyczyn technicznych
jego druk był tutaj niemożliwy – przyp. Red.) widać nocne światła Nowego Targu z odległości ok. 2
km. Czas naświetlenia tego zdjęcia wynosił 8 minut! Jak zatem autor książki wykonał trzy, jeśli nie
więcej, zdjęć w nocy w ciągu 10 minut, gdzie obiekty na dodatek były w ciągłym ruchu?
Zastosowanie bardzo czułego filmu na niewiele się zdaje (w latach 1975/76 było tylko 400 ASA, 27
DIN).
Istnieją nieścisłości również w datach, zacytujmy inny fragment opisu do fot. nr.59 (str.324):
„Zdjęcie wykonane zostało tuż przed nocną demonstracją statku Semjase w dniu 27 czerwca
1976 roku”.
Jeśli dobrze rozumujemy, to przed 27 czerwca jest 26 czerwca, a nie jak autor pisze w podpisie
do zdj. 60; 13.VI.1976 r., gdzie tej nocy nastąpiła „demonstracja” Plejadan...
Takich nieścisłości jest więcej. Zarówno Billy Meier, jak i autor tej książki nie popisali się
szwajcarską precyzją w jej wydaniu, chociaż musimy przyznać, że zarówno w zdjęciach jak i w
opisie całej historii, nie zabrakło pomysłowości.
Nie znaczy to oczywiście, iż uważamy, że cały „casus Meiera” jest fikcją. Niewątpliwie
opisywane przez Niego przeżycia i „kontakty” mogły mięć miejsce. Podobnie większość fotografii
(szczególnie tych z wcześniejszych lat) wydaje się być prawdziwa. Tym niemniej jednak zachodzi
podejrzenie, że gdy po pierwszej fali zainteresowania osobą Meiera, po publikacji Jego przeżyć i
wcześniejszych zdjęć, Billy przestawał być „sensacją z pierwszych stron gazet”, ktoś (pytanie –
kto?) wymyślił, że należy dopisać „ciąg dalszy” Jego historii i „udokumentować” ją dodatkowymi
zdjęciami. Co z tego wyszło – przedstawiliśmy w wielkim skrócie powyżej, zastrzegając, że jest to
nasza subiektywna ocena, oparta na podstawie dostępnych nam dwóch książek opisujących
przeżycia Meiera i przedstawiających Jego fotografie.
Czy nasze przypuszczenia odnośnie mistyfikacji i fałszerstw fotografii Meiera są słuszne? –
ocenę pozostawimy Czytelnikom. Gdy piszę te słowa, rysuje mi się na twarzy uśmiech ironii, bo
gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedział mi, że będę robił zdjęcia „UFO”, to bym go po prostu
wyśmiał. Właściwie nie wiem dlaczego to robię, być może zaspakajam własną ciekawość, a może
jest to „trening fotograficzny”? Postanowiłem bowiem wykonać kilka eksperymentalnych zdjęć z
„UFO” własnej konstrukcji, próbując jednocześnie udowodnić, że podobny pomysł mógł mieć
Meier (lub ktoś inny), 15-20 lat wcześniej.
Forma plastyczna mojego modelu jest nieco inna niż „obiekty” zamieszczone w książce „UFO z
Plejad”, nie chodzi jednak o to, aby robić dokładnie kopie zamieszczonych tam zdjęć.
Jak napisaliśmy w powyższym tekście, zdjęcia Meiera zamieszczone w książce Moosbruggera są
wg naszej oceny nieprawdziwe i przedstawiają kilka rodzajów modeli. Aby udowodnić tę tezę,
postanowiłem wykonać kilka zdjęć małego modeliku UFO, mierzącego zaledwie 48 mm średnicy!
Fot. 1. „Scena słoneczna” – na zdjęciu widać obiekt unoszący się ok. 15 m nad ziemią, pod obiektem
znajduje się dorosły mężczyzna, mierzący ok. 182 cm wzrostu, próbujący sfotografować obiekt, który ma
ok. 3-4 m średnicy. Oczywiście jest to tylko sugestia wzrokowa. Na zdjęciu tym widoczny jest mój
kolega, który oddalony był ode mnie o 50 m, natomiast model obiektu był oddalony od aparatu 50 cm na
wysokości 1 metra. Do wykonania tego zdjęcia została użyta cała skala przesłon [22], czyli została
wykorzystana maksymalna głębia ostrości. Do oddania efektu światła został użyty filtr cross
(„gwiazdka”). Zdjęcie to zostało wykonane 35 mm obiektywem.
Fot. 2. „Obiekt nad olszynami”. Jest to niemal identyczne zdjęcie jak poprzednie, wykonane jednak
zostało z nieco innego kąta. Podchodząc do tego zdjęcia od strony technicznej, można zarzucić, że obiekt
nie daje cienia za grupą rosnących olszyn. Oczywiście można by postarać się i o padający cień, jest to
wykonalne, ale po co miałbym to robić? Nie chodziło przecież o to, by komuś wpierać, iż zdjęcie
przedstawia „prawdziwy” UFO, a jedynie jako przykład możliwości oszustwa.
68337558.001.png 68337558.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin