Drzewa odzienie swoje zrzuciły, I niebo łzy rzewne wylałoMnie zaś zabija cierpienia smak
A mnie zabija wspomnienia czar...
Czyny twe nikną za czasu kurtyną
Łzy zacierają pamięć o Tobie
Wszystkie me pieśni rodzą się z największego cierpienia
A w każdym wersie zaklęte najgłębiej skrywane pragnienia
Dom, choć daleki, to tak blisko leży
Wraz z mą Utraconą, w cieniu czarnej róży...
Chcę być przy tobie raz jeszcze
Poczuć znów krople deszczu
Które, w mej duszy padając
Niewinność mi przywracają...
W końcu wzgórza są bez oczu
Są zmęczone malowaniem twarzy martwych ludzi na czerwono
Ich własną krwią
Oni kochali, mieli tak wiele by przegrać...
To nie jest drzewo porzucające kwiat
Lecz kwiat opuszczający drzewo
Dama ze skrzypcami gra swą muzykę fokom
Wsłuchaj się w głos nawoływania
Chodź do mnie
Pośród milczenia sen zmorzył słońce
Płynęłam poprzez księżycy tysiące
W rozpaczy serce człowiecze tonące
Skąpane w czerwieni wody tęskniące
Chciałabym by mi noc ta
Do końca już trwała
Ta ciemność dookoła
Wybrzeża słońca mórz
Ach, jak bym chciała upaść ze słońcem wraz
Deszcz w moim sercu - łzy smutnego, białego śniegu
Słuch głosów nie zanikających wezwań
W krainie amarantowego świtu
Czas odpłaca nam tylko ziemią i pyłem, po czym stawia cichy, upiorny grób
Lecz pewnej nocy sen ukazał mi śmierć białej róży
Nowe życie ginące w morzu bezkresnej samotności
Najbardziej gorzka prawda przepełnia mą opowieść
Nigdy mi samotność tak nie doskwierała
Czemu ma miłość do ciebie okazała się grzechem śmiertelnym?
W głąb umierającego dnia Uczyniłam krok na zewnątrz, ku niewinnemu sercu
Stare miłości walczą do ostatka Stare kłamstwa konają jeszcze wolniej
Ostatni taniec, pierwszy pocałunek Twój dotyk moją rozkoszą Piękność zawsze przynosi mroczne myśli
Gwiazda opada Z przyciemnionego nieba
Morza krople opadają Na puste ludzkie blizny
Łzy za nie wylane Z miłości, ze strachu, Grzebią marzenia na jaw śląc boleści
Wyśpiewaj to, czego nie możesz powiedzieć Zapomnij o tym, czego nie możesz zagrać Śpiesząc się, by zatonąć w przepięknych oczach Zagłęb się w mą poezję, tą umierającą muzykę Mój miłosny list do nikogo
Nigdy nie wzdychaj za lepszym światem On jest już skomponowany, odegrany i opowiedziany Każda myśl jest muzyką, którą piszę Wszystko jest nocnym życzeniem
Jeśli czytasz ten wiersz Pamiętaj nie rękę, która go pisała, Lecz sam wiersz Płacz autorki piosenki, ten jedyny bez ani jednej łzy
Płacz, gdzie bycie chcianym staje się dreszczem emocji, którego nigdy nie zaznałam Słodkie dźwięki pianina spisujące moje życie
Bez ciebie Poezja, która była we mnie umarła.
A ty?
Chciałabym już do Ciebie nic nie czuć
Jestem śniegiem na twoich ustach Mroźnym smakiem, srebrzystym łykiem Jestem oddechem w twoich włosach Bezkresnym koszmarem, kryjówką diabła
Dziewczyna-marionetka
Pociągając jej sznurkamiZadowalasz się dzisiejszą okazją
Była twą wielka miłością
Kochasz ją jeszcze?
Jeśli tak, to nie rań mnie mówiąc do mnie jej imieniem
Grając nuty straconej miłości zabierz mnie
Ukój mnie Zabij mnie Daj mi dom
Co bym nie zrobiła, w kolejne doby Na nasz wspólny sen pada mój wzrok...
W toni morskiej Syrena się ukazała, Mnie i mych pragnień śpiewem wzywała... Pieśni wciąż tworzę o tamtych tęsknotach, Wartych wszystkiego, co mogło mnie spotkać
Na skrzydłach aniołów śpiewała... Za nic ludzkich uczuć mając zranienia...
Chciałbym móc porwać Ciebie ze sobą,
Lecz Ty myslami trzymasz się jej blisko
Oderwij się choć na chwilę
Zraniła cię, zostawiła
Zapomnij o niej...
Jednak wiedz
Że moge ci pomóc
Wszystkim, co mam, są dwa sny; oba z tobą dzielone... Pierwszy trwa właśnie, lecz czy drugi się spełni? Dla ciebie i tylko twoja pragnę dalej żyć...
Shecharchoret